"Mąż Marzeny był spokojnym, pracowitym facetem, ale ona nim pomiatała. Teraz płacze..!"
Fot. 123RF

"Mąż Marzeny był spokojnym, pracowitym facetem, ale ona nim pomiatała. Teraz płacze..!"

"Moja przyjaciółka miała dobre życie, o jakim ja mogłam tylko pomarzyć, ale i tak miała ciągłe pretensje do męża. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Czy pod tym wszystkim było jakieś drugie dno? Sama przecież długo byłam żoną kogoś, kto świetnie udawał przed znajomymi dobrego męża. Wkrótce poznałam prawdę o małżeństwie Marzeny..." Alicja, 42 lata

Marzena była moją przyjaciółką w szkole średniej. Potem wyjechałam, a kiedy po latach i rozwodzie wróciłam do rodzinnego miasta opiekować się rodzicami, Marzena od dawna była mężatką. Znów się zaprzyjaźniłyśmy i spędzałyśmy czas razem. Często słyszałam od niej narzekanie na męża, ciągle miała mu coś do zarzucenia...

To był bardzo spokojny pracowity facet

Właściwie nie było spotkania, żebym nie słyszała o nim jakiejś niepochlebnej opinii. Jeszcze go wtedy nie znałam osobiście, bo początkowo spotykałyśmy się tylko we dwie. Wkrótce to jednak nastąpiło i przyznam, że byłam zdziwiona. Ten okropny Mirek okazał się spokojnym, pracowitym i sympatycznym facetem. Nie był może przystojny jak ulubiony aktor filmowy Marzeny, ale w życiu nie uroda liczy się najbardziej. Mirek miał firmę stolarską, którą prowadził z kolegą, i ciężko pracował, aby zapewnić rodzinie wszystko, na co tylko Marzena miała ochotę. Wybudowali dom, mieli przy nim piękny ogród, wychowali dwie córki. Marzena co roku wyjeżdżała na wakacje za granicę: Grecja, Chorwacja, Włochy. Mogłam tylko pomarzyć o takim życiu, dlatego nie bardzo rozumiałam, na co ona tak narzeka.

A może dobre życie to były tylko pozory?

Znałam taką sytuację bardzo dobrze. Dość długo byłam żoną kogoś, kto świetnie potrafił udawać przed znajomymi, jakim jest dobrym mężem. Byłam jednak zdradzana, okłamywana, a do tego wszystkiego kontrolowana. Dopiero po wielu latach umiałam nazwać przemoc, jaka mnie spotkała. Nie, mój były mąż mnie nie bił. Nawet nie podnosił na mnie głosu. Nie musiał tego robić, aby mnie zranić. Nie krępował się wobec mnie, dzwoniąc do swoich kolejnych kochanek, ponieważ to on zarabiał, ja miałam siedzieć cicho i cieszyć się, że się ze mną nie rozwodzi, dodatkowo wydzielał mi na wszystko pieniądze. Nigdy też nie byłam dość dobra, aby mnie pochwalić. Kiedy w końcu odeszłam, wściekł się, bo przecież jak śmiałam zburzyć mu taki ładny obrazek idealnego związku? Co teraz ludzie powiedzą? Dlatego też wyjechałam do rodziców. Nie tylko dlatego, że mnie potrzebowali. Miałam już dość tłumaczenia się, co się stało. I nie chciałam więcej spotykać go na ulicy.

Obserwowałam uważnie Mirka i Marzenę

„Może czegoś nie wiem, a ona jeszcze nie otworzyła się na tyle, żeby mi o tym powiedzieć?”, zastanawiałam się. Nie widziałam jednak żadnych oznak tego, że Mirek robi jej jakąkolwiek krzywdę. Wręcz przeciwnie, zaczęłam zauważać, że to raczej ona stosuje wobec męża metody poniżej pasa. Pewnego dnia wybrałyśmy się do kawiarni. W pewnym momencie Marzena zauważyła, że zapomniała telefonu. Bardzo się tym zirytowała.
– Możesz zadzwonić ode mnie! – zaoferowałam jej swojego smartfona. Pomyślałam, że pewnie chce uprzedzić męża, że wróci później i wytłumaczyć mu, dlaczego nie będzie się mógł do niej dodzwonić.
– Mirek? Co robisz? A, telewizję oglądasz! To nic nie robisz. Słuchaj, zapomniałam telefonu. Tak, jestem z Alą. Weź go poszukaj. Pewnie leży w przedpokoju. I przywieź mi. No to co, że mecz? Chyba jestem ważniejsza od jakiegoś głupiego meczu. Jak to, co masz zrobić? Wsiadaj w auto i przywieź mi telefon.

Była opryskliwa i niesprawiedliwa

Słuchałam tego z otwartymi ustami. Pomyślałam, że ona się przede mną popisuje i że on nie przyjedzie. Ale przyjechał. Przywiózł jej ten telefon, przywitał się ze mną i zaraz pojechał z powrotem.
– Zmęczony po pracy. Też coś! – prychnęła pod nosem Marzena. – Facetom się w głowach przewraca.
Było wiele sytuacji, gdy po prostu go lekceważyła. Któregoś razu w weekend pojechałyśmy na wycieczkę, a Mirek w tym czasie remontował kuchnię. Kilka razy zadzwonił z jakimiś pytaniami, ale go zrugała, że jej głowę zawraca.
– Rób, jak chcesz. To nie ja zajmuję się remontem.
Jednak, gdy dwa tygodnie później zaprosiła mnie na grilla, a byli tam też inni znajomi, głośno narzekała, że kuchnia wygląda nie tak, jak chciała. Mirek nawet się nie odezwał. Po prostu nalał sobie kolejnego drinka. Widziałam, że często bywała wobec niego opryskliwa i niesprawiedliwa. Uznałam jednak, że to nie moja sprawa. Do czasu...

Miała na boku swoich "wielbicieli"

Pewnego dnia, gdy wracałyśmy z kina, zadzwonił jej telefon i Marzena odebrała go cała w skowronkach.
– Tak, skarbie, byłyśmy w kinie. Ech, nie, nie na takim filmie, jak my ostatnio. Na takim babskim. No oczywiście, że ci przy okazji opowiem... Na razie całusy, bo jestem z przyjaciółką. Nie bądź taki zazdrosny, głuptasie! Roześmiała się, widząc moje pytające spojrzenie.
– No co? Nie wolno mi mieć wielbiciela? Mam takiego jednego. A nawet niejednego... Ale to już inna historia...
– Wielbiciela? – nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam.
– Och, przecież to nic takiego. Też mi się coś od życia należy...
Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
– To tylko taki flirt. Każdej kobiecie dobrze to robi, a Mirek jest taki... nudny – prawie ziewnęła, gdy to mówiła.
Chyba to pogardliwe ziewnięcie najbardziej mnie zdenerwowało.

W końcu powiedziałam jej, co o tym myślę

– Nie rozumiem cię! – powiedziałam. – Skoro tak ci źle z mężem, skoro jest taki nudny i beznadziejny, to się może z nim rozwiedź?
– Co ty gadasz?
– Odkąd się spotykamy, cały czas słyszę tylko narzekania. Jaki ten Mirek jest beznadziejny, nudny, głupi, słaby w łóżku... A ja widzę spokojnego, miłego i pracowitego faceta, który to wszystko znosi. Skoro jednak jesteś taka z nim nieszczęśliwa i tak potrzebujesz tych... wielbicieli, to po co z nim siedzisz?
– Zwariowałaś? Ktoś cię w ogóle pytał o zdanie? Idiotka! – Marzena rzuciła się na mnie z pazurami. – A spróbuj mnie obgadać w mieście, to popamiętasz!
Jak mogłam się wobec niej tak pomylić? To nie była ta sama dziewczyna, którą pamiętałam ze szkoły. To była bezczelna, drapieżna harpia, egoistka bez serca. Żal mi było jej męża. Ale może tak wybrał? Może o tym wiedział i się na to godził? Może byli siebie warci... Rozstałyśmy się w gniewie. Nie żałowałam. Byłam na nią wściekła.

Życzę Mirkowi siły i wytrwałości

Kilka tygodni po tej aferze moja mama wróciła ze sklepu z plotkami.
– Wyobraź sobie, że spotkałam mamę Marzeny...
– Tak? – bąknęłam.
– Mirek ją zostawił. Marzena podobno oczy wypłakuje z rozpaczy. On się uparł, będzie rozwód, podział majątku, no coś strasznego. Nawet chyba nikogo nie ma. Ten Mirek znaczy się. Powiedział jej, że ma jej dość.
– Co ty powiesz! – Wzruszyłam ramionami.
– A wy się przypadkiem znów nie przyjaźnicie?
– Nie, nie przyjaźnimy się. Spotkałyśmy się kilka razy i tyle.
– Myślałam, że tak. I kto by pomyślał, wydawał się taki porządny człowiek... – Pokręciła głową mama i poszła do kuchni.
Pomyślałam wtedy, że on jest bardzo porządny i zbyt cierpliwy. Życzyłam Mirkowi siły i wytrwałości. Wiedziałam, że Marzena będzie kreować się na skrzywdzoną i porzuconą żonę. Po cichu życzę Mirkowi dużo szczęścia i miam nadzieję, że znajdzie kobietę, która go pokocha i doceni. 

 

Czytaj więcej