"Myślałam, że Magda zabiera mi tatę, a ona go uratowała..."
Fot. 123 RF

"Myślałam, że Magda zabiera mi tatę, a ona go uratowała..."

"Byłam zniesmaczona, rozżalona i zła, kiedy mój tata pewnego dnia przedstawił mnie i bratu swoją  narzeczoną. Ja wciąż opłakiwałam śmierć mamy, a ojciec chciał się żenić? Przeżywa jakąś głupią drugą młodość, chodzi do teatru, zmienił nawet garderobę, żeby zaimponować rozwódce, którą poznał przez internet! Długo trwało, zanim zrozumiałam, że ta kobieta naprawdę go kocha..." Agnieszka,25 lat

Z niedowierzaniem patrzyłam na tatę i panią Magdę, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam.
– Jak to: bierzecie ślub? Ojciec uśmiechnął się szeroko, ściskając rękę swojej wybranki.
– Życie jest krótkie, nie ma na co czekać.
Popatrzyłam na Marcina, mojego brata, który siedział obok ze wzrokiem wbitym w podłogę. Zrozumiałam, że jak zwykle nie da się na niego liczyć...
– Czyś ty oszalał na stare lata?! – zawołałam do ojca, a ponieważ był zbyt zaskoczony, żeby odpowiedzieć, dodałam: – Przecież to jest jakiś absurd. Na amory ci się, tato, zebrało? Aż tak ci się wdowieństwo znudziło, że łapiesz pierwszą lepszą byle młodszą...?
– Zaraz, zaraz... Jestem tylko trzy lata młodsza od Andrzeja – odezwała się pani Magda urażonym tonem.
– Agnieszka, jak możesz...
– To idiotyzm. Przemyśl dobrze, co robisz swojej rodzinie.
Po raz pierwszy w życiu pogroziłam tacie palcem, tak jak on to zwykł robić, kiedy byliśmy niegrzeczni. Nie miałam jednak głowy do tego, żeby zastanawiać się, jak to się z czasem role odwróciły i kto teraz zachowuje się nieodpowiedzialnie. Wybiegłam z pokoju. Usłyszałam jeszcze tylko, jak tata ciężko wzdycha, a Marcin mówi: „Gratulacje”. Wyszłam przed dom i usiadłam w ogrodzie. To była największa duma i chluba mamy. Odkąd przeszła na emeryturę, spędzała każdą wolną chwilę wśród kwiatów. Tutaj też zrobiliśmy jej ostatnie zdjęcie w towarzystwie wnuków... To zaskakujące, jak szybko rozwinęła się śmiertelna choroba. Ta zadra w sercu wciąż była świeża. A teraz tata wymyślił sobie ślub? Czy on w ogóle nie ma uczuć?! A może po prostu nigdy nie kochał mamy, a teraz odbija sobie te wszystkie lata „małżeńskiej niewoli”?
– Wiesz, potrafisz być naprawdę straszną jędzą – usłyszałam głos mojego brata.
– Nie mów, że uważasz ten ślub za świetny pomysł! – napadłam na niego.
– A co nam do tego? – Wzruszył ramionami.
– Ta cała Magda nie jest zła. No i w sumie lepiej, że tata na stare lata nie będzie siedział sam w pustym domu. Gdyby coś mu się stało, rozchorowałby się...
– Przecież moglibyśmy zatrudnić pielęgniarkę! – nie dawałam za wygraną.
– Poza tym moje dzieci ją lubią – dodał. – A to zawsze jedna babcia więcej.
– To nie jest babcia! – Na chwilę głos uwiązł mi w gardle. – Ich babcia nie żyje.

Wciąż opłakiwałam swoją mamę

Wróciłam do domu i wybuchłam płaczem. Czy naprawdę tylko ja widziałam niestosowność tej całej sytuacji? Czy tylko ja wciąż opłakiwałam moją mamę? Miałam wrażenie, że jej śmierć na nikim nie zrobiła wrażenia. Marcin w ogóle nie potraktował tej sprawy poważnie. A tata przeżywa jakąś głupią drugą młodość, chodzi do teatru, zmienił nawet garderobę, żeby zaimponować rozwódce, którą poznał przez internet! A teraz proszę, pani Magda wejdzie do naszego domu, jej ubrania będą wisiały w szafie mamy, zacznie przygotowywać obiady w naszej kuchni, siedzieć w ogrodzie... Myślałam, że mi serce pęknie. Wyglądało jednak na to, że nikt nie zamierza brać moich obiekcji na serio. Ślub się odbył.

Miałam coraz bardziej dość tej sytuacji

Wnuki pani Magdy od razu zaczęły tytułować mojego tatę „dziadkiem”, moi bratankowie też nie mieli problemu z nową „babcią”. A później zaczęły się zmiany. Z domu rodziców zaczęły znikać ozdoby, które mama zbierała latami... Pani Magda najwidoczniej czuła się jak u siebie.
– To nowe firanki – zauważyłam, przychodząc na niedzielny obiad.
– Podobają ci się? – zapytała macocha.
– Co było nie tak ze starymi? – rzuciłam.
– Nic – odpowiedziała z uśmiechem. – Ale przyszedł czas na zmianę.
– Nie odpowiada ci gust mamy? – drążyłam. – Coś jeszcze chcesz wyrzucić?
Popatrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem.
– To tylko firanki. Chciałam, żeby było ładnie – westchnęła.
– To mój dom rodzinny.
– Mam z tobą konsultować wszystkie zmiany? – zapytała nieco bardziej wojowniczym tonem.
Wzruszyłam ramionami, bo w tym momencie tata wszedł do pokoju i spojrzał na nas z uśmiechem.
– Moje najdroższe kobiety w końcu zaczęły rozmawiać!
Miałam coraz bardziej dość tej sytuacji. Dlatego pojawiałam się w rodzinnym domu coraz rzadziej i rzadziej. Tata czasami dzwonił, za każdym razem podkreślając, że u nich wszystko w porządku, że tęskni, że mogłabym ich odwiedzić. Rzecz w tym, że ja wcale nie chciałam ICH widzieć.

Tata wylądował na intensywnej terapii

Ale kilka miesięcy po tej awanturze o firanki odebrałam telefon ze szpitala. Okazało się, że tata wylądował na oddziale intensywnej terapii. Przypomniałam sobie, jak to było, kiedy umarła mama. Nie mogłam stracić kolejnego rodzica! Kiedy dotarłam na miejsce, pani Magda siedziała przy łóżku taty i czule głaskała jego dłoń. Wyglądał na wykończonego. Ale mimo to uśmiechał się spokojnie.
– Tato! Co się stało? Jak się czujesz? – Spokojnie, Aguś, wszystko w porządku. Poczułem się słabo, ale lekarze mówią, że sytuacja została opanowana. Usiadłam po drugiej stronie łóżka. I wtedy dostrzegłam bliznę na piersi taty. Jak po operacji...
– Co to jest?
– Nic takiego. – Zmieszał się. – Przeszedłem zabieg. Wiesz, mam swoje lata, serce nie już takie, jak kiedyś.
– I nic mi nie powiedziałeś?! – Zerwałam się z krzesła.
– To nie jest ani czas, ani miejsce na kłótnie – powiedziała pani Magda, ale w jej głosie po raz pierwszy nie było tej zwykłej serdeczności. Brzmiała śmiertelnie poważnie.
– Agnieszko, chcę z tobą porozmawiać na osobności. Skinęłam głową. Miałam jej naprawdę dużo niemiłych rzeczy do powiedzenia. Ale kiedy wyszłyśmy przed szpital, to ona odezwała się pierwsza.
Wiem, że mnie nie lubisz, ale tak się składa, że ja kocham twojego tatę. Ciężko było patrzeć, jak przeżywał twoje zachowanie w stosunku do nas – oznajmiła. – Kiedy okazało się, że z jego sercem jest coraz gorzej, nie chciał wam nic mówić, żeby was nie martwić. Zwłaszcza ciebie, bo jesteś taka wrażliwa. Uznał, że poradzimy sobie z tym sami. I tak się stało.
– Kiedy to było? – wydusiłam w końcu.
– Półtora miesiąca temu. – Zastanowiła się nad dokładną datą. – Operacja, rekonwalescencja, później rehabilitacja. Ale znasz Jurka, on zawsze uważa, że jest w pełni sił. Więc dziś postanowił pojechać do sklepu na rowerze i zrobiło mu się słabo. Lekarze mówią, że nic mu nie będzie.

Uświadomiłam sobie, że mogłam stracić tatę

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Strach o życie taty ustąpił miejsca poczuciu głębokiego wstydu. Chronił nas przed zmartwieniami. A pani Magda mu pomagała.
– Dziękuję – powiedziałam. – Dziękuję, że pani się nim opiekowała.
– Od tego jest rodzina. – Wzruszyła ramionami.
W końcu uświadomiłam sobie, co mogłam stracić. Zupełnie inaczej spojrzałam na kobietę stojącą przede mną. Ona naprawdę kochała mojego tatę. Opiekowała się nim, wspierała. A ja traktowałam ją jak największego wroga. Poczułam, że do oczu cisną mi się łzy. Zanim wybuchłam niepohamowanym płaczem, zdążyłam jeszcze wydukać:
– Te nowe firanki są naprawdę ładne...
Od tego czasu minęły już trzy lata. Na szczęście tata czuje się dobrze. Sporo się zmieniło w moim życiu. Jestem zaręczona, mój narzeczony polubił całą naszą rodzinę, a z Magdą – już nie panią Magdą – dogadują się wspaniale. Ja też znalazłam wspólny język z macochą. Mamy wiele tematów do rozmów. Dom rodzinny w każdy weekend jest pełen gwaru i śmiechu. A ja nareszcie czuję, że odzyskałam rodzinę... 

 

Czytaj więcej