"Jak co roku telewizja bombardowała reklamami kwiatów, czekoladek i Bóg wie czego jeszcze z okazji Dnia Matki, a mnie serce krajało się z żalu. Bo wiedziałam, że nie dostanę ani kwiatów, ani czekoladek, ani życzeń..." Marianna, 56 lat
Od kilku lat nikt nie składał mi życzeń, nie wręczał prezentów na Dzień Matki. I nie dlatego, że nie miałam dzieci, tylko dlatego, że mój jedyny syn, Kamil, od trzech lat przebywał w więzieniu...
Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy rano tuż po szóstej wpadli do domu policjanci, zakuli Kamila w kajdanki i zabrali go do aresztu...
– Panowie, to jakaś straszna pomyłka! – tłumaczyłam funkcjonariuszom. – Mój syn niczego złego nie zrobił. To na pewno chodzi o kogoś innego... On jest niewinny...
– O tym zadecyduje sąd – odparł wysoki mężczyzna ubrany po cywilnemu.
– Kamil! Kamil coś ty zrobił?! – Spojrzałam na syna ze łzami w oczach. On tylko spuścił głowę. Podbiegłam do okna i patrzyłam, jak wsadzają mojego syna do radiowozu. Stałam jak wmurowana. Czułam, że kiedyś tak się skończy...
Kamil, gdy trochę podrósł, zaczął sprawiać kłopoty. Może dlatego, że brakowało mu męskiej ręki, bo ojciec się go wyparł?... Dzieciaki na podwórku wyśmiewały się z niego, no to wdawał się w bójki, łobuzował, wagarował, zaczął się zadawać z jakimiś podejrzanymi typami. Prosiłam, błagałam, żeby skończył z nimi, żeby wziął się do nauki. Ale prośby i groźby nie pomogły... No i w końcu się doigrał. Skazano go na pięć lat za kradzież drogich samochodów, które otwierał za pomocą... laptopa... Nie wydał swoich kolegów, a oni, jak się okazało, szybko o nim zapomnieli. Żaden z nich nie odwiedził go w więzieniu, żaden nie przyszedł do mnie, żeby dowiedzieć się, co u Kamila, jak sobie radzi, albo zaproponować, że zapłacą za adwokata... Szybciutko się wykruszyli.
Ja, żeby opłacić adwokata, wzięłam pożyczkę i przez trzy lata raz w miesiącu jeździłam na widzenie do więzienia, zamawiałam paczki...
– Nie będę ci prawić morałów. Jesteś dorosły. Mam nadzieję, że dostałeś porządną nauczkę i to da ci do myślenia – powiedziałam któregoś razu. Kamil siedział tylko ze spuszczoną głową i kiwał się. Bałam się, że w tym więzieniu całkiem zejdzie na złą drogę, wda się w jakieś konszachty z jeszcze gorszymi typami niż ci, z którymi zadawał się do tej pory...
Wyłączyłam telewizor, nie mogłam patrzeć na te uśmiechnięte, szczęśliwe matki, którym dzieci wręczają czekoladki i kwiatki... Szybko otarłam łzy z policzków i poszłam nastawić wodę na herbatę.
Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo się nie spodziewałam, odkąd Kamil był w więzieniu, mało kto mnie odwiedzał...Wyłączyłam czajnik i poszłam otworzyć drzwi. W progu stał... Kamil! W ręku trzymał bukiet kwiatów.
– Wszystkiego najlepszego, mamo – powiedział, wręczając mi piwonie. Stałam jak oniemiała.
– Co ty tu robisz?! Uciekłeś z więzienia?! – głos drżał mi ze zdenerwowania. Kamil objął mnie i powiedział:
– Nie uciekłem, mamo. Dostałem warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie. Mogę wejść? – zapytał.
– Po co pytasz? Przecież tu jest twój dom.
– Mamo, mam jeszcze coś dla ciebie – uśmiechnął się. – Taki specjalny prezent. – Z reklamówki wyjął jakąś kartkę i mi ją podał. – Miałem dużo czasu, żeby wszystko sobie przemyśleć... W tamtym roku zdałem maturę, nic ci nie mówiłem, bo to miała być niespodzianka dla ciebie, jaką chciałem ci zrobić, gdy wyjdę. W tym roku będę zdawać na informatykę.
– Synu, to najpiękniejszy prezent, jaki mogłeś mi sprawić. Dziękuję – szepnęłam i rozpłakałam się ze wzruszenia.
– To ja dziękuję. Za to, że zawsze przy mnie byłaś. Dziękuję za to, że jesteś , mamo... Już nigdy cię nie zawiodę, obiecuję – powiedział, kładąc rękę na sercu.