"Gdyby nie pewien uczciwy taksówkarz, dziś miałabym złamane serce..."
Fot. 123 RF

"Gdyby nie pewien uczciwy taksówkarz, dziś miałabym złamane serce..."

"Kiedy spotkałam Michała, od razu pomyślałam, że to ten jedyny. Przystojny, miły, uśmiechnięty – jakby wyjęty z filmu romantycznego. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Na pierwszą randkę zabrał mnie do małej, klimatycznej restauracji, o której zawsze słyszałam, ale nigdy wcześniej tam nie byłam. Czułam, że to początek pięknej miłości. Czar prysł, gdy przez roztargnienie zostawiłam w taksówce swój telefon..." Marta, 29 lat

Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Zamówiliśmy deser na pół, a on powiedział coś tak uroczego, że miałam ochotę od razu napisać do przyjaciółek, że to będzie ten facet. Spacer po parku, delikatne muśnięcia dłoni, ciepły wieczór – wszystko było jak z bajki. Kiedy odprowadził mnie pod drzwi mieszkania, pocałował w policzek i szepnął, że nie może się doczekać kolejnego spotkania. Weszłam do domu, rozebrałam się, sięgnęłam do torebki po komórkę... i nagle moje szczęście prysło.

Nie miałam swojego telefonu...!

Serce zaczęło mi walić. Zaczęłam przeszukiwać torebkę, potem kurtkę, potem znowu torebkę, jakby nagle miał się tam pojawić. I wtedy mnie olśniło – wracaliśmy taksówką. Pewnie tam go zostawiłam.
Pożyczyłam telefon od mamy i szybko zadzwoniłam na numer korporacji taksówkarskiej.
– Dobry wieczór, zgubiłam telefon w taksówce – wyjaśniłam szybko.
– Proszę numer telefonu, z którego był zamawiany kurs – powiedział mężczyzna po drugiej stronie. Podałam mu swój numer.
– Proszę chwilę zaczekać – odpowiedział i zaczął coś sprawdzać. Po chwili wrócił do rozmowy.
– Tak, telefon został znaleziony. Możemy umówić się na jego odbiór.
– Dziękuję! – Odetchnęłam z ulgą.
Umówiliśmy się na przekazanie telefonu niedaleko mojego mieszkania. Kiedy przyszłam na miejsce, kierowca już tam był. Młody, sympatyczny chłopak uśmiechnął się do mnie i podał mi telefon.
– Dziękuję z całego serca – powiedziałam.
Przecież wiadomo, że bez telefonu teraz jak bez ręki. Taksówkarz stwierdził, że nie ma za co, i już miał wsiąść do taksówki, kiedy nagle odwrócił się na pięcie...

I wtedy powiedział mi prawdę o Michale

– Nie znoszę się wtrącać w cudze sprawy… – zaczął. – Ale ten pani chłopak jechał moją taksówką jeszcze raz, krótko  po tym, jak pani wysiadła – wyjaśnił.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Michał?
– No tak, ten sam. Tylko że był już z inną dziewczyną. I... cóż, byli dość zajęci sobą.
– Jak to z inną? – zapytałam, czując, jak robi mi się gorąco.
– No, całowali się, jakby byli parą – powiedział taksówkarz z lekkim zmieszaniem.
Patrzyłam na niego, próbując przetrawić te słowa. Jeszcze godzinę temu miałam w głowie scenariusz romantycznego filmu, a teraz dowiadywałam się, że główny bohater prowadził równolegle kilka seansów jednocześnie.
Wzięłam telefon i spojrzałam na ekran. Wiadomość od Michała: „Dzięki za cudowny wieczór. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania”. Parsknęłam śmiechem. Jak bardzo można być naiwnym?
– Dziękuję za telefon i za informację – powiedziałam taksówkarzowi.
– Nie ma sprawy. Nie lubię takich typków – odparł z uśmiechem.
Wróciłam do domu, ale zamiast siedzieć i rozpaczać, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do korporacji taksówkarskiej jeszcze raz. Wybłagałam od nich numer „mojego taksówkarza” pod pretekstem, że oprócz telefonu, zostawiłam w taksówce również parasol.
– Halo? – usłyszałam po drugiej stronie.
– Dziękuję jeszcze raz za pomoc i… pomyślałam sobie, że może moglibyśmy się spotkać? Tak po prostu, na kawę – zaproponowałam.
– Chętnie – odpowiedział.
Tak zaczęła się nowa historia.
Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że Michał próbował umówić się z moją koleżanką. Ale tym razem już nikt nie dał się nabrać na jego urok. A ja? Byłam szczęśliwa u boku taksówkarza, który okazał się mieć wszystko to, czego Michałowi brakowało.

 

 

Czytaj więcej