"Kiedy spotkałam Michała, od razu pomyślałam, że to ten jedyny. Przystojny, miły, uśmiechnięty – jakby wyjęty z filmu romantycznego. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Na pierwszą randkę zabrał mnie do małej, klimatycznej restauracji, o której zawsze słyszałam, ale nigdy wcześniej tam nie byłam. Czułam, że to początek pięknej miłości. Czar prysł, gdy przez roztargnienie zostawiłam w taksówce swój telefon..." Marta, 29 lat
Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Zamówiliśmy deser na pół, a on powiedział coś tak uroczego, że miałam ochotę od razu napisać do przyjaciółek, że to będzie ten facet. Spacer po parku, delikatne muśnięcia dłoni, ciepły wieczór – wszystko było jak z bajki. Kiedy odprowadził mnie pod drzwi mieszkania, pocałował w policzek i szepnął, że nie może się doczekać kolejnego spotkania. Weszłam do domu, rozebrałam się, sięgnęłam do torebki po komórkę... i nagle moje szczęście prysło.
Serce zaczęło mi walić. Zaczęłam przeszukiwać torebkę, potem kurtkę, potem znowu torebkę, jakby nagle miał się tam pojawić. I wtedy mnie olśniło – wracaliśmy taksówką. Pewnie tam go zostawiłam.
Pożyczyłam telefon od mamy i szybko zadzwoniłam na numer korporacji taksówkarskiej.
– Dobry wieczór, zgubiłam telefon w taksówce – wyjaśniłam szybko.
– Proszę numer telefonu, z którego był zamawiany kurs – powiedział mężczyzna po drugiej stronie. Podałam mu swój numer.
– Proszę chwilę zaczekać – odpowiedział i zaczął coś sprawdzać. Po chwili wrócił do rozmowy.
– Tak, telefon został znaleziony. Możemy umówić się na jego odbiór.
– Dziękuję! – Odetchnęłam z ulgą.
Umówiliśmy się na przekazanie telefonu niedaleko mojego mieszkania. Kiedy przyszłam na miejsce, kierowca już tam był. Młody, sympatyczny chłopak uśmiechnął się do mnie i podał mi telefon.
– Dziękuję z całego serca – powiedziałam.
Przecież wiadomo, że bez telefonu teraz jak bez ręki. Taksówkarz stwierdził, że nie ma za co, i już miał wsiąść do taksówki, kiedy nagle odwrócił się na pięcie...
– Nie znoszę się wtrącać w cudze sprawy… – zaczął. – Ale ten pani chłopak jechał moją taksówką jeszcze raz, krótko po tym, jak pani wysiadła – wyjaśnił.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Michał?
– No tak, ten sam. Tylko że był już z inną dziewczyną. I... cóż, byli dość zajęci sobą.
– Jak to z inną? – zapytałam, czując, jak robi mi się gorąco.
– No, całowali się, jakby byli parą – powiedział taksówkarz z lekkim zmieszaniem.
Patrzyłam na niego, próbując przetrawić te słowa. Jeszcze godzinę temu miałam w głowie scenariusz romantycznego filmu, a teraz dowiadywałam się, że główny bohater prowadził równolegle kilka seansów jednocześnie.
Wzięłam telefon i spojrzałam na ekran. Wiadomość od Michała: „Dzięki za cudowny wieczór. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania”. Parsknęłam śmiechem. Jak bardzo można być naiwnym?
– Dziękuję za telefon i za informację – powiedziałam taksówkarzowi.
– Nie ma sprawy. Nie lubię takich typków – odparł z uśmiechem.
Wróciłam do domu, ale zamiast siedzieć i rozpaczać, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do korporacji taksówkarskiej jeszcze raz. Wybłagałam od nich numer „mojego taksówkarza” pod pretekstem, że oprócz telefonu, zostawiłam w taksówce również parasol.
– Halo? – usłyszałam po drugiej stronie.
– Dziękuję jeszcze raz za pomoc i… pomyślałam sobie, że może moglibyśmy się spotkać? Tak po prostu, na kawę – zaproponowałam.
– Chętnie – odpowiedział.
Tak zaczęła się nowa historia.
Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że Michał próbował umówić się z moją koleżanką. Ale tym razem już nikt nie dał się nabrać na jego urok. A ja? Byłam szczęśliwa u boku taksówkarza, który okazał się mieć wszystko to, czego Michałowi brakowało.