"Gdy Marcin zobaczył, co zrobiłam, zniknął. Minęło wiele lat, zanim znowu się spotkaliśmy – na Mazurach..."
Fot. 123RF

"Gdy Marcin zobaczył, co zrobiłam, zniknął. Minęło wiele lat, zanim znowu się spotkaliśmy – na Mazurach..."

"Marcin był moją wielką miłością. Poznaliśmy się w liceum. Byliśmy ze sobą osiem cudownych lat. Były wspólne pasje, marzenia, przysięgi o miłości aż po grób. I nagle wszystko się skończyło. Przez moją głupotę, przez jedną chwilę na studenckiej imprezie. Odszedł, ale to ja złamałam zasady..." Hanka, 34 lata 

Była prawie dwunasta w nocy i dziesiąta godzina mojej pracy w recepcji. Wzięłam dodatkowy dyżur, by za dużo nie myśleć o swoim smutnym i pustym życiu. Wolałam to, niż samotne siedzenie w czterech ścianach.

Nie myślałam, że jeszcze kiedyś go spotkam. Nie tutaj...

– Dobry wieczór. Mam rezerwację na dzisiaj. Spóźniłem się przez ten deszcz... – facet najwyraźniej miał ochotę porozmawiać, a mi brakowało sił, żeby go wysłuchać.
– Tak, okropna ulewa. Na jakie nazwisko ta rezerwacja? – zapytałam, nie patrząc na mężczyznę. Podał mi je. Zorientowałam się dopiero po chwili. Dłoń zastygła mi w pół drogi do klawiatury. Podniosłam wzrok. Te niebieskie oczy, lewe z brązową plamką...
– Marcin? – nie dowierzałam.
– Witaj Haniu. Ja poznałem cię od razu... Ile to już lat?! 
– Dziesięć – odpowiedziałam natychmiast, bo przecież wciąż liczyłam każdy miesiąc, każdy rok. Serce zabiło mi w piersi jak oszalałe.
– Świetnie wyglądasz. Niewiele się zmieniłaś – powiedział.
– Daj spokój – zmusiłam się do uśmiechu. – Wiem przecież, że kiepsko wyglądam, jestem zmęczona.
– Co, jakieś problemy? – zapytał poważnie.
– Życie po prostu... – odpowiedziałam zdawkowo, choć wolałabym mu się wypłakać, opowiedzieć o wszystkich tych straconych latach.

Nigdy o nim nie zapomniałam...

– Koniecznie musimy pogadać. Kiedy kończysz? – zaproponował. – Albo nie, może jutro, może powinnaś się wyspać...
– Nie chce mi się spać– zaprotestowałam gwałtownie. – Za pół godziny przychodzi zmienniczka i będę wolna. Rozlokuj się przez ten czas w pokoju – podałam mu klucz. – Chyba że masz za sobą długą podróż? Może to ty jesteś zmęczony? – Byłem, ale przeszło jakby ręką odjął. Hanka – spojrzał na mnie jakoś tak ciepło, a wtedy serce zabiło mi jeszcze mocniej, a pod powiekami poczułam łzy. – Kiedyś mieliśmy spędzić wakacje na Mazurach, pamiętasz?
– Pamiętam. Jasne, że pamiętam. Przyjdź za pół godziny – wyszeptałam, opuszczając wzrok.
Obserwowałam, jak sprężystym krokiem podchodzi do windy.
Kiedy przyszła Marta, zdałam jej recepcję, a potem wybiegłam do toalety, żeby poprawić makijaż.

Marcin by moją wielką, nieszczęśliwą miłością...

Poznaliśmy się w liceum. Byliśmy ze sobą osiem cudownych lat. Wspólne pasje, marzenia, cele oraz przysięgi o miłości aż po grób. I nagle wszystko się skończyło. Przez moją głupotę, przez jedną chwilę, w której straciłam głowę. Bawiliśmy się na studenckiej imprezie. Tam zainteresował się mną wysoki blondyn, którego imienia nawet nie pamiętam. Sama nie wiem, jak znalazłam się z nim w jednym z ciemnych pokoi. Sama nie wiem, jak to się stało, że odwzajemniałam jego pocałunki z taką zachłannością. Oprzytomniałam, kiedy w drzwiach zobaczyłam sylwetkę Marcina. Stał tak przez chwilę, a później obrócił się na pięcie i zniknął.
– Marcin – chciałam biec za nim, ale blondyn trzymał mnie mocno.
– Księżniczko, no co ty? – wymruczał zupełnie niezbity z tropu.
– Chyba mi teraz nie uciekniesz?
– Puszczaj!
– Chyba oszalałaś, dopiero się rozkręcam!
– Puszczaj natychmiast! – wrzasnęłam, a zanim wybiegłam z pokoju, usłyszałam jeszcze przekleństwo, które zmiął w ustach. Byłam dla niego nikim, jakąś nową przygodą, a ten, dla którego byłam wszystkim, zniknął.

Odszedł ode mnie, ale to ja złamałam zasady

Tej samej nocy Marcin zabrał swoje rzeczy z wynajmowanego wspólnie ze mną mieszkania. Zalewałam się łzami, błagałam, tłumaczyłam, ale on pozostawał nieugięty.
Złamałaś wszystkie zasady, które są dla mnie ważne – powiedział tylko jedno zdanie, które wryło się w moją pamięć na zawsze. Te słowa przychodziły potem w najmniej odpowiednich momentach, przychodziły i bolały tak mocno, jak wtedy, kiedy usłyszałam je po raz pierwszy. Może dlatego nie potrafiłam ułożyć sobie życia. Bałam zaangażować się w coś trwałego. Bałam się mężczyzn, ich natarczywości, która kojarzyła mi się z tamtą nocą, podczas której straciłam tego jednego, na którym zależało mi naprawdę.
Przypadkiem spotkana koleżanka z podstawówki namówiła mnie na zmianę zajęcia i otoczenia. Pracowała w hotelu w jednej z mazurskich miejscowości, akurat zwalniał się etat recepcjonistki. Nie zastanawiałam się długo. Pojechałam. Nie miałam nic do stracenia, mogłam tylko zyskać.

Okazało się, że Marcin też mieszkał na Mazurach

– Ładnie wyglądasz! – powiedziała Marta, gdy wyszłam z łazienki. – Powinnam o czymś wiedzieć?
– Nie – uśmiechnęłam się. – Spotkałam znajomego. O, właśnie idzie – drzwi windy rozsunęły się i zobaczyłam Marcina. Serce znów załomotało mi w piersi jak szalone.
– No, to prowadź do jakiejś żeglarskiej tawerny – podał mi ramię.
– Powiesz, co cię tu sprowadza? – zagadnęłam.
Okazało się, że Marcin od paru lat mieszka w Olsztynie, jest przedstawicielem firmy włókienniczej i przyjechał do jednego z kontrahentów.
– Mamy najlepsze płótno na żagle. Może więc będę tu przyjeżdżał częściej – uśmiechnął się nieśmiało.
– Czyli to nie nasze ostatnie spotkanie? – zapytałam, wstrzymując oddech, a on spojrzał na mnie uważnie.
– Hanka, a ty? – zmienił temat. – Jeszcze nie wiem, co ty tu robisz!
– Mieszkam. Pracuję. Żyję. Marcin się uśmiechnął.
– Teraz widzę, że żyjesz. Masz zaróżowione policzki.
– Widzisz w ciemnościach? – roześmiałam się, a on mi zawtórował.
Zapadła pełna napięcia cisza. Zastanawiałam się, czy on myśli o tym samym, co ja. O ciemnym pokoju na tamtej imprezie. O tym, jak między nami wszystko nagle się skończyło.

On też o mnie nigdy nie zapomniał

– Hanka, czy ty?... – Marcin zawahał się. – Pewnie ułożyłaś sobie życie. Masz tu rodzinę? Męża, dzieci?
– Nie, nie mam.
– To dobrze – Marcin pokiwał głową.
– Dobrze? Dlaczego tak mówisz? – odważyłam się zapytać.
– Bo... – znowu urwał.
– Mów szczerze – wyszeptałam z bijącym sercem.
– Powiem szczerze. Jak zawsze – niezdarnie zamknął moją dłoń w swojej. – Bo ja też nie mam rodziny. A w chwili gdy cię zobaczyłem, dotarło do mnie, z jakiego powodu. Byłem przekonany, że już zapomniałem, że...
– Ale nie dało się zapomnieć, prawda? – dokończyłam za niego. – Nie czegoś takiego. Powiedz.
– Masz rację. Takiego czegoś nie można zapomnieć. Przynajmniej ja nie dałem rady – wyznał.
– Mój Boże – po policzku potoczyła mi się łza wzruszenia. Marcin przytulił mnie mocno. Staliśmy tak, tuląc się do siebie. Gdy dotarliśmy do tawerny, była już zamknięta na cztery spusty. Ale wciąż nie mogliśmy się rozstać. Włóczyliśmy się brzegiem jeziora, trzymając za ręce i nie mogąc się nagadać.
– Wiesz – powiedziałam po tym, jak Marcin mnie pocałował. – Te zasady, które są dla ciebie ważne i które ja złamałam... Dla mnie one też są najważniejsze. Zawsze były. Zawsze będą.
I tak oto stało się. Po dziesięciu latach spędziłam z Marcinem wakacje na Mazurach. Najpiękniejsze wakacje w moim życiu.

 

Czytaj więcej