"Arek wyznał mi, że nigdy się nie rozwiedzie z żoną. Był w szoku, że ja wcale tego nie chcę...!"
Fot. 123RF

"Arek wyznał mi, że nigdy się nie rozwiedzie z żoną. Był w szoku, że ja wcale tego nie chcę...!"

"Nie pragnę stałego związku. Cenię sobie niezależność, bycie samej sobie sterem, żeglarzem, okrętem... Owszem, w moim życiu bywają mężczyźni, ale żaden na dłużej nie zagościł, bo każdy z nich chciał mnie zawłaszczyć. Nawet Arek, który miał żonę, dzieci i swoje życie...Monika, 32 lata

Singielką jestem z wyboru. Nie lubię, kiedy ktoś próbuje mnie ograniczyć, kiedy mówi, że powinnam zrobić to czy tamto. Za bardzo cenię sobie wolność, by wiązać się z kimś na stałe. Wolę niezobowiązujące związki, żadne tam do grobowej deski. Dlatego nie widziałam problemu, by spotykać się z żonatymi facetami, którzy szukają odskoczni...

Arka poznałam w hotelowej kafejce

To był mój krótki wypad nad morze, dla podładowania baterii. Pewnego popołudnia odpoczywałam w hotelowym barze, popijając cappuccino i przeglądając Facebooka. Tę chwilę błogiego relaksu przerwał mi nieznajomy męski głos:
– Czy można się dosiąść?
Już chciałam powiedzieć, że miejsce jest zajęte, ale spojrzałam na stojącego przede mną uśmiechniętego faceta i zmieniłam zdanie.
– Proszę – odparłam i wróciłam do wpatrywania się w ekran telefonu. Po chwili podeszła kelnerka, facet zamówił kawę i ciasto. Obrzuciłam go spojrzeniem. Na oko miał czterdzieści kilka lat, ale był dobrze utrzymany. Sportowa sylwetka, typ przystojniaka. Rzuciłam okiem na serdeczny palec prawej ręki. Nie miał obrączki ani śladu po niej, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.
Zaczęliśmy rozmowę o pogodzie, kiedy zadzwonił jego telefon. Niecierpliwie spojrzał na wyświetlacz, ciężko westchnął i odebrał.
– Już? No dobrze, zaraz będę – powiedział i rozłączył się. – Człowiek nie może spokojnie napić się kawy – mruknął niezadowolony. Gestem przywołał kelnerkę i zapłacił rachunek.
– Do widzenia – skinął mi głową i ruszył w stronę wyjścia. Odprowadziłam go spojrzeniem. Podobał mi się... „Może jeszcze się spotkamy”, uśmiechnęłam się do siebie. „Idę o zakład, że ma żonę, dzieci”, pomyślałam, patrząc za wychodzącym z kawiarni mężczyzną. Nie myliłam się. 

Wkrótce zobaczyłam go z dziećmi

Spotkaliśmy się w hotelowej restauracji na kolacji. Siedział przy stoliku z dwójką dzieci: nastoletnią córką i kilkuletnim chłopcem. Nie dosiadła się do nich żadna kobieta. „Wdowiec, rozwodnik albo w separacji... No, chyba że żona nie dostała urlopu i przyjechał sam”, przeszło mi przez myśl. On jakby wyczuł na sobie mój wzrok, bo odwrócił się, chwilę mi się przyglądał, jakby zastanawiał się, skąd mnie zna. Uśmiechnęłam się do niego. On skinął głową i posłał mi spojrzenie będące obietnicą dalszej znajomości. Czekałam na niego w barze. Przyszedł przed dziesiątą.
– Dzieci już śpią? – zażartowałam.
– Leżą w łóżkach – odpowiedział.
– Czyli tata ma wychodne...
– Można tak powiedzieć. Czego się pani napije?
– Czerwone, wytrawne wino.
Zamówił u barmana alkohol dla mnie i dla siebie.
– Arek – przedstawił się i podał mi dłoń.
– Monika – odparłam.
– Podoba ci się tutaj? – spytał.
– Może być – wzruszyłam ramionami. – Bez szału, ale nie ma na co narzekać. Najważniejsze, że jest słońce i można się powylegiwać na plaży.
– A pływasz na desce?
– Chciałabym się nauczyć...
– Mogę zostać twoim instruktorem. Jestem w tym, nieskromnie mówiąc, całkiem dobry...
– Czy w czymś jeszcze jesteś równie dobry?
– W tym, co masz na myśli... – spojrzał na mnie przeciągle, a ja poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu.
– Przekonaj mnie...
– Kiedy?
– Choćby dziś...

Arek był biegły w sztuce kochania

Poszliśmy do mojego pokoju. Gry wstępnej nie było...  Arek nie kłamał, mówiąc, że jest w tym całkiem dobry.
– Hmm, nie sądziłam, że coś jeszcze w tej materii może mnie zaskoczyć, a tu proszę... Taka niespodzianka – wymruczałam, rysując kółka na jego nagim torsie.
– Powtórzymy to? – zapytał i odwrócił twarz w moją stronę.
Nie widzę przeciwwskazań...
Wyszedł z mojego pokoju tuż nad ranem.
– Jeszcze tu wrócę – zażartował, zamykając delikatnie drzwi.
– Nie wątpię – powiedziałam do siebie, obróciłam się na bok, nakryłam kołdrą i zasnęłam.
Następnego dnia spotkaliśmy się na plaży. Tak jak obiecał, uczył mnie pływać na desce z żaglem. Popisywał się, a mnie się to podobało. Było na co patrzeć. Wieczorem czekałam na niego w barze, potem poszliśmy do mnie. I znów było cudownie. Arek, jak mało który mężczyzna, potrafił mnie rozpalić, podniecić do tego stopnia, że musiałam ukryć twarz w poduszce, chcąc stłumić krzyk rozkoszy... Naprawdę był biegły w sztuce kochania. Z niecierpliwością czekałam na niego każdej nocy.

Nie wnikałam, jaką ma sytuację rodzinną

Niestety, nasz pobyt w Jastarni dobiegł końca, myślałam, że i nasz romans również. Ale Arek zaproponował, byśmy kontynuowali naszą znajomość, tym bardziej że pracował w tym samym mieście, w którym ja mieszkałam. Nie miałam nic przeciwko temu. Spotykaliśmy się u mnie. Arek przyjeżdżał dwa-trzy razy w tygodniu po pracy.
Czasem szliśmy do jakiejś restauracji, do kina czy na spacer, ale zawsze na koniec lądowaliśmy w łóżku. Taki układ mi pasował. Jemu chyba też. Nie wnikałam w to, jaka jest jego sytuacja rodzinna, bo po prostu mnie to nie obchodziło. Ale on sam zaczął mówić o tym, że z żoną mu się nie układa, że nie śpią ze sobą, choć nadal mieszkają razem, i że rozwód nie wchodzi jak na razie w rachubę.
– Nie pytałam o to – wzruszyłam ramionami.
– Chcę, żebyś wiedziała, jak się sprawy mają... Za dużo mam do stracenia w sensie materialnym. Nie chciałbym, żeby żona się o nas dowiedziała, bo oskubałaby mnie ze wszystkiego.
– A ja chcę, byś wiedział, że nie mam zamiaru namawiać cię, byś się rozwiódł, zamieszkał ze mną, został moim mężem. Nie mam takich planów. Jest dobrze, jak jest, i niech tak zostanie – powiedziałam zdecydowanym tonem.
– Nie zależy ci na mnie?
– Czy ty mnie słuchasz? Powiedziałam, że taki układ, jaki jest, odpowiada mi, nie chcę niczego zmieniać. Jest mi z tobą dobrze...

Bardzo go dotknęło, że... nie nalegam na rozwód

– Czyli jestem tylko twoim ogierem – powiedział zaciskając usta.
Roześmiałam się. Naprawdę rozbawił mnie.
– Co cię tak śmieszy? – zapytał zagniewanym głosem.
– Nie rozumiem cię, Arek – wzruszyłam ramionami. – Myślałam, że nasz związek cię satysfakcjonuje...
– Nie zależy ci na mnie – powtórzył.
Zależy, ale nie mam zamiaru z tobą zamieszkać, prać ci skarpetek, gotować obiadków, prasować koszul i tłumaczyć się z każdej chwili spędzonej bez ciebie. Każde z nas ma swoje życie, spotykamy się, bo dobrze nam ze sobą. Ja niczego więcej nie oczekuję i nie mam zamiaru więcej ci dać... Jeśli ci to nie pasuje, cóż, droga wolna... – rozłożyłam ręce.
– Dziwna jesteś...
Uraziłam twoją męską dumę? – zaśmiałam się. Dziwna jestem, bo nie zabiegam o ciebie, nie walczę, nie łaszę się, nie proszę, żebyś był ze mną, poświęcił dla mnie rodzinę, rzucił żonę? Co, nie jestem typową kochanką, tak?
– Sądziłem, że łączy nas coś więcej niż seks...
– Ale tobie od początku przecież o to chodziło, mnie również. Nie szukam męża, potrzebuję partnera, z którym miło mogę spędzać czas, kochać się i cieszyć życiem. Tylko że okazało się, że ty zachowujesz się jak typowy facet, który chce mieć kobietę na własność, decydować o niej i za nią.
– Ale to nie tak...
– Tak, mój drogi – przerwałam mu.
– Tak właśnie jest. A jeśli chcesz być ze mną, dostosuj się do moich zasad.
Zacisnął pięści i nerwowo poruszał nogą.
– Masz kogoś innego, tak? – zmienił temat.
– Nie, nie mam, ale to nie znaczy, że nie mogę mieć... – starałam się zachować spokój.
– Wiem, wiem... Jesteś wolną kobietą... A mnie nic do tego, co robisz, z kim się spotykasz – ironizował.
– Jeśli tak masz się zachowywać, to lepiej będzie, jak sobie pójdziesz. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi.
– Przepraszam. Obiecuję, że to już się nie powtórzy.
Ale słowa nie dotrzymał...

Nie mógł znieść, że nie jest dla mnie całym światem

 Wydzwaniał do mnie, sprawdzał, gdzie i z kim jestem, co robię. Zarzucał mi, że za mało czasu mu poświęcam. Miałam tego serdecznie dosyć.
Arek, nie tak się umawialiśmy. Dlatego sądzę, że powinniśmy się rozstać – postanowiłam któregoś dnia.
– Chyba żartujesz! – krzyknął.
– Nie, nie tym razem.
– Nie pozwolę ci tak po prostu odejść – wycedził przez zęby.
– A co, chcesz, żeby twoja żona miała powód, by wystąpić o rozwód? – spytałam.
– Nie zrobisz tego.
– Tylko jeśli mnie do tego nie zmusisz. A teraz zabierz swoje rzeczy, oddaj mi klucze i wykasuj z komórki mój numer.
– Sama tego chciałaś! – powiedział, rzucając klucze na stół. – I nawet, gdybyś na kolanach błagała, nie wrócę do ciebie.
Spojrzałam na niego z politowaniem. Pewien polityk powiedział kiedyś, że prawdziwego mężczyznę poznać nie po tym, jak coś zaczyna, ale jak kończy. No właśnie...

 

Czytaj więcej