"Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było. We własnym domu czułam się jak intruz podczas, gdy mój mąż częstował kawką matkę swojego nieślubnego dziecka! Dziewczynka szczebiotała, raz za razem wieszając mu się na szyi, a ja z płaczem uciekałam do łazienki..." Marta, 38 lat
Musimy porozmawiać – powiedział mój mąż. – Mam córkę. Ma siedem lat. Zrobiłem już badania DNA, nie ma żadnych wątpliwości, że jest moja.
– A jej matka? Przypomniała sobie dopiero teraz, że być może ojcem jesteś ty? – wydusiłam z trudem, bo prawie odebrało mi mowę. – Nie mogła mnie znaleźć.
– To jakim cudem znalazła cię teraz?! – wrzeszczałam.
– Zalogowałem się na tym nowym portalu dla absolwentów i ona odszukała moje nazwisko.
– To może od razu się stamtąd wyloguj, zanim znajdą cię inne mamuśki! – zaczęłam histeryzować.
Musiałam natychmiast wyjść z domu, żeby nie myśleć. Pojechałam do siostry. Od razu poszłam spać, nie chciałam się jej zwierzać. To, co wyznał mi mąż, przeraziło mnie. Kochałam go, byliśmy małżeństwem od czterech lat, moim zdaniem udanym. Nie chciałam w naszym życiu komplikacji. Nie chciałam kobiety, która będzie miała prawo do spotykania się z moim mężem, ani córki, która może zawładnąć jego sercem. Jak wytłumaczymy naszemu synkowi, że ma siostrę... Do domu wróciłam rano.
– Będziesz płacił alimenty, ale to wszystko. Nie chcę nawet słyszeć, że się z nimi widujesz! Byłam tak zazdrosna, że sama nie mogłam w to uwierzyć.
– To nie takie proste. One w przyszłym tygodniu tu będą. Chcą się spotkać.
– Nie ma mowy!
– Marta, pomyśl o tej małej. Wiola powiedziała jej już...
– Wiola, proszę, proszę, widzę, że jesteście w dobrych stosunkach! Może jeszcze zaproś ją na kolację, co?!
– Posłuchaj...
– To ty posłuchaj! Nie chcę ich tu widzieć! Płać i trzymaj się od nich z daleka, rozumiesz?!
– Nie będziesz mi mówiła, co mam robić! – warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Robiłam wszystko, żeby Marek nie poszedł na to spotkanie, ale mnie nie posłuchał. Był tam i siedział z nimi pół soboty, a potem zamknął się u siebie w pokoju i oglądał zdjęcia, które zrobił tej dziewczynce i jej matce! Wyrzuciłam go na kanapę.
– Może po prostu weźmiemy rozwód, skoro nagle wolisz spędzać czas ze swoją nową rodziną?! – warknęłam.
– Czy ty nie przesadzasz? To zanim zaczęliśmy być razem. Spotkaliśmy się na obozie żeglarskim, przespałem się z nią i więcej jej nie widziałem.
– Za to teraz nadrabiasz! Michaś spędził sobotę, pytając mnie, czemu tatuś nie pójdzie z nim do parku i co mu miałam powiedzieć?!
– Trzeba było coś wymyślić.
– Tak, a co będzie, jeśli w kolejną sobotę ta kobieta również się tu przywlecze? Może ona chce nie tylko alimentów, ale i tatusia dla tego swojego bachora?! – darłam się.
– Przesadzasz. Żałuję, że ci powiedziałem i nigdy więcej tak nie nazywaj tej dziewczynki!
Tej nocy mąż znowu spał na kanapie, a ja zrozumiałam, że trochę przesadzam.
Rano postanowiłam zrobić mężowi śniadanie do łóżka, kiedy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i... W progu stała ta cholerna Wiola. Boże, co to za babsztyl? Była ubrana wyzywająco, żuła gumę i patrzyła na mnie z nieukrywaną niechęcią.
– Podobno zakazała pani Markowi widywania się z córką, ale teraz, kiedy znalazłam jej ojca, tak ławo nie ustąpię! – warknęła, wchodząc do środka. Za sobą wlokła drobną, ciemnowłosą dziewczynkę, która miała oczy mojego męża.
– Kto to jest, mamo? – głosik mojego synka wyrwał mnie z osłupienia.
– Cześć, przystojniaczku – powiedziała Wiola, a ja posłałam jej pełne nienawiści spojrzenie.
– Czego pani chce? – warknęłam, zwracając się do niej.
– Poznać się, pogadać. Zamierzam podrzucać tu Sylwię na weekendy, w końcu sobie odpocznę – powiedziała, lustrując wzrokiem nasze mieszkanie.
– Niezła chata. Zobacz, kochanie, jak tatuś ładnie mieszka. Posłałam dziewczynkę do kuchni, a potem stanęłam twarzą w twarz z tą zdzirą. – Chyba się nie zrozumiałyśmy. Marek będzie ci płacił, ale masz trzymać się z dala od mojej rodziny – syknęłam nienawistnie.
– Przepraszam, ale to ja o tym zadecyduję – usłyszałam za plecami głos męża. Spojrzał na mnie z wyrzutem, a potem zaprosił ją na kawę!
– Cześć, kwiatuszku – powiedział do siedzącej w kuchni dziewczynki, a ona rzuciła mu się na szyję! Nie mogłam na to patrzeć, nie mogłam w to uwierzyć, ale tak właśnie było. We własnym domu czułam się jak intruz podczas, gdy mój ślubny poił kawą mamuśkę swojego nieślubnego dziecka! Dziewczynka szczebiotała, raz za razem wieszając mu się na szyi, a ja z płaczem uciekłam do łazienki.
Wioletta zjawia się, kiedy chce. Przeprowadziła się do naszego miasta i zamieszkała kilka ulic dalej! Marek powiedział naszemu synkowi, że Sylwia jest jego siostrą! Dzieci się polubiły, gorzej ze mną. Wiola mnie nienawidzi, z wzajemnością, ale to jeszcze nie wszystko.
– Mój tato wkrótce wróci do mojej mamy – powiedziała mi któregoś razu ta przemądrzała smarkula. Nie wdałam się w dyskusję, ale zrozumiałam, że jej matka coś knuje. A Marek? Ciągle powtarza, że przesadzam. Pokochał córkę z całego serca. Owszem, wciąż kocha też synka, ale ile jeszcze to zniosę? Czy nasze małżeństwo przetrwa naloty tej cholernej Wioli? A ona jest wszędzie. Spędza z nami weekendy za miastem, pojawia się w święta! Podrzuca Sylwię bez słowa uprzedzenia, a odbierając ją, pije z moim mężem drinka! Posyła mi pełne jadu spojrzenia, a ja siedzę, zgrzytam zębami i czuję, że któregoś dnia wybuchnę. Podjęłam już decyzję – jeśli sytuacja się nie zmieni, zabiorę synka i wniosę sprawę o separację. Niech drań wybiera – stare sentymenty czy nasza rodzina!