"Kocham pańską żonę!" Chyba żaden facet nie jest gotowy na takie wyznanie...
Fot. 123RF

"Kocham pańską żonę!" Chyba żaden facet nie jest gotowy na takie wyznanie...

"Poszedłem do sklepu, żeby kupić wino na przyjazd Basi. Właśnie wychodziłem zza rogu, gdy zobaczyłem, jak wysiada z auta. Chciałem ją zawołać, ale nagle zauważyłem, że obok niej staje facet i całuje ją w usta! W jednej chwili zrozumiałem, że jestem frajerem..."  Marek, 56 lat

Był marcowy sobotni poranek. Na dworze było chłodno, ale słonecznie. Zastanawiałem się, jak spędzić wolny czas. Dzieci są już na swoim, a żona pojechała w delegację. Jak co weekend ostatnimi czasy... Włączyłem telewizję i przerzuciłem kilka kanałów. Niestety, nie znalazłem niczego ciekawego. Jeszcze tak nisko nie upadłem, by oglądać telewizję śniadaniową. Zaparzyłem kawę, zjadłem lekkie śniadanie i postanowiłem pójść na rower...

Odkąd żona awansowała, nie miała dla mnie czasu

I pomyśleć, że rok temu w każdą sobotę i niedzielę jeździliśmy z Basią po okolicy... Ale ostatnio moja żona dostała kierownicze stanowisko i zajęła się karierą... Westchnąłem ciężko i zszedłem na dół. Kiedy ruszyłem, poczułem wiatr we włosach i pierwsze wiosenne słońce na skórze, od razu zrobiło się lepiej. Nastrój poprawił mi się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem przed sobą sąsiadkę z bloku naprzeciwko. Też wybrała się na rowerową wycieczkę. Pani Alicja jechała niespiesznie, ale nie wyprzedziłem jej, tylko z przyjemnością obserwowałem jej zgrabną figurę. „Trzeba przyznać, że babeczka pierwsza klasa...”, rozmarzyłem się, ale zaraz pomyślałem, że moja Baśka też niczego sobie, choć ma nieco pełniejsze kształty.

Po chwili sąsiadka zatrzymała się i sprowadziła rower po wale nad samą rzekę. Niewiele myśląc, zrobiłem to samo.
– O, pan Marek! Dzień dobry!
– A dzień dobry! – Udałem zaskoczonego jej widokiem.
– Jaki piękny dzień!
– O tak, szkoda marnować go w domu. – A gdzie małżonek?
– W delegacji... – westchnęła niechętnie.
– To tak jak moja żona – pocieszyłem ją. – Kto to widział, żeby tyle pracować? Te korporacje są gorsze niż sekta. Nie dość że Basia całymi dniami siedzi w robocie, to jeszcze w weekendy jedzie na drugi koniec Polski. Teraz jest w Gdyni na szkoleniu...
– Witek też pojechał gdzieś nad morze. Mówił, że strasznie tam strasznie zimno i wieje.
– No, a my przynajmniej mamy ładną pogodę. – Uśmiechnąłem się. – Tylko jakoś tak smutno samemu spać, jeść i w ogóle...
– A to może sąsiad wpadnie do mnie na obiad? – zapytała. – Zrobię polędwiczki w winie i pieczone buraczki... Oczywiście nie chcę się narzucać... – speszyła się.
– Bardzo chętnie dotrzymam pani towarzystwa – odparłem. – Jednak najpierw pojedziemy wzdłuż Odry aż za jaz. Pokażę pani pewne urocze miejsce...

Spędziłem z sąsiadką wspaniały weekend

Dojechaliśmy do zakola, które tworzyło całkiem spore rozlewisko.
– Jak tu pięknie! – zawołała z zachwytem pani Alicja. – W ogóle nie słychać miasta...
– To prawda, tylko śpiew ptaków – przyznałem.
Spędziliśmy razem urocze przedpołudnie, a i popołudnie całkiem nam się udało. Poszedłem do sąsiadki z butelką czerwonego wina. Poczęstowała mnie przepysznym obiadem, wypiliśmy po dwie lampki wina i zrobiło się miło. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czas minął nam szybko. O dwudziestej zacząłem zbierać się do wyjścia, choć w ogóle nie chciało mi się wychodzić. Przy drzwiach umówiłem się jeszcze na następny dzień na wycieczkę i rozanielony wróciłem do domu. Niestety, w niedzielę nie było już tak ciepło i znowu padało, także z rowerów nici. Mimo to poszedłem do sąsiadki i zaproponowałem wyjście do kina.
– A na co? – zapytała. – Bo ja to lubię komedie... – rzuciła cicho.
– Ja też! – ucieszyłem się.
Poszliśmy więc do kina. Filmu nie pamiętam, ale wiem, że śmiałem się do rozpuku.

Czułem się coraz bardziej samotny

Moja żona wróciła do domu dopiero po 21.00. Zapytałem, jak było. Odpowiedziała, że jest bardzo zmęczona. Zaproponowałem więc, że wymasuję jej stopy, ale oznajmiła, że idzie spać. I poszła.
Zrobiło mi się bardzo przykro. I co z tego, że Basia ostatnio więcej zarabiała, skoro straciła całą radość życia? „To bez sensu”, myślałem rozeźlony. Mówiłem jej, że powinna zrezygnować z kierowniczego stanowiska, ale nie chciała mnie słuchać. W ciągu tygodnia też siedziała w robocie do późna. W czwartek natomiast zapowiedziała, że najbliższy weekend spędzi w spa. Z koleżanką.
– Jak to? Nie chciałaś wybrać się tam ze mną? – zdumiałem się. Mocno się speszyła.
– Pewnie, że tak, ale... Wisia ma problemy i chciała ze mną pogadać...
Popatrzyłem na żonę z urazą, a potem powiedziałem ze złością, że ja też mogę mieć problemy, ale to jej chyba w ogóle nie interesuje. Strzeliła focha i zaczęła się pakować, bo do tego spa miała jechać zaraz po pracy. Poczułem się jak stary, samotny człowiek...

Alicja również była sama

W piątek skończyłem wcześnie pracę i poszedłem się przejść ścieżką przy wale. Byłem okropnie rozżalony. Jednak na widok pani Alicji od razu poprawił mi się nastrój. Ona też była sama.
– A gdzież to małżonek? – zapytałem.
– Wyjechał służbowo – westchnęła.
– A moja żona do spa...
– To znowu mamy wolny weekend! – puściła do mnie oko.
Roześmiałem się, a potem ruszyliśmy przed siebie. Rozmawialiśmy o polityce, o pracy, o dzieciach, a nawet o seksie tantrycznym! Naprawdę dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie. W końcu zaczęliśmy też mówić sobie po imieniu.

Wieczorem odprowadziłem sąsiadkę do domu, a ona zaprosiła mnie na herbatę. Kiedy rozmawialiśmy, jej usta znalazły się tak blisko moich, że ją pocałowałem. Nie chciałem tego, przyrzekam, ale zrobiłem to jakoś odruchowo. Oczywiście ona odskoczyła ode mnie jak oparzona, ale potem znowu się przysunęła i tym razem to... ona mnie pocałowała. Rany Julek! Przez moje ciało przeszedł dreszcz i co tu dużo gadać, bardzo się podnieciłem.

Oboje zasługiwaliśmy na miłość

Nagle pomyślałem, że Ala to wspaniała kobieta i zasługuje na miłość. Tak jak ja. Zaczęliśmy zdzierać z siebie ubrania. Robiło się coraz goręcej... „Jeszcze chwila i...”, myślałem rozanielony, gdy nagle przypomniałem sobie o Basi. Bidula wypruwa sobie żyły, weekend spędza na wspieraniu przyjaciółki, a ja tu próbuję bzyknąć sąsiadkę?! „Marek, ty świnio!”, zbeształem się w duchu i odsunąłem się od Alicji. Spojrzała na mnie zaskoczona i zaraz zapytała domyślnie:
– Pewnie chodzi ci o bezpieczny seks? W domu nie mam prezerwatywy, ale jedna powinna być w aucie, w apteczce...
– Nie. Myślę, że to nie fair... – szepnąłem i zacząłem się ubierać. – Nie powinniśmy.

Czekałem na przyjazd żony, kiedy zobaczyłem ją z innym

W sobotę włóczyłem się po okolicy, starannie unikając miejsc, gdzie mógłbym spotkać Alicję. A w niedzielę poszedłem do sklepu, żeby kupić wino na przyjazd Basi. Miałem nadzieję na upojną noc. Właśnie wychodziłem zza rogu, gdy zobaczyłem, jak z jakiegoś auta wysiada moja żona. Chciałem ją zawołać, ale nagle zauważyłem, że obok niej staje wysoki facet, który całuje ją... w usta! A ona wcale się nie broni, tylko oddaje mu pocałunek... Widziałem to na własne oczy, ale nadal nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. W pewnej chwili usłyszałem huk tłukącego się szkła i poczułem wilgoć na nogach. Z wrażenia upuściłem butelkę wina, która rozbiła się w drobny mak. Para przy samochodzie też to usłyszała i spojrzała w moim kierunku. Wtedy w facecie obściskującym moją niewierną żonę rozpoznałem Witka, męża Alicji!

Oni nie mieli żadnych skrupułów

Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Potem oboje podeszli do mnie, bo ja nadal stałem jak skamieniały.
– To nie jest tak, jak myślisz... – zaczęła się tłumaczyć Barbara.
– Nie kłam, Basiu – rzucił łagodnie jej towarzysz. – Kocham pańską żonę...
„Co za ironia losu...”, pomyślałem i parsknąłem śmiechem, bo przypomniałem sobie swoje skrupuły. A oni nie mieli żadnych wyrzutów sumienia. Pewnie cały weekend gzili się w łóżku! Zrobiło mi się niedobrze, gdy o tym myślałem, a potem nieoczekiwanie poczułem... ulgę.
„To wiele ułatwia”, doszedłem do wniosku.
Od tamtego wieczoru minął już prawie rok. W tym czasie rozwiedliśmy się. Alicja zamieszkała u mnie i dobrze nam się układa. Natomiast Barbarze i Witkowi nie wyszło, ale to już nie mój problem. 

 

Czytaj więcej