"Kiedy dowiedziałam się, że Damian bierze ślub z Kaśką, wzruszyłam ramionami. Przez moment myślałam, że nic mnie to nie obchodzi. Było jednak zupełnie inaczej... Bo jak to? Dlaczego on pierwszy? Przecież to ja go zostawiłam, to ja najpierw powinnam ułożyć sobie życie..." Luiza, 28 lat
Odeszłam od Damiana, bo zakochałam się bez pamięci w innym. Damian bardzo wtedy rozpaczał, ale najwyraźniej szybko mu przeszło, bo teraz brał ślub z eksdziewczyną mojego obecnego chłopaka! Tak to czasem w życiu bywa...
Gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że wkrótce nastąpi taka miłosna roszada, po prostu bym nie uwierzyła. A jednak stało się. Ja zakochałam się w Bartku, a on we mnie. Bartek zostawił dla mnie Kaśkę, a ja dla niego Damiana. Niebawem okazało się jednak, że Kaśka i Damian zaczęli się spotykać. Pocieszali się wzajemnie i proszę, co wyszło. Bartek i ja cieszyliśmy się z takiego obrotu sprawy, bo przecież cała ta sytuacja zaistniała niejako z naszej winy. To my ich zraniliśmy... W ten sposób szczęście naszych byłych partnerów stało się naszym. Tym bardziej, że w końcu przestały nas dręczyć wyrzuty sumienia... Choć tak zupełnie o Damianie zapomnieć nie mogłam. Czułam, że łączy mnie z nim jakaś niewytłumaczalna więź. Może dlatego, że spędziliśmy razem tyle lat... Sama nie wiem.
– Tęsknisz za Kaśką? – pytałam czasem ukochanego.
– Nie – odpowiadał krótko. – Było, minęło. Teraz jestem z tobą.
Dziwiłam się, że dla niego wszystko jest takie proste. A może tylko tak mówił?
– Wiesz, że oni biorą ślub? – zapytałam Bartka, kiedy spotkaliśmy się wieczorem w domu. – W tę sobotę o 15, w katedrze.
– Damian i Kasia? – dopytał i wcale nie wyglądał na poruszonego.
– Nic cię to nie obchodzi? – drążyłam.
– A ciebie?! – odbił piłeczkę.
– A mnie... – zająknęłam się. – Nie. Niby dlaczego? – rzuciłam lekko.
– No właśnie.
Wyszłam z pokoju i pomyślałam sobie, że tak naprawdę wolałabym, żeby go ten cały ślub bardziej poruszył... Tak jak mnie. Wtedy miałabym pewność, że jesteśmy jednak połówkami tego samego jabłka.
– A gdybyśmy się rozstali, to też zapomniałbyś o mnie tak na amen? – wróciłam i do pokoju, i do sprawy.
– Luiza, daj spokój! – fuknął.
Zrobiło mi się głupio, szybko zmieniłam temat, ale skrycie wciąż myślałam o ślubie Damiana. No po prostu nie mogłam w to uwierzyć! Przecież to my dwoje mieliśmy stać na ślubnym kobiercu...
A przynajmniej tak to sobie wyobrażałam jeszcze kilka miesięcy temu... Zrobiło mi się smutno. Niby zupełnie bez sensu, ale jednak...
W dniu ślubu mojego byłego faceta poszłam w okolice katedry. Nie wiem, po co to zrobiłam – może żeby ostatecznie wbić sobie do głowy, że on już nie jest mój, że bierze za żonę inną kobietę?
Schowałam się w bramie jednej z przykościelnych kamienic i obserwowałam, co tylko się dało. Kaśka miała pretensjonalną suknię, jak to ona, za to Damian wyglądał jak król świata. Znałam go doskonale i patrząc na jego twarz, wiedziałam, że jest szczęśliwy. Jego rodzice też uśmiechali się promiennie. Łzy stanęły mi w oczach.
Kiedy wszyscy weszli do kościoła, oderwałam się od muru. Płakałam już na całego. I wtedy zobaczyłam Bartka!
– Co ty tu robisz? – zapytałam, ocierając policzki rękawem bluzki.
– A ty? – zrobił zdziwioną minę.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Musiałem tu przyjść – powiedział w końcu mój chłopak. – Chciałem się przekonać, że to się dzieje naprawę – dodał.
– Przecież mówiłeś, że nic cię to nie obchodzi! – napadłam na niego.
– Nie do końca, jak widać... – zasępił się. – Ale najwyraźniej trochę mniej niż ciebie. Czemu płaczesz? Przecież sama tego chciałaś! Zostawiłaś Damiana...
– To prawda! – wybuchnęłam. – Ale...
– Ale i tak jest ci przykro?
– Tak. Rozumiesz mnie?
– Pewnie. To normalne, przecież spędziliście razem tyle lat... Tak jak ja z Kaśką. Zawsze mówiła, że marzy o sukni z trenem i mnóstwem tiulu. Byłem ciekaw, czy spełniła swoje marzenie.
– Oj spełniła, spełniła... Okropieństwo! – zaśmiałam się przez łzy.
– Ty będziesz miała piękniejszą... – Bartek przytulił mnie mocno.
Pomyślałam, że go kocham. I że jesteśmy dla siebie stworzeni.