„Wszyscy mi odradzali związek z młodszym, a ja dopiero teraz czuję, że żyję. Rozkwitam przy nim!”
Fot. 123 RF

„Wszyscy mi odradzali związek z młodszym, a ja dopiero teraz czuję, że żyję. Rozkwitam przy nim!”

„Rzuciłam się w ten związek jak na głęboką wodę, niczego sobie nie obiecując, niczego nie oczekując... Nie wybiegałam myślą w przyszłość, nie sadowiłam Jakuba na kanapie w małym, białym domku, z pieskiem w ogródku pełnym malw. Po prostu było mi z nim dobrze. Jak długo? Nad tym się nie zastanawiałam. Żyłam chwilą...” Malwina, 37 lat

Po rozwodzie z Tomkiem robiłam, co mogłam, żeby samej sobie udowodnić, że wcale nie poniosłam w życiu porażki. Odważyłam się w końcu zmienić pracę, ścięłam włosy, zaczęłam biegać i zapisałam się na angielski. Niby znałam ten język, bo uczyłam się go w liceum i na studiach. Wciąż jednak nie mówiłam płynnie, a to uwierało mnie jak kamyk w bucie. Miałam nadzieję, że po konwersacjach z Jakubem w końcu zacznę myśleć po angielsku.

Żyłam chwilą...

Znalazłam go przez internet. Miał świetne opinie. Postanowiłam spróbować i... nie zawiodłam się. Nasze lekcje od początku przypominały raczej spotkania dwojga znajomych, którzy prowadzą długie rozmowy o życiu. O to mi właśnie chodziło. Podstawy gramatyki znałam, więc nie zależało mi na jej szlifowaniu.

Jakub był zabawny, szczery i zaangażowany. Z lekcji na lekcję coraz bardziej się otwierałam. Wkrótce zaczęłam łapać się na tym, że nie mogę doczekać się naszego kolejnego spotkania. Jakub niepostrzeżenie stał się nie tylko moim nauczycielem, ale i powiernikiem codziennych smutków, pocieszycielem, doradcą. A że robił to po angielsku... Cóż, wartość dodana.

– Pójdziesz ze mną na randkę? – zapytał kiedyś, oczywiście w języku Szekspira.

– Nie rozumiem... – stropiłam się.

– To proste pytanie. Na dodatek w czasie Future Simple, który znasz doskonale – zaśmiał się.

– Po angielsku zrozumiałam – odparłam, czerwieniąc się. – Po prostu nie mogę pojąć, co chłopak w twoim wieku chciałby robić na randce z taką starą babą jak ja.

– Same niecne i grzeszne rzeczy – odparł zadziornie. – Poza tym, jesteś tylko 10 lat starsza ode mnie, więc nie zgrywaj mi tu sędziwej matrony – dodał po chwili. I tak to się zaczęło...

Rzuciłam się w ten związek jak na głęboką wodę, niczego sobie nie obiecując, niczego nie oczekując... Nie wybiegałam myślą w przyszłość, nie sadowiłam Jakuba na kanapie w małym, białym domku, z pieskiem w ogródku pełnym malw. Po prostu było mi z nim dobrze. Jak długo? Nad tym się nie zastanawiałam. Żyłam chwilą...

– Dlaczego właściwie nie wyszło ci z mężem? – zapytał któregoś razu, kiedy sączyliśmy czerwone wino.

– Był młodszy niż ty teraz, kiedy okazało się, że jestem w ciąży – zaczęłam opowiadać. – I moi, i jego rodzice uparli się na ślub. „Synu, musisz wziąć odpowiedzialność za swoje czyny”, grzmiał tato Tomka. „Dziecko powinno mieć ojca”, załamywała ręce moja mama. „Panna z brzuchem? Co ludzie powiedzą?!”, lamentowała babunia. No i z marszu zostaliśmy mężem i żoną, a wkrótce ojcem i matką. I jakoś się w tych rolach zagnieździliśmy, choć wszystko działo się tak szybko.

Jednak ja wciąż odnosiłam wrażenie, że Tomek kochał mnie tylko w romantycznym blasku świec. Gdy mroźna rzeczywistość zaczęła szczypać go w nos, uciekł. Najpierw w pracę, potem w coraz bardziej ekstremalne hobby, aż w końcu wylądował w ramionach ponętnej blondyny. Potem kolejnej, i następnej. Ot, historia, jakich wiele. Nudny stereotyp...

– Ja będę cię kochał na mrozie i przy blasku świec – zapewnił Kuba. – W trampkach i w szpilkach, z katarem i wiatrem we włosach, w kusej sukience i...

– Kuchennym fartuszku poplamionym sosem? – przerwałam mu rozbawiona.

– Pod warunkiem, że oprócz tego fartuszka nie będziesz miała na sobie nic więcej – zaśmiał się.

– Wszyscy jesteście tacy sami. W głowie wam tylko jedno! – pstryknęłam go w nos.

– O, wypraszam sobie! Ja jestem wyjątkowy i niepowtarzalny!

– Oraz niezwykle skromny – dodałam, po czym zamknęłam mu usta pocałunkiem, by dłużej nie słuchać tych młodzieńczych bredni.

Wolałam, by tę rozpierającą go miłosną energię spożytkował w sypialni, niekoniecznie w blasku świec. Był delikatnym i czułym kochankiem, na dodatek niesamolubnym i niespiesznym. Topił mnie w swoich dłoniach jak wosk. Nie potrafiłam się temu oprzeć. Z każdym dotykiem, z każdym pocałunkiem uzależniałam się od Jakuba coraz bardziej. Kiedy postanowiliśmy ze sobą zamieszkać, pokłóciłam się z siostrą.

Rodzina nie chciała mojego szczęścia...

– Oszalałaś?! – wybuchła. – Nic nie mówiłam, kiedy jak zakochany podlotek biegałaś z Kubą na randki. Sądziłam, że w ten sposób odreagowujesz rozstanie z Tomkiem. Byłam pewna, że w końcu ci przejdzie. Ale teraz pchasz się w poważny związek, wcale nie myśląc o konsekwencjach! Mama też nie była zadowolona. – To młodziutki facet, który jeszcze ma pstro w głowie. Zabawi się, a jak mu się znudzisz, rzuci cię – wieszczyła.

O dziwo, jedyną osobą, która trzymała kciuki za nasz związek, był... mój syn. Może dlatego, że Jakub traktował Ignacego jak kumpla, nie starając się mu ojcować. Przychylna była mi też matka mojego ukochanego.

– Sama jestem starsza od męża o siedem lat. Widać, to taka nasza rodzinna tradycja – śmiała się.

Do małżeństwa z Tomkiem wszyscy mnie namawiali, od związku z Jakubem wszyscy próbowali mnie odwieść. Potraktowałam więc to jako dobrą wróżbę na przyszłość. Co z nami będzie? Czas pokaże. 

 

Czytaj więcej