"Czy można się zakochać w kobiecie w zaawansowanej ciąży?  Ja się zakochałem..."
Fot. Adobe Stock

"Czy można się zakochać w kobiecie w zaawansowanej ciąży? Ja się zakochałem..."

"Chciałem tylko sprzedać samochód, a poznałem dziewczynę moich marzeń... Wszystko mnie w niej urzekało: jak poprawia włosy, jak marszczy nosek od słońca, w jaki sposób mówi. Ewa nie szukała oparcia ani silnego męskiego ramienia. Radziła sobie świetnie, a jednak chciałem przy niej być. Nie umiałem tego wyjaśnić. Ale czasem tak właśnie jest. Spotykasz kogoś i wiesz, że to kobieta dla ciebie. Nikt tego nie rozumiał. Wszyscy pytali: jak to, dlaczego? A ja odpowiadałem jedno: – Ona jest dla mnie idealna... Wojtek, 29 lat

– Ja w sprawie ogłoszenia – usłyszałem w słuchawce miękki kobiecy głos. – Kiedy mogłabym obejrzeć auto?
– Kiedy pani wygodnie…
Umówiliśmy się jeszcze tego samego dnia.

Była śliczna!

Przyszła spóźniona. Z rozwianymi włosami i uroczymi rumieńcami. Była trochę niepewna, a może przestraszona? O auto pytała jak typowa kobieta.
– Dlaczego chce je pan sprzedać?
– Nie ukrywam, potrzeba mi więcej koni pod maską, ale dla kobiety to autko będzie idealne. Chce się pani przejechać?
– Pewnie. – W jej oczach dostrzegłem blask entuzjazmu.
Usiadła na siedzeniu obok kierowcy. Wyjechaliśmy z centrum. Po kilku minutach zatrzymałem się na opustoszałym parkingu.
– No to zapraszam. – Zamieniliśmy się miejscami.
Z uśmiechem zasiadła za kierownicą i przekręciła kluczyk. Ruszyliśmy łagodnie. Moja urocza towarzyszka przyspieszyła, a potem gwałtownie zahamowała. Widziałem, że czuła się pewnie za kierownicą.
– Jak dla mnie tyle koni wystarczy – stwierdziła lekko. – Zgodzi się pan na przegląd?
– Czemu nie? Nie mam nic do ukrycia.
Zatrzymaliśmy się. Kobieta wyjęła komórkę i zadzwoniła do jakiegoś warsztatu. Rozmawiała, a ja przyglądałem się jej z cichym zachwytem. Robiła wrażenie kruchej i delikatnej, a była taka stanowcza.
– Jutro rano miałby pan czas? – zwróciła się w moją stronę.
Skinąłem głową, a ona umówiła się z mechanikiem. Gdy skończyła rozmawiać, zaproponowałem, że podwiozę ją do domu.
– Nie potrzebuje pani czegoś jeszcze? – zażartowałem, parkując pod jej klatką.
– Jakby pan zgadł – odparła, śmiejąc się. – Niedługo przyda mi się wózek dziecięcy. No i łóżeczko… Nie sądzę jednak, żeby miał pan na sprzedaż.
– Jest pani w ciąży? – zapytałem.
– Tak – przyznała. – To piąty miesiąc, ale na razie niewiele widać…
Mimowolnie spojrzałem na jej brzuszek. „O, rzeczywiście! Co za szkoda… Czyli jest zajęta. Taka kobieta…” Rozczarowany patrzyłem, jak wysiada z samochodu.

Dwa dni potem sprzedałem jej auto 

Żałowałem, że widzimy się ostatni raz… Po kilku tygodniach Ewa znów zadzwoniła, żeby dopytać o kilka rzeczy. Kiedy ostatnio wymieniałem olej? A kiedy filtry? Nawet nie sądziłem, że tak się ucieszę, słysząc w słuchawce jej głos.
– A jak się pani czuje? – spytałem, żeby przedłużyć rozmowę.
– Dziękuję, świetnie – odparła.
– Autko dobrze się sprawuje?
– Ooo, bez zarzutu – zaśmiała się.
Chciałem ją jeszcze zapytać, czy znalazła wózek i łóżeczko, ale szybko skarciłem się w myślach, że to już będzie przesada.
– W razie czego proszę dzwonić – zaoferowałem się.
Nie liczyłem na to, że jeszcze się kiedyś odezwie. A jednak… Byłem w pracy, kiedy zadzwonił telefon. Wyświetlił się jej numer. Odebrałem z bijącym sercem i… najpierw usłyszałem jej płacz.
– O Boże, co się stało? – przestraszyłem się.
– Złapałam gumę. Uuu… – szlochała głośno. – Przepraszam, że dzwonię do pana, ale naprawdę nie mam do kogo. Nie poradzę sobie sama…
– Zaraz przyjadę. Gdzie pani jest?

Wyglądała jak zagubiona dziewczynka

Nie widziałem jej dwa miesiące, ale teraz dostrzegłem w jej wyglądzie wyraźną zmianę. Pod luźną sukienką zarysowywał się zgrabny brzuszek. Ciemne okulary skrywały oczy czerwone od łez. Ewa wyglądała jak zagubiona i nieszczęśliwa dziewczynka.
– To tylko guma – rzuciłem lekko.
– Dla pana to tylko guma. A dla mnie – kolejna niezaplanowana rzecz… – rozkleiła się.
Musiałem jakoś ją pocieszyć.
– To ja się szybciutko uwinę, a potem mi pani wszystko opowie, OK? – Mrugnąłem do niej. – Może kawa? Da się pani namówić?
Skinęła głową.
– Wszystko zaczęło się od tego, że przyjechałam do Warszawy… – szlochała nad filiżanką. – Czekała tu na mnie nowa praca i ponoć lepsze perspektywy… I co z tego wyszło? Nieplanowany romans z szefem, potem nieplanowana ciąża. On chciał szybko rozwiązać problem, ja jednak miałam skrupuły – Ewa zawiesiła głos. – opowiadała. – Szef nie mógł mnie zwolnić. A ja byłabym głupia, gdybym zwolniła się sama.
Im więcej z siebie wyrzucała, tym wyraźniej poprawiał jej się nastrój.
– Ale w firmie i tak wszyscy wiedzieli – ciągnęła. – Zaczęli plotkować. To był koszmar. Dlatego szef zaproponował mi „kompromis”. Do porodu zostanę na zwolnieniu lekarskim. Potem mam urlop macierzyński… – Spojrzała na swój brzuszek i pogłaskała go czule. – Teoretycznie mogę wrócić do firmy, ale jeszcze nie wiem, co zrobię. – Wypiła ostatni łyk kawy. – To tyle, dziękuję za pomoc i że mnie pan wysłuchał. – Wyjęła z portmonetki banknot i chciała odejść.
– Zaczekaj!
– Nie chcę litości! Po prostu musiałam się wygadać. Niech pan zobaczy, już lepiej, uśmiecham się! – powiedziała i pomachała mi na pożegnanie.
Odeszła, ale wiedziałem, że muszę się z nią zobaczyć kolejny raz.

Następnego dnia wykręciłem jej numer...

– Dziś ja mam fatalny dzień – zacząłem. – I wielką potrzebę, żeby się wygadać…
W lot zrozumiała aluzję. Poszliśmy na lody i na spacer do parku. Nie mogliśmy się rozstać…
Czy można zakochać się w kobiecie w zaawansowanej ciąży? Ja się zakochałem. Wszystko mnie w niej urzekało: jak poprawia włosy, jak marszczy nosek od słońca, w jaki sposób mówi… Ewa nie szukała oparcia ani silnego męskiego ramienia. Radziła sobie świetnie, a jednak chciałem przy niej być. Nie umiałem tego wyjaśnić. Ale czasem tak właśnie jest. Spotykasz kogoś i wiesz, że to kobieta dla ciebie. Nikt tego nie rozumiał. Wszyscy pytali: jak to, dlaczego? A ja odpowiadałem jedno:
– Ona jest dla mnie idealna…
Pomagałem Ewie we wszystkim: robiłem zakupy, woziłem ją do lekarza. Raz siedzieliśmy w poczekalni u ginekologa.
– Ooo! – zdziwił się lekarz na mój widok. – Zapraszam państwa…
Nim Ewa zdążyła zaprotestować, wszedłem z nią do gabinetu. Lekarz zwracał się do mnie jak do ojca dziecka, co było nawet zabawne.
– No, no… – Kiwał głową ginekolog, wpatrując się w ekran USG. – Córeczka jest już gotowa. Tydzień, góra dwa i zostaną państwo rodzicami. Będziecie rodzić razem? – zapytał.
Ewa spojrzała na mnie spanikowana, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podjąłem decyzję:
– Tak, będziemy rodzić razem! – odparłem zdecydowanie.
– Jesteś pewien? – dopytywała się, gdy wyszliśmy z gabinetu.
– Nie. – Uśmiechnąłem się. – Ale nie zostawię cię w takiej chwili…
O córeczce Ewy myślałem zawsze: „dziecko Ewy”. Dopóki się nie urodziła… Wtedy maluch stał się kimś realnym. Kimś, kogo trzeba przytulić. Kimś, kto uśmiecha się do ciebie z rozbrajającą ufnością. Choć bywają noce, kiedy chcesz tego aniołka wysłać z pilną misją na Marsa.
– Nawet nie chcę myśleć, jak by to było, gdym cię nie spotkała – powiedziała kiedyś Ewa.
– Eee. – Przytuliłem ją. – Ty pewnie miałabyś się świetnie. Ale ja? Ciągle jeździłbym tą wolną bryką!
– Wojtek, jesteś nieznośny! Ale bardzo cię kocham!

 

 

Czytaj więcej