"Mój narzeczony nie chciał zaprosić swojego brata na nasz ślub. Podobno chodziło o jakiś drobny dług, ale to przecież nie powód, by zrywać kontakty! Postanowiłam więc wziąć sprawy we własne ręce i osobiście wręczyć bratu Marka zaproszenie. Nie spodziewałam się, że ta decyzja diametralnie zmieni moje życie...!" Agata, 25 lat
Planowaliśmy nasze wesele z Markiem i usiłowałam go przekonać, by zaprosił na nie swojego brata. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie chce tego zrobić.
– Marek, nie bądź dziecinny, proszę. To jest nasz ślub. Z powodu idiotycznej kłótni sprzed lat nie chcesz zaprosić brata? – perswadowałam mu trzeci dzień. Czułam, że narzeczony powoli mięknie. – Marek, proszę. Zrób to dla mnie. Powinnam poznać całą twoją rodzinę – prosiłam.
– Agatko, czy ty nie pojmujesz, że nawet gdybym go zaprosił, to i tak nie przyjdzie? – Marek patrzył na mnie z politowaniem.
– Skąd wiesz?
– Znam Tadka. Jest bardziej uparty niż ja – ziewnął. – Chodźmy spać. A o Tadku zapomnij, nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Przez pół nocy przewracałam się z boku na bok, obmyślając, co zrobić, żeby pogodzić braci. „Obrazić się śmiertelnie o taką bzdurę?”, nie mogłam tego pojąć. Kiedy Marek powiedział mi, że pokłócili się o nieoddaną pożyczkę, nie mogłam w to uwierzyć. O głupie pięćset złotych! Marek pożyczył je od Tadka i po prostu zapomniał oddać, a ten się wściekł. Doszło do ostrej wymiany zdań i bracia obrazili się na siebie śmiertelnie.
Następnego dnia zadzwoniłam do przyszłej teściowej. Miałam nadzieję, że mi pomoże.
– Dzień dobry! – ucieszyła się. – Jak przygotowania do ślubu?
– Dziękuję. Wszystko w porządku oprócz...
– Coś się stało? – zapytała nieco przestraszona.
– Nie, nic. Między nami nic się nie wydarzyło – uspokoiłam ją. – Po prostu chciałam zaprosić na ślub Tadka, ale Marek mówi, że to nie ma sensu.
– No tak, przecież są pokłóceni... – przyznała niepewnie.
– O taką drobnostkę? Zachowują się jak dzieciaki.
– Uważasz, że to drobnostka? – zdziwiła się, co zwaliłam na karb jej niesamowitego wręcz skąpstwa, o którym Marek opowiadał mi godzinami.
– Tak uważam. I dzwonię, żeby dowiedzieć się o adres Tadka. Sama pójdę go zaprosić.
Przyszła teściowa jeszcze kilka razy zapytała mnie, czy jestem tego pewna, zanim podała adres młodszego syna.
„Co to za kobieta! Powinna się ucieszyć, że chcę położyć kres konfliktowi”, denerwowałam się.
Zaraz po pracy pojechałam do Tadka. Miałam lekką tremę. Przed drzwiami poprawiłam włosy. Otworzył mi Tadek – znałam go ze zdjęć. W rzeczywistości wyglądał jednak dużo atrakcyjniej. Zrobił na mnie duże wrażenie i przez to poczułam się nieco onieśmielona.
– Cześć, jestem Agata... narzeczona twojego brata – przedstawiłam się, jąkając, bo przystojniak nie zareagował na to, że wyciągnęłam do niego rękę.
– Po co pani tutaj przyszła?
– Za dwa tygodnie biorę ślub z pańskim bratem – oznajmiłam śmiało, ale on znowu zbił mnie z tropu.
– A co ja mam z tym wspólnego? – zapytał zimno.
– E... przyszłam pana zaprosić... – znowu się zająknęłam.
Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. „Tylko bez paniki!”, myślałam, podczas gdy Tadek taksował mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Gdyby nie jego oschłość, mogłabym się w nim zakochać!
– Mam przyjść na ślub brata, tak? I mam być z tego powodu szczęśliwy? A kiedy ja wezmę ślub? Mam zapomnieć o złamanym sercu, co? Tego nie da się zrobić. Nawet na prośbę tak pięknej kobiety. Zgłupiałam. Kompletnie nie wiedziałam, o czym facet mówi.
– Przepraszam, jeśli pana uraziłam – wybąkałam, bo co innego mogłam powiedzieć?
– To nie pani wina – powiedział nieco cieplej, co dodało mi odwagi. Podjęłam wątek:
– Marka także nie.
– Marka! – wrzasnął. – Nie chcę nawet słyszeć tego imienia!
– Czy wyście powariowali? – nie zdzierżyłam. – Tyle hałasu o parę stów?!
– Jakich stów? – zbaraniał.
– No, tych, które pożyczył od pana Marek... – wyjaśniałam.
Tadek ryknął śmiechem. Śmiał się i śmiał, ale jakoś tak histerycznie. Kiedy wreszcie przestał, spojrzał na mnie z wyraźną wściekłością w oczach. „To wariat”, przestraszyłam się.
– Marek pożyczył ode mnie forsę, tak? I o to się pokłóciliśmy? Gratuluję naiwności! Masz na imię Agata, prawda? To wiedz, Agato, że nie o forsę chodzi, lecz o kobietę. Moją narzeczoną, którą przyłapałem w łóżku z własnym bratem!
– Chyba żartujesz... – poczułam, że za chwilę zemdleję.
– Tego się nie spodziewałaś, co? Nie odpowiedziałam. Zamiast tego się rozpłakałam. Wtedy on pożałował swojej bezpośredniości. Zaczął przestępować z nogi na nogę, wreszcie wciągnął mnie do mieszkania i tam przytulił. Kiedy owionął mnie gorzkawy zapach wody kolońskiej, poczułam się lepiej i wtuliłam mocno w silne ramiona Tadka. Nie myślałam już źle o Marku, ale siebie zobaczyłam w złym świetle. Przytulał mnie obcy mężczyzna, a ja byłam z tego zadowolona! W końcu odsunęłam się od niego, choć wolałabym trwać w tym uścisku jak najdłużej. Okazało się, że Tadek czuł to samo co ja. Coś go ku mnie pchało, bo pogładził mnie po policzku, po włosach, potem znowu przyciągnął do siebie, a później pocałował. A ja ten pocałunek odwzajemniłam!
– Zwiążesz się z tym draniem?
– Jeszcze kwadrans temu chciałam – szepnęłam.
Zostałam u niego na kolacji. Namawiał mnie na śniadanie, lecz nie zgodziłam się. W końcu nie jestem zwierzęciem, potrafię kontrolować żądze! Zebrałam się do wyjścia, ale nie mogłam wrócić do mieszkania Marka.
Zadzwoniłam, że dziś będę spać u rodziców. Z trudem powstrzymałam się od obrzucenia go inwektywami. Tadek odprowadził mnie pod dom, gdzie znowu długo się całowaliśmy. Następnego dnia obudziłam się z postanowieniem zerwania z Markiem. Poprosiłam, żeby przyszedł do mnie. Kiedy się zjawił, mój ojciec, który za nim przepadał, dziwnie go powitał:
– Miej oczy otwarte, kolego...
– Przecież mam je otwarte – zdziwił się Marek.
– Nie wyjeżdżaj w dalekie podróże – kontynuował ojciec.
– Nigdzie nie wyjeżdżam. Nie wiem, o czym pan mówi.
– I w tym sęk – ojciec obrzucił mnie wymownym spojrzeniem. Już wiedziałam, o co mu chodzi. „Widział mnie wczoraj wieczorem całującą się z Tadkiem!” Poprosiłam Marka do pokoju. Tam, bez ogródek powiedziałam mu, co o nim myślę.
– Ale teraz będziecie kwita! – zakończyłam, by go dobić. Marek zerwał się na równe nogi. Do tej pory siedział w fotelu wyraźnie załamany. W tym samym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Rzuciłam się, by otworzyć. Byłam pewna, że to Tadek.
– Przyszedłeś pogodzić się ze mną? – w głosie Marka zabrzmiała fałszywa nuta.
– Tak, bracie, ale obawiam się, że nie będziesz chciał – Tadek puścił do mnie oko.
Marek poczerwieniał. Na szczęście nadszedł mój ojciec.
– Czy my się znamy? – zwrócił się do Tadka z niechęcią.
– Jeszcze nie, tato, ale gwarantuję ci, że niedługo poznacie się bardzo dobrze – nie dałam Tadkowi dojść do słowa, bo właśnie podjęłam życiową decyzję. – To Tadek, mój nowy narzeczony.
– Co?! – ryknęli Marek i ojciec.
– Tak – potwierdził Tadek, a ja poczułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. – Właśnie odbiłem narzeczoną bratu. Wet za wet – popatrzył na Marka.
– To wy jesteście braćmi? – ojciec zrobił nieszczęśliwą minę.
– Niestety – warknął Marek. Musiałam rozładować sytuację.
– Zaręczyny należy oblać! Marek zrobił krok w kierunku drzwi wejściowych.
– O nie, mój drogi. Zostajesz! – pociągnęłam go za rękaw. – W końcu będziemy rodziną...