"Podczas nieobecności mojej dziewczyny zaprosiłem do siebie na kolację Beatę, w której kiedyś byłem zakochany. Miałem nadzieję, że tej nocy pójdziemy na całość i nikt się o tym nie dowie. Koniec tej randki okazał się katastrofą..." Bartek, 28 lat
Już w piątek, gdy tylko Aga zamknęła za sobą drzwi, coś zaczęło mnie kusić, żebym wykorzystał wolność i wybrał się do klubu. Nawet nie po to, żeby kogoś poderwać, bo przecież kochałem Agnieszkę i żadna inna nie była mi potrzebna, ale tak, żeby się przekonać, czy ktoś zwróciłby na mnie uwagę, czy nie straciłem uroku...
Na szczęście zwalczyłem tę głupią pokusę i położyłem się wcześniej spać. Zanim jednak zasnąłem, zadzwoniła Agnieszka.
– Już strasznie za tobą tęsknię – szeptała. – Nie wiem, jak wytrzymam do niedzieli. Nigdy więcej nie dam się zmusić, żeby jechać na głupie szkolenie!
– A ja więcej cię nie puszczę – stwierdziłem wzruszony. – Ostatecznie możemy jechać razem. Ty będziesz się szkolić, a ja będę czekał na ciebie w hotelowym łóżku – zażartowałem.
– Szkoda, że wcześniej nie wpadliśmy na ten pomysł! – westchnęła Agnieszka, przesłała mi jeszcze buziaka i się po prostu rozłączyła. A ja po skończonej rozmowie długo nie mogłem zasnąć.
W sobotę opracowałem plan przetrwania do powrotu Agi. Miałem zamiar kupić sobie jedzenie, którego ona zabraniała mi nawet próbować, bo – jak twierdziła – jest niezdrowe, czyli pizzę, chipsy oraz piwo... Planowałem odpalić Netflixa i aż do niedzieli oglądać filmy. Zdołałem jednak zrealizować jedynie pierwszą część planów, i to nie do końca.
Robiłem właśnie zakupy, kiedy natknąłem się Beatę. To dziewczyna, do której bezskutecznie wzdychałem aż do czasu, gdy wreszcie związałem się z Agnieszką.
– Bartek! Co słychać? – przywitała się ze mną całusem. Była taka piękna!
– W porządku – uśmiechnąłem się, lekko drżąc, jak to zwykle, gdy znajdowałem się w jej towarzystwie.
– A ty?
– Ja... – westchnęła. – Leczę złamane serce – dodała z krzywym uśmiechem. – Tydzień temu rozstałam się z chłopakiem.
– Właśnie teraz?! – jęknąłem. – To znaczy... strasznie mi przykro. Rozumiem, że musisz czuć się fatalnie – popatrzyłem na nią ze współczuciem.
– A co ty tam rozumiesz! – zirytowała się nieco. – Przecież ponoć zamieszkałeś niedawno ze swoją dziewczyną?!
– No tak, zamieszkałem... – potwierdziłem, kiedy nagle do ucha zaczął mi szeptać ten sam diabeł co w piątek. – Ale już się wyprowadziła – dokończyłem zgodnie z jego wskazówkami.
– Ojej – szepnęła Beata. – Biedaczek...
– Nie jest tak źle, chyba już wracam do siebie – zaprzeczyłem nieśmiało. – To w końcu było miesiąc temu.
– Miesiąc temu? – zdziwiła się. – Ja rozmawiałam z Danielem najdalej w zeszłą środę i mówił mi, że jesteś szczęśliwy i...
– Ukrywałem to przed wszystkimi – wszedłem jej w słowo. – Wiesz, nie chciałem niczyjego współczucia – wyjaśniłem, a ona spojrzała na mnie z podziwem.
– Jesteś bardzo dzielny – powiedziała. – I ja postaram się być taka sama jak ty. Będę się bawić, korzystać z życia i w nosie mieć tego idiotę, który mnie rzucił dla innej!
– Słusznie – poparłem ją. – To może, skoro już znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, to... to skorzystalibyśmy z życia razem?
– Dlaczego nie? – uśmiechnęła się. – Spotkamy się dziś wieczorem na mieście?
– Na mieście... – mruknąłem. – Wolałbym nie. Na razie jeszcze źle znoszę hałas kawiarń i dyskotek. Myślałem, że spotkalibyśmy się w miejscu bardziej kameralnym. Na przykład u ciebie? – rzuciłem szybko.
– To niemożliwe – pokręciła głową. – Wróciłam do rodziców. Ale ty przecież masz mieszkanie – odparła.
– No tak. Tylko...
– Zrobilibyśmy jakąś dobrą kolację, napili się wina, pogadali... – wyliczała z kuszącą miną, od której kompletnie zgłupiałem.
– Dobra. O ósmej? – skapitulowałem.
– O ósmej. Co mam przynieść? – spytała.
– Nic. Tylko siebie – wyrwało mi się. – To znaczy twoje zrozumienie i towarzystwo. Niczego więcej nie potrzebuję.
– Jesteś słodki... – szepnęła. Po czym dała mi buziaka i odeszła w stronę kas.
Wróciłem do półek, odłożyłem chipsy i pizze i wziąłem lasagne i czerwone wino. Potem poleciałem do domu i sam nie wiedziałem, za co mam się najpierw zabrać. Bo przecież do ósmej musiałem wymazać z mieszkania wszelkie ślady obecności kobiety! Zacząłem od łazienki, bo tam było chyba najwięcej rzeczy Agi. Zapakowałem wszystkie jej kosmetyki do kartonu, a następnie pozdejmowałem z półek nasze fotografie.
– Przebacz mi – szepnąłem, sięgając po zdjęcie uśmiechniętej Agnieszki. – To nie ma z tobą nic wspólnego. To tylko sprawdzian, czy nadal jestem stuprocentowym mężczyzną. Jutro wrócisz na swoje miejsce. Buźka! – posłałem jej całusa i zabrałem się znowu do roboty.
Koło osiemnastej dom był przygotowany, a rzeczy Agi schowane pod łóżkiem. Potem musiałem się sam przyszykować. Wskoczyłem pod prysznic i wypucowałem jak przed Wigilią. Bo nie powiem, miałem nadzieję, że tej nocy ja i Beatka pójdziemy na całość...
Nakryłem pięknie stół, ustawiłem świeczki, włączyłem nastrojową muzykę i zająłem się jedzeniem. I wtedy właśnie do drzwi zadzwoniła Beata...
– Mówiłem ci, żebyś nic nie przynosiła! – skarciłem ją, gdy podała mi butelkę szampana.
– To tylko bąbelki, które się ulotnią – zaśmiała się. – Czyli właśnie nic!
– W zasadzie masz rację – zgodziłem się. – Włożę go do lodówki – dodałem i przeszliśmy razem do kuchni. Beata rozglądała się po mieszkaniu z nieukrywaną ciekawością.
– To niesamowite – stwierdziła w pewnym momencie. – Mieszkasz sam, a strasznie tu czysto! Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby facet tak dbał o porządek.
– Hmm... Jestem po prostu inny... – powiedziałem skromnie, z wdzięcznością myśląc o Adze, która przed wyjazdem wypucowała cały dom.
– Widzę – przyznała Beatka. – I bardzo mi się to podoba... – dodała miękko. – Coraz bardziej się dziwię, że twoja dziewczyna z ciebie zrezygnowała.
– Szczerze mówiąc, to ja zrezygnowałem z niej – poprawiłem. – Miałem w głowie pewien ideał, do którego ona z każdym dniem pasowała mniej.
– A jaki jest ten ideał? – zainteresowała się Beatka.
No cóż... Dziewczyna moich snów powinna być... – zacząłem, ale nagle wpadłem na cudny pomysł. Chwyciłem lusterko stojące na półce, przytrzymałem je przed twarzą mojego gościa i szepnąłem:
– Po co słowa, skoro wystarczy, że spojrzysz na to. – O Boże! – jęknęła Beatka rozczulona.
– Jak ja mogłam wcześniej nie zauważyć, że jesteś taki wspaniały...
Chciałem delikatnie pociągnąć Beatę na sofę, ale ona się sprzeciwiła.
– Chodźmy do łóżka – poprosiła. Przeszliśmy więc do sypialni, ale niestety, w czasie ściągania koszulki Beaty na podłogę spadł jej kolczyk. Schyliła się po niego i zajrzała pod łóżko...
– Draniu! – zawołała po chwili złowróżbnie. – Perfidnie mnie oszukałeś! – krzyknęła i zaczęła wyciągać ubrania Agi. Spodnie, spódnice, bluzki, biustonosze... Potem szczoteczkę do zębów, kremy, perfumy...
– To nie tak! – próbowałem się bronić, ale za bardzo nie wiedziałem co powiedzieć.
– A jak? – spytała z obrzydzeniem. – Od początku mi tu coś nie pasowało! Daniel miał rację. Mieszkasz z dziewczyną! Gdzie ona jest? Wyjechała na szkolenie? Czy może... – popatrzyła na mnie wyczekująco. – Jest na szkoleniu – przyznałem.
– A ty odstawiasz tu dla mnie komedię! Przecież to draństwo! I zanim zdążyłem ją zatrzymać, już trzaskała drzwiami.
– Niech to diabli! – zakląłem wściekły. A potem usiadłem przy stole i dopijałem smętnie szampana.
Niespodziewanie znowu zadzwonił dzwonek do drzwi. Wróciła!
– Beata, tak się cie... – zawołałem z uśmiechem na twarzy, a tymczasem zobaczyłem w progu Agnieszkę!
– Beata?! – syknęła, wpadając do środka. – Jaka Beata?! O co tu chodzi?! – darła się.
A potem było jeszcze gorzej. Szybko zorientowała się, że wymazałem z mieszkania wszelkie ślady jej obecności, i zobaczyła ślad szminki na kieliszku... Później zaczęła wyciągać swoje rzeczy spod łóżka, żeby je spakować do walizek, i znalazła kolczyk Beaty, którego ta przestała szukać, gdy odkryła, że została oszukana.
– Jesteś podły! – krzyknęła Aga. – To ja chcę ci zrobić niespodziankę, uciekam ze szkolenia, jadę ostatnim nocnym pociągiem z podejrzanymi typkami, bo myślę, że usychasz z tęsknoty, a tymczasem co zastaję?! Nie, to po prostu jest jakiś koszmar! – zawołała.
Na próżno próbowałem ją zatrzymać, prosząc, żeby nie wierzyła pozorom, bo tak naprawdę do niczego tu nie doszło.
– Przestań traktować mnie jak idiotkę i nie kłam! – wrzasnęła jednak tylko.
– Ale to prawda! – zapewniłem. Bo faktycznie przecież tak było! Głupi całus się nie liczy! A że chciałem więcej, o tym nikt nie musiał wiedzieć. Niestety, Aga pozorom uległa i wyprowadziła się tej samej nocy. Zadzwoniła po przyjaciółkę i zabrała wszyściuteńkie swoje rzeczy. A ja złorzeczę losowi. No bo teraz, gdy rzeczywiście jestem już sam i niczego nie muszę upychać pod łóżko, Beata i tak nie przyjdzie! Chyba że... że ją odszukam i oddam jej kolczyk? Może wtedy mi przebaczy? Może. Tylko nie wiem, czy to faktycznie dobry pomysł...