"Bałam się wielu rzeczy, ale najbardziej tego, że nie zdążę być matką. Byłam pewna, że mój mąż nie znosi dzieci i nie chce ich mieć. Za każdym razem, gdy łykałam tabletkę antykoncepcyjną, zastanawiałam się, czy jej nie wyrzucić. Ale nie chciałam podstępem zajść w ciążę. Nie wiedziałam, co robić..." Alina, 30 lat
Bardzo chciałam mieć dziecko. Wcześniej nie rozmawialiśmy o tym ze Sławkiem. Po prostu najpierw dobrze się ze sobą bawiliśmy, potem wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy razem. Byliśmy szczęśliwi, towarzyscy. Do momentu, gdy nasze znajomości zaczęły się rozpadać, bo u przyjaciół pojawiły się dzieci...
– Wszystko przez tych gówniarzy! – mówił Sławek kpiącym tonem. Uznałam, że mąż nie lubi dzieci i nie chce ich mieć. Przez jakiś czas mi to nie przeszkadzało, ale teraz coś we mnie płakało na widok każdego mijanego na ulicy wózka. Nie byłam jednak w stanie się do tego przyznać. Obawiałam się reakcji męża. Przecież niedawno sama podśmiewałam się z pieluszek i zupek... Cierpiałam katusze. Kiedy Sławek przytulał mnie po tym, jak się kochaliśmy, łzy same leciały mi po policzkach.
– Co się dzieje, kochanie? – przestraszył się za pierwszym razem. – Coś cię boli?
– Nie, nie – wyszeptałam. – Ja... ja się wzruszyłam... ze szczęścia...
– Nie wzruszałaś się tak kiedyś...
– Po prostu jestem coraz bardziej w tobie zakochana – mówiłam.
– Oj, bo moje ego tego nie wytrzyma. To ja jestem w tobie coraz bardziej zakochany...
Odwracanie uwagi Sławka od moich łez to było zaledwie pierwsze z całej gamy kłamstewek. Za każdym razem jednak czułam, jak pęka mi serce. Waliło się to, na czym zbudowaliśmy nasz związek. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. I ja to teraz niszczyłam, bo go okłamywałam. Ale nie umiałam powiedzieć mu prawdy. Gdy wyobrażałam sobie taką chwilę szczerości, gardło samo mi się ściskało. Nie mogłam tak dłużej żyć, musiałam o tym komuś powiedzieć. Pojechałam więc do siostry, przed którą nigdy nie miałam tajemnic. Oczywiście, Julia ogromnie się przejęła moim stanem.
– Przecież ty się wykończysz, Alina! – załamała nade mną ręce.
– To co mam zrobić?
– Porozmawiaj z nim...
– Ty niczego nie rozumiesz – rozpłakałam się. – Nie mogę...
– Dlaczego?
– Rzuci mnie, jak się dowie, że chcę zostać matką. On nie lubi dzieci. Żartuje z nich ciągle... Mówi, że to problem...
– Och, ty też tak mówiłaś...
– Ale teraz już tak nie myślę! – zdenerwowałam się.
– No to zajdź w ciążę i już!
To zdanie było jak uderzenie w twarz. Jak to: zajdź w ciążę i już?
– Oszalałaś? – Wiele kobiet to robiło przed tobą i wiele zrobi po tobie – Julka wzruszyła ramionami. – Mężczyźni zwykle nie wiedzą, czego chcą. My wiemy. Chcemy dzieci...
– Naprawdę tak myślisz? – spytałam ze zgrozą, zastanawiając się jednocześnie, które z jej dwójki dzieci było taką niespodzianką.
– Och, daj spokój, Alina. Masz najwyraźniej za mało zmartwień, bo mażesz się jak nastolatka. Powiesz mu, że jesteś w ciąży, to się na pewno ucieszy...
Nie, nie potrafiłabym tak postąpić. Rozmowa z Julią niewiele mi pomogła. Nie chciałam podstępem zajść w ciążę. Choć przyznaję, że za każdym razem, gdy łykałam tabletkę antykoncepcyjną, zastanawiałam się, czy jej nie wyrzucić. Z nerwów coraz gorzej spałam. Pewnej nocy Sławek zastał mnie siedzącą na sofie w salonie.
– Alina, co ty tu robisz?
– Nie mogę spać – przyznałam.
– Co się dzieje, kochanie? Masz jakieś problemy? Znów gardło zacisnęło mi się w supeł. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Bałam się jego reakcji.
– Tak, problemy w pracy...
– Dlaczego nic nie powiedziałaś? Możemy to jutro przegadać – przytulił mnie, a potem wziął za rękę i zaprowadził do sypialni. On zasnął, a ja leżałam i patrzyłam w sufit. I we własne strachliwe serce. Zrozumiałam, że dłużej tego nie wytrzymam.
W piątek po pracy kupiłam świece, kwiaty, wino. Zanim Sławek wrócił z pracy, przygotowałam kolację i włożyłam niebieską sukienkę, tę, którą Sławek bardzo lubił. Gdy mąż stanął w drzwiach, zdumiał się i od razu zestresował.
– O czymś zapomniałem? To nie nasza rocznica przecież...
– O niczym nie zapomniałeś, po prostu zrobiłam kolację.
– Po prostu zrobiłaś kolację?
– Chcę też z tobą porozmawiać... Wtedy mąż przestraszył się na dobre. Czułam, jak i mnie wali serce. Ale nie mogłam się wycofać.
– To co chcesz mi powiedzieć? – zaczął, z trudem przełykając kęs zapiekanki. – Wiem, że ostatnio nie jesteś zbyt szczęśliwa. To nie tylko praca, prawda? Nie kochasz mnie, tak? Chcesz... odejść? Gdy zobaczyłam strach w jego oczach, wpadłam w panikę.
– Nie, nie, kochanie. Nigdy w życiu nie odeszłabym od ciebie – zapewniłam szybko. – Ale nie wiem, czy ty nie zechcesz odejść ode mnie...
– Cokolwiek... cokolwiek zrobiłaś, Alina... ja ci wybaczę – wydusił. – Wszystko, rozumiesz?
– Nic nie zrobiłam. Naprawdę. Ja tylko... czy moglibyśmy mieć dziecko? – wypaliłam wreszcie i poczułam ogromną ulgę.
Oczy Sławka zalśniły.
– To o dziecko ci chodziło przez ten cały czas? A ja myślałem... nieważne. Dziecko to poważna decyzja... No... porozmawiajmy...
Sławek mnie nie wykpił. Słuchał uważnie. A ja z każdym słowem czułam większą ulgę. Długo rozmawialiśmy tamtego wieczoru. Sławek czuł do mnie żal, że mu nie ufałam i nie powiedziałam od razu, co przeżywam. I miał rację. Na szczęście zrozumiał, dlaczego się bałam i co spowodowało ten stres... Wszystko sobie wyjaśniliśmy. W przyszłym tygodniu idę do mojego lekarza. To nie będzie ciąża z przypadku, ani dziecko-niespodzianka, podłożone znienacka jak kukułcze jajko. To będzie dziecko zaplanowane i wyczekane.