"Darek był mrukiem i ciężko się z nim żyło. Gdy pewnego dnia zjawiła się u nas policja i wyprowadziła go z domu w kajdankach, byłam w szoku. Zaczęłam łączyć fakty – jego niechęć do seksu ze mną, dziwną fascynację dwunastoletnią córką sąsiadów, z którą grywał czasem w badmintona, wieczory spędzane przed komputerem. Wkrótce dowiedziałam się najgorszego. Tylko czy ja miałam z tym coś wspólnego...?!" Grażyna, 32 lata
Darek, mój mąż, zawsze był cichy, wręcz mrukliwy. Bywało, że wybuchał nagłym gniewem, ale najczęściej przy okazji każdego większego problemu zamykał się w sobie, dusząc emocje. Rozumiałam go – on swoje w życiu przeszedł, zwłaszcza w dzieciństwie. Ojca nigdy nie poznał, matka uczuciowo go odrzuciła. Znęcała się nad synem psychicznie i fizycznie, bywało, że mocno go biła. A że czasy były inne, ludzie przymykali oczy, udając, że nie widzą siniaków na przedramionach drobnego, zahukanego chłopca.
Darek nie lubił o tym mówić. Nieczęsto poruszaliśmy ten trudny temat, ale wiedziałam, że mąż zmaga się z demonami przeszłości, cierpi. Pomóc sobie nie dał. „Jaki psycholog? Takie jest życie. Dostałem wycisk, ale teraz jest OK”, powtarzał zawsze, kiedy proponowałam, żeby poszedł na terapię.
Zresztą przez kilka pierwszych lat po ślubie wszystko zdawało się być w porządku. Urodziła nam się Zuzia, potem Beatka, mąż pracował, alkoholu nie brał do ust.
– Najważniejsze, że nie pije – stwierdziła pewnego razu moja siostra.
– Tak, to dobrze, tylko że... – zawahałam się.
– Co? Masz jakiś problem? – zainteresowała się.
– Problem to chyba nie jest, ale... Darek nie przepada za seksem – powiedziałam cicho.
– To się nazywa rutyna, skarbie. Rozruszaj go, to znowu między wami zaiskrzy – wzruszyła ramionami Anka. – Problem w tym, że między nami nigdy nie iskrzyło. Przed ślubem przespaliśmy się ze sobą może z pięć razy, ale wtedy myślałam, że trafił mi się facet z zasadami... Potem się pobraliśmy, ale fajerwerków też nie było. No, a odkąd pojawiła się na świecie Beatka, już w ogóle ze sobą nie sypiamy. Najpierw karmiłam piersią i Darek dziwnie mnie unikał, w końcu przestał mnie dotykać. Od ponad półtora roku... – zwierzyłam się siostrze, chociaż ostatnie zdanie ledwo przeszło mi przez gardło.
– Półtora roku? – Anka wyglądała na kompletnie zszokowaną i od razu pożałowałam, że o wszystkim jej opowiedziałam.
– No wiesz, bo najpierw ciąża, w której nie za dobrze się czułam, potem to karmienie i...
– Grażyna, nie wciskaj mi tu takich kitów! Ja w ciąży kochałam się z Mirkiem na okrągło. Ale półtora roku?! Albo kogoś ma, albo jest gejem, albo...
– Przestań! – warknęłam.
– Skoro tak mówisz – mruknęła Anka. – Ale dobrze mu się przyjrzyj. Może on jest z tych, co to wolą pornografię od własnej żony?
Chciałam szybko zapomnieć o żenującej rozmowie z siostrą, ale po kilku tygodniach okazało się, że Anka miała rację.
Mój mąż lubił, oglądał i ściągał z sieci pornografię. Okazało się, że były to ohydne filmiki z... dziećmi.
Kiedy bladym świtem do naszych drzwi załomotała policja, byłam w szoku. Wyrwane ze snu dziewczynki płakały, podczas gdy Darka funkcjonariusze wyprowadzali w kajdankach. Myślałam, że śnię jakiś niewyobrażalny koszmar, ale z czasem okazało się, że najgorszego dopiero miałam się dowiedzieć.
– Obserwujemy pani męża od dłuższego czasu. Ściąganie filmów o treści pornograficznej z udziałem dzieci to jedno, ale podglądanie i molestowanie nieletnich dziewczynek – to druga sprawa. Kamera przed budynkiem szkoły nagrała pani męża kilkakrotnie kręcącego się pod oknami szatni dla dziewcząt. Zgłosił nam to woźny – usłyszałam od jednego z policjantów, którzy ponownie do mnie przyszli z nakazem przeszukania mieszkania.
Na koniec facet dodał, że mój mąż jest też podejrzany o nagabywanie w parku kilku dziewczynek i molestowanie dwunastolatki, z którą jechał windą.
– Pokrzywdzone dziewczynki podały rysopis pani męża i mamy prawie pewność, że to on – powiedział policjant.
– To bzdura! – krzyknęłam. – Przecież mamy dwie małe córeczki, mój mąż nigdy nie skrzywdziłby dziecka!
– Jest pani pewna? – funkcjonariusz się uśmiechnął się drwiąco.
Przypomniałam sobie wszystkie te rzeczy, o których starałam się nie myśleć. Niechęć Darka do seksu ze mną, jego dziwną fascynację dwunastoletnią córeczką sąsiadów, z którą grywał czasem w badmintona, wieczory spędzane przed komputerem. Nagle przyszła mi do głowy myśl tak obrzydliwa, że prawie zemdlałam:
– A jeśli on... Jeśli on skrzywdził nasze córeczki?
– Sprawdzimy to. Dziewczynki zostaną skierowane do psychologa. Myśli pani, że to możliwe? – zapytał.
– Nic nie myślę – odparłam. – Teraz wiem, że ja w ogóle tego człowieka nie znałam...
Kiedy przeszukiwali mieszkanie, siedziałam, płacząc.
– Wiedziałam, że on ma problemy emocjonalne, ale nigdy bym nie przypuszczała, że krzywdzi dzieci! – powtarzałam, ale kogo to obchodziło?
Kiedy w końcu policjanci się wynieśli, opadłam na kanapę i zaniosłam się szlochem. Dziewczynki były u mojej matki, ale wolałam ich tam długo nie zostawiać. Moja matka piła od lat i chociaż od niedawna usiłowała mnie przekonać , że nie zagląda już do kieliszka, nie bardzo mogłam w to wierzyć. Odebrałam dzieci i wróciłam z nimi do domu, zastanawiając się, co mam im powiedzieć na temat nieobecności ojca, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
– Cześć! – to była sąsiadka z dołu. – Co tu się stało? – zdziwiła się, rozglądając się po salonie, który niedawno przeszukała policja.
– Wyrzucam stare graty – skłamałam, a ona skrzywiła się i powiedziała, że w takim razie mi nie przeszkadza.
Wyszła, a ja zaczęłam wyć. Myślałam o dziewczynkach. O tym, że będą żyć z piętnem córek zboczeńca i o tym, że kiedy męża wsadzą za kraty, będę sobie musiała radzić sama.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie wiem, skąd ludzie się dowiedzieli, ale nie ma się co dziwić – to małe miasteczko. Mógł się wygadać ktoś z komendy albo z prokuratury. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Najgorsze jest to, że sąsiedzi zaczęli obracać się do mnie plecami, a gdziekolwiek się pojawiłam milkły rozmowy.
Któregoś dnia do moich drzwi zapukała matka Paulinki, dziewczynki, z którą mój mąż często rozmawiał, a czasem grywał w badmintona na podwórku.
– Miałam cię za przyjaciółkę, a ty?! Patrzyłaś na to, jak twój mężuś zboczeniec bawi się z moim dzieckiem! – darła się histerycznie już od progu.
Chwilę później w drzwiach kuchni pojawiła się przestraszona Zuzia, za nią Beata.
– Dziewczynki są w domu, przestań – poprosiłam, ale to tylko ją rozjuszyło.
– Moja córka jakoś cię nie interesowała! – syknęła.
– Marta, ja naprawdę nie miałam pojęcia, kim on jest – powiedziałam cicho, ale roześmiała mi się w twarz.
– Myślisz, że ktoś w to uwierzy?! Żyłaś z tym facetem ponad osiem lat i niczego nie zauważyłaś?! W takim razie co z ciebie za kobieta? – powiedziała, a potem wyszła trzaskając drzwiami.
Nie wiem, co mam teraz zrobić. Jestem ofiarą tego, co się stało, ale ludzie tego nie rozumieją. Ostatnio ktoś napisał anonim i włożył go do mojej skrzynki. „Pomagałaś mężusiowi w tym, co robił?!”, przeczytałam, zanim spaliłam obrzydliwy liścik. Czuję się fatalnie. Nie było mi w życiu łatwo, ale nigdy się nad sobą nie użalałam. Po tym wszystkim powinnam się stąd wyprowadzić, ale dokąd? Tu mam mieszkanie po ciotce i pracę. Mam do końca życia uciekać, dlatego że Darek zrobił to, co zrobił? Próbowałam rozmawiać z sąsiadami, poprosić o zrozumienie, ale nikt nie chce mieć ze mną do czynienia. Płaczę całymi nocami, ale wiem, że dam sobie radę. Muszę być silna dla moich dziewczynek, które nie zasłużyły przecież na to wszystko.
Ostatnio Darek zadzwonił z aresztu. Płakał.
– To przez nią, wszystko przez nią! – powtarzał.
Przez jego matkę! Tyle zrozumiałam. Boże, co ta kobieta mu zrobiła i jakie to niesprawiedliwe! Musiała nie „tylko” go bić, ale może nawet robiła synowi rzeczy, których nie jestem sobie w stanie wyobrazić! Darek ze skrzywdzonego, maltretowanego i molestowanego dziecka wyrósł na kogoś, kim społeczeństwo zawsze już będzie pomiatać, ale czy ktoś się zastanawia, dlaczego tak się stało?
Nie usprawiedliwiam go. To, co zrobił tamtym dzieciom, budzi we mnie wstręt, ale staram się go zrozumieć. I chciałabym, żeby ludzie zrozumieli kiedyś mnie. Nie miałam pojęcia, kim jest mój mąż. Przysięgam!