"Łukasz wiedział, że będzie moim pierwszym kochankiem. Stopniowo przygotowywał mnie na naszą pierwszą, wspólną noc. Pamiętam ją bardzo dokładnie – zamiast czułości i spełnienia były ból i łzy! A teraz moja młodsza siostra przeżywała to samo..." Beata, 26 lat
Karolina rzadko mnie odwiedzała. Byłyśmy siostrami, które wyznawały zasadę „kochajmy się, ale nie wchodźmy sobie w drogę”. Pewnie dlatego, mimo że między nami było siedem lat różnicy, doskonale się rozumiałyśmy. Tym bardziej się zdziwiłam, kiedy moja młodsza siostra, nie zapowiedziana, stanęła zapłakana w progu mojego mieszkania.
– Muszę z tobą koniecznie porozmawiać. – chlipnęła. – Mam problem podobny do twojego.
– A którego mojego? –uśmiechnęłam się ironicznie i posadziłam ją na kanapie w salonie.
– Chodzi ci o zepsutą pralkę, niezapłacone godziny nadliczbowe, pana Wiesia, który już drugi tydzień wymienia klocki hamulcowe w moim samochodzie czy...
– No wiesz – przerwała Karolina. – Ty i Łukasz...
Spojrzałam ciepło na Łukasza, mojego męża, który wnosił właśnie filiżanki z mocną, aromatyczną herbatą. Na spodeczku obok jednej z nich zauważyłam ziołowe tabletki na uspokojenie.
– To dla Karoliny – wyjaśnił i wycofał się taktownie, zamykając za sobą drzwi...
Łukasz. Mój pierwszy i ostatni mężczyzna. Obiekt mojej miłości, udręki, bólu, nienawiści... i znowu miłości. Poznałam go, kiedy miałam dwadzieścia lat. Był moim pierwszym chłopakiem. On pierwszy podarował mi kwiaty. On pierwszy zaprosił do kina i na kolację. On pierwszy dzwonił do mnie codziennie rano, żeby usłyszeć mój głos. On pierwszy mnie pocałował. Kiedy przytulałam się do niego i wdychałam zapach jego ciała zmieszany z dobrą wodą kolońską, miękły mi nogi. Moi rodzice uważali go za ideał: starszy ode mnie o dwa lata, spokojny, ambitny, pracowity. Może niezbyt przystojny, ale pełen męskiego uroku. Po cichu liczyli na to, że Łukasz zostanie już na zawsze w moim życiu. Podobnie było z jego matką – widziała we mnie swoją przyszłą synową i się z tego bardzo cieszyła. Spotykaliśmy się prawie codziennie. Jeździliśmy do spółdzielni mieszkaniowych, bo zamierzaliśmy kupić mieszkanie.
Planowaliśmy przyszłość... Tę intymną także. Łukasz etapami odkrywał przede mną tajemnice ciała i przygotowywał mnie na naszą pierwszą, wspólną noc. Wiedział, że będzie moim pierwszym kochankiem, i nie krył, że chciałby, aby nastąpiło to jak najszybciej. Rodzice wyjechali na kilkudniowy urlop. Mieszkanie było tylko dla nas... Łukasz mnie zaskoczył. Był tak niecierpliwy jak nigdy dotąd. W jego dotyku nie było już tyle czułości co wcześniej. A przecież powinno być więcej niż zwykle. W pośpiechu mnie rozbierał. W pośpiechu rozkładał łóżko. W pośpiechu starał się pozbawić mnie dziewictwa. Nie było ciepła i rozkoszy. Był ból i kilka plamek krwi na prześcieradle. I zniecierpliwienie Łukasza, kiedy kolejne wybierane przez niego pozycje nie przynosiły mu satysfakcji. Nie miałam żadnych doświadczeń. Nie wiedziałam, co robić. Byłam przerażona, kiedy zrozumiałam, że to już nie chodzi o to, żeby się ze mną kochać, ale żeby osiągnąć spełnienie. Spełnienia nie było... Wtedy Łukasz nieoczekiwanie odwrócił się do mnie plecami.
– No i dlaczego płaczesz? – krzyknął poirytowany, kiedy usłyszał mój cichy szloch. Zasnęłam zmęczona i obolała. Kiedy się obudziłam, Łukasza już przy mnie nie było.
Nie było zapewnień, że nic się przecież nie stało, że za pierwszym razem nie wszystko musi się udać. Nie było też kwiatów i wspólnego śniadania. Nie było czułości ani wyznań. A przecież nie tak miało to wyglądać... Upokorzona zadzwoniłam do niego następnego dnia po południu.
– Powiesz coś? Dlaczego wyszedłeś? – pytałam smutnym głosem.
– Na miłość boską, Beata, a co ja mam ci powiedzieć! – krzyknął nagle poirytowany.
– Jak to co?! – odpowiedziałam zraniona jak nigdy dotąd. – Powiedz mi, dlaczego cię nie było przy mnie rano?! Dlaczego mnie oszukałeś, mówiąc, że mnie kochasz?! Po co te wszystkie wycieczki po nowych osiedlach i salonach meblowych? Przecież chodziło ci tylko o to, żeby pójść ze mną do łóżka, prawda?!
– Nie wiem – usłyszałam w słuchawce jego szept. – Nie wiem... Zrozum... To mi się przydarzyło po raz pierwszy w życiu...
– Przyjedziesz do mnie? – zapytałam równie cicho po dłuższej chwili milczenia
– Nie – odpowiedział szybko Łukasz. – To nie ma sensu. Nie mam ochoty z nikim się spotykać.
„Więc to o to chodziło?”, pomyślałam zrozpaczona. „Ja cię kochałam, a ty się ze mną tylko spotykałeś...”.
Wspomnienie tamtych chwil i tamtej nocy żyło we mnie długo. Na początku siedziałam odrętwiała i nie odzywałam się do nikogo. Później, kiedy zaczynałam mówić, z gardła wydobywał mi się niepohamowany szloch. Budziłam się w nocy i wyłam w poduszkę z tęsknoty za Łukaszem. W dzień wyciągałam z szafy swoje ubrania i prałam je po kilka razy, aby pozbawić je zapachu Łukasza. Dowiedziałam się od znajomych, że wyjechał za granicę. Nie zamierzałam go jednak szukać czy prosić, żeby do mnie wrócił.
Dopiero po dwóch latach zaczęłam spotykać się z innymi mężczyznami. Ale nigdy znajomość z żadnym z nich nie wyszła po za zwykłe koleżeństwo. Wystarczyło, że któryś zbliżał się do mnie i chciał mnie pocałować, a ja natychmiast uciekałam.
Panicznie bałam się, że sytuacja się powtórzy. Pokocham kogoś, zaufam komuś, a ten ktoś pewnego dnia nieoczekiwanie zniknie z mojego życia. Tak bardzo bałam się związku z mężczyzną, że porzuciłam nawet marzenia o miłości i szczęśliwym domu. Przestałam się też zastanawiać nad tym, dlaczego Łukasz tak się wtedy zachował, dlaczego zostawił mnie w tak brutalny sposób i czy ja w tej całej sytuacji powinnam inaczej zareagować. Starałam się o nim nie myśleć.
Wszystko jednak się zmieniło trzy lata po zniknięciu Łukasza. Pewnego lipcowego popołudnia z krótkiej drzemki obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Zmagając się z prześcieradłem, którym owinęłam nagie ciało, otworzyłam drzwi. Na progu stał Łukasz. To były te same ciemne oczy. Ta sama smukła sylwetka. Tylko rysy twarzy jakieś ostrzejsze, bardziej dorosłe i lekkie zakola nad czołem. Oparłam się o ścianę i patrzyłam na niego oniemiała. Nie uśmiechał się. Nic nie mówił. Wszedł i oparł się o przeciwległą ścianę. Nie wiem, jak długo patrzyliśmy na siebie. Potem Łukasz podszedł do mnie i mnie objął. Poczułam znowu jego zapach. Wiedziałam, że jeśli teraz zamknę oczy, powrócą wszystkie dobre wspomnienia i mu ulegnę. Łukasz przesunął wolno wargami po moich wargach. W tym delikatnym pocałunku była prośba o wybaczenie. – Nie... – powiedziałam i szarpnęłam się do tyłu, chcąc wyrwać się z jego ramion.
– Wybacz mi, proszę. I zaufaj raz jeszcze... – wyszeptał.
Prześcieradło opadło cicho na podłogę...
Obudziłam się w nocy. Leżałam wtulona w Łukasza.
– Kilka dni temu wróciłem z Nowego Jorku – odezwał się nagle. – W dzień pracowałem na budowach, a w nocy zmywałem naczynia w knajpach. Chciałem być tak zmęczony, żeby nie czuć i nie myśleć. Nie myśleć o tym, co się stało, o tym, jak wielką krzywdę ci wyrządziłem. Uciekłem od ciebie. Uciekłem od problemu. Bałem się powiedzieć ci, że ja też nie mam żadnych doświadczeń w seksie. Bałem się, że cię zawiodę. I sądziłem, że tak się stało. Kiedy usłyszałem, że płaczesz, myślałem, że to dlatego, że jesteś rozczarowana. Wydawało mi się, że to bardziej męskie być draniem niż kiepskim kochankiem – wyznał.
A potem usłyszałam:
– Nie mogę ci obiecać, że będzie zawsze wspaniale. Ale mogę ci obiecać, że zawsze będę się starał. Mogę zostać?
– Nie wyszło nam – Karolina chlipnęła przez nos. – Mieliśmy się kochać. Miało być fajnie, ale wcale tak nie było. A teraz Marcel nie chce w ogóle ze mną rozmawiać. Przecież ja wiem, że to się zdarza. Nie chcę, żeby odchodził tylko z tego powodu. I co ja mam robić? – Karolina zaniosła się płaczem.
– Masz dwa wyjścia. Albo jak gdyby nigdy nic zaniesiesz jutro Marcelowi do pracy jego ulubione naleśniki z czekoladą i nie dając mu chwili na zastanowienie, uwiedziesz go w jego biurze... Albo...będziesz czekać, aż facet sam przyzna się do błędu. Ale jak wiesz, to może trwać bardzo długo – powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na bukiecik konwalii, który Łukasz co rano ustawia na stoliku przy naszym łóżku.