"Karolina okazała się typową biurową hieną! Musiałam zaplanować słodką zemstę..."
Fot. 123RF

"Karolina okazała się typową biurową hieną! Musiałam zaplanować słodką zemstę..."

"Gdy odkryłam, że Karolina po kryjomu loguje się do mojego komputera i miesza mi w sprawozdaniach, byłam w szoku. Ja starałam się jej pomóc, a ona od pierwszych dni pracy już myślała, jak wygryźć mnie ze stanowiska głównej księgowej! Pokazałam jej, co znaczy ze mną zadzierać..." Wanda, 48 lat

Ta małpa od początku robiła na mnie złe wrażenie. Wyglądała jak modelka, szykująca się do wyjścia na pokaz mody, przebrana w biznesowy kostium. Długie blond włosy, długie szczupłe nogi, długie pazury. Wszystko miała długie. Czas pokazał, że miała też długi język, którego chętnie używała do obgadywania wszystkich wokół. Jedynie staż pracy miała krótki. Ściślej mówiąc, żaden. Dotąd nie pracowała, ale skończyła za to... policealne studium czegoś tam.

Już na wejściu dala pokaz swojej głupoty

– Pani Wandziu – usłyszałam głos szefa w słuchawce. – Zaraz przedstawię jej nową pracownicę, panią Karolinę. Proszę się nią dobrze zaopiekować i wdrożyć we wszystkie sprawy. To nowy, bardzo obiecujący nabytek do księgowości. Wie pani, że w obecnych czasach trudno o dobrych i zaufanych pracowników...
Gdy ją ujrzałam po raz pierwszy, nawet się ucieszyłam, bo młoda świeża krew przyda się w moim dziale. Jednak gdy na jej twarzy w momencie powitania, zamiast zwyczajowego uśmiechu, dostrzegłam oschłość, jakąś taką wyższość i zły błysk w oku, aż mnie zmroziło. A jej pierwsze słowa dopełniły obrazu całości...
– Marek powiedział, że tutaj się szybko podszkolę w tej całej księgowości – zaczęła. – Musicie mi wszystkie pomóc, bo ja mam się docelowo zajmować tym, no... kontrolingiem. Bardzo ważny jest ten kontroling, tak słyszałam, więc jak już mówiłam, awansuję i już mnie tu nie będzie!
Wszystkie w pokoju spojrzałyśmy po sobie, jakbyśmy uczestniczyły w jakiejś farsie. Co za przejaw niewiarygodnej głupoty i niewykształcenia, przebrany w markowe ciuszki! I jeszcze to spoufalanie się z prezesem zaprezentowane wszem i wobec: Mareczek! Ja tu pracuję od dziesięciu lat i do głowy mi nie przyszło, by mówić do prezesa po imieniu!
– Gdzie moje biureczko? – ciągnęła ta „blond- -laseczka-specjalistka--od-finansów-i-znajoma-szefa-w-jednym”.
– Znajdzie się dla mnie jakaś filiżanka? Strasznie kawy bym się napiła, bo wczoraj na fajnej imprezce byłam i... I w jednej chwili zasypała nas potokiem opowieści z wczorajszej imprezy w modnym klubie.

Karolina była odporna na poszerzanie wiedzy

Mimo najszczerszych chęci, moich i reszty dziewczyn w dziale, w ciągu następnych dni, a potem tygodni, Karolina była oporna na poszerzanie wiedzy z zakresu księgowości i finansów. Starałam się i poświęcałam jej swój czas kosztem innych ważnych obowiązków, bo takie było życzenie szefa. Myślałam w swej naiwności, że może młoda, 26-letnia panna, jeszcze nie rozumie, że wszystko w życiu osiąga się ciężką pracą i tylko ona wyznacza ścieżkę kariery. Nawet nie przypuszczałam na jak przebiegłego przeciwnika trafiłam. Właśnie, przeciwnika, a nie współpracownika. Trzeba przyznać jedno, że Karolinka obsługę komputera miała opanowaną do perfekcji. Googlowałaby chętnie przez cały dzień i portale plotkarsko-randkowe przeglądała, zamiast tabelki i formuły w Excellu układać.

W moich pracach zaczęły pojawiać się błędy. Niby skąd?!

Ale, ale... właśnie od jakiegoś czasu zauważyłam, że coś się dzieje z naszym programem do prowadzenia księgowości. Mamy dostęp do niego wszystkie w dziale, nawet przez internet z domu możemy pracować. Nagle zaczęło pojawiać się mnóstwo błędów, szczególnie w sprawach, które ja prowadziłam. Tłumaczyłam sobie to najpierw wiekiem i przemęczeniem, ale jak mnożyły się bez końca i były coraz głupsze, doszłam do wniosku, że coś nie tak jest z tym programem. Zwróciłam się z tym do naszego informatyka. Pan Jacek podłubał trochę w nosie, popatrzył w kompa i mruknął:
– Ja tak myślę, pani Wandziu, że to nie podeszły wiek sprawia pani kłopoty, tylko po prostu ktoś się bezczelnie loguje na pani hasło i miesza jej w danych. I tyle...
– A kto, czy to się da ustalić? – byłam zszokowana tym, co przed chwilą od niego usłyszałam.
–Jasne. Tylko idiota, lub raczej idiotka, próbuje takich metod. Z którego komputera to od razu widać w historii logowania się do systemu. O, niech pani zobaczy! I jak wół na jego monitorze było widać, że to... nasza Karolinka. A to sucz i jaki ma tupet!

Już ja jej pokażę, co to znaczy ze mną zadzierać!

Od tego dnia nie mogłam się uspokoić. Kupiłam sobie tabletki na ukojenie nerwów i rozmyślałam o zemście. Ja tu pannie staram się pomóc, a ona od pierwszych dni pracy już myśli, jak wygryźć mnie ze stanowiska głównej księgowej. Ale co ona sobie wyobraża, że tak bez wykształcenia, bez specjalnego dyplomu, ktoś pozwoli jej zająć moje miejsce? W głowie mi się nie chciało mieścić to, co zrodził jej móżdżek pod blond fryzurką.
– Co to za nowe pokolenie – mruczałam pod nosem sama do siebie. – Nic nie chcą robić, aby tylko dużo zarobić. Moja zemsta musiała być słodka. Wszyscy wiedzieli, że Karolinka kręci się wokół prezesa. A jemu imponowało to, że młoda, na dodatek ładna panna go wciąż komplementuje. „A ciekawe, co by powiedziała na to twoja żonka, szefie?", pomyślałam. „Tak samo jak ja starsza od tej dziuni o dwadzieścia lat..."

Wystarczyło tylko podpuścić żonę szefa...

No, cóż. Trzeba wciągnąć prezesa w mój plan, nawet nie musi o tym wiedzieć... Żona szefa też dostawała wypieków na twarzy i nerwicy na widok Karoliny. Nie raz widziała, będąc w firmie, jak ta małolata lata do gabinetu jej męża. A kobieca wyobraźnia podsuwała pewnie jej do głowy dramatyczne scenariusze z mężowską zdradą w roli głównej. Musiałam tylko jej dopomóc... Sprzyjał temu wyjazd na szkolenie do hotelu na Mazurach. Pojechał cały nasz dział razem z szefem. Wiele ryzykowałam, ale nie dało się inaczej. Pod pretekstem zabrania ważnych dokumentów, odwiedziłam Karolinę w jej pokoju. Gdy ich szukała, sięgnęłam na toaletkę po jej perfumy i spryskałam nimi obficie najbardziej wyuzdane i seksowne stringi, jakie udało mi się kupić. Były tak skąpe, że ukryłam je w zaciśniętej dłoni. Potem podczas pożegnania przy wyjeździe wsunęłam je delikatnie szefowi do kieszeni płaszcza.
Rany, jak ja się bałam, ale się udało. Nie wiem, co się działo u szefa w domu. Z doświadczenia wiem, że każda żona grzebie w mężowskich rzeczach, gdy wraca on z delegacji. Pewnie żona szefa dobrze rozpoznała zapach perfum Karoliny. Grunt, że Karolina po weekendzie wyleciała z roboty. Oficjalny powód: nie przedłużenie umowy na okres próbny. Spakowała swoje rzeczy i wyszła bez pożegnania. Zwykle żałujemy, gdy kogoś zwalniają z pracy. Jednak tym razem powtarzałam tylko w myślach „Pa, pa, pa...”

 

Czytaj więcej