"Mój facet traktował mnie jak bankomat i... zarzucał mi, że jestem materialistką!
Fot. 123RF

"Mój facet traktował mnie jak bankomat i... zarzucał mi, że jestem materialistką!

"Byliśmy z Michałem parą już od kilku lat. W tym czasie oboje skończyliśmy studia. Tyle że ja zaczęłam pracować i kupiłam małe mieszkanko na kredyt, a on cały czas mieszkał z rodzicami i żył jak student. Rodzice go utrzymywali, a przyjemności miał na mój koszt... Pewnego dnia nie wytrzymałam!"  Dorota, 29 lat

– Wyskoczymy gdzieś dziś wieczorem? – spytał Michał. – Może do tego nowego klubu na rynku?
– Czy ja wiem... – zastanowiłam się. – No dobra...
– To fajnie! – ucieszył się Misiek.
– Wpadnę do ciebie coś zjeść, bo do mamy nie zdążę. Mówię ci, mam dzisiaj urwanie głowy, a po wczorajszej imprezce ledwo żyję...

Jak zwykle liczył na jedzenie i zabawę na mój koszt

Szybko zakończyłam rozmowę. Powinnam była się domyślić, że Michał chce się do mnie wprosić na darmową wyżerkę i naciągnąć na wyjście do knajpy. W końcu to ja pracowałam i dość przyzwoicie zarabiałam, a on jakoś nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. „Nie wiem, po co ciągnę ten związek”, myślałam ze złością. Niby nadal kochałam Michała, ale teraz już nie miałam klapek na oczach, jak przed kilku laty, gdy zaczęliśmy być ze sobą. W tym czasie skończyliśmy studia, ja podjęłam pracę, kupiłam mieszkanie, a Michał dalej nie wiedział, co będzie robił w życiu. Mieszkał z rodzicami, którzy go utrzymywali, i nie kwapił się ani do pracy, ani do jakiejś stabilizacji. Nadal żył jak student, czyli z dnia na dzień, i dziwił się, że inni w naszym wieku pobierają się, mają dzieci. Nie ukrywam, że ja też coraz częściej myślałam o założeniu rodziny. „Ale jak tu planować wspólne życie z takim lekkoduchem, który mimo trzydziestki na karku buja się od imprezy do imprezy?”, myślałam coraz bardziej rozgoryczona. Westchnęłam i poszłam zrobić spaghetti. Michał wpadł pół godziny później i zaraz zajrzał do garnków.

Był bez pracy i bez pieniędzy, chociaż ręczyłam za niego...

– Znowu makaron... – skrzywił się, a we mnie po prostu się zagotowało.
– Na rogu jest knajpa. Tam na pewno dostaniesz kurczaka albo schabowego! – rzuciłam cierpkim głosem.
– Mała, no co ty się tak od razu denerwujesz? – przytulił mnie. – Wczoraj matka też zrobiła spaghetti, ale twoje na pewno jest o niebo lepsze – zaczął się przymilać, ale ja już byłam odporna na te jego sztuczki. Odsunęłam się od niego i zapytałam:
– A co w pracy? Jaki jest twój nowy szef? Michał tylko machnął ręką, ale nic nie powiedział. To mnie trochę zaniepokoiło. Pracę w agencji reklamowej załatwiła mu moja szefowa, byłoby mi więc głupio, gdyby się okazało, że się do niej nie przykłada.
– Michał... – zaczęłam. – Wiesz, że odrzucili wiele osób, żebyś ty mógł tam pracować... Chyba – zakiełkowało we mnie straszne podejrzenie. – Chyba nie rzuciłeś tej roboty...
– A nawet gdyby! – wybuchnął. – Ty myślisz, że ja za takie grosze będę zasuwał od rana do nocy tylko dlatego, że właściciel firmy to twój znajomy?!
– Ponad cztery tysiące złotych na rękę to wcale nie grosze – oburzyłam się. – Wielu ludzi pracuje za znacznie mniej! I jak ja spojrzę w oczy szefowej?! Przecież ręczyłam za ciebie! A więc znowu jesteś bez pracy i bez pieniędzy...

Powiedziałam mu, że mnie na niego nie stać


– Nie mówmy o tym – uśmiechnął się do mnie. – Jakoś to będzie. Ubieraj się, przecież mieliśmy wyjść...
– A masz forsę na knajpę?! – zapytałam wprost. – Czy znowu liczysz na mnie?
– Oddam ci – wycedził przez zęby.
– Wiesz co, nie stać mnie na hulaszcze życie... – zdenerwowałam się – ani na tak drogiego narzeczonego! Michał zamrugał oczami. Chwilę trwało, nim zrozumiał, że z nim zrywam. Potem podniósł się z krzesła i rzucił:
– Jesteś okropną materialistką, wiesz? Masz faceta z fantazją, ale wolisz jakiegoś brzuchacza z grubym portfelem! Myślisz, że przystojni bogacze tylko czekają na takie podstarzałe laski jak ty?
– Pewnie nie, ale może przynajmniej są dżentelmenami... Bo z przystojniaków często wychodzi chamstwo...
– Pożałujesz tego – przerwał mi. I faktycznie, żałowałam, ale nie tego, że z nim zerwałam, tylko że zrobiłam to tak późno, bo kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, poczułam ulgę.

Niech mu inna frajerka gotuje i pożycza kasę

Zaraz zadzwoniłam do mojej kumpeli i opowiedziałam jej o tym, co zaszło.
– No, nareszcie, Dora! – zawołała Aśka, która już od dawna namawiała mnie na rozstanie z Michałem. – Moje gratulacje. Niech mu inna frajerka gotuje i pożycza kasę. Musimy to oblać.
– Czy ja wiem... – powiedziałam bez entuzjazmu, ale w końcu dałam się przekonać.
– To może wybierzemy się do tej nowej knajpy na rynku – zaproponowała Aśka.
– Eee, lepiej nie, tam miał iść dzisiaj Michał, a nie chcę go spotkać...
– Coś ty, twój były na pewno będzie dzisiaj lizał rany – uspokoiła mnie.
Nie doceniła go, bo Michał bawił się w najlepsze, i to z dwiema naraz laskami! Tryskał humorem i wciąż zamawiał drinki. „Ale się zdziwią, gdy wręczy im rachunek”, pomyślałam ze współczuciem. Potem postanowiłam nie zwracać więcej na niego uwagi i zaczęłam się bawić.

Cóż za miła odmiana!

Wkrótce do naszego stolika podeszło dwóch facetów i zapytało, czy mogą się przysiąść. Tak poznałyśmy Piotrka i Pawła. Zaczęliśmy tańczyć i zrobiło się naprawdę wesoło. Nie ukrywam, że zainteresowanie Pawła wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój. Oczywiście, na razie nie w głowie były mi romanse, ale poflirtować przecież mogłam... Zwłaszcza że widziałam, jak źle widok mojego nowego adoratora działa na Michała. Siedział milczący przy swoim stoliku i patrzył na nas. Nie zwracał już uwagi na swoje towarzyszki, którym humory wyraźnie siadły. „A niech patrzy!”, myślałam bezlitośnie. „Jego proroctwo o grubasie nie spełniło się...” Paweł jest naprawdę fajnym facetem. Oczywiście, nie zakochałam się w nim pierwszego wieczoru, ale przyznaję, że zrobił na mnie dobre wrażenie. Przepuszcza mnie w drzwiach, stawia drinki, opowiada o planach na przyszłość. Cóż za miła odmiana! Dzięki niemu zrozumiałam, że są jeszcze prawdziwi mężczyźni, którzy zachowują się jak dżentelmeni i nie traktują kobiety jak kasy zapomogowej...

 

Czytaj więcej