Ilekroć spojrzałam na pierścionek z drucika, wracały bolesne wspomnienia. Tę błyskotkę zrobił kiedyś dla mnie Marek. Okazała się zaskakująco trwała, w odróżnieniu od uczucia mojego ukochanego. Po dwóch latach szczęśliwego związku nagle uznał, że się ze mną nudzi i nie widzi wspólnej przyszłości. Musiałam się pozbyć tej pamiątki, ale jakoś nie umiałam wyrzucić jej tak po prostu do śmieci... Kornelia, 28 lat
Na parapecie leżał pierścionek zrobiony z drucika. Marek zrobił go, gdy w modnej kawiarni czekaliśmy na swoje zamówienie. Przy stolikach siedzieli głównie licealiści i wpatrywali się w telefony. My z kolei nie mogliśmy oderwać wzroku od siebie. Niebieskie oczy Marka błądziły także po kawiarni w poszukiwaniu tworzywa dla nowego dzieła. Po chwili duże dłonie mojego mężczyzny misternie splatały znaleziony złoty drucik. Pierścionek okazał się zaskakująco trwały. Mniej solidne okazało się uczucie Marka. Któregoś dnia wrócił z pracy i oznajmił, że odchodzi. Po dwóch latach szczęśliwego związku nagle uznał, że się ze mną nudzi i nie widzi wspólnej przyszłości. Zaledwie pół roku później spotykał się z koleżanką z pracy.
Powinnam go była oddać Markowi, jednak wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Zresztą, błyskotka miała tylko wartość sentymentalną. Co jednak z nią zrobić? Nie mogłam tak po prostu wyrzucić jej do kosza. Pierścionek leżał więc na parapecie. Za każdym razem, gdy na niego natrafiałam, przypominał mi się Marek. Dlatego postanowiłam, że muszę się pozbyć pamiątki. Wciąż nie byłam w stanie wyrzucić jej do śmieci. W końcu wymyśliłam, że powieszę pierścionek na gałęzi w parku, do którego często chodziliśmy.
Plan był prosty: powiesić pierścionek i wrócić do domu. Sprawy się skomplikowały, gdy zobaczyłam, jak w parku przewraca się starsza pani. Nie była w stanie się podnieść. Pomogłam jej wstać, a potem odprowadziłam do domu. Na śmierć zapomniałam o pierścionku. Przypomniałam sobie o nim następnego dnia, gdy jadąc do pracy, szukałam w kieszeni płaszcza chusteczki do nosa. Widok misternie splecionego złotego drucika znów przypomniał mi Marka. Ile to razy jechaliśmy razem do pracy? Czasem udawaliśmy, że się nie znamy i że mnie podrywa w autobusie.
– Przepraszam, że panią zaczepiam, ale jest pani najpiękniejszą kobietą na świecie i nie darowałbym sobie, gdybym nie zaprosił pani na kawę – zagadywał głośno.
Senni pasażerowie wybudzali się i zaczynali uważnie nas obserwować.
– Nie lubię kawy – odpowiadałam.
– To może wybierzemy się na spacer?
– Nie lubię spacerować.
Wtedy na ogół pasażerowie się wtrącali, żebym dała chłopakowi szansę.
– No, nie wiem, przecież go nie znam – kłamałam.
I tak rozpoczynała się burzliwa dyskusja. Wysiadaliśmy rozbawieni...
Ciężko westchnęłam. Musiałam jak najszybciej pozbyć się pierścionka i przestać myśleć o Marku. Minęło wiele miesięcy od naszego rozstania, on miał już nowe życie, ja też powinnam. Postanowiłam wyrzucić pierścionek do rzeki.
Po pracy stanęłam na moście. Straż miejska usunęła ostatnio wszystkie kłódki miłości, ale pojawiło się od razu kilka nowych. Mocno wiało. Z trudem zrobiłam zamach i rzuciłam pierścionkiem. „Uff, już po wszystkim”, pomyślałam z ulgą. Właśnie miałam odejść, gdy zobaczyłam, że na moim bucie coś się świeci. Szok. Pierścionek od Marka przykleił się do sznurówki. Jak to się stało? Wiatr go zdmuchnął czy mój rzut był zupełnie nieudany? Ze złością kopnęłam w powietrzu. Błyskotka nawet nie drgnęła. Za to ja poleciałam do tyłu. Odczepiłam pierścionek od buta.
– O co ci chodzi? – spytałam. – Co mam z tobą zrobić?
Pierścionek nie odpowiedział. Najwyraźniej jednak nie chciał wpaść do rzeki i popłynąć do morza.
Kiedy szłam mostem, przyszło mi do głowy, że może zostawię pierścionek w kawiarni, w której go dostałam. Znów przesiadywali tam licealiści wpatrzeni w smartfony. Zamówiłam kawę i ciastko. Pierścionek zostawiłam na spodeczku i wyszłam. Było mi wyraźnie lżej na duszy.
Tydzień później spacerowałam w tamtej okolicy.
– Proszę pani, proszę pani! – nagle zawołał mnie młody mężczyzna.
Miał bardzo ładny głos. I oczy. Zauważyłam, że ostatnio podobają mi się wszyscy mężczyźni. To był znak, że nie myślę już o Marku. Najwyraźniej pozbycie się pierścionka od niego miało magiczne znaczenie. Bo odkąd siedem dni temu pamiątka została w kawiarni, przestałam marzyć, że jeszcze się z Markiem zejdziemy.
– Mnie pan woła? – spytałam najbardziej uwodzicielskim głosem.
– Tak – podbiegł do mnie.
Z bliska był jeszcze przystojniejszy. Jego sylwetka emanowała siłą. Musiał uprawiać sport. Stawiałam na triathlon. Silne nogi, proporcjonalna klatka, szczupła twarz.
– Tak?
– Jak dobrze, że panią widzę. Wypatrzyłem panią przez okno – powiedział. – Kelneruję tu za rogiem, zostawiła pani pierścionek w naszej kawiarni...
Wyjął zza bluzy woreczek, w którym zalśnił złoty pleciony drucik. Musiałam się powstrzymywać, by nie przekląć. Nie było ucieczki? Znów pierścionek miał mi przypominać nieszczęśliwą miłość? Wzięłam „zgubę” i popatrzyłam na kelnera. Miał w sobie to coś. Zdałam sobie sprawę, że pierścionek od mojego eks stracił moc. Pewnie nigdy jej nie miał. Nie kochałam już Marka, byłam gotowa na nowy związek.
– Bardzo dziękuję... Czy w ramach podziękowania mogę zaprosić pana na kawę? – zaproponowałam.
Chwilę patrzył na mnie zaskoczony, wreszcie uśmiechnął się promiennie.
– Bardzo chętnie.
Niedługo potem pierścionek od Marka po prostu zniknął. Zdawało mi się, że przyniosłam go do domu, położyłam na półce, ale nigdzie go nie było. Tak się zaczął nowy rozdział w moim życiu...