"Przed laty Kaśka bardzo mnie skrzywdziła. A teraz wróciła do naszego miasta…"
Fot. Adobe Stock

"Przed laty Kaśka bardzo mnie skrzywdziła. A teraz wróciła do naszego miasta…"

Kiedy dowiedziałam się, co zrobił mój chłopak i moja najlepsza przyjaciółka, wpadłam w rozpacz. Próbowałam rozmawiać z Rafałem, ale wykrzyczał tylko, że to nie jego wina. Nawet nie raczył ze mną oficjalnie zerwać, tylko po prostu przestał przychodzić. Kaśka przestała się ze mną kontaktować. A tak bardzo oboje ich kochałam! Wkrótce dowiedziałam się, że się pobrali i wyjechali. Przypłaciłam to załamaniem nerwowym, z którego wyciągnęli mnie rodzice i Ula… I teraz, po niemal trzydziestu latach, zobaczyłam Kaśkę na ulicy. Serce zabiło mi mocno, a przecież minęło tyle czasu, od kiedy je złamała… Monika, 50 lat

Byłyśmy młode, miałyśmy może po dwadzieścia lat. I od pierwszej klasy liceum przyjaźniłyśmy się na zabój. Gdzie była Kaśka, tam i ja. Nic nie mogło nas rozdzielić.

Przeżywałam wtedy wielką i burzliwą miłość...

Rafał był dwa lata ode mnie starszy, zabójczo przystojny i miał to coś. Wszystkie dziewczyny się za nim oglądały i pewnie niejedna mi go zazdrościła. Wiedziałam, jak wielkie miałam szczęście, że taki chłopak zwrócił na mnie uwagę, starałam się więc z całych sił, aby był szczęśliwy. Kiedy przyłapałam go na jakiejś imprezie na flircie i się popłakałam, najpierw mnie przytulił, a potem zbeształ, że nie mam do niego zaufania.

– Tylko tak sobie gadam z nią – powiedział. – A ty co, nie wiesz, że jesteś najważniejsza na świecie? Nie zachowuj się jak małe rozkapryszone dziecko, jesteś dorosła.

Przyznałam mu rację i od tej pory przymykałam oko na takie sprawy. „To drobiazgi”, tłumaczyłam sobie. Było mi tylko trochę przykro, że Kaśka i Rafał nie bardzo się lubią. Ona prawie o nim nie mówiła, a on wyrażał się czasem o mojej przyjaciółce z przekąsem, że zadziera nosa i uważa się za lepszą od innych.
Któregoś razu zaplanowaliśmy większą paczką wyjazd w góry. Cieszyłam się ogromnie, zwłaszcza że mieli się tam znaleźć i Rafał, i Kaśka. Postanowiłam, że pogodzę ich, pokażę, że oboje są super na swój sposób. Niestety, dwa dni przed wyjazdem powaliła mnie grypa. A wszystko było opłacone, zorganizowane.

Nie chciałam, by przeze mnie stracili fajny wyjazd

– Może ja zostanę? – zastanawiała się Kaśka, gdy przyszła mnie odwiedzić, przynieść mi książki i gazety, które lubiłam. – Jak ty się czujesz?
– Nie, jedź, jedź beze mnie. Szkoda takiego wyjazdu!
– A Rafał zostaje?
– Jego też namówię, żeby jechał. Naprawdę szkoda. Wyzdrowieję i wtedy wybierzemy się gdzieś razem!
Rafał był bardzo wzruszony, że dbam, by nic go nie ominęło.
– Jesteś taka kochana. Zdrowiej szybko…

Nic nie zapowiadało tego, co miało się stać

Po powrocie z wyjazdu Rafał przyszedł do mnie, ale na krótko, „bo jesteś jeszcze chora, a ja mam ważne spotkanie”. Kaśka za to się nie odzywała. Nie było wtedy komórek. Próbowałam dzwonić do niej do domu, ale jej mama mówiła, że jej nie ma i nie ma. Prosiłam, żeby oddzwoniła, ale tego nie zrobiła.
W końcu przyszła do mnie koleżanka, Ula.
– Monika, mam ci coś ważnego do powiedzenia. Tylko, proszę, nie gniewaj się na mnie. Ale ja nie mogę na coś takiego patrzeć.

Tak dowiedziałam się, że mój chłopak i moja przyjaciółka na wyjeździe przespali się ze sobą. Wpadłam w rozpacz. Próbowałam rozmawiać z Rafałem, w końcu wykrzyczał, że to nie jego wina, a w ogóle mogłam mu kazać zostać. Potem dowiedziałam się, że są ze sobą. Rafał nawet nie raczył ze mną oficjalnie zerwać, tylko po prostu przestał przychodzić. Kaśka przestała się ze mną kontaktować. Przypłaciłam to załamaniem nerwowym, z którego wyciągnęli mnie rodzice i Ula… Nasza paczka znajomych stanęła za mną. Rafał i Kaśka wyjechali z miasta. Przez wiele miesięcy dochodziłam do siebie, obwiniając się i jednocześnie czując smutek oraz wściekłość. A potem na mojej drodze stanął ktoś, kto potrafił uleczyć moje rany, przekonać mnie, abym zaufała, kto mnie szanował i dał poczucie bezpieczeństwa…

Po latach stwierdziłam, że miałam szczęście w życiu

Mój mąż, nasze dzieci, nasza rodzina byli moim oparciem i azylem. Ale gdy zobaczyłam Kaśkę i tak serce zabiło mi mocniej. Bo przecież przed laty odeszła bez słowa. Nie oczekiwałam „przepraszam”, ale chociaż „żegnaj”. A więc to nadal we mnie siedziało.
Szła drugą stroną ulicy. Poznałam ją, chociaż minęło niemal trzydzieści lat. Ale poznałabym ją wszędzie. Szybko skręciłam za róg. Tyle czasu się nie pokazywała. Może to tylko przypadek. Może przyjechała na chwilę i zaraz wyjedzie?

– Wiesz, kogo dziś spotkałam? – zagadnęła moja mama, gdy w końcu ją odwiedziłam. Byłam trochę zabiegana. Remontowaliśmy mieszkanie, dwa miesiące wcześniej nasza najmłodsza córka wyjechała na studia.
– Kogo? – zainteresowałam się. Mama uwielbia troszkę poplotkować. Zwykle to jest dość niewinne, jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam…
– Matkę Kaśki… – Zobaczyła moją minę i się zreflektowała. – Nie, przepraszam, zmieńmy temat.
– Nie, mamo, nie ma potrzeby. To już nie ma znaczenia, tyle lat minęło…

– Kochanie moje, jakie ty w gruncie rzeczy miałaś szczęście, to nawet sobie nie wyobrażasz. – Pokiwała głową moja mama. – Ten cały Rafał, pamiętam, jaki on był ładny, przymilny, sama go polubiłam i myślałam, że jest dla ciebie dobry. Ale jak potem nam o nim opowiadałaś, to już się przekonałam, że to nie lada łobuz. A teraz ta Kaśka. Przyjechała jak z krzyża zdjęta. Jej matka mówi, że rozwodzą się. On jej wszystko chce zabrać, wszystko, czego razem się dorobili. Kochankę do domu sprowadził, a i rękę nieraz na nią podnosił. Pański krzyż z nim miała, mówię ci. No, ale na cudzym nieszczęściu szczęścia się nie zbuduje – dodała mama na koniec.

Najpierw poczułam satysfakcję

Jestem tylko człowiekiem, więc przyznam się, że najpierw pomyślałam – dobrze jej tak. Za to, jak mnie odrzuciła, już mniejsza o tego Rafała, od dawna miałam go gdzieś, zaznawszy, czym jest prawdziwa więź, relacja, miłość, poczucie bezpieczeństwa. I gdy to wszystko wypełniło mnie ciepłem, pomyślałam, że powinnam współczuć Kaśce tego podłego losu, bo pewnie dała się omamić, zmanipulować, jak ja kiedyś.

– Wiesz, mamo, myślę, że to nie nasza sprawa – odparłam, czując się niezręcznie.
– Może masz rację. To opowiedz mi, jak tam remont?
Już bym o tym chyba nie myślała, ale los chciał zupełnie inaczej. Taki on już bywa – przewrotny.

Kaśka zapłaciła wysoką cenę

Kilka dni później stałam pod sklepem i sprawdzałam listę zakupów w telefonie, gdy nagle ktoś zatrzymał się przede mną.
– Monia?
– Kaśka?
Patrzyłam na nią. Niby ta sama, ale… powieki miała ciężkie, oczy podkrążone, usta nieco wygięte w dół.

– Czy… czy możemy porozmawiać? – spytała błagalnie. – Ja… widziałam cię już parę razy, ale nie miałam śmiałości podejść. Ale teraz, jak tak na ciebie wpadłam, to…
– Dobrze – odparłam. – Chodźmy do kawiarni. O tej porze nie ma tam tłumów.
Cieszyłam się, że pani Teresa, dotąd pracująca w kawiarni, przeszła już na emeryturę. Toż całe osiedle by wieczorem wiedziało o naszym spotkaniu. A tak kawę podała nam młodziutka dziewczyna, której twarzy z nikim nie kojarzyłam.
– Wiesz, przyjechałam tu… przyjechałam tu zamieszkać – wydusiła z siebie Kaśka. – Nie mam dzieci, miałam tylko… nieważne, teraz nic nie mam. Ale wtedy… byłam podła. Przepraszam, proszę wybacz mi to, co ci zrobiłam. On był…

– Narcyzem i psychopatą – odpowiedziałam spokojnie. – Nie odpowiem ci od razu. Dużo mnie to wszystko kosztowało. Najbardziej chyba – teraz po latach to wiem – to, że mnie opuściłaś, zdradziłaś. Bo byłaś mi najbliższa…
– Strasznie mi wstyd – wyznała Kaśka, a z jej oczu popłynęły łzy. Podałam jej chusteczkę. Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
– Pamiętasz taką piosenkę? – Postukałam łyżeczką o blat, znajdując rytm. – „Przyjaciółko mego serca, wróć, mam pusty dom. I znów jestem sama, znów, nie licząc trosk. Ja wierzyłam tobie jak nikt, a ty znałaś każdy śmiech i łzy. On nie kochał nigdy żadnej z nas, nie kochał nas…” – zanuciłam.

Kaśka spojrzała na mnie przez łzy. Coś błysnęło w jej oczach, coś, czego dawno nie widziałam.
– Dajmy sobie czas na trudne rozmowy – powiedziałam. – A tymczasem może wpadniesz na kawę i ciasto? Będę ja, moja mama, teściowa i Ula. Takie spotkanie dobrze ci zrobi.
Odchodząc, pomyślałam, że mądrze powiedział pewien człowiek. Warto być przyzwoitym.

Czytaj więcej