"Julia była dla mojego syna za dobra, za ładna, za młoda. Odradzałam jej ten związek..."
Fot. 123RF

"Julia była dla mojego syna za dobra, za ładna, za młoda. Odradzałam jej ten związek..."

"Zawsze zastanawiałam się, ile matka jest w stanie wybaczyć swojemu dziecku. I wiele razy dochodziłam do wniosku, że właściwie wszystko. Kiedy w skomplikowanym życiu mojego syna pojawiła się Julia, powinnam się ucieszyć. Tymczasem mnie było jej żal. Zasługiwała na kogoś lepszego niż Maciek..." Bogumiła, 60 lat

Mój Maciej jest jedynakiem. Starałam się nie trzymać go pod kloszem, chociaż wychowywał się bez ojca.

Nie pytał o radę, nie prosił o pieniądze

Maciek był bardzo samodzielny. I miał głowę pełną pomysłów. Prawo jazdy na motor. Nurkował, skakał na bungee. Z drugiej strony wykazywał się ogromną zaradnością i trzeźwością umysłu. Już na drugim roku studiów założył ze starszymi kolegami firmę.
– Będziemy sprzedawać komputery – oznajmił mi po prostu. To była jego metoda. Stawiał mnie przed faktem dokonanym. Nie pytał o radę, nie prosił o pieniądze. Moja rola jako matko była jasna – akceptować, tolerować, nakarmić. A od czasu do czasu pójść na noc do koleżanki, bo Maciej zapraszał kumpli na domówkę… No więc spać po nocach nie mogłam przez te jego biznesy komputerowe. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie!

Kupił dom i znowu mnie zaskoczył

Firma prosperowała tak dobrze, że pewnego dnia Maciej mi oznajmił:
– Mamo, kupiłem dom. Poniemiecki, na wsi – wyjaśnił. – Chodź, pojedziemy na wycieczkę, to ci go pokażę! No to pojechaliśmy.
– To to? – spytałam z przerażeniem.
– Yhm, fajne, nie? – pękał z dumy.
„Dom” okazał się zrujnowaną stodołą. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, ile pieniędzy trzeba będzie władować, żeby doprowadzić to do stanu nadającego się do zamieszkania! Tymczasem Maciek mnie zaskoczył. Powoli, powoli doprowadzał tę ruinę do porządku. Po roku przeprowadził się tam z…
– To Lidka – przedstawił mi wysoką, chudą dziewczynę. Jakoś mi się nie spodobała. Ale na temat gustów się nie dyskutuje, więc milczałam. Miałam nadzieję, że to dobra dziewczyna. Z biegiem czasu okazało się, że na pewno hałaśliwa. Kiedy wchodziła do mnie do mieszkania, dosłownie w nim dudniło!
– Byłam wczoraj w galerii, widziałam takie piękne swetry – trajkotała. Łapałam się na tym, że wyłączam się po kilku minutach. Zresztą Lidki nie interesowało moje zdanie… Wygłaszała tylko swoje.

No cóż. Wiele mi się w niej nie podobało...

Jej temperament, bałagan, jaki panował w ich odremontowanej „stodole”. To, że Maciej jakoś przy Lidce… przycichł. „Co go przy niej trzyma?”, głowiłam się. Wkrótce się dowiedziałam… Maciej przyszedł do mnie któregoś razu sam. Usiadł ciężko przy stole w kuchni. Milczał. „Boże, zbankrutowała ta jego cała firma”, przeraziłam się.
– Lidka jest w ciąży – powiedział. Najpierw odetchnęłam, po chwili przyszło otrzeźwienie.
– Boże! I co teraz?! Ślub? – spytałam.
– Skąd! – nerwowo potarł brodę.
– Ale jak to? – zdziwiłam się. – Przecież to oczywiste! Będzie dziecko, trzeba założyć rodzinę!
– Ja jej nie kocham… – popatrzył na mnie z wielkim smutkiem w oczach. „Dureń jeden!”, wkurzyłam się w myślach. „Dopiero teraz doszedł do takiego wniosku?!” Jedyną osobą, która tak naprawdę cieszyła się z zaistniałej sytuacji, była Lidka. Dosłownie promieniała. W ciąży trochę się uspokoiła, wyładniała. Kupowała ciuszki i godzinami mogła pokazywać zdjęcia z USG.

Jej entuzjazm udzielił się także mnie

Prawdę mówiąc, nie mogłam się doczekać wnusia. Bo już było wiadomo, że urodzi się chłopak.
– Borys – Lidka z dumą gładziła się po coraz wydatniejszym brzuchu. Kiedy mały pojawił się na świecie, Maciej nie trzeźwiał przez trzy dni. A potem, jak już minęła pierwsza euforia, stał się ojcem na medal. Lidka też całkiem nieźle radziła sobie jako mama. Borysek rósł jak na drożdżach, a ja odkryłam, że rola babci to moje powołanie. Po cichu łudziłam się, że Maciej dojrzeje do małżeństwa. Ustabilizuje się.
– Kolejna moja koleżanka wychodzi za mąż – mówiła z goryczą Lidka. Wiedziałam, że ona też marzy o białym welonie i obrączce na palcu. Nieraz próbowałam porozmawiać o tym z synem.
– Mamo, nie wierzę w małżeństwo! To przeżytek! Jest dobrze, jak jest! Tymczasem dobrze nie było wcale. Wiedziałam, że młodzi kłócą się coraz częściej. Maciek regularnie przyjeżdżał do mnie w środku nocy.

W końcu Maciej i Lidka postanowili się rozstać

Maciej był w pełni przekonany o słuszności swojej decyzji.
– Wyprowadzasz się? – spytałam.
– Nie! Przecież to mój dom! – wzruszył ramionami.
– A gdzie się podzieje Lidka z małym? – oburzyłam się.
– No, też zostaje – odparł. – Postanowiłem, że podzielę dom. Ja zostanę na piętrze, Lidka z Borysem na dole.
– Razem, czyli oddzielnie? – zdziwiłam się.
– Dokładnie – potwierdził. – Wiesz, mamo – dodał – Lidka bywa taka chaotyczna i niefrasobliwa, wolę mieć małego na oku cały czas. A nie widywać od święta.
Kolejny raz w życiu nie rozumiałam decyzji syna... Wkrótce okazało się, że czekają mnie dalsze „sensacje”. Nie minął rok, a z Lidką zamieszkał Piotr, jej kolega z pracy.
– Nie przeszkadza ci obcy facet pod jednym dachem? – pytałam Maćka.
– Nie, jeśli jest dobry dla Borysa!
Na szczęście był…

A potem w życiu mojego syna pojawiła się Julia

– Mamo, to Julia – syn przedstawił mi śliczną blondynkę. Od razu przypadła mi do gustu. Biło od niej jakieś ciepło. Do tego miła, kulturalna, oczytana. I wpatrzona w Maćka jak w obrazek! Nie przeszkadzało jej, że był od niej dobre osiem lat starszy! Do tego z taką przeszłością i skomplikowaną teraźniejszością. Im lepiej ją poznawałam, tym bardziej było mi jej żal. Dziwne, prawda? Przecież powinnam myśleć przede wszystkim o dobru syna! A on nie mógł lepiej trafić. Julka była świetną gospodynią, z czułością opiekował się Boryskiem, a i on za nią przepadał.
– Marzę, że za jakiś czas też będę miała takiego malucha – zwierzała mi się.
– A co Maciek na to? – delikatnie podpytywałam. – On już nie chce więcej dzieci – spuszczała wzrok. – Ale ja poczekam, aż zmieni zdanie. Pogłaskałam ją po policzku. Tak jej żałowałam!

Była młoda, śliczna, dobra… Miała szansę na piękne życie

Maciek nie mógł jej zapewnić tego, na co zasługiwała. Znałam go dobrze. Wiedziałam, jakie ma poglądy na życie: żadnego ślubu, żadnych więcej dzieci. Ten nieprzewidywalny facet z przewidywalnymi poglądami.
– Kochanie – przytuliłam tę dobrą Julkę – przepraszam, że ci to powiem. I zrozum mnie dobrze – dodałam, patrząc jej prosto w oczy. – Tutaj, z Maciejem, nie znajdziesz tego, czego szukasz… Nie będziesz miała normalnego domu ani dziecka. A na głowie zawsze humorzastą Lidkę i jej partnerów. A Maciej się nie zmieni… Dziewczyna patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Ale ja wierzę w siłę miłości. Ja go tak kocham… – szepnęła.
– Nawet taka cudowna dziewczyna jak ty go nie zmieni – starłam z jej policzka toczącą się wolno łzę. – Uwierz mi. Mówię ci to jak córce. Poszukaj szczęścia gdzie indziej. Z ciężkim sercem żegnałam Julię tego wieczoru. Bałam się, że to nasze ostatnie spotkanie. Nie pomyliłam się. Odeszła od Macieja. Życzę jej naprawdę wszystkiego najlepszego… 

 

Czytaj więcej