"W naszym domu to ja wszystko muszę trzymać w garści. Nie płaczę, bo od początku wiedziałam, na co się piszę..."
Fot. 123RF

"W naszym domu to ja wszystko muszę trzymać w garści. Nie płaczę, bo od początku wiedziałam, na co się piszę..."

"Kamil nie tylko był cholernie przystojny. Miał w sobie coś z naiwnego, ale interesującego dzieciaka. Jakąś uroczą nieporadność, a ta cecha sprawiała, że miałam ochotę się nim zaopiekować. Tak też zrobiłam..." Edyta, 35 lat

 

Kamila poznałam na jakiejś studenckiej imprezie w akademiku. Wylał na mnie swoje piwo. Najpierw niezdarnie próbował mnie wytrzeć papierową serwetką, a gdy to rozzłościło mnie jeszcze bardziej, poszedł poszukać czegoś, w co mogłabym się przebrać.

Był nieporadny, ale uroczy i szczery

Kamil bardzo chciał naprawić skutki swojej nieuwagi i trzeba przyznać, że wykazał się kreatywnością, której nie doceniłam w pierwszej chwili.
– W przedpokoju na wieszaku znalazłem tylko to – oznajmił, wręczając mi wzorzystą jedwabną chustę.
– I co niby mam z tym zrobić?! – nakrzyczałam na niego. – Owinąć się czy jak?!
– Właśnie – przytaknął potulnie.
Chciałam znowu go objechać, ale nagle pomysł nie wydał mi się taki głupi. Kamil też się do niego zapalił.
– Zawiniesz dwa razy w ten sposób... – instruował. – Tutaj przełożysz przez ramię... Powinno być ekstra! Poszłam do łazienki i owinęłam się chustą według pouczeń chłopaka. Spojrzałam w lustro i musiałam przyznać, że obcisły top, który mi wyszedł, podkreślał subtelnie krągłości mojej figury...
Zadowolona wyszłam z łazienki i łaskawie zaszczyciłam Kamila rozmową. Jakoś tak wyszło, że gadaliśmy ze sobą do białego rana. Studiował na ASP, ale nie dlatego, że interesowała go sztuka.
– Nie jestem za mądry – wyznał. – Potrafię tylko dobrze rysować.
Oprócz tego, że Kamil był cholernie przystojny, miał w sobie coś z naiwnego, ale interesującego dzieciaka. Jakąś uroczą nieporadność, a ta cecha sprawiała, że miałam ochotę się nim zaopiekować. Tak też zrobiłam. A kiedy poznaliśmy się już lepiej, zorientowałam się, że owa nieporadność cechowała całą jego rodzinę...

Ja twardo stąpałam po ziemi, a oni wszyscy bujali w obłokach

Mój nowy chłopak mieszkał z matką i młodszą siostrą w niedużym domku. Jego ojciec od ponad dekady pracował w Kanadzie i od kilku lat nie był w kraju. Na ostatnim roku studiów wprowadziłam się do Kamila. Kończyłam zarządzanie i szukałam pomysłu na jakiś biznes. Poza tym pracowałam jako menadżerka restauracji. Wciąż byłam w ruchu, wstawałam przed świtem, biegłam do pracy, potem na uczelnię, potem na angielski i niemiecki. Wieczorami pisałam pracę magisterską. Wiecznie czułam się zmęczona i gdzieś się spóźniałam. Za to mój chłopak wstawał koło południa, snuł się po domu w pidżamie, szkicował coś, szedł na uczelnię albo i nie... Kochałam go, ale wkurzała mnie jego rozlazłość. W dodatku cała rodzina zachowywała się podobnie.

Mama Kamila nie pracowała, żyła z pieniędzy, które zarabiał jej mąż w dalekiej Kanadzie. W zależności od pory roku całymi dniami oglądała seriale albo opalała się w ogrodzie.
Ada, siostra Kamila, uczyła się tragicznie i choć czekała ją w tym roku matura, nic nie wskazywało na to, że ją zda. Zaczęłam w weekendy powtarzać z nią angielski i wiedziałam, jakie miała braki. Obawiałam się, że tak samo jest z resztą przedmiotów... Ale za punkt honoru postawiłam sobie, że Ada zda maturę. Cisnęłam ją niemiłosiernie...
– Adusia nigdy zbyt bystra nie była – mówiła tylko jej mama. Dziwiło mnie jej podejście... Mimo to bardzo ją lubiłam, bo była naprawdę miła. I nieporadna, jak jej dzieci. Stawała się zupełnie bezradna, gdy psuł się kran albo telewizor, gdy trzeba było znaleźć fachowca do przeciekającego dachu czy napisać pismo do urzędu.

W końcu sama zaczęłam wszystko trzymać w garści

Zupełnie nie wiem, jak to się stało, ale właśnie ja zaczęłam zajmować się w domu wszystkimi praktycznymi rzeczami. Stając się przy tym częścią rodziny. I to jej centralną częścią.
– Zarządzaj sobie kochanie, zarządzaj – śmiał się Kamil, gdy brałam się do załatwiania czegokolwiek. Więc zarządzałam.
Wysłałam mojego chłopaka na kurs prawa jazdy, bo w całej rodzinie tylko ja prowadziłam samochód. Cztery razy oblał, ale w końcu zrobił prawko. Adę wyedukowałam tak, że zdała maturę i dostała się na studia. Przypilnowałam, żeby Kamil wreszcie skończył ASP (a szło mu to opornie) i znalazł pracę jako grafik. Tylko jednego nie umiałam „zarządzić”. Żeby mój ukochany wreszcie poprosił mnie o rękę. Bynajmniej nie siedziałam i nie czekałam na to, bo on prawdopodobnie nigdy by się nie domyślił... Mówiłam o tym wprost i to wiele razy.
– Ze ślubem poczekamy, aż z Kanady wróci mój ojciec – odpowiadał za każdym razem. Zgadzałam się, bo go kochałam. Właściwie co zmieniał ślub? I tak przecież bylibyśmy ze sobą...

Nasze życie toczyło się utartym rytmem

Mijały lata. Ada po studiach wyjechała do pracy do Anglii i zanosiło się, że już do kraju nie wróci. Prowadziłam własną firmę, urodziłam dwoje dzieci. Wciąż mieszkaliśmy w domu rodzinnym Kamila, bo tak było wygodniej i nam, i matce mojego faceta. Dla nas plusem było, że w podbramkowej sytuacji zajmowała się wnukami, dla niej – koszty utrzymania domu były mniejsze. Właściwie cały ten dom i tak był na mojej głowie...

Po latach Kamil dotrzymał słowa, a ja... zorganizowałam nasz ślub

W ubiegłym roku, niespodziewanie dowiedzieliśmy się, że ojciec Kamila, pan Janek wraca do kraju. Trochę mnie ta informacja zaskoczyła. Ułożyłam sobie życie w tej rodzinie, właściwie byłam jej głową, dbałam o wszystko i wszystkich, i co? Teraz miałam odstąpić palmę pierwszeństwa jakiemuś obcemu facetowi? Ale okazało się, że nie musiałam się bać. Kiedy wrócił ojciec, rodzice Kamila kupili sobie mieszkanie, a nam odstąpili dom.
– To prezent ślubny od nich – powiedział mój chłopak.
– Oświadczasz mi się? – upewniłam się.
– Tak jest. Przecież ci obiecałem – dodał, przytulając mnie.
– Zaplanujesz teraz nasz ślub, kochanie? Zaplanowałam, a jakże... 

 

Czytaj więcej