"Bardzo kocham swoją mamę i jestem z nią bardzo związany. To obok Julii, mojej żony, najważniejsza kobieta w moim życiu! Zrobiłbym dla niej wszystko, ale Julia tego nie rozumie. Ma pretensje, że dałem mamie klucze do naszego mieszkania, że chciałbym ją zabierać na wspólne wyjazdy i że przesiaduję u niej po pracy. Uważam, że moja żona przesadza...!" Maciej, 32 lata
Wychowałem się bez ojca. Nawet go nie znam. Zawsze byłem tylko ja i mama. Ona jest naprawdę wspaniałą kobietą. Tak wiele dla mnie poświęciła. To dzięki niej do czegoś w życiu doszedłem.
– Pamiętaj synu, jesteś dla mnie wszystkim – powtarzała często. – Nie możesz mnie zawieść. No więc starałem się z całych sił, żeby jej nie zawieść.
Cóż, muszę przyznać, że moja mama może była trochę... nadopiekuńcza. Zawsze wyręczała mnie we wszystkim, nie miałem w domu żadnych obowiązków. Ale za to mogłem się uczyć i rozwijać swoje zainteresowania. I nigdy nie byłem niewdzięczny. Dla mnie szacunek dla mamy to rzecz najświętsza. Dwa lata temu, gdy się ożeniłem z Julią, mama bardzo chciała, żebyśmy zamieszkali u niej w domu. Ja nie miałem nic przeciwko. Szczególnie że dotąd mama nigdy nie była sama. Nie wiedziałem, jak to zniesie. Ale moja żona nawet nie chciała słyszeć o takim rozwiązaniu.
– Jak ty sobie to wyobrażasz?! – uniosła się. Wtedy właśnie po raz pierwszy musiałem wybierać między mamą a Julią. Próbowałem ją przekonać, że mielibyśmy wygodę, mama na pewno zajmowałaby się domem i gotowała obiady, a potem chętnie zajęłaby się dzieckiem (jakby się takowe pojawiło)... Ale moja Julka była uparta.
– Wolę wynająć mieszkanie. Przynajmniej pójdziemy na swoje. Kiedyś to zrozumiesz – przekonywała mnie. Byłem rozdarty, ale w końcu uległem żonie i wynajęliśmy mieszkanie. Właściwie mieszkanie to zbyt szumna nazwa dla tej 20-metrowej kliteczki, no ale „jesteśmy na swoim”, jak mawia Julia.
Było dla mnie normalne, że dałem mamie klucze do naszej kawalerki. No bo przecież nie wiadomo, co się może wydarzyć. Na początku mama przyjeżdżała do nas bardzo często, ale rozumiem, że źle znosiła samotność... Co więcej, zwykle przywoziła nam jeszcze dwudaniowy obiad! A gotuje naprawdę pysznie... Któregoś popołudnia mama chciała nam zrobić niespodziankę i przyszła bez zapowiedzi. Na nieszczęście Julia paradowała po mieszkaniu w samych majteczkach i koszulce... Wściekła się, gdy zobaczyła teściową w drzwiach, chociaż mama obróciła wszystko w żart.
– Nie takie rzeczy w życiu widziałam – uśmiechnęła się, ale Julia wcale nie była udobruchana (swoją drogą wcześniej nie zauważyłem, że moja żona jest taka nerwowa i o byle co się złości!).
– Nie życzę sobie więcej niezapowiedzianych odwiedzin twojej mamy – rzuciła potem ostro.
– Ależ kochanie – tłumaczyłem jej. – Mama jest bardzo samotna. Potrzebuje towarzystwa...
Julia nie odzywała się do mnie potem przez dwa dni. Było mi przykro, bo pragnąłem, żeby one dwie się polubiły. To przecież najważniejsze kobiety w moim życiu...
Kiedy w zeszłym roku jechaliśmy na urlop, bardzo chciałem zabrać mamę ze sobą. Julia znowu zaoponowała, patrząc na mnie jak na wariata. – O nie, mój drogi. To nasze pierwsze małżeńskie wakacje. Nie potrzebuję przyzwoitki.
– Ale przecież mama miałaby osobny pokój... – tłumaczyłem.
– Nie ma mowy – zakończyła ostro. I znowu jej uległem. Byłem między młotem a kowadłem. Nie chciałem zadzierać z żoną, a z drugiej strony nie miałem serca, żeby odciąć się od mamy. Skoro jednak Julia nie życzyła sobie jej wizyt w naszym domu, to ja odwiedzałem mamę. I nie zawsze mówiłem o tym żonie, bo wiedziałem, że będzie zła. No dobrze, przyznam, że czasem wręcz uciekałem się do małych kłamstewek. Na przykład, że musiałem zostać dłużej w pracy, chociaż tak naprawdę pojechałem z mamą na zakupy. Ale to wszystko robiłem przecież dla naszego wspólnego dobra... Kiedy dwa miesiące temu Julia wyjechała na tygodniowe szkolenie, odetchnąłem z ulgą. Nie musiałem już niczego ukrywać. A mama w tym czasie bardzo mi pomagała w prowadzeniu domu. I mogłem zawieźć do niej pranie, kiedy uzbierała się spora kupka... Jednak gdy Julia wróciła, sprawa się wydała. No bo mama mi wszystko wyprasowała, a ja nigdy tego sam nie robiłem. Julia wpadła w histerię.
– Mam tego dosyć! – krzyczała. – Nie uważasz, że czas już wydorośleć? A ty jesteś wciąż uczepiony fartuszka mamusi! – zaczęła płakać.
Zrobiło mi się bardzo przykro.
– Słuchaj – zacząłem jej tłumaczyć. – Ja się po prostu muszę opiekować mamą. Ona nie ma nikogo oprócz mnie. Czy to jest według ciebie niedojrzałe? Ale – dodałem zaraz, widząc jej wzrok – jak chcesz, ograniczę z nią kontakty. Jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwsza... – westchnąłem.
No więc z ciężkim sercem powiedziałem mamie o tym, że potrzebujemy, to znaczy Julia potrzebuje, trochę więcej prywatności... Kiedy to wszystko z siebie wyrzuciłem, mama spojrzała na mnie tak smutno, że aż mi ścisnęło gardło.
– Więc mój własny syn jest przeciwko mnie – powiedziała cicho i złapała się za serce. – Tego się nie spodziewałam. Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam... – pokiwała tylko głową. – A o Julii też miałam lepsze zdanie – skończyła obrażona.
Wróciłem do domu całkiem przybity. Chyba pierwszy raz w życiu musiałem mamie powiedzieć coś niemiłego. Bardzo źle spałem tamtej nocy. Co gorsza następnego dnia była nasza rocznica ślubu. Z tej okazji zaprosiłem moją żonę na kolację do restauracji. Właśnie szykowaliśmy się do wyjścia, kiedy zadzwoniła moja mama.
Bardzo źle się czuję – powiedziała. – Przyjedź, proszę, i zawieź mnie do lekarza.
Co miałem robić? Przeprosiłem Julię i pojechałem do mamy. Co prawda lekarz orzekł, że to nic groźnego, nerwy... Ale najadłem się strachu. Potem odwiozłem mamę i zostałem przy niej aż do późnego wieczora. Kiedy wróciłem do domu, Julia jeszcze nie spała. I właśnie wtedy zrobiła mi straszną awanturę. Powiedziała, że jestem maminsynkiem. Kazała mi wybierać między nią i mamą. I co ja mam teraz zrobić? Przecież kocham je obie...