"Zapytałam męża wprost, kiedy zaczął mnie zdradzać. Jego odpowiedź mnie zdruzgotała..."
Fot. 123 RF

"Zapytałam męża wprost, kiedy zaczął mnie zdradzać. Jego odpowiedź mnie zdruzgotała..."

"Kiedy to się zaczęło? Podejrzewałam, że już wtedy, gdy byłam w ciąży, choć nie widziałam jeszcze niczego dziwnego w zachowaniu mojego męża... Ufałam mu! Krzysiek często wychodził z domu, ale przecież wyręczał mnie w wielu rzeczach. Pod koniec ciąży źle się czułam i nie miałam ochoty na seks. Byłam wdzięczna, że nie nalegał. Potem siedziałam z dzieckiem w domu, a Krzysiek jeździł do firmy i coraz dłużej go nie było. W końcu musiałam spojrzeć prawdzie w oczy..." Kamila, 31 lat

Bez słowa wziął na siebie załatwianie tych wszystkich spraw, które wymagały czasu i jeżdżenia.Wyprowadzał psa, bo mnie zbyt długie chodzenie męczyło. Robił zakupy, bo ja nie mogłam przecież dźwigać. Biegał na pocztę i do cukierni za każdym razem, gdy miałam ochotę na jakąś słodką zachciankę.  Zdarzało się, że nie było go dłużej, niż powinno, ale ufałam mu.

Często się spóźniał...

– Na mieście zrobiły się straszne korki – tłumaczył mi.
– Wstąpiłem do empiku. – Uśmiechał się. – Straciłem rachubę czasu, ale zobacz, co ci kupiłem. Wiem, że podobał ci się kiedyś ten film... – Wyciągał „Czułe słówka” na DVD.
Czasami, kiedy wracał z pracy, przynosił mi kwiaty.
– Tulipany? – cieszyłam się. – O rany, jakie piękne!
Wcześniej tego nie robił? Co z tego? Teraz był przecież powód. Za kilka miesięcy miałam urodzić naszego syna...
Byłam tak pochłonięta tym swoim przyszłym macierzyństwem, że nie istniały dla mnie inne tematy. Ciągle siedziałam w internecie, na forum dla kobiet w ciąży. A na Allegro bez końca porównywałam ceny śpioszków i oglądałam wzory dziecięcej pościeli.
– Chodź, zobacz! – Ciągnęłam męża do komputera, jak tylko wrócił z pracy. – Lepszy będzie ten komplet z owieczkami czy z króliczkami?
– Nie wiem, wybierz sama. Jestem zmęczony, a to taka błaha sprawa...
– No dobrze, to zamówię tę pościel z owieczkami – nie traciłam entuzjazmu, a on rozkładał się z gazetą przed telewizorem.
Nudziło go wybieranie rzeczy dla dziecka, a ja tym żyłam. Jak mogło być inaczej, skoro każdego dnia zmieniałam się coraz bardziej. Codziennie rano patrzyłam w lustro i nie wierzyłam, że mogę być jeszcze grubsza. Przytyłam prawie piętnaście kilo, a przecież do porodu zostało jeszcze kilka tygodni.
– Jestem gruba, prawda? – marudziłam, układając się w łóżku obok Krzyśka.
– Jesteś w ciąży – pocieszał mnie.
Marna pociecha!

Byłam wdzięczna, że nie nalegał na seks

W dziewiątym miesiącu ciąży wyglądałam tak, jakbym połknęła wielką piłkę. Nie kochaliśmy się z Krzyśkiem od wielu tygodni, ale byłam mu wdzięczna, że nie nalegał. Ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę, był seks. Zresztą kiedy urodził się nasz syn, było podobnie. Moje życie stanęło na głowie. Czułam się zmęczona, niewyspana i rozdrażniona. Za bardzo, żeby dostrzec cokolwiek podejrzanego. Początkowo zdziwiła mnie jedna rzecz...
– Zabiorę Aresa na wieczorny spacer – mówił Krzysiek, brał psa, a potem przepadał na godzinę lub dwie.
Raz zadzwoniłam zaniepokojona, ale jego komórka była zajęta. Gadał. Zadzwoniłam ponownie po kilku minutach. To samo! Po półgodzinie... Znowu zajęte! Z kim on rozmawia tak długo?
I ile można chodzić z psem?
Aż w końcu usłyszałam zgrzyt klucza. Wrócił jak gdyby nigdy nic.
– Dzwoniłam do ciebie kilka razy! – powiedziałam z pretensją.
– Eee… Kumpel z pracy zadzwonił. – Machnął ręką. – I tak od słowa do słowa zeszła godzinka...

Podobne  sytuacje powtarzały się jeszcze wiele razy

Krzysiek brał psa (a czasem i wózek), a potem znikał na dwie godziny. Teraz już z premedytacją do niego dzwoniłam. Sprawdzałam go? Tak. Tym bardziej że ledwo zamykał za sobą drzwi, już miał zajęty telefon. Dzwoniłam do niego co kilkanaście minut. I wciąż to samo.
– Mógłbyś mi to wyjaśnić? – postanowiłam zapytać wprost.
– Co? – zapytał głupawo.
– Z kim tyle rozmawiasz?
– Teraz? Z Wieśkiem. Remontuje mieszkanie i chciał ode mnie kilku rad... – wyjaśnił bez zająknięcia.
– Krzysiek, martwię się...
– Czym? – Spojrzał na mnie zdziwiony.
– My prawie ze sobą nie rozmawiamy. A ledwo wychodzisz z domu, od razu do kogoś dzwonisz.
– No to zastanów się, o czym można teraz z tobą rozmawiać? Jak długo spał nasz syn, ile razy mu się odbiło po jedzeniu...
– Ale... – poczułam się winna. – Dobrze, postaram się mniej mówić o takich banalnych rzeczach – powiedziałam trochę wbrew sobie.
Teraz to były dla mnie najważniejsze sprawy na świecie. Ale rozumiałam, że on – jak każdy normalny facet – ma potrzebę, żeby pogadać o czymś innym. Czyli o czym? Mimo zmęczenia zaczęłam oglądać wiadomości, żeby się orientować, co słychać w polityce. Zaczęłam czytać gazety, nie tylko te o wychowywaniu dzieci. Jeśli w moim małżeństwie nastąpił kryzys, chciałam zrobić wszystko, by go zażegnać. Pracowałam nad sobą i byłam pewna, że wszystko jest już na dobrej drodze, gdy znowu odkryłam coś dziwnego.

Znalazłam w samochodzie damską rękawiczkę

Chciałam pojechać z Piotrusiem do mamy. Zapinałam małego
w foteliku na tylnym siedzeniu, gdy zobaczyłam tę zieloną rękawiczkę. Podniosłam ją.
– To nie moja... – stwierdziłam, oczekując dalszych wyjaśnień, co dla Krzyśka nie było wcale takie oczywiste.
– Nie? – zdziwił się.
– Nie! – rzuciłam.
– Aaa, to musiała ją zgubić jakaś moja koleżanka. Ostatnio podwoziłem kilka osób.
– Nic nie mówiłeś...
– A o czym tu mówić?
„No tak, przecież mężczyźni nie rozmawiają o banałach”, pomyślałam ironicznie.
– Co mam z nią zrobić?
– Zrób, co chcesz... – W jego głosie słyszałam obojętność.
Znowu uśpił moją czujność.
Rękawiczkę zostawiłam w samochodzie. Zniknęła po kilku dniach, ale nie drążyłam tematu. Po co?
Minęło trochę czasu. Nasze życie toczyło się w miarę normalnie. To znaczy Krzysiek pracował od 8.00 do 17.00 (czasem do 18.00, 19.00 – jak mieli więcej zleceń). A ja siedziałam z dzieckiem w domu. Co rano wstawałam razem z mężem, robiłam mu śniadanie i kanapki do firmy... Potem on wychodził, a ja zajmowałam się domem. Tamten dzień niczym nie różnił się od pozostałych. Z tą różnicą, że kiedy Piotruś się uśmiechnął, to zobaczyłam jego pierwszy ząbek!
– No proszę! – Klasnęłam w dłonie.
Z tej radości zadzwoniłam do męża. Chciałam się z nim podzielić szczęśliwą nowiną. Nie zadzwoniłam na komórkę, jak zwykle, lecz na telefon stacjonarny w jego biurze.
– Chciałabym rozmawiać z mężem! – rzuciłam radośnie do słuchawki.
– Eee... – po drugiej stronie chwila wahania. – Tylko że Krzyśka nie ma dziś w pracy.
– Jak to? – zdziwiłam się.
Nic nie powiedział, a rano zabrał kanapki jak zwykle.
– Wziął dzień urlopu – usłyszałam w słuchawce.
– Aha – odparłam i rozłączyłam się.

W końcu wyznał mi bolesną prawdę

Może powinnam wtedy zadzwonić do niego na komórkę, ale nie chciałam. Postanowiłam go sprawdzić, choć wcale nie było to łatwe. Przez cały dzień biłam się z własnymi myślami. Gdzie on jest? Co robi? I co chce przede mną ukryć?
Minęła 17.00. Potem 17.15. O 17.20 zgrzytnęły klucze w zamku. To on.
– Witaj, kochanie – powiedział jak co dzień, odkładając na bok laptopa.
– Jak było w pracy? – spytałam.
– Normalnie – rzucił.
Już byłam pewna, że kłamał!
– Kanapki zjadłeś?
– Jak zawsze. – Uśmiechnął się.
A to drań!
Zdjął buty. I poszedł do pokoju – jak gdyby nigdy nic. Wziął gazetę i włączył telewizor. Czekał, aż podam mu obiad, jak zawsze.
– Dzwoniłam dziś do ciebie... – zaczęłam niepewnie.
– Tak? – Nie wykazał nawet cienia zdenerwowania. – Nie wyświetlił mi się twój numer w komórce.
– Dzwoniłam do pracy... – zawiesiłam na chwilę głos. – I wiesz, czego się dowiedziałam? Że nie było cię cały dzień! – Z każdym słowem serce waliło mi coraz mocniej.
– Musiałem coś pilnie załatwić na mieście. Zszedł mi na to cały dzień – nawet się nie zająknął.
– Dlaczego kłamiesz? – spytałam.
– Kamila, co z tobą?! – udawał zdziwionego.
A mnie poniosło.
– Kłamiesz! Przyznaj się! – Nie panowałam nad sobą. – Jest jakaś inna kobieta, prawda? Ci wszyscy koledzy, z którymi gadałeś godzinami, to były jakieś brednie, w które ja naiwnie wierzyłam! Przyznaj się, to do niej ciągle dzwoniłeś?!
– Uspokój się, przestraszysz dziecko. – Próbował studzić moją histerię.
– O nie! Nie zamkniesz mi ust. Gdzie byłeś cały dzień? A może zajrzymy do twojej komórki? Na pewno znajdziemy tam coś ciekawego. Gdzie ją masz? – Wzięłam torbę z jego laptopem. – A może zajrzymy do komputera. Wśród mejli na pewno też będzie coś interesującego. Przyznaj się, piszecie z sobą mejle, prawda? Do domu nie dzwoni, cwana jest...
– Kamila, co się opętało? – Udawał twardziela.
– Mnie? To ty pokaż komórkę! Pokaż skrzynkę mejlową! Jeśli nie masz nic do ukrycia, nie będziesz się bronił!
Próbował, ale wiedział, że nie odpuszczę. Wyśpiewał wszystko jak na spowiedzi...
– No dobrze, to nie ma sensu... – Poddał się w końcu. – Jest ktoś.
– A jednak… – Usiadłam zrezygnowana.
Chciałam, żeby powiedział prawdę, ale teraz byłam zdruzgotana.
– Kto to?
– Klientka. Wszystko zaczęło się od służbowych rozmów. Naprawdę świetnie nam się rozmawiało. To wyjątkowa babka, zna się na wielu rzeczach...
„No jasne, nie to, co ja”, pomyślałam.
– Z czasem zeszliśmy na bardziej osobiste
tematy – tłumaczył się dalej Krzysiek. – Przed świętami zeszłego roku zaprosiła mnie na bankiet organizowany przez jej firmę. Tak to się jakoś zaczęło...
– Więc kiedy to się zaczęło? – Liczyłam szybko. – Ponad półtora roku? Jak byłam w ciąży? O Boże...
– Kamila, zrozum, nie planowałem tego. To jakoś tak samo się działo.
– Ale mogłeś to przerwać, prawda?
Mogłem, lecz nie umiałem...

Jak ja mam teraz żyć?

Zaczęłam płakać. Dziecko się przestraszyło
– Daj spokój, to tylko głupi romans... – powiedział.
– Głupi romans?! – zdenerwowałam się. – Jak ja mam teraz żyć? Ośmieszyłeś wszystko, co robię. Śniadanka, obiadki... Wszystkie moje starania, całą miłość... – Ukryłam twarz w dłoniach.
– Przepraszam... Mogę to przerwać.
– Więc czemu już dawno tego nie zrobiłeś? – spytałam z wyrzutem.
Nie wiedział, co powiedzieć. A mnie chciało się wyć z bólu. Z żalu. I z bezsilności.
– Wybaczysz mi?
– Najpierw musisz zakończyć ten romans...
Zrobił, jak chciałam. Dla niego sprawa została zamknięta, a dla mnie zaczął się koszmar... Jak żyć po takiej zdradzie? Jak przestać o tym myśleć? Jak zaufać mężowi? Mężczyznom wydaje się, że wystarczy powiedzieć: „przepraszam, daj mi drugą szansę”. Tylko jak to zrobić? Jak pozbyć się nagle podejrzeń?
Nikomu nie powiedziałam o tym, co się zdarzyło. Nawet rodzicom. Duszę w sobie wątpliwości i żal. Nikt nie domyśla się, że moje małżeństwo przeżywa kryzys, bo na zewnątrz nic się przecież nie zmieniło. Mieszkamy razem, choć ja śpię z dzieckiem w jednym pokoju, a Krzysiek z psem śpi w drugim. Udajemy jednak, że wszystko OK.

Nie potrafię o tym zapomnieć

Gdy mąż wychodzi z Aresem na spacer, walczę z tym, żeby do niego nie zadzwonić. Ciągle go sprawdzam. Chcę mu wierzyć, ale nie umiem. Gdy mąż się spóźni, słucham jego tłumaczeń, ale nie mam pewności, że to prawda.
Tamta kobieta stała się moją obsesją. Już wiem, jak się nazywa. Znalazłam jej profil na Facebooku. Z ciekawości obejrzałam wszystkie zdjęcia, które tam zamieściła. Wiem, jak ona wygląda. Jest szczupłą wysoką blondynką. Robi wrażenie wesołej i pewnej siebie. Oglądam jej zdjęcia i ciągle się zastanawiam, w czym była lepsza ode mnie. Jaka była, kiedy kochała się z moim mężem? Oglądam jej zdjęcia wciąż i wciąż... Powinnam przestać, bo im dłużej o tym myślę, tym większy żal mam do Krzyśka. Jak mógł to zrobić z inną kobietą? Jak mam się przełamać, żeby znowu się z nim kochać? Chciałabym mu wybaczyć, zależy mi, by nasze małżeństwo przetrwało, ale jak o tym wszystkim zapomnieć?
Wczoraj wieczorem, gdy oglądaliśmy razem wiadomości, na komórkę Krzyśka przyszedł SMS. Mój mąż wziął telefon i wyszedł z nim do kuchni. A w mojej głowie od razu zrodziła się myśl: „Skoro wychodzi, musi mieć coś do ukrycia”. Gdy Krzysiek wrócił do pokoju, od razu zauważył moje podejrzliwe spojrzenie.

– Proszę cię, daj już spokój. Możemy nareszcie normalnie żyć? – zapytał.
Bardzo bym chciała... Ale jak mam mu ponownie zaufać? Nie sądziłam, że to aż takie trudne.

Czytaj więcej