"Nie rozumiałam, co mój syn widzi w swojej żonie. Ja marzyłam o innej synowej – pięknej i wykształconej...!"
Fot. 123RF

"Nie rozumiałam, co mój syn widzi w swojej żonie. Ja marzyłam o innej synowej – pięknej i wykształconej...!"

"Mojej synowej nie lubiłam od samego początku. Pamiętam dzień, w którym Wojtek przyprowadził ją do domu. Zamurowało mnie wtedy. Ewa była niezbyt ładna, niska i nieśmiała. Zupełnie inna niż jego dotychczasowe dziewczyny! I to miała być żona dla mojego syna?! Ale zdarzyło się coś, co zmieniło mój stosunek do niej..." Urszula, 56 lat

 

Dotąd Wojtek był raczej typem kobieciarza. Imiona dziewcząt przewijały się w naszych rozmowach jak w kalejdoskopie. Wszystko się zmieniło, gdy zrobił specjalizację po studiach. Wtedy powiedział, że chciałby, abym kogoś poznała. Nie mogłam doczekać się wizyty tej dziewczyny. Byłam szczęśliwa i podekscytowana.

Ta dziewczyna była inna od jego poprzednich dziewczyn!

Gdy usłyszałam chrobot klucza w zamku, aż skoczyło mi ciśnienie. Z uśmiechem wyszłam do przedpokoju przywitać gościa.  
–To jest Ewa, mamo – przedstawił dziewczynę w taki sposób, bym nie miała wątpliwości, że to coś poważnego.
Wojtek zdejmował z korpulentnej dziewczyny płaszcz, a oczy błyszczały mu tak, jakby był posiadaczem największego na świecie skarbu. Podałyśmy sobie dłonie i zaprosiłam Ewę na herbatę. Spotkanie nie było długie, bo sama sporo je skróciłam, uciekając do swojego pokoju pod pozorem ataku migreny. Godzinę przeleżałam w łóżku i trawiłam swój zawód. Ewa była zupełnie inna od poprzednich dziewczyn Wojtka. Niezbyt ładna, niska i nieśmiała. Gdzie jej tam do przebojowości i urody tamtych dziewcząt!
Grzeczna spódnica przed kolanko i but na płaskim obcasie nie dodawały jej kobiecości... A tymczasem to z nią Wojtek wkrótce się ożenił!

Zastanawiałam się, co on w niej widział?!

Nie rozumiałam, dlaczego mój syn patrzy w Ewę jak w obrazek. W dodatku jej wykształcenie też pozostawiało wiele do życzenia. Ogólniak i studium dla opiekunek miały się nijak do wykształcenia Wojtka. W dodatku od razu przyznała, że jak tylko urodzi pierwsze dziecko, zrezygnuje z pracy zawodowej, żeby być dobrą żoną i matką. „Kto rzuca pracę w dzisiejszych czasach, gdy tyle się mówi o równouprawnieniu i niezależności kobiet?”, zastanawiałam się. Posądzałam Ewę o lenistwo i chęć eksploatowania mojego syna, który najwyraźniej będzie musiał pracować za dwoje.
– Co ona ci da, synu? – pytałam, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.
– Dom, mamo – odpowiadał. – Reszta jest dla mnie nieważna.

Nie wtrącałam się więcej

Zbyt kochałam syna, aby ranić go słowem, a poza tym wiedziałam, że jeśli zacznę mu obrzydzać Ewę, sama stracę w jego oczach, nie ona. Nie chciałam być klasyczną teściową z dowcipów. Nie komentowałam złośliwie wyglądu synowej ani jej poczynań. W końcu Wojtek był już wystarczająco dorosły, aby móc uczyć się na swoich błędach. Mimo moich obaw małżeńskie szczęście młodych kwitło. Wojtek odwiedzał mnie regularnie i gołym okiem było widać, że jest zadowolony... A także ubrany bez zarzutu, więc z bólem serca musiałam przyznać, że Ewa umie prasować koszule równie dobrze jak ja. Zgodnie z zapowiedziami, gdy tylko zaszła w ciążę, zrezygnowała z pracy i zajęła się rodziną. Czasem, przechodząc obok ich domu, widywałam ją uśmiechniętą w ogrodzie. Pieliła chwasty lub odpoczywała na tarasie z książką. Nigdy nie miałam jednak odwagi, żeby po prostu zajrzeć na chwilkę i zapytać, jak się czuje.
Ciągle nie umiałam przełamać wobec niej niechęci. Miałam żal do losu, że właśnie taką towarzyszkę życia ofiarował mojemu synowi. Ewa najwyraźniej czuła mój dystans, dlatego na wspólnych spotkaniach trzymała się w cieniu męża.

Nasze stosunki zmieniło jedno zdarzenie

Nasze poprawne, choć dalekie od serdeczności stosunki zmieniły się w jednej chwili. Pamiętam, że przygotowywałam obiad, gdy zadzwonił telefon. To była Ewa.
– Mamo, przepraszam, że niepokoję – mówiła z trudem. – Ale Wojtek ma ważne zebranie i nie mogę mu przeszkadzać.
– Co się stało, Ewa?! – aż upuściłam na podłogę talerz, bo po drugiej stronie słuchawki usłyszałam płacz.
– Bardzo boli mnie brzuch – wyrzuciła z siebie synowa. – Chyba coś niedobrego dzieje się z dzieckiem.
– Czekaj na mnie i nigdzie się nie ruszaj, słyszysz?! Zaraz u ciebie będę! Wezwałam karetkę i pobiegłam do Wojtków, którzy na szczęście mieszkali niedaleko.
Ewa leżała na łóżku. Miała ściągnięte bólem rysy twarzy i trzymała się za brzuch. Klęknęłam przy niej.
– Spokojnie. Karetka już jedzie. Nic złego wam się nie stanie. Przykryłam ją kocem. Byłam przerażona jak nigdy, jednak próbowałam nie dać tego po sobie poznać. „Boże, to dopiero siódmy miesiąc!”, myślałam. „Za wcześnie... Gdzie ta karetka?!”, denerwowałam się, zerkając na zegarek.

Zrozumiałam, jak ważna jest dla niego Ewa

W końcu przyjechali ratownicy. Ułożyli Ewę na noszach, a ja rozpłakałam się ze strachu. Drżącymi rękami wybrałam numer Wojtka. Dziesięć minut później siedzieliśmy już w taksówce, a potem na szpitalnym korytarzu. Pojawiły się jakieś komplikacje i lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Mój syn miał szarą twarz i patrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak ważna jest dla niego żona. W tym momencie nieistotny był dla niego jej wygląd czy niezbyt dobre wykształcenie.
– Wszystko będzie w porządku – pocieszałam syna. – Ewa jest silna, a mały na pewno to po niej odziedziczy.

Byłam krótkowzroczna i niesprawiedliwa

Godzinę później mogliśmy już obejrzeć Ewę i chłopczyka, który na szczęście miał się dobrze. Gdy zobaczyłam, jak Wojtek pochyla się i całuje żonę, po raz kolejny zrozumiałam, jak bardzo byłam krótkowzroczna i niesprawiedliwa. Prawdziwej miłości nie zastąpi nic innego – ani wspaniały wygląd, ani pieniądze, nie mówiąc już o wykształceniu. A moje dzieci bardzo się kochały, więc były największymi bogaczami na świecie. Całe szczęście, że okazałam się na tyle rozsądna, aby nie interweniować w rodzinne sprawy Wojtka i Ewy. Dzięki temu miałam na czym budować nie tylko poprawne, ale i serdeczne relacje z synową. Muszę przyznać, że mój syn dokonał właściwego wyboru. Ma dobrą żonę, dla której ważniejszy jest dom i rodzina niż kariera i pieniądze. Jest też najlepszą matką, jaką mogłabym sobie wymarzyć dla mojego wnuka.

Czytaj więcej