Nocowałam w hostelu "Pod Amorem" i nie żałuję. Ten amorek wycelował prosto w moje serce!
Przez cały dzień myślałam o tym miłym facecie, który tak jak ja pił kawę bez mleka i uwielbiał kryminały
Fot. 123 RF

Nocowałam w hostelu "Pod Amorem" i nie żałuję. Ten amorek wycelował prosto w moje serce!

W ostatniej chwili wpadło mi zlecenie i musiałam znaleźć niedrogi nocleg. Pech chciał, że w tym terminie w okolicy odbywała się jakaś konferencja i hotele były porezerwowane. W końcu coś znalazłam, ale jedna rzecz mnie zaniepokoiła: ten hostel miał bardzo dziwną nazwę! Na dodatek jego stronę internetową zdobiły malinowe serduszka. Może to wcale nie był hostel, tylko jakaś agencja towarzyska? Chcąc nie chcąc zarezerwowałam pokój. Nie wiedziałam, że w ten sposób otworzyłam nowy rozdział w swoim życiu...   Marta, 26 lat 

Mam taką pracę, że dużo jeżdżę po kraju. Prowadzę jednoosobową działalność, robię szkolenia BHP. Znam Polskę małych miasteczek i niewielkich, czasem upadających zakładów pracy. Nocuję w motelach i hostelach, bo tak jest najtaniej. Niedawno w ostatniej chwili wpadło mi zlecenie w Wielkopolsce. Dwa dni szkolenia dla pracowników pewnej sporej firmy poligraficznej. Zaczęłam szukać noclegu, ale nie mogłam nic znaleźć – wyjątkowo w okolicy odbywała się jakaś konferencja i hotele były porezerwowane. Zdenerwowana przeglądałam strony, gdy nagle zobaczyłam, że w jednym miejscu jest jeszcze możliwość rezerwacji internetowej. Już, już miałam kliknąć „rezerwuj”, gdy nagle się zawahałam. Ten hostel miał szalenie dziwną nazwę. „Pod Amorem”. Jego stronę internetową zdobiły malinowe serca. Może to wcale nie był hostel, tylko jakaś speluna? Postanowiłam poszukać czegoś jeszcze. I nic! Wróciłam więc na stronę dziwnego hostelu. Sprawdziłam opinie ludzi, którzy tam nocowali. Nie były złe. A że cena mi odpowiadała i już naprawdę byłam zmęczona tymi poszukiwaniami, zarezerwowałam sobie jedynkę.

Zaskoczył mnie różowy wystrój 

Kilka dni później zaparkowałam swoje auto pod niedużym budynkiem i stawiłam się w recepcji hostelu. Kobieta za biurkiem była miła, szybko zapisała moje dane i poprowadziła mnie do pokoju. Już na korytarzu nieco się zdziwiłam, bo dywanik był malinowy, a ściany łososiowe. W pokoju zaatakowały mnie rozmaite odcienie koloru różowego: szafeczka miała różową okleinę, pościel na łóżku była w wiadomym odcieniu, podobnie jak obicia krzeseł, lampki i inne elementy wystroju. Piękne to było, że aż zęby bolały. No ale miałam tam spędzić jedną noc, stwierdziłam, że wytrzymam. Szybko poszłam spać, rano wstałam wypoczęta i gotowa do pracy.
Jak co rano musiałam jednak napić się kawy, ruszyłam więc do hostelowej kuchenki. W tego typu obiektach często do dyspozycji gości oddaje się urządzoną kuchnię. Można tam sobie wtedy zrobić coś do picia albo nawet usmażyć jajecznicę na śniadanie. „Pod Amorem” też było takie pomieszczenie. Ktoś je świetnie urządził i wyposażył. W przeciwieństwie do pokoju i korytarza, nie było tam ani jednego różowego akcentu. Na drewnianym blacie stały: czajnik bezprzewodowy, ekspres do kawy i kuchenka mikrofalowa, oprócz tego w szafkach znalazłam kubki, talerze i sztućce. Pstryknęłam ekspres i zapatrzyłam się w okno.

Wypiłam poranną kawę z przemiłym nieznajomym

Do kuchni ktoś wszedł. Facet. Wysoki, w moim wieku.
– Dzień dobry – rzucił, więc skinęłam głową. – Też muszę się napić kawy – dodał, sięgając po kubek. – Pani pierwszy raz tutaj?
– Owszem.
– Służbowo czy turystycznie?
– Służbowo – westchnęłam. – Prowadzę szkolenia BHP.
– I jak się pani podoba hostel? – wypytywał mnie.
– W miarę, to znaczy czyściutko i przyjemnie, tylko ten wszechobecny róż... – Zaśmiałam się. – To stylistyczny koszmar. No, ale mogło być gorzej, w różowym wytrzymam, a pod zagrzybionym prysznicem nie. Tu na szczęście łazienka jest super. A ta nazwa!... – Znów się zaśmiałam. – Myślałam, że to jakaś agencja towarzyska.
Kiwał głową, przyglądając mi się.
– A pan? – zagaiłam. – Służbowo czy na zwiedzanie?
– Służbowo – rzucił. – Jestem budowlańcem.
Rozmawialiśmy jeszcze długo, tak długo, że spóźniłam się na szkolenie. I przez cały dzień myślałam o tym miłym facecie, który tak samo jak ja pił kawę bez mleka i uwielbiał kryminały.
Miałam nadzieję, że spotkam go jeszcze przed wyjazdem. Niestety, nie było go w hostelu.

Ten amorek dźgnął mnie w serce...

Wracałam do domu z dziwnym smutkiem w sercu. Taki fajny mężczyzna... Rozmawialiśmy w tej kuchni niecałą godzinę. Krótko. Czemu więc wciąż miałam pod powiekami jego twarz?
Minęło kilka dni, tydzień, dwa. Raz na jakiś czas jeszcze przypominałam sobie znajomego z hostelu.
I nagle po miesiącu dostałam propozycję przeprowadzenia szkolenia w tym samym mieście. Głupio się ucieszyłam. Głupio, bo przecież szansa, że znowu spotkam tego faceta, była znikoma. Ale zgodziłam się. Następnego dnia dostałam mejlem zniżkową ofertę noclegu „Pod Amorem”. To się zdarza – jeśli się gdzieś nocuje, właściciele tych miejsc udzielają rabatów na kolejne noclegi, więc się nie zdziwiłam. Uznałam, że za tę cenę nawet w różu się prześpię, zarezerwowałam pokój, i ruszyłam w drogę.
Uśmiechnęłam się na widok znajomego szyldu „Pod Amorem”. Chyba jednak ten amorek dźgnął mnie w serce...
Ale kiedy weszłam do środka, rozejrzałam się zdumiona. Róż znikł! Ściany pomalowano na kremowo, meble były proste, w kolorze drzewa. Co za zmiana!
Gdy zjawiłam się w firmie, w której miałam przeprowadzić szkolenie, ujrzałam... mojego rozmówcę z hostelowej kuchni. Wpatrywałam się w niego zaskoczona, a on powiedział po prostu:
– Tak mi pani zawróciła w głowie, że postanowiłem tutaj panią ściągnąć. Mówiłem, że mam firmę budowlaną.
Tylko pokiwałam głową.
– „Pod Amorem” to mój hostel – dodał, a ja jęknęłam w duchu, przypominając sobie swoje żarty z wystroju. – Za dekorowanie była odpowiedzialna moja młodsza siostra... Jedenastolatka. Ale wziąłem sobie do serca pani uwagi i trochę pozmieniałem. Może być? – ciągnął.
– Tak, jest... świetnie! – wydukałam.
– Cieszę się. Rozważałem też zmianę nazwy, ale zdecydowałem się ją zostawić – stwierdził, uśmiechając się tak, że zmiękły mi kolana. – Wie pani dlaczego?
Pokręciłam głową.
– Bo chyba ten amorek wycelował w moje serce...

 

 

Czytaj więcej