"Prowadzę mały rodzinny hotel i wyznaję zasadę, że każdy z gości jest wyjątkowy i należy mu się wyjątkowe traktowanie. Tymczasem w ostatni weekend w recepcji zjawiła się młoda kobieta i zrobiła awanturę, że nie dostała najlepszego apartamentu. Krzyczała, że jest influencerką i zagroziła, że jeśli nie spełnimy jej żądań, wystawi nam złe opinie w internecie. Musieliśmy zdecydować..." Marzena, 46 lat
– To jest po prostu oburzające! Jak tu się traktuje VIP-ów? Żądam najlepszego pokoju z widokiem na jezioro. Nie po to jechałam tyle kilometrów, żeby oglądać jakiś parking... – w recepcji usłyszałam podniesiony piskliwy głos młodej kobiety. Najwyraźniej nie była w najlepszym humorze, bo wyrzucała z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. „Nie przypominam sobie, żebyśmy spodziewali się jakichś wyjątkowych gości, ale może coś mi umknęło”, przebiegło mi przez myśl. Zresztą, wyznawałam zasadę, że każdy z gości jest dla nas wyjątkowy i należy mu się wyjątkowe traktowanie, by czuł się w naszym niewielkim hoteliku miło i komfortowo. Bez wahania postanowiłam interweniować i wyjaśnić sytuację.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałam z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
Przede mną stała doskonale ubrana młodziutka kobieta z nienagannym makijażem na twarzy, W jednej ręce trzymała smartphone w błyszczącym etui, drugą ściskała rączkę ogromnej walizy z logo drogiej, znanej firmy.
– Pani jest tu kim? – rzuciła niezbyt uprzejmie przybyła, taksując mnie krytycznym wzrokiem, i wydęła mocno umalowane usta.
– Jestem szefową tego hotelu. Miło mi panią gościć...
– No myślę, że miło... Choć tej pani w recepcji chyba niezbyt. – Palcem z bardzo długim paznokciem wycelowała w Dorotkę, pracownicę naszej recepcji.
– Czy coś się stało? – dopytywałam. – Zaraz wszystko wyjaśnimy...
– Tak, stało się... Ja dzwoniłam tutaj wczoraj, żeby zarezerwować, pokój. Oczywiście podałam swoje nazwisko... Spodziewałam się, że dostanę najlepszy apartament jako... Hmm, celebrytka.
Popatrzyłam na nią uważnie i już chciałam zapytać, czym ta młoda dziewczyna zasłużyła sobie na status gwiazdy, jednak kobieta nie dawała mi dojść do słowa. – Ale na miejscu się okazało, że nie mam pokoju z widokiem na jezioro.
– No cóż, bardzo mi przykro, te apartamenty są zwykle rezerwowane z dużym wyprzedzeniem... Mamy okres wakacyjny, sama pani rozumie. Ale ten pokój, który pani dostała, też jest bardzo komfortowy. A przez okno widać ogród – tłumaczyłam
– Hmm, będę musiała opisać tę sprawę na moim kanale... – powiedziała, wzruszając ramionami. – Pani wie, ilu mam followersów?
– Nie mam pojęcia. Ale chętnie się dowiem...
– No cóż, kilkanaście tysięcy, i ta liczba rośnie z dnia na dzień... W tej chwili może nawet kilkadziesiąt,
– To wspaniale. Gratuluję. – Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. – I życzę przyjemnego pobytu w naszym hotelu – dodałam, podając jej klucz do pokoju.
– Ty znasz tę „gwiazdę”? – zapytałam recepcjonistkę, gdy młoda dama zniknęła w kabinie windy.
– Nie... Ale zdaje się, że to jakaś youtuberka albo instagramerka. – Sięgnęła po swój telefon. – Zaraz sprawdzę... Tak, proszę zobaczyć, znalazłam. Kocha egzotyczną kuchnię, dobra zabawę i podróże…
– Powinnam ją znać? – Spojrzałam zdziwiona na fotki, robione a to na plaży, a to na dyskotece, a to przy suto zastawionym stole.
– Nie sądzę, szefowo... – Dorotka mrugnęła do mnie porozumiewawczo. – Ja w życiu nie słyszałam tego nazwiska.
– Uff, już pomyślałam, że jednak to jakaś wielka osobistość, a ja popełniam faux pas – szepnęłam i wróciłam do swoich obowiązków.
Kiedy wieczorem zamykałam swoje biuro, dostałam telefon od Mariusza, naszego szefa kuchni.
– Szefowo, proszę do nas, mamy pewien problem... – rzucił, głośno wzdychając.
Kiedy pojawiłam się w drzwiach restauracji, przy jednym ze stolików zobaczyłam naszą „gwiazdę”, jej stolik wprost uginał się od różnych dań, trudno uwierzyć, że zamówiła je jedna osoba.
– No, nareszcie pani raczyła się pojawić – wykrzyknęła celebrytka. – To oburzające. Kelner, przyniósł mi rachunek za to, co zamówiłam...
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
– Proszę wybaczyć, ale takie są zasady w restauracji. Jeśli ktoś coś zamawia z menu, musi za to zapłacić. – Rozłożyłam bezradnie ręce.
– Czy pani się urwała z choinki? – Zaśmiała się. – Przecież powinniście się cieszyć, że ktoś tak znany jak ja je kolację u was... Jeśli będzie mi smakowało, wystawię wam pozytywną opinię i zdobędziecie w ten sposób klientów.
W tej chwili naprawdę podniosło mi się ciśnienie.
– Szanowna pani. Być może jest pani znana w pewnych kręgach i ma setki albo tysiące followersów. Ale u nas każdy gość jest VIP-em, nawet jeśli nie ma konta na Facebooku, Instagramie czy YouTubie. My oferujemy to, co mamy najlepsze, ale nie jesteśmy instytucją charytatywną, ponieważ to nasza praca i źródło dochodów. Więc będę nalegać, żeby pani uregulowała rachunek, zarówno za pokój, jak i za kolację. A o powiększenie grona klientów sami potrafimy zadbać, proszę mi wierzyć.
Kobieta wściekła wstała od stolika, rzucając na stolik garść banknotów. Jak się potem okazało, była to zaledwie połowa rachunku za pobyt i kolację. Machnęliśmy na to ręką, zwłaszcza że celebrytka jeszcze tego samego wieczora obrażona opuściła nasz pensjonat. Czy wystawi nam negatywną opinię? Być może... Ale jakoś dziwnie wcale się tym nie przejmuję…