"W naszym hotelu zjawiła się pewna celebrytka. Oczekiwała specjalnych względów i nie zamierzała płacić…"
Fot. 123 RF

"W naszym hotelu zjawiła się pewna celebrytka. Oczekiwała specjalnych względów i nie zamierzała płacić…"

"Prowadzę mały rodzinny hotel i wyznaję zasadę, że każdy z gości jest wyjątkowy i należy mu się wyjątkowe traktowanie. Tymczasem w ostatni weekend w recepcji zjawiła się młoda kobieta i zrobiła awanturę, że nie dostała najlepszego apartamentu. Krzyczała, że jest influencerką i zagroziła, że jeśli nie spełnimy jej żądań, wystawi nam złe opinie w internecie. Musieliśmy zdecydować..."  Marzena, 46 lat

 – To jest po prostu oburzające! Jak tu się traktuje VIP-ów? Żądam najlepszego pokoju z widokiem na jezioro. Nie po to jechałam tyle kilometrów, żeby oglądać jakiś parking... – w recepcji usłyszałam podniesiony piskliwy głos młodej kobiety. Najwyraźniej nie była w najlepszym humorze, bo wyrzucała z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. „Nie przypominam sobie, żebyśmy spodziewali się jakichś wyjątkowych gości, ale może coś mi umknęło”, przebiegło mi przez myśl. Zresztą, wyznawałam zasadę, że każdy z gości jest dla nas wyjątkowy i należy mu się wyjątkowe traktowanie, by czuł się w naszym niewielkim hoteliku miło i komfortowo. Bez wahania postanowiłam interweniować i wyjaśnić sytuację.

Pani uważała, że należą się jej specjalne względy

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałam z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
Przede mną stała doskonale ubrana młodziutka kobieta z nienagannym makijażem na twarzy, W jednej ręce trzymała smartphone w błyszczącym etui, drugą ściskała rączkę ogromnej walizy z logo drogiej, znanej firmy.
Pani jest tu kim? – rzuciła niezbyt uprzejmie przybyła, taksując mnie krytycznym wzrokiem, i wydęła mocno umalowane usta.
– Jestem szefową tego hotelu. Miło mi panią gościć...
– No myślę, że miło... Choć tej pani w recepcji chyba niezbyt. – Palcem z bardzo długim paznokciem wycelowała w Dorotkę, pracownicę naszej recepcji.
– Czy coś się stało? – dopytywałam. – Zaraz wszystko wyjaśnimy...
– Tak, stało się... Ja dzwoniłam tutaj wczoraj, żeby zarezerwować, pokój. Oczywiście podałam swoje nazwisko... Spodziewałam się, że dostanę najlepszy apartament jako... Hmm, celebrytka.
Popatrzyłam na nią uważnie i już chciałam zapytać, czym ta młoda dziewczyna zasłużyła sobie na status gwiazdy, jednak kobieta nie dawała mi dojść do słowa. – Ale na miejscu się okazało, że nie mam pokoju z widokiem na jezioro.
– No cóż, bardzo mi przykro, te apartamenty są zwykle rezerwowane z dużym wyprzedzeniem... Mamy okres wakacyjny, sama pani rozumie. Ale ten pokój, który pani dostała, też jest bardzo komfortowy. A przez okno widać ogród – tłumaczyłam
Hmm, będę musiała opisać tę sprawę na moim kanale... – powiedziała, wzruszając ramionami. – Pani wie, ilu mam followersów?
– Nie mam pojęcia. Ale chętnie się dowiem...
– No cóż, kilkanaście tysięcy, i ta liczba rośnie z dnia na dzień... W tej chwili może nawet kilkadziesiąt,
– To wspaniale. Gratuluję. – Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. – I życzę przyjemnego pobytu w naszym hotelu – dodałam, podając jej klucz do pokoju.

Nikt z nas nie znał tej "słynnej" osoby

– Ty znasz tę „gwiazdę”? – zapytałam recepcjonistkę, gdy młoda dama zniknęła w kabinie windy.
Nie... Ale zdaje się, że to jakaś youtuberka albo instagramerka. – Sięgnęła po swój telefon. – Zaraz sprawdzę... Tak, proszę zobaczyć, znalazłam. Kocha egzotyczną kuchnię, dobra zabawę i podróże…
– Powinnam ją znać? – Spojrzałam zdziwiona na fotki, robione a to na plaży, a to na dyskotece, a to przy suto zastawionym stole.
– Nie sądzę, szefowo... – Dorotka mrugnęła do mnie porozumiewawczo. – Ja w życiu nie słyszałam tego nazwiska.
– Uff, już pomyślałam, że jednak to jakaś wielka osobistość, a ja popełniam faux pas – szepnęłam i wróciłam do swoich obowiązków.

Nie zamierzała zapłacić za kolację

Kiedy wieczorem zamykałam swoje biuro, dostałam telefon od Mariusza, naszego szefa kuchni.
– Szefowo, proszę do nas, mamy pewien problem... – rzucił, głośno wzdychając.
Kiedy pojawiłam się w drzwiach restauracji, przy jednym ze stolików zobaczyłam naszą „gwiazdę”, jej stolik wprost uginał się od różnych dań, trudno uwierzyć, że zamówiła je jedna osoba.
– No, nareszcie pani raczyła się pojawić – wykrzyknęła celebrytka. – To oburzające. Kelner, przyniósł mi rachunek za to, co zamówiłam...
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
– Proszę wybaczyć, ale takie są zasady w restauracji. Jeśli ktoś coś zamawia z menu, musi za to zapłacić. – Rozłożyłam bezradnie ręce.
– Czy pani się urwała z choinki? – Zaśmiała się. – Przecież powinniście się cieszyć, że ktoś tak znany jak ja je kolację u was... Jeśli będzie mi smakowało, wystawię wam pozytywną opinię i zdobędziecie w ten sposób klientów.
W tej chwili naprawdę podniosło mi się ciśnienie.
– Szanowna pani. Być może jest pani znana w pewnych kręgach i ma setki albo tysiące followersów. Ale u nas każdy gość jest VIP-em, nawet jeśli nie ma konta na Facebooku, Instagramie czy YouTubie. My oferujemy to, co mamy najlepsze, ale nie jesteśmy instytucją charytatywną, ponieważ to nasza praca i źródło dochodów. Więc będę nalegać, żeby pani uregulowała rachunek, zarówno za pokój, jak i za kolację. A o powiększenie grona klientów sami potrafimy zadbać, proszę mi wierzyć.
Kobieta wściekła wstała od stolika, rzucając na stolik garść banknotów. Jak się potem okazało, była to zaledwie połowa rachunku za pobyt i kolację. Machnęliśmy na to ręką, zwłaszcza że celebrytka jeszcze tego samego wieczora obrażona opuściła nasz pensjonat. Czy wystawi nam negatywną opinię? Być może... Ale jakoś dziwnie wcale się tym nie przejmuję…

 

Czytaj więcej