„Nie płacił na syna alimentów, pojawiał się i znikał. Gdy po latach prawda o moim eksmężu wyszła na jaw, oniemiałam”
Fot. Adobe Stock

„Nie płacił na syna alimentów, pojawiał się i znikał. Gdy po latach prawda o moim eksmężu wyszła na jaw, oniemiałam”

„Przemek początkowo się nami interesował, ale potem przestał. Nie płacił alimentów, gdzieś zniknął, podobno wyjechał za granicę. Koleżanki namawiały mnie, żebym podała go do sądu, ale miałam to gdzieś. Dawałam sobie świetnie radę z nim, gdy wiecznie szukał pracy, to tym bardziej radziłam sobie bez niego. Potem pojawił się w okolicach dziesiątych urodzin Rafała i znów gdzieś przepadł. Tym razem na dobre…” Alicja, 50 lat

Mamo, nie uwierzysz, kto się do mnie odezwał! – powiedział syn, wnosząc mi zakupy po schodach. 

W bloku znów zepsuła się winda i gdy Rafał o tym usłyszał, natychmiast zaoferował swoją pomoc. Dobre mam dziecko, uważne, pomocne, choć już nie mieszka ze mną, tylko ze swoją dziewczyną. A Emilka to też miła dziewczyna, pasują do siebie.

Zamurowało mnie...

– Jakiegoś kolegę z przedszkola? – Uśmiechnęłam się. 

Niedawno tak właśnie było. W pracy Rafał wpadł na Krzyśka, z którym chodził do podstawówki. Umówili się potem parę razy na męskie rozmowy przy piwie.

– Nie. Tatę. 

Zamurowało mnie. Tyle lat milczenia i nagle tak po prostu spotkał swojego ojca?

Rozstaliśmy się ponad dwadzieścia lat temu. Mój synek skończył dwa latka, a ja miałam już dosyć ciągnięcia wózka z dzieckiem i niedojrzałym partnerem. Wcześniej byłam zła na niego, że nie chciał ślubu, ale wtedy, gdy podjęłam decyzję, byłam zadowolona. To upraszczało wiele kwestii. Zamieszkałam z powrotem z rodzicami, którzy kochali wnuka nad życie. Przemek początkowo się nami interesował, ale potem przestał. Nie płacił alimentów, gdzieś zniknął, podobno wyjechał za granicę. Koleżanki namawiały mnie, żebym podała go do sądu, ale miałam to gdzieś. Dawałam sobie świetnie radę z nim, gdy wiecznie szukał pracy, to tym bardziej radziłam sobie bez niego. Potem pojawił się w okolicach dziesiątych urodzin Rafała i znów gdzieś przepadł. Tym razem na dobre…

A teraz się zjawił, gdy Rafał miał dwadzieścia pięć lat i dobrą pracę? Od razu zwietrzyłam kłopoty. 

Widziałam jednak uśmiech na twarzy syna i to, że cieszył się ze spotkania. To moja wina. Przez lata tłumaczyłam mu, że ojciec nie był złym człowiekiem, ale że nam nie wyszło, no i że gdzieś wyjechał. Tak bywa, ale przecież miał dziadka, wujka i jeszcze starszego kuzyna. Nie brakowało mu męskiej opieki i miłości. Dziadek uczył go grać w szachy i wędkować, wujek jeździć na rowerze i nartach, a kuzyn bronił w szkole jak prawdziwy starszy brat. Nie wiedziałam więc, co mam mu teraz powiedzieć: nie spotykaj się z nim? 

– A… a jak się spotkaliście? – zapytałam, siląc się na spokój. 

Odszukał mnie. No wiesz, dziś nie jest to trudne. Media społecznościowe, wspólni znajomi, no i na stronie naszej firmy też figuruje moje zdjęcie…

– Aha. I przyszedł do ciebie do pracy?

– Nie, zadzwonił. Przedstawił się, powiedział, kim jest, i spytał, czy pójdę z nim na kawę. Odpowiedziałem, że tak, spotkaliśmy się, pogadaliśmy. Był za granicą. No w każdym razie tak się tłumaczył… 

– Aha…

– Zapytałem go, czemu nie dawał znaku życia i dlaczego odezwał się teraz. Mówił, że to skomplikowane, że mi wszystko wyjaśni w swoim czasie. Chyba się z nim jeszcze spotkam – dodał, stawiając torby w przedpokoju. – Już sobie dalej poradzisz, mamo?

– Jasne, kochanie. Leć do Emilki. 

– Jestem na niego trochę zły, czternaście lat przysyłał tylko kartki na urodziny, ale bez żadnego adresu, telefonu. Ale też jestem ciekawy, sama rozumiesz. 

– Nie musisz mi się tłumaczyć, Rafał. Jesteś dorosły i masz prawo widzieć się ze swoim ojcem. 

„Ale najpierw to ja się z nim jeszcze zobaczę”, pomyślałam. 

Wiedziałam, gdzie Przemek mógł być. W domu swoich rodziców. Tam, gdzie teraz mieszkała jego przyrodnia siostra z mężem. Pojechałam. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Przemek. Niewiele się zmienił, może tylko posiwiał. Ale dalej miał w sobie urok wiecznego Piotrusia Pana. 

– Alicja? – zdziwił się. – A skąd wiedziałaś, gdzie jestem?

– Domyśliłam się. Masz chwilę? Chciałabym porozmawiać. 

– Tak. Poczekaj, wezmę kurtkę. 

Poszliśmy do parku nieopodal domu jego rodziców. Krążyliśmy po alejkach, oboje coraz bardziej zdenerwowani, a ja mówiłam, co o tym wszystkim myślę

– Nie podoba mi się, że nagle pojawiłeś się życiu Rafała. Czego od niego chcesz? 

– Niczego, po prostu chciałem poznać naszego syna. 

– Mojego syna! – warknęłam. – Przez lata cię nie interesował. 

– Wiem. – Pochylił głowę. – Chciałbym to wytłumaczyć. Przeprosić... 

– Za co? Świetnie dawaliśmy sobie radę bez ciebie. Musisz czegoś chcieć, skoro nagle się zjawiłeś. Ale nie dostaniesz tego. 

Na koniec powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów, po czym odwróciłam się na pięcie i odeszłam energicznym krokiem. Niech sobie nie myśli, że wygrał! 

Prawda wyszła na jaw

Przez kilka dni był spokój. Zresztą Rafał wyjechał służbowo, Emilia miała jakieś egzaminy zawodowe w pracy. 

Pożegnałam właśnie klientkę, gdy do mojego salonu kosmetycznego weszła kobieta. Trochę ode mnie młodsza, ładna, ubrana ze smakiem. 

– Pani na paznokcie? – spytałam. – Dzisiaj to już niemożliwe. Są jeszcze terminy na piątek i na sobotę. 

– Ja do pani – odparła kobieta. – Chciałabym porozmawiać. 

– Ze mną? O czym?

– Proszę, niech mnie pani wysłucha. Potem pójdę, a pani zrobi, co zechce. 

– Ale kim pani jest?

– Mam na imię Kamila. Jestem żoną Przemka

Aż usiadłam na krześle. Czyli to też przed nami zataił. 

– To ciekawe. Tak samo jak to, czego się jeszcze dowiem… – syknęłam. 

– Myślę, że wszystkiego, czego mój mąż nie umiał pani powiedzieć…

– W takim razie słucham.

– Poznałam Przemka w nie najlepszym okresie jego życia… – zaczęła. – Ale bardzo się starał dać sobie radę. Tak, wiem, że uważa go pani za lenia i manipulanta. Pewnie ma pani trochę racji…

Spojrzałam na nią zdumiona. 

– Tyle że to nie jego wina. On jest chory. I zawsze będzie. Wtedy osiągnął dno i trafił do szpitala. To go uratowało. 

Wybałuszyłam na nią oczy. 

– To choroba afektywna dwubiegunowa. Przez nią latami zachowywał się jak smarkacz. Raz mania, raz ucieczka. Absolutnie rozumiem pani decyzję – miała pani małe dziecko i całe życie przed sobą. Od ośmiu lat Przemek jest pod opieką psychiatry, bierze leki, pracuje. Dałam mu poczucie bezpieczeństwa i rodzinę. Cel, dla którego miał powód się starać. Doczekaliśmy się dwóch córek. Jedna ma siedem, a druga trzy lata. Przemek ciężko nad sobą pracował. Wie, że zawalił z Rafałem i bardzo pragnie za to przeprosić, nadrobić. Nie chce niczego od syna poza tym, żeby mógł się z nim spotykać, rozmawiać, nawiązać relację. Jeśli Rafał będzie chciał. A ja chętnie ugoszczę go w naszym domu. – Uśmiechnęła się życzliwie. – Jest bratem moich dziewczynek i synem mojego męża. To oczywiste, że też chcę go poznać, gdy będzie na to czas. Proszę tylko dać Przemkowi szansę. Jeśli mi pani nie wierzy, pokażę pani medyczną dokumentację. Mam ją w torbie. To cała teczka. Przemek się na to zgodził. 

Łzy same napłynęły mi do oczu. Nigdy, przenigdy bym się tego wszystkiego nie domyśliła. I ona miała rację. To już nie była moja decyzja. Byłam wkurzona, ale musiałam być też sprawiedliwa. Ta kobieta nie kłamała. 

– Nie, nie muszę tego oglądać. To prywatne sprawy. Mogę pani za to obiecać, że jeśli Rafał będzie chciał spotykać się z ojcem, ja mu w tym nie przeszkodzę – rzuciłam, czując dławienie w gardle. – Jest dorosły i może sam wybrać. 

Dziś Rafał i Przemek nadrabiają zaległości, a ja nigdy nie żałowałam tej decyzji.

 

Czytaj więcej