„Dziewczyno! Prawie cię straciliśmy...Cudem przeżyłaś... – usłyszałam rano od lekarzy"
Myślę, że ta nagła choroba przyszła, bym doceniła wartość życia
Fot. Adobe Stock

„Dziewczyno! Prawie cię straciliśmy...Cudem przeżyłaś... – usłyszałam rano od lekarzy"

"Tamtego dnia jak zwykle wbiegałam po schodach do Urzędu Gminy. Nagle w dole brzucha poczułam silne ukłucie. Z bólu zrobiło mi się ciemno przed oczami. Już od kilku dni miałam temperaturę, a teraz widocznie gorączka jeszcze podskoczyła, bo byłam tak słaba, że ostatkiem sił doszłam do domu..." Iwona, 32 lata 

– A nie mówiłem, żeby nie lekceważyć tej gorączki! – krzyknął mój mąż, gdy stanęłam w drzwiach domu. – Jedziemy na pogotowie! – zadecydował, a ja nie zdążyłam nawet ucałować mojej małej córeczki.

Dostałam silnych drgawek

Sprawa okazała się poważniejsza, niżby się mogło wydawać. Lekarz z pogotowia bez namysłu skierował mnie do szpitala. Tam od razu na izbie przyjęć, zanim jeszcze zdążyliśmy dopełnić formalności, dostałam silnych drgawek. Zbadano mnie i natychmiast podano mi środki na zbicie temperatury. Miałam czterdzieści stopni gorączki i lekarze nie wiedzieli, co mi jest. Głowa mi pękała...
Byłam zmęczona bólem i udręczona rozmyślaniami o moim maleństwie, które zostało w domu. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Na domiar złego okazało się, że muszę zostać w szpitalu na obserwacji.
– Wszystko będzie dobrze – pielęgniarka uścisnęła mi dłoń.
Nikt wtedy nie spodziewał się najgorszego, nawet ja. Od lat nie chorowałam, dotychczas rozpierała mnie energia. A teraz leżałam bezradna w szpitalnej sali i tęskniłam za mężem i dzieckiem. W końcu zasnęłam, a raczej zrobiło mi się mdło, słodko…

Lekarz powiedział, że cudem przeżyłam

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą wiele twarzy. Byłam owinięta w srebrny celofan, czułam przeraźliwe gorąco.
– Pani Iwono, słyszy mnie pani?! – Lekarz klepał mnie po ręce. – Słyszy mnie pani?! – powtarzał.
– Tak... co się ze mną dzieje... – wyszeptałam z bólem.
Dziewczyno, ty dziś w nocy postawiłaś na nogi cały personel – mówił jakiś lekarz. – Prawie cię straciliśmy. Właściwie wyczerpały się nasze możliwości. Cudem przeżyłaś...
Rozpłakałam się z żalu nad tym, co mnie spotkało. Dostałam środki uspokajające i potem całymi godzinami leżałam i przysłuchiwałam się rozmowom na sali. Ludzie mieli różne problemy, jedni większe, drudzy mniejsze. A ja byłam w centrum uwagi, traktowano mnie jak zwycięzcę po ciężkiej bitwie.

Rozpoznanie mnie zszokowało!

Wróciłam do życia! Jestem wdzięczna lekarzom i dobremu losowi. Szybko też wyzdrowiałam, pomogła mi w tym miłość do męża, a uśmiech dziecka dodawał mi sił. Dla nich musiałam się pozbierać.
Teraz myślę, że ta nagła choroba przyszła, bym doceniła wartość życia, nauczyła się pokory wobec niego i rozkoszowała się każdą przeżytą chwilą. Przyglądam się karcie wypisu ze szpitala i nie mogę uwierzyć: „Rozpoznanie: wstrząs septyczny, zero krzepnięcia krwi, prawa komora serca nie pracuje, udar mózgu, nieznaczne ilości wody w płucach...”. Tak się cieszę i dziękuję za tę szansę!

Czytaj więcej