"Moja mama i ojciec Janka byli kiedyś w sobie zakochani. A potem historia zatoczyła koło..."
Fot. Adobe Stock

"Moja mama i ojciec Janka byli kiedyś w sobie zakochani. A potem historia zatoczyła koło..."

"Chciałam pokazać Jasiowi moje rodzinne strony. Za dzieciaka uwielbiałam jeździć na zamek Chojnik i tam właśnie zamierzałam go zabrać. Gdy dotarliśmy na szczyt i weszliśmy na zamek, Janka jakby olśniło. – O! Pamiętam to miejsce ze zdjęcia… Wiesz, kiedyś przeglądałem rzeczy taty. Miał taki sentymentalny album ze zdjęciami. Dałbym sobie rękę uciąć, że na jednym ze zdjęć stał pod tym wielkim drzewem na dziedzińcu z jakąś ładną brunetką – zaśmiał się. Zaświtało mi w głowie, że to mogła być moja mama! W młodości miała bardzo ciemne włosy.  No i jakoś dziwnie zareagowała na wieść, że tata Janka ma na imię Bogdan. To stawało się coraz bardziej tajemnicze...  Joanna, 29 lat

Czułam, że Janek to facet, na którego czekałam. Czuły, mądry, lubiący swoje życie, mający pasje… No i taki przystojny! Spotykaliśmy się już trzy miesiące i moja mama zaczęła dopytywać, kiedy go w końcu pozna. Oczywiście pokazywałam jej zdjęcia z Jaśkiem i opowiadałam o nim, ale wiadomo – mama chciała go prześwietlić po swojemu. Wymyśliłam więc, że któryś z weekendów spędzimy w górach. Janek uwielbiał wszelkie wyjazdy krajoznawcze, dlatego wizyta w Karkonoszach od razu mu się spodobała. A że był inteligentny, od razu zapytał:
– To co, skoczymy na obiad do mamusi?
– Mówiąc szczerze, mama chciałaby cię poznać – przyznałam. – Mówię jej o tobie w samych superlatywach – dodałam, całując go. – Mama chce to zweryfikować.
– Dobra, kotek, nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko! – powiedział i pocałował mnie jeszcze mocniej.

I tak oto pojawiliśmy się w mojej rodzinnej miejscowości

Pogoda dopisała.  Słońce było jeszcze dość ostre i grzało mocno, ale w powietrzu czuć było tę jesienną mgiełkę. Na podwórku między kosodrzewinami lśniły w słońcu pajęcze sieci zanurzone w porannej rosie, a przed wejściem mama poustawiała wielkie donice z wrzosem. Poczułam się trochę jak mała dziewczynka, która właśnie wróciła ze szkoły.
– Pięknie tu! – powiedział Janek i objął mnie ramieniem.
W tym momencie mama wyszła z domu.
– Cześć, kochani! – zawołała i podeszła do nas.
– Mamuś, to jest Janek. – Przedstawiłam mojego chłopaka, a mama podała mu rękę i zaprosiła nas do domu na herbatkę i ciasto.
– Piękny dom! – pochwalił Janek, rozglądając się po wnętrzu. – Jednak połączenie drewna i kamienia zawsze się sprawdza. Piękna, rzemieślnicza robota.
– Też tak myślę. Mój mąż był stolarzem. Wszystkie meble zrobił sam. Podłogi i schody zresztą też. A kamienne dodatki zafundował mój tata. Był kamieniarzem.
Lubiłam nasz dom, rzeczywiście, choć czas mijał i nie zmieniło się w nim zbyt wiele, to nadal wyglądał szlachetnie.
Mama zniknęła w kuchni, nastawiła wodę na kawę i herbatę, a ja podeszłam do kominka, na którym stało zdjęcie ojca. Janek dołączył do mnie.
– To twój tata?
– Tak, mój kochany Henio! – Łezka zakręciła mi się w oku. – Brakuje mi go. Te pięć lat bez taty tak szybko minęło, jednak w sercu wciąż smuteczek…
– Moja mama odeszła osiem lat temu, a… Pewnie znasz to uczucie… Zawsze będę za nią tęsknił – powiedział cicho. Popatrzyliśmy na siebie i poczuliśmy ten ogrom wsparcia. Jasiek przytulił mnie, a ja jego.
„Jak dobrze mieć przy boku takiego faceta!”, pomyślałam.

Mama znała tatę mojego chłopaka!

Poszłam do kuchni pomóc mamie. Przyniosłam napoje i talerzyki na ciasto, a mama paterę z plackiem.
– Mamo, zrobiłaś kruche ze śliwkami! Uwielbiam je!
– Wiem, dlatego je upiekłam – zaśmiała się.
– Ja też już je uwielbiam – rzucił Janek, pałaszując pierwszy kawałek.
Zapunktował!
Chwilę rozmawialiśmy o tym i tamtym, jak nam się żyje we Wrocławiu, gdy nagle do Janka ktoś zadzwonił.
– Przepraszam – rzucił i odebrał.
Ktoś o coś zapytał i Janek potwierdził, że nazywa się tak i tak. Mama usłyszała jego nazwisko.
– Wiesz, znałam kiedyś Bogdana – dodała nazwisko mojego chłopaka. – Wcześniej mówiłaś mi jak się nazywa, ale dopiero teraz jakoś to wybrzmiało – stwierdziła.
Janek skończył rozmowę. Podobno dzwonił ubezpieczyciel. Jaśkowi kończyło się ubezpieczenie auta.
– Mama mówi, że znała kiedyś kogoś o takim samym nazwisku, jak twoje. Czy twój tata nie ma przez przypadek na imię Bogdan? – zapytałam.
– Ma! – zaśmiał się Janek. – I nawet przez jakiś czas przyjeżdżał do Jeleniej Góry. Potem zaczął studia, a jeszcze później wyjechał do Niemiec.
Mama jakby zbladła, a potem oblała się rumieńcem.
– Zna go pani? – Janek wyjął telefon i przeszukiwał galerie. W końcu pokaz mamie jakieś zdjęcie.
– Bogdan… W ogóle się nie zmienił – westchnęła.
Podpatrzyliśmy z Jaśkiem na siebie pytająco.
– To stare dzieje – zaśmiała się mama.
Zjedliśmy ciasto i zaczęliśmy się zbierać. Chciałam pokazać Jasiowi okolicę. Za dzieciaka uwielbiałam jeździć na zamek Chojnik i tam właśnie zamierzałam go zabrać.
Pojechaliśmy do Sobieszowa i zaczęliśmy się wspinać pod górkę, bo zamek był pięknie położony, wśród drzew, na skale, nad przepaścią.
– Jak tu ładnie – rzucił Janek. – Dziwię się, że rodzice nigdy mnie tu nie zabrali. W ogóle mało jeździliśmy w Karkonosze. Ale z klasą byłem na Śnieżce – opowiadał.
Gdy dotarliśmy na szczyt i weszliśmy na zamek, Janka jakby olśniło.
– O! Pamiętam to miejsce ze zdjęcia… Wiesz, kiedyś przeglądałem rzeczy taty. Miał taki sentymentalny album ze zdjęciami ze szkoły, a drugi ze studiów. Dałbym sobie rękę uciąć, że na jednym ze zdjęć stał pod tym wielkim drzewem na dziedzińcu z jakąś ładną brunetką. Na innym byli pod pręgieżem – zaśmiał się.
Zaświtało mi w głowie, że może z mamą. Mama w młodości miała bardzo ciemne włosy… No i jakoś dziwnie zareagowała na wieść, że Janek jest synem Bogdana.
– Chodź, też zrobimy sobie takie foto. Jeśli nasi rodzice się znali, to… Będzie ciąg dalszy historii.
Jakaś miła pani pstryknęła nam fotkę.

To stawało się coraz bardziej tajemnicze

Gdy wieczorem wróciliśmy do domu, mama przygotowała pyszną kolację. Bigos w roli głównej był idealnym daniem na jesienny wieczór, zwłaszcza dla zmęczonych wędrówką.
– Pyszne! – chwalił Janek. – Moja mama nigdy nie gotowała bigosu, chociaż tata prosił ją, bo chyba miał jakieś miłe wspomnienia z tym daniem. Ale mama lubowała się w kluseczkach wszelkiej maści.
Tak, Bogdan lubił bigos mojej mamy – rzuciła nagle mama.
Minę miała zamyśloną, jakby wróciła z innej czasoprzestrzeni. To stawało się coraz bardziej tajemnicze.
Było późno, gdy skończyliśmy kolację i mama namówiła nas, żebyśmy zostali. Dobrze się stało, bo Janek, zmęczony po wycieczce i pysznym jedzeniu, zasnął od razu, gdy przyłożył głowę do poduszki. Wstałam wtedy, delikatnie wyswobadzając się z jego objęć, i poszłam do sypialni mamy.
Co tam, córciu, nie możesz zasnąć? Chodź, połóż się chwilkę ze mną, jak za dawnych lat.
I rzeczywiście, niczym mała dziewczynka, wsunęłam się pod pierzynę mamy, która odłożyła czytaną właśnie książkę na szafkę. Zaśmiałyśmy się.

Byli w sobie zakochani

– Fajny ten twój Janek, taki miły i jaki przystojny – stwierdziła moja rodzicielka.
– Tak, bardzo. A podobny do swojego ojca? – zapytałam znienacka, ale ciekawość zżerała mnie od środka.
– Oj, Asiulka… No dobrze, widzę, że mi nie darujesz.
– No, mamo! Mów, czyli jednak pan Bogdan był twoim chłopakiem.
– Był… Był! Jaka ja byłam w nim zakochana.
– Co?! Serio?
– Serio! Bogdan przyjechał tu kiedyś na wakacje, do ciotki swojego przyjaciela. Tą ciotką była pani Grażynka, przyjaciółka babci, wiesz, ta, która mieszka w Łomnicy.
Pokiwałam głową.
– No i podczas jakiegoś wypadu na glinianki poznałam Bodzia. Był taki przystojny, opalony i świetnie pływał. Ja też wyglądałam całkiem, całkiem. – Mama zaśmiała się. – Co tu dużo gadać, zakochaliśmy się w sobie jak to małolaty. Do szaleństwa. Bogdan robił, co mógł, żeby się ze mną zobaczyć. Ja też kilka razy pojechałam pociągiem do Wrocławia, ale wtedy były inne czasy, a ja byłam bardzo grzeczną panienką. Po wakacjach przyszła jesień i Bogdan zaczął studia. Nie miał już tyle czasu, co latem. Kilka razy jeszcze mnie odwiedził. To wtedy mama częstowała go bigosem, jak ja dziś Janka…
– A byłaś z nim na Chojniku?
– Pewnie… Nawet robił jakieś zdjęcia, ale nigdy ich nie widziałam.
– Ale numer, mamo! Janek mówi, że jego tata ma zdjęcia z jakąś śliczną dziewczyną przy pręgieżu. Wiesz coś o tym?
– Naprawdę?! No, myślę, że to ja.
– A dlaczego nie zostaliście razem?
– Życie… On studiował, nie miał czasu, ja też miałam szkołę. Zerwaliśmy ze sobą w pewien piękny, jesienny dzień… Bogdan przyjechał tu w listopadzie. Spacerowaliśmy po parku, czując, że to nasz ostatni raz. Pamiętam, że pękało mi serce, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Takie związki na odległość. Całowaliśmy się ostatni raz, a z drzew spadały złote liście… Ach, iście filmową scenerię zafundowało nam życie.
– O, mamuś… – westchnęłam smutno.
– Nie, córeczko, niczego nie żałuję. Pocierpiałam trochę, wiedziałam już, czym jest miłość i wkrótce poznałam twojego tatę. Byliśmy razem na dobre i złe i mieliśmy ciebie. Jestem wielką szczęściarą.
– I niepoprawną optymistką! A wiesz, może spotkasz się jeszcze z Bogdanem… – dodałam. – Bo Janek i ja mamy się naprawdę dobrze. Może przyjdzie taki czas, że spotkanie rodziców okaże się konieczne.
– Spokojnie, poznajcie się dobrze. Sama zobaczysz, będziesz wiedziała, czy to ten jedyny.
– Jestem zakochana jak nigdy dotąd, i to w ekspresowym tempie – przyznałam.
– Joasiu, ty mój mały romantyku! – powiedziała mama, mocno mnie tuląc.

Historia zatoczyła koło...

Czas pokazał, że Janek traktował mnie równie poważnie, jak ja jego. Byliśmy w sobie tak zakochani, że postanowiliśmy zostać razem na dobre i złe. Janek mi się oświadczył, a wkrótce doszło do spotkania mojej mamy i jego taty. Ach, co się wówczas działo! To było dziwne uczucie, widzieć, jak mama po prostu młodnieje w oczach, a tata Janka tryska energią. A na nasz ślub nie chcieli zapraszać żadnych osób towarzyszących. Całe wesele bawili się razem! Podejrzewamy z Jankiem, że już przed naszym ślubem spotkali się potajemnie na jakiejś randce. Troszkę to dla nas dziwne, ale kto by chciał walczyć z tym ich – można powiedzieć – odwiecznym uczuciem? Widocznie stara miłość nie rdzewieje!

 

 

 

 

Czytaj więcej