"Dla chłopaka zrezygnowałam z lepszej pracy. A potem to on dostał świetną propozycję..."
Nie chciałam wiecznie zajmować się parzeniem kawy.
Fot. 123RF

"Dla chłopaka zrezygnowałam z lepszej pracy. A potem to on dostał świetną propozycję..."

"Dawida poznałam w kawiarni, w której zaczepiłam się po maturze. To miało być tymczasowe zajęcie, dopóki nie znajdę czegoś lepszego. Kiedy jednak dostałam propozycję dobrej pracy, wahałam się. Dlaczego nie postawiłam na siebie?" Karolina, 22 lata

Kawiarnia, w której zaczęłam pracę i poznałam Dawida, była duża, a pracownicy ciągle się w niej zmieniali. Nikt się nie dziwił, że ktoś jednego dnia pracuje, a następnego odchodzi. Ja osobiście widziałam się w jakiejś firmie na stanowisku administracyjnym, robiłam zresztą jeszcze zaocznie studia w tym kierunku. Okazało się, że Dawid podobnie. Nawet kierunek wybraliśmy niemal identyczny, tylko w innych szkołach.

Łączyło nas o wiele więcej niż praca

Dawid od razu wpadł mi w oko. Wysoki, szczupły, bardzo pracowity i życzliwy. Uwijał się jak mrówka, gdy przy ladzie stała kolejka żądnych kawy ludzi. A mimo to wciąż się uśmiechał i żartował ze wszystkimi, podczas gdy inni pracownicy nerwowo reagowali na tego typu sytuacje. Kilka dni po tym, jak zaczęłam robotę, zaczepił mnie na zapleczu.
– Może latte ze spienionym mlekiem owsianym? – zagadnął i mrugnął do mnie, gdy zajadałam swoją kanapkę. To było najbardziej pracochłonne zamówienie i nikt z pracowników go nie lubił, dlatego zaśmiałam się z żartu.
– Poproszę! – dodałam i też się uśmiechnęłam. Dawid zniknął za drzwiami i po chwili, ku mojemu zdumieniu, przyniósł mi kawę w papierowym kubku.
– Pani życzenie jest moim rozkazem! – rzucił i przysiadł koło mnie na blacie. Od tamtego dnia sporo czasu spędzaliśmy razem. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wychodziliśmy razem po pracy. Wiele nas łączyło. Lubiliśmy podobną muzykę, podobały nam się te same miejsca. Wkrótce staliśmy się parą.
Fajnie było razem pracować. Zawsze mogłam liczyć na swojego chłopaka. Tworzyliśmy zgrany i bardzo szybki zespół. Wcale więc się nie dziwiłam, gdy szef nas chwalił i obsadzał nami wszystkie imprezy poza pracą. Było to trochę męczące, ale mogliśmy sobie nieźle dorobić i podreperować budżet. Bo pieniędzy wciąż było na wszystko za mało.

Zaskakująca propozycja

Na jednej z takich imprez poznałam pana Mirka. To był jakiś zjazd menedżerów. Mieli u nas przerwę kawową. Stanął przy barze i zagadał. Przez krótką chwilę rozmawialiśmy o pogodzie, ale gdy przypadkiem wymknęło mi się, że studiuję zaocznie finanse i księgowość, wyprostował się i spojrzał na mnie uważnie.
– To co pani tutaj robi? – spytał i wskazał na ekspres do kawy. – Wygląda pani na dość inteligentną i obrotną osóbkę – zawiesił głos. Wzruszyłam ramionami.
– Cóż, coś trzeba w życiu robić... Dobrze mi się tu pracuje – uśmiechnęłam się. – Przyjdzie czas, to poszukam czegoś ambitniejszego.
– To może teraz nadszedł ten czas? – Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
– Słucham? – w pierwszej chwili nie zrozumiałam.
– Potrzebowałbym u siebie w firmie kogoś takiego jak pani – odparł. – Właśnie powiększamy zespół. Może więc czas na zmianę? – powtórzył. Oniemiałam. Początkowo pomyślałam, że to dowcip. Ale mój rozmówca nie wyglądał, jakby sobie żartował. Uniósł brwi i czekał na moją odpowiedź.
– Ja... ja nie wiem... nie byłam przygotowana na taką decyzję – zaczęłam się jąkać, myśląc jednocześnie, jak nie wypaść na jakąś niedojdę.
– Oczywiście, nie ma sprawy... Nie musi pani decydować od razu – sięgnął do kieszeni i wyjął wizytówkę. – Proszę do mnie zadzwonić, jakby chciała pani spróbować – uśmiechnął się serdecznie i wręczył mi kartonik. – Proszę dobrze się zastanowić, zarabiałaby pani u mnie trzy razy tyle, co tutaj!

Nie chciałam zawieść Dawida

Gdy elegancki mężczyzna w garniturze odszedł, za moimi placami pojawił się Dawid. Targał wielką skrzynkę ze świeżo umytymi filiżankami.
– Co tam? – rzucił, gdy oparłam się o blat i wciąż obracałam w dłoni wizytówkę, po czym wziął się za rozkładanie filiżanek.– Zmęczona?
Po chwili podszedł do mnie i pocałował mnie w szyję. Patrzyłam na Dawida i zastanawiałam się, jak by to było, gdybym skorzystała z propozycji pana Mirka. Czy mogłabym zostawić go w kawiarni, a sama zacząć robić karierę? To by był dla niego cios... Tworzyliśmy taki fajny zespół. Mieliśmy tyle planów. Spędzaliśmy czas razem... Przecież gdybym zaczęła pracę w dużej firmie, już nic by nie było tak samo.
Kładłam się spać, ciągle mieląc w głowie wydarzenia minionego dnia. Z jednej strony trafiła mi się szansa lepszej pracy. Przecież nie chciałam wiecznie zajmować się parzeniem kawy. Zarabiałabym więcej. Nauczyłabym się rzeczy, które chciałam robić w przyszłości. Z drugiej jednak, musiałabym zostawić Dawida samego. Byłoby mu na pewno smutno, że mnie się udało znaleźć coś fajnego, a jemu nie. Może podejrzewałby mnie o to, że za jego plecami szukałam lepszej pracy... Nie chciałam go zawieść...
Podjęcie decyzji okazało się strasznie trudne. Kolejne dni dusiłam w sobie wszystko, przed chłopakiem zachowywałam się, jakby nic się nie wydarzyło. W końcu zdecydowałam! Któregoś wieczora wzięłam nożyczki, zamknęłam się z łazience i pocięłam w drobne paseczki wizytówkę pana Mirka, która miała być moją bramą do lepszego życia.
Odetchnęłam z ulgą. Wreszcie mogłam przestać się zadręczać. Poszłam do salonu. Dawid oglądał jakiś film w telewizji. Usiadłam obok i wtuliłam się w niego mocno. I choć w głębi duszy wiedziałam, że powinnam była postąpić inaczej, to w tamtej chwili poczułam spokój. „Będzie, co będzie”, pomyślałam. „Może jeszcze kiedyś los się do mnie uśmiechnie”.

Dlaczego nie potrafiłam postawić na siebie?

Kolejne dni upływały spokojnie. Pracowaliśmy jak dotąd, w soboty i niedziele chodziliśmy na uczelnię. Jakiś miesiąc po spotkaniu pana Mirka dopadło mnie paskudne przeziębienie. Dostałam wysokiej gorączki, męczył mnie suchy kaszel. Poszłam do lekarza, który przepisał mi leki i dał kilka dni zwolnienia. Dawid sam chodził do pracy, a po powrocie opiekował się mną wzorowo. Pichcił obiadki, podawał lekarstwa. Któregoś dnia wrócił do domu strasznie podekscytowany. Aż drżały mu ręce, gdy podawał mi kolację.
– Coś się stało? – zapytałam.
– Tak, coś absolutnie fantastycznego! – wyprężył się, po czym roześmiał się radośnie.
– No co? Chwal się! – popędziłam go.
– Był dzisiaj u nas taki gość, skądś już go kojarzyłem, ale nie pamiętam... Może z którejś z tych imprez firmowych... – zaczął, a mnie zrobiło się nieco słabo.
– Rozglądał się, jakby kogoś szukał. Spytałem, czy mogę pomóc. Zaczęliśmy rozmawiać i jak się dowiedział, że studiuję finanse, od razu spytał, czy nie szukam nowej pracy! Bo jego firma właśnie rekrutuje do działu płac. Wyobrażasz sobie? Taki fart?
Przez chwilę siedziałam oniemiała. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Czyżby pan Mirek szukał mnie i natknął się na Dawida? Czy to w ogóle mogło się zdarzyć?
– I co? – wydukałam w końcu.
– Zwariowałaś? Jak to co? Od razu się zgodziłem na rozmowę kwalifikacyjną. Przecież takich propozycji nie dostaje się co dzień? Prawda? – Dawid podszedł do mnie i popatrzył mi prosto w oczy. – Jesteś ze mnie dumna?
Wzięłam w płuca haust powietrza i pokiwałam głową. Próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wychodziło. Po głowie kołatały mi się tylko dwie myśli: „Czy Dawid choć przez chwilę zastanowił się, czy mnie nie będzie przykro, że zostawia mnie samą w kawiarni? Czy miał jakiekolwiek wątpliwości?”. Oczywiście nie powiedziałam tego na głos. Udawałam, że wszystko jest w porządku. Zapewniłam Dawida, że bardzo się cieszę i pogratulowałam sukcesu. A potem patrzyłam, jak każdego dnia ubiera się w garnitur i idzie do biura, w którym to ja miałam pracować i tak bezmyślnie zrezygnowałam z realizacji swoich marzeń.
Wiem, wiem. Jeszcze będę je realizować, ale czemu nie potrafiłam postawić na siebie, a Dawidowi nawet przez myśl nie przeszło, że mógłby tego nie zrobić? Nie wiem. Wiem za to na pewno, że drugi raz tego błędu już nie powtórzę. 

 

Czytaj więcej