"Miałam złamane serce po tym, jak narzeczony rzucił mnie dla innej po 10 latach związku. Chciałam w końcu o nim zapomnieć, znowu się zakochać... Niestety, nie widziałam na horyzoncie godnego kandydata, a z Darkiem umówiłam się tylko z braku lepszych propozycji. Nie myślałam, że ta randka tak bardzo mnie zaskoczy!" Jagoda, 34 lata
Szłam w butach na obcasach po ściętym lodem chodniku, starając się nie przypłacić tego życiem, i zastanawiałam się, co też mi odbiło, że w ogóle zgodziłam się iść na imprezę z Darkiem.
– To uczciwy i porządny facet – twierdziła moja przyjaciółka. Znała Darka, bo we troje pracowaliśmy w jednym wydawnictwie.
– I to wystarczy? – skrzywiłam się.
– W naszym wieku to podstawowe kryterium. Nie mamy dwudziestu lat, żeby gonić za wielkimi emocjami. Motyle w brzuchu są przereklamowane – tłumaczyła.
Miałam na ten temat inne zdanie...
Trzepot skrzydeł czułam ostatnio na początku znajomości z Piotrem, czyli dziesięć lat temu. Teraz na myśl o nim czuję żal i rozgoryczenie. Złamał mi serce. Ponoć za bardzo ograniczałam jego wolność, czytaj: dałam mu do zrozumienia, że najwyższa pora na zaręczyny. I co zrobił mój rycerz? Zwiał. Okazało się, że historia ma drugie dno. Ledwie tydzień po tym, jak wyprowadził się z mojego mieszkania, ktoś widział go na mieście z inną kobietą. Szli objęci i gruchali jak gołąbki. Świetnie, nie ma co! Byłam już obolała, teraz jeszcze upokorzona. Bo albo tak szybko się pocieszył, albo ta historia rozpoczęła się jeszcze za naszej kadencji...
– Ja chyba wciąż tęsknię za Piotrem... – wyznałam przyjaciółce.
– Więc klina klinem! – Ada wzruszyła ramionami. – Umów się z Darkiem.
– Tylko Darek na klina się nie nadaje – wzdrygnęłam się. – Nie podoba mi się.
– Spodoba.
– Wolałabym pocałować żabę – zżymałam się. – On ma takie wąskie usta!
– A ty jesteś dziwna! Fajny facet, dobry człowiek, a ta z wąskimi ustami wyjeżdża. – Ada przewróciła oczami.
Umówiłam się na noworoczną imprezę w domu jego przyjaciół, lekarzy zresztą, co zadziałało na mnie jak płachta na byka. Piotr był lekarzem, więc towarzystwo kojarzyło mi się raczej źle. Darek jednak nalegał. Kusił, że dobre jedzenie i alkohol, dużo ciekawych ludzi, tańce... Poszłam, bo mimo wszystko bałam się, że facet wreszcie się zniechęci. Jego adoracja nie była mi przecież niemiła. Przeciwnie, pozwalała czuć się kobietą. Na pohybel Piotrowi, dla którego kobietą najwyraźniej nie byłam. Ubrałam najlepszą kieckę, zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy. Plus złamanego serca zauważałam jeden: mocno wyszczuplałam. W lustrze przejrzałam się zupełnie bez przykrości.
Umówiliśmy się na miejscu, bo nie chciałam, żeby Darek po mnie przyjeżdżał. Bałam się, że już w taksówce przejdzie mi ochota na wspólny wieczór...
– Cześć, piękna! – Obiekt moich analiz nagle pojawił się w kręgu światła rzucanego przez uliczną latarnię.
– Wow... – aż westchnęłam z wrażenia. – Wyglądasz zupełnie inaczej.
– Bo mam na sobie garnitur i elegancki płaszcz? Czy bo byłem u fryzjera? – Rozsunął w uśmiechu wąskie wargi.
W sumie nie wiedziałam. I nie zdążyłam się zastanowić, bo Darek bezceremonialnie chwycił mnie pod łokieć.
– Ślisko jest, byłaby szkoda, gdybyś połamała te śliczne nóżki.
Dobrze, że w ciemności wieczoru nie mógł dostrzec, jak przewracam oczami. Co za infantylny tekst, mógł sobie darować, naprawdę. Piotrek wykazywał się dużo większą finezją...
– Nie zmarzłaś mi aby? – dopytywał Darek, mocniej dociskając mnie do boku. Ładnie pachniał, ale to spoufalanie się zupełnie mi się nie podobało. A przecież przyszłam tu tylko na próbę, niczego mu nie obiecywałam i nie chciałam, żeby czuł się aż tak pewnie. Zwłaszcza że ja pewności nie miałam nawet co do tego, czy dobrze zrobiłam, że się z nim umówiłam.
– Nie jestem niepełnosprawna. – Odsunęłam się stanowczo.
– Przepraszam! – Rozłożył ręce ze śmiechem, w którym dało się jednak wyczuć pewne rozżalenie.
Stanęliśmy w końcu przed drzwiami nowo wybudowanego domu, zza których dało się słyszeć gwar i dudniące dźwięki muzyki. Darek nie użył dzwonka, ale nacisnął klamkę. Otoczyli nas ludzie, wielu ludzi. Ściskanie dłoni, dziesiątki nowych imion, jedzenie, drinki, głośna muzyka.
Już po chwili poczułam się dobrze, bo kiedyś lubiłam imprezowe klimaty. W sumie sama nie wiem, kiedy zamieniłam się w opatuloną kocem domatorkę, spędzającą wieczory na oglądaniu seriali z kieliszkiem wina w ręku. Zaczęło się od Piotra, który zazwyczaj był zbyt zmęczony, żeby gdziekolwiek pójść, a potem... A potem chciałam po prostu przeżyć każdy następny wieczór bez niego...
– Naprawdę mi się tu podoba – rzuciłam do Darka spontanicznie.
– Wiedziałem, że ci się spodoba. I bardzo się cieszę, że przyszłaś... – powiedział mi do ucha.
– Zatańczymy?
Nie wiem, może to wpływ wypitego zbyt szybko alkoholu, a może fakt, że leciała piosenka mojego ulubionego zespołu... W każdym razie cóż, nie namyślałam się długo.
– Chętnie. Darek pociągnął mnie na środek salonu, gdzie w rytm muzyki wyginał się już spory tłumek. Kiedy poczułam jego dłonie na biodrach, nie wzdrygnęłam się, ale dałam poprowadzić. Poddałam się, bo robił to pewnie i z zaskakującym wyczuciem. Przemknęło mi przez myśl, że to moje niewychodzenie na imprezy wiązało się także z antytalentem tanecznym Piotra. Sam nie tańczył i niechętnie patrzył, kiedy ja tańczyłam z kim innym. Zazdrosny taki, pomyślałby kto!
– Świetnie tańczysz – skomplementowałam Darka. Nie dodając, że to już drugie zaskoczenie tego wieczoru.
– Bo mam świetną partnerkę – usłyszałam w odpowiedzi. Przymknęłam oczy i dałam mu obrócić się wokół własnej osi. Owionął mnie jego zapach. Mocny, korzenny, męski...Pomyślałam, że dobrze zrobiłam, wychodząc z domu. Powinnam zrobić to już dawno temu.
– Cieszę się, że jesteś tu ze mną – usłyszałam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wąskie wargi. Czar nagle prysł.
– Przepraszam. – Oswobodziłam się z objęć zaskoczonego partnera.
– Coś się stało? – zatroskał się. Zupełnie naturalnie i szczerze, ale przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy.
– Muszę do toalety. Przebiłam się przez tłum gości i zamknęłam w łazience.
Kurczę, dlaczego nie mogłam się przełamać? Dlaczego wciąż szukałam dziury w całym?! Sama nie wiedziałam, o co mi chodzi. I uznałam, że lepiej będzie zastanowić się nad tym w zaciszu swoich czterech ścian. Z tym postanowieniem wyszłam z łazienki i... Nogi się pode mną ugięły. Bo kogo ujrzałam? Piotra we własnej osobie. Stał w korytarzu, przystojny jak to on i jak to on zadowolony z siebie, trzymając dłoń na ramieniu ślicznej dziewczyny. Ktoś się przesunął i wtedy dostrzegłam jeszcze coś. Wyraźnie zarysowany ciążowy brzuszek dziewczyny. Omal nie zemdlałam... Wtedy wzrok Piotra przesunął się po stojących między nami ludziach, by w końcu zatrzymać się na mnie. Coś w jego twarzy się zmieniło, kąciki ust drgnęły. W pierwszym odruchu chciałam uciec, ale z trudem utrzymywałam się na nogach... Czy wyczytał z mojej twarzy całą prawdę? Niedowierzanie, urazę, ból? Za nic nie chciałam dać mu tej satysfakcji...
W korytarzu akurat pojawił się Darek. Czując na sobie palące spojrzenie byłego, podeszłam do swojego partnera, przyciągnęłam go do siebie, zadarłam głowę i pocałowałam prosto w usta. Odwzajemnił pocałunek żarliwie... Nie myślałam o wąskich wargach, zaraz też przestałam myśleć o obserwującym nas Piotrku. Liczył się tylko smak pocałunku i motyle, które natychmiast poderwały się do lotu gdzieś w głębi mojego brzucha. Więc to, co zrobiłam, okazało się najlepszym, co zrobić mogłam. Zaskoczenie numer trzy...
– Boże, jaka ja byłam głupia – śmiałam się, referując przyjaciółce wydarzenia poprzedniej nocy. Przyciskałam telefon do ucha ramieniem, bo ręce miałam zajęte mieszaniem jajecznicy na patelni. Darek brał prysznic. Z łazienki dolatywało mnie jego gardłowe podśpiewywanie.