"Nawigacja skierowała mnie na jakąś boczną drogę. I wtedy z daleka zobaczyłam tę parę trzymającą się za ręce. Wyglądali na bardzo zakochanych..." Katarzyna, 28 lat
Jakie masz plany na weekend? – zapytała Ania, moja siostra, przez telefon, a ja już wiedziałam, że coś się za tym pytaniem kryje.
– Właściwie nic szczególnego, zakupy, sprzątanie i serial – odpowiedziałam szczerze.
– To się dobrze składa, bo ja mam lepszą propozycję. Wojtek wyjechał w delegację, więc proponuję babski weekend – rzuciła, a ja uznałam, że to niezła myśl.
– W sumie, czemu nie – odparłam i od razu poprawił mi się nastrój.
Lubię spędzać czas z Anią, zawsze byłyśmy sobie bliskie i nie wyobrażam sobie, by raz na jakiś czas nie znaleźć dla siebie odrobiny czasu na przegadanie tego, co akurat się u nas dzieje. Po drugie, bardzo lubię miasteczko, w którym mieszka i chętnie jeżdżę tam czasem naładować akumulatory. Mam wrażenie, że panuje tam zupełnie inny klimat niż w naszym rodzinnym mieście. „A to przecież jedynie godzina drogi stąd”, pomyślałam.
Umówiłyśmy się, że w piątek po pracy od razu wsiadam w samochód, byśmy mogły się cieszyć naszym babskim weekendem już od późnego popołudnia.
Tego dnia wychodziłam z pracy później niż zwykle, zmęczona jak diabli, ale pocieszona faktem, że czeka mnie przyjemny wieczór z winem i plotkami z siostrą. Nie zdawałam sobie sprawy, że utknę w koszmarnych korkach, bo na trasie zdarzył się jakiś wypadek.
„No pięknie, przecież ja się zdążę zestarzeć, zanim to się rozładuje”, spojrzałam przed siebie z rezygnacją. „To chyba nie może być jedyna trasa”, stwierdziłam po chwili i znalazłam w nawigacji alternatywną drogę. Zupełnie jej nie znałam i miałam wjechać do miasteczka z innej strony. „Lepsze to niż sterczenie w korkach”, pomyślałam. Jechałam okrężną drogą, ale przynajmniej posuwałam się do przodu, a nie tkwiłam w korku. Po kilkudziesięciu minutach drogi wiedziałam, że zbliżam się do celu mojej podróży. „No nareszcie”, westchnęłam, bo godzina była już skandalicznie późna.
Leniwie patrzyłam przed siebie, oglądając część miasta, której nie znałam. I wtedy go zobaczyłam. Szedł z jakąś blondynką za rękę, po chwili zaczęli się całować. Stanowiliby uroczy obrazek zakochanej pary, gdyby to nie był... mój szwagier! Tak się w nich zapatrzyłam, że nie zauważyłam plamy oleju na jezdni... Nie jestem pewna, co stało się później, bo wpadłam w poślizg, poczułam uderzenie i zapadła ciemność. Obudziłam się w szpitalu. Wszystko mnie bolało, nawet podniesienie powiek sprawiało mi ból. Zobaczyłam nad sobą zapłakaną twarz siostry.
– Co się stało? – zapytałam zdezorientowana. – Miałaś wypadek, straciłaś panowanie nad kierownicą, wjechałaś w słup. Jesteś mocno poobijana, ale wszystko będzie dobrze – odpowiedziała, a ja nagle przypomniałam sobie, co mnie tak zaabsorbowało, że nie zauważyłam tego cholernego oleju. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, więc nie powiedziałam nic, a Ania zrzuciła to na karb oszołomienia i bólu.
Minęło kilka dni, dostawałam dość mocne środki przeciwbólowe i uspokajające, więc większość doby przesypiałam. Nie miałam siły poruszać tego tematu, ale w głowie cały czas przewijał mi się obraz Krzyśka i tej dziewczyny, która z całą pewnością nie była moją siostrą. W końcu zebrałam się w sobie, i zapytałam Ani:
– Kto właściwie zadzwonił po pomoc?
– Jakaś dziewczyna widziała ten wypadek i, całe szczęście, zadzwoniła na pogotowie – westchnęła ciężko.
– Jestem jej wdzięczna, nie wiesz, jak się nazywa?
– Nie mam pojęcia, podobno oddaliła się zaraz po przyjeździe ratowników. Napędziłaś mi ogromnego stracha. – Pogładziła mnie po dłoni.
– Przepraszam, nie zauważyłam tego oleju, byłam strasznie zmęczona – wyszeptałam.
Po chwili zobaczyłam, że do sali wszedł Krzysiek. Przywitał się ze mną serdecznie, jak zawsze, i objął wpół swoją żonę, a ja momentalnie zaczęłam się zastanawiać, czy to szczery gest. – Ty już wróciłeś? – zapytałam. – Tak, rodzina mnie potrzebuje – odpowiedział i się uśmiechnął. Popatrzyłam mu w oczy i miałam wrażenie, że widzę w nich zakłopotanie. Moje obrażenia były bolesne, ale na szczęście niezbyt groźne, więc wkrótce wypisano mnie do domu. Anka nie chciała słyszeć, żebym wracała do swojego pustego mieszkania.
– Zostajesz u nas! – zarządziła takim tonem, że nie miałam szans na negocjacje.
Muszę przyznać, że ona i szwagier zajmowali się mną bardzo troskliwie. W innych warunkach pewnie cieszyłabym się ze wspólnych wieczorów przy pizzy i włoskim kinie, albo z porannej leniwej kawy i ploteczek z siostrą na tarasie. Ja jednak nie umiałam wyrzucić z głowy tego, co widziałam. To wspomnienie bolało mnie zdecydowanie bardziej niż połamane żebra. Tym bardziej, kiedy widziałam, z jaką miłością Ania patrzy na Krzyśka. Nie miałam pojęcia, co robić. Powiedzieć jej? A jeśli jednak pomyliłam szwagra z kimś innym? Czy mam prawo rujnować jej szczęście? A z drugiej strony... Czy mogę to przed nią ukryć?
Niespodziewanie nadarzyła się okazja, by porozmawiać z głównym podejrzanym. Ania pojechała na zakupy, a my zostaliśmy sami. Atmosfera momentalnie zrobiła się tak gęsta, że byłam przekonana o swojej racji. Serce biło mi jak szalone, ale po prostu wzięłam oddech i powiedziałam:
– Wtedy, tuż przed moim wypadkiem, widziałam cię z jakąś kobietą.
– No co ty, ja byłem w Łodzi, musiałaś mnie z kimś pomylić – rzucił, ale odwrócił wzrok.
– Krzysiek! – podniosłam głos. – Ja wiem, że to byłeś ty. Daj mi choć jeden powód, dla którego nie powinnam mówić Ance... – wycedziłam, a on ukrył twarz w dłoniach.
– Kasia, ja naprawdę bardzo kocham twoją siostrę. Pewnie nie uwierzysz, ale... sam nie wiem, co mnie opętało. Kinga jest moją koleżanką z pracy, to zaczęło się dwa miesiące temu... W ten feralny piątek wyszliśmy na spacer, byliśmy pijani, nawet nie pomyślałem, że ktoś może nas zobaczyć, a już na pewno nie ty. Zauważyłem cię i w jednej chwili zrozumiałem, że mogę stracić Anię, i to było najgorsze, co mogło mnie spotkać. A potem zobaczyłem, jak wjeżdżasz w ten słup, to był koszmar... Rzuciliśmy się do pomocy, wezwaliśmy pogotowie. Byłaś nieprzytomna i zrozumiałem, że to moja szansa, że możesz nie zapamiętać, co się stało. Uciekłem, a Kinga została z tobą. Wierz lub nie, ale na drugi dzień z nią zerwałem.
– Ty draniu! – krzyknęłam. Miałam ochotę go uderzyć! Łudziłam się nadzieją, że moje podejrzenia są niesłuszne, ale gdy się potwierdziły, ogarnęła mnie wściekłość.
W tym momencie do domu weszła Ania. Była tak zaaferowana, że nie zauważyła naszych marsowych min.
– Zrobię kolację – rzuciła i poszła do kuchni. Byłam wściekła, planowałam przy tej kolacji powiedzieć jej, że jej mąż jest niewierny. Nie zdążyłam. Jak tylko zasiedliśmy do stołu, zobaczyłam, że i ona ma nam coś do powiedzenia... Siedziała jak na szpilkach, po czym wyciągnęła dwie torby prezentowe zza pleców i wręczając je, podekscytowana stwierdziła, że coś nam kupiła.
Wyciągnęłam z torebki koszulkę z napisem: „Najlepsza ciocia na świecie” i zamarłam. W jednej sekundzie wszystko się zmieniło. Taką samą koszulkę z napisem: „Najlepszy tatuś na świecie” trzymał wyraźnie wzruszony Krzysiek i patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Wiedziałam już, że nie pisnę ani słowa. Pogratulowałam im serdecznie, a wieczorem podeszłam do Krzyśka i oznajmiłam:
– Zmienisz pracę i przestaniesz widywać Kingę. A ja będę ci się przyglądać, jeden twój błąd i po tobie. Nie pozwolę ci skrzywdzić Ani.
– Dziękuję – wyszeptał.
„Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję”, pomyślałam, kładąc się spać.