"Bałam się, że Bożena zemści się na moim wnuku za to, co jej kiedyś zrobiłam… "
Fot. 123 RF

"Bałam się, że Bożena zemści się na moim wnuku za to, co jej kiedyś zrobiłam… "

"Kiedy dowiedziałam się, że od września Bożena będzie wychowawczynią mojego wnuka, zamarłam. Pomyślałam, że właśnie dopadła mnie karma! Musiałam ją odnaleźć i błagać o przebaczenie, choćbym miała zapaść się pod ziemię ze wstydu. W końcu chodziło o niewinne dziecko, o mojego Patryczka!" Agnieszka 58 lat

To było kilka dni temu. Robiłam z córką zakupy w Kauflandzie w dziale z rzeczami przeznaczonymi dla uczniów. Mój wnuk idzie od września do pierwszej klasy i chciałyśmy wcześniej kupić mu szkolną wyprawkę. Patryczek jest moim jedynym wnukiem, dlatego zaoferowałam, że połowę kosztu tych zakupów biorę na siebie.

Kiedy dowiedziałam się, kto będzie uczył Patryka, zamarłam

– A mówiłam ci, mamuś, w czyjej klasie będzie Patryś? – spytała córka, zatrzymując wózek przed regałem z blokami rysunkowymi.
– Skąd! To już wiadomo? Od kiedy?
– Wczoraj się dowiedziałam. Pamiętasz Asię z sekretariatu? Widziała już rozkład klas, nauczycieli i od razu dała mi znać.
– A, tak, bardzo miła dziewczyna! – odparłam. – No to w czyjej będzie klasie? Znamy tego nauczyciela?
– Nauczycielkę – doprecyzowała i wrzuciła do koszyka bloki rysunkowe i kredki. Ja dołożyłam jeszcze flamastry i matematyczne przybory. – To Bożena, pamiętasz ją? Ta, z którą chodziłaś do liceum.
Z wrażenia upuściłam na podłogę linijki.
– Ta Bożena? – Modliłam się, żeby chodziło o kogoś innego.
– Tak! Super, prawda?! – zachwycała się córka. – Ma świetną opinię i jeszcze znacie się ze szkoły średniej. Pamiętam, jak opowiadałaś kiedyś o waszych imprezach i kilka razy padło jej nazwisko. Dobrze mieć mamę ze znajomościami.
Córka ćwierkała radośnie, nie wiedząc, że nie ma czego świętować. Wręcz przeciwnie. Tamtego dnia szybko zmieniłam temat i chyba tylko cudem udało mi się uniknąć dyskusji o przyszłej nauczycielce Patryka. Jednak nie mogłam przestać o tym myśleć.

Byłam wobec Bożeny podła

Co mogłam powiedzieć swojemu dziecku? Że trochę podkoloryzowałam te wszystkie opowieści o imprezach? A może, że przemilczałam fakty, których do dzisiaj się wstydzę? Bożena była ode mnie trzy lata młodsza i, owszem, bywałyśmy przed laty na tych samych dyskotekach. Sęk w tym, że wcale nie byłyśmy koleżankami. Jeśli nie dopadła jej demencja, a wnioskowałam, że nie, skoro wciąż pracowała w szkole, to na pewno nie będzie mnie dobrze wspominać. Człowiek za młodu bywa taki durny…
Kiedy tylko Bożena pojawiła się w szkole, uwzięłam się na nią. Nie wiem, czy przeszkadzało mi to, że była bardzo ładna, a ja niespecjalnie, czy może, że nosiła markowe ciuchy, na które mnie nie było stać. Ze wstydem muszę więc przyznać, że po prostu ją dręczyłam. Nie fizycznie oczywiście, do rękoczynów nigdy bym się nie posunęła, ale psychicznie dałam jej popalić. A teraz? Teraz miała uczyć mojego wnuka. O Boże, na samą myśl zrobiło mi się słabo. Przecież od razu wykorzysta okazję do zemsty i wszystko odbije się na Patryczku. Bogu ducha winne dziecko nawet nie będzie wiedziało, dlaczego ma przechlapane.

Postanowiłam ją przeprosić

Po zakupach, na które chyba z poczucia winy wydałam więcej, niż planowałam, wróciłam do domu i zaczęłam przeglądać internet. Uznałam, że jestem dorosła i że najwyraźniej dopadła mnie karma.
Obiecałam sobie, że znajdę Bożenę i przeproszę ją, choćbym miała sczeznąć i zapaść się pod ziemię ze wstydu. W końcu chodziło o niewinne dziecko, o mojego wnuka! Przeglądałam kolejne strony internetowe, próbując się zorientować, gdzie mogę znaleźć przyszłą nauczycielkę Patrysia, aż wreszcie trafiłam! Na jej profilu na Facebooku znalazłam dwa zdjęcia z placu zabaw niedaleko Biedronki, kilka ulic od mojego bloku. Jeśli się nie myliłam, to chodziła tam razem ze swoimi wnukami. Spojrzałam na godziny, w jakich dodała fotografie. W obu przypadkach była to prawie piętnasta. W tamtym momencie podjęłam decyzję.
Od następnego dnia, codziennie przed piętnastą, krążyłam wokół placu zabaw, licząc, że ją spotkam. Okropnie się z tym czułam. Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia, a z drugiej zachowywałam się strasznie, próbując „dopaść” nauczycielkę przed rozpoczęciem roku szkolnego. Targały mną mieszane uczucia. Może nie pamiętała tamtych scen sprzed lat i zwyczajnie się wygłupię? Tylko czy można zapomnieć o tym, jak przez cały szkolny korytarz wołałam za nią: „Pryszczata do kibla znów lata!”? Albo jak opowiadałam chłopakom, którym się podobała, niestworzone rzeczy o niej? Boże, jaki wstyd!

Bardzo dobrze pamiętała mnie i to, co jej zrobiłam

Dopiero w piątek, kiedy zaczęłam już tracić nadzieję, zauważyłam idącą na plac kobietę z dwiema dziewczynkami. Zaparło mi dech, bo to była Bożena. Przez kilka minut patrzyłam, jak bawi się z wnuczkami, a kiedy wreszcie dzieci zajęły się sobą, a ona usiadła na ławce, ruszyłam w jej stronę. Nogi miałam jak z waty!
– Dzień dobry – przywitałam się. – Pani Bożena?
Kobieta spojrzała na mnie i przez moment nie odpowiadała.
– Zgadza się – potwierdziła wreszcie. – Czy my się skądś nie znamy?
Miałam wrażenie, że lustruje mnie wzrokiem i zaraz rozpozna. Musiałam uprzedzić fakty.
Agnieszka – odparłam nerwowo. – Chodziłyśmy do jednego liceum… Chciałabym z panią porozmawiać.
– Ty ze mną? – prychnęła, bezpardonowo przechodząc na „ty”.
– Tak – odparłam. – Z wiekiem człowiek dorasta i dopadają go niezałatwione sprawy – wypaliłam.
– No proszę, jestem zaskoczona. Nawet ciebie dopadają?
– Pamiętasz, prawda? – spytałam.
Skinęła tylko głową i nie spuszczała ze mnie wzroku.
– Ja… – zająknęłam się, czując wypieki na policzkach. – Chciałam cię przeprosić. Mam wyrzuty sumienia za to, jak traktowałam cię w szkole.
– Minęło ze czterdzieści lat – zauważyła.
– Owszem, minęło, ale nie chciałabym, żeby to, co się stało, pozostało niewyjaśnione – odparłam.
Byłaś młoda i głupia, chciałaś po prostu zaimponować chłopakom.
– Chyba tak – stwierdziłam i ze zdenerwowania zaczęłam drapać się po ręce. – Nie byłam wobec ciebie fair i jest mi z tego powodu naprawdę głupio.
Bożena przypatrywała mi się uważnie, a ja czułam się coraz bardziej zakłopotana.
– Dlaczego mówisz mi o tym dzisiaj?
Wypuściłam powietrze z płuc, wiedząc, że oto nadeszło najgorsze.
– Mój wnuk będzie od pierwszego września twoim wychowankiem.
Kobieta najpierw rozszerzyła powieki, a po podejrzanie długiej chwili ciszy, nagle zaczęła się śmiać. Nie rozumiałam dlaczego i jeszcze bardziej się spięłam. „A więc to koniec”, pomyślałam, „Nie da mu żyć”. Spuściłam głowę i zrobiło mi się niewypowiedzianie przykro. Nigdy nie przypuszczałam, że tak zapłacę za durne błędy młodości.
Bożena wyśmiała się wreszcie i, chichocząc, otarła łzę z oka...

"To ty byłaś świnią, nie ja..." 

– Naprawdę myślałaś, że zemszczę się na dziecku? – spytała zdziwiona, ale kąciki ust nadal jej podrygiwały. – W szkole średniej byłam bardzo wrażliwą dziewczyną. Pewnie, że cierpiałam przez twoją głupotę, ale przez ułamek sekundy nie przeszłoby mi przez myśl, żeby za stare dzieje odgrywać się na dziecku. Agnieszka, to ty byłaś świnią, nie ja – odparła wesoło i wzruszyła ramionami.
Miała rację.
– Boże, ale wstyd – westchnęłam. – Przysięgam, że jeśli byłoby to możliwe, to zapadłabym się teraz pod ziemię.
– Widok twoich czerwonych policzków mi wystarczy – parsknęła. – Masz krople potu na czole, tak się zestresowałaś.
Sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu chusteczki higienicznej, a ona dodała:
– Koleżanką byłaś beznadziejną, za to wnuk może być z babci dumny. Mało kogo po latach byłoby na to stać, wiesz?
Nie wiem, dlaczego, ale wtedy spojrzałam na nią z wdzięcznością. Kamień spadł mi z serca.
– To moje wnuczki. – Wskazała palcem na bawiące się dziewczynki. – Jeśli masz chęć, to możemy we czwórkę pójść na lody, a skoro już dręczą cię wyrzuty sumienia, to wykorzystam okazję. Ty stawiasz. – Zaśmiała się swobodnie.
– Jezu… Bożena – jęknęłam. – Ty naprawdę jesteś dobrym człowiekiem.
– Wiem. – Machnęła ręką.

 

Czytaj więcej