„Sanatorium miłości. Chciałam tylko poprawić zdrowie, a wróciłam zakochana po uszy”
Fot. Adobe Stock

„Sanatorium miłości. Chciałam tylko poprawić zdrowie, a wróciłam zakochana po uszy”

„Tamtego wieczoru zasnęłam z sercem pełnym nadziei i radości. Wiedziałam, że ten wyjazd do sanatorium nie tylko poprawi moje zdrowie, ale też otworzy nowe drzwi do przyjaźni i szczęścia. Janek stał się dla mnie kimś więcej niż tylko towarzyszem potańcówek, został partnerem na jesień życia, na którego czekałam.” Anna, 65 lat

Zamknęłam drzwi na klucz i odruchowo nacisnęłam dla pewności na klamkę, a później wzięłam walizkę i pociągnęłam ją za sobą w kierunku windy. A żelazko? Wyłączone? Natrętne myśli przed wyjazdem nie dawały mi żyć. Oczywiście musiałam wrócić, żeby sprawdzić.

Pewnie, że wyłączone. Teraz dla odmiany zaczęłam się stresować, czy zdążę na pociąg, mimo że zostawiłam sobie sporo zapasu. Nie przywykłam do podróży, bo w ostatnich latach rzadko ruszałam się z domu. Jednak okazja wyjazdu do sanatorium w Szczyrku była na tyle kusząca, że postanowiłam pojechać mimo obaw i lekkiego stresu. Na dworcu trzy razy sprawdzałam, czy bilet jest w kieszeni, jakby mógł gdzieś odlecieć. Dopiero gdy zajęłam miejsce w pociągu, poczułam, że się trochę odprężam. Skarciłam się w myślach za ten niepotrzebny stres. To miał być wyjazd dla poratowania zdrowia, a ja sobie tylko niepotrzebnie podnoszę ciśnienie.

Siedział na ławce i karmił ptaki

Pensjonat był naprawdę piękny. Niby nic nowoczesnego, ale ja lubię starsze wnętrza, takie w których czuć ducha minionych lat. Przeszło mi przez myśl, ilu już ludzi przede mną przeżywało tu swoje urlopy, ile zawiązało się przyjaźni, a może nawet romansów. Nowe betonowe mury nie były świadkami takich historii.

Po zakwaterowaniu w pokoju, postanowiłam wybrać się na spacer po okolicy. Wokół pensjonatu był piękny park z alejkami dla spacerowiczów. Słońce powoli zachodziło, a ja chciałam wykorzystać ostatnie promienie, nacieszyć się widokiem oraz zapachem hortensji i zawilców.

Idąc alejką otoczoną starymi drzewami, natknęłam się na pana w moim wieku. Siedział na ławce i karmił ptaki. Wyglądał na zadowolonego z życia, a jego twarz tchnęła spokojem. Domyśliłam się, że musi być także kuracjuszem naszego sanatorium.

– Dobry wieczór – zagadnęłam go, uśmiechając się delikatnie.

– Witam! – odpowiedział z uśmiechem. – Miły wieczór na spacer, prawda?

– Zgadza się. Jestem tu pierwszy raz, chciałam zobaczyć okolicę – wyjaśniłam.

– Ja też jestem tu nowy – powiedział, wyciągając rękę. – Mam na imię Janek.

– Miło mi, Anna – odparłam, ściskając jego dłoń.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, wymieniając się wrażeniami z podróży. Okazało się, że Janek pochodzi z tego samego miasta, co ja, dzięki czemu natychmiast znaleźliśmy mnóstwo wspólnych tematów.

– A może pójdziemy wieczorem na potańcówkę? – zaproponował niespodziewanie Janek. – W końcu to sanatorium! Powinniśmy sprawdzić, czy te ich słynne potańcówki są faktycznie warte zachodu.

– Potańcówka? – roześmiałam się. – Dawno nie byłam na żadnej potańcówce... ale czemu nie? To może być zabawne.

Muszę przyznać, że jego propozycja nie tylko mnie zaskoczyła, ale i podekscytowała. Pierwszy raz od lat miałam spotkać się z mężczyzną. Musiałam się przygotować, zrobić fryzurę i wykonać lekki makijaż. Dobrze, że koleżanka już wcześniej podpowiedziała mi, żeby wziąć też jakieś sukienki. Wtedy uważałam, że to przesada, ale teraz byłam jej wdzięczna. Spojrzałam w lustro i uznałam, że nie jest źle. Wieczorem spotkaliśmy się w holu pensjonatu. Janek wyglądał elegancko w garniturze.

Gdy weszliśmy na salę, poczułam emocje, jakich dawno nie czułam. Było tam sporo pensjonariuszy, tańczyli, siedzieli z drinkami przy stoliku, rozmawiali na tarasie. Byłam dumna, że wchodzę na salę z takim przystojnym towarzyszem. Muzyka była głośna, ale nie przytłaczająca. Janek poprosił mnie do tańca, a ja zgodziłam się bez wahania. Kiedy tańczyliśmy, przez moment poczułam, że mam znów dwadzieścia lat. Czas zdawał się zatrzymać, a moje serce biło szybciej z każdym krokiem.

– Aniu, jesteś cudowną tancerką – powiedział Janek, gdy skończyliśmy kolejny taniec.

– To dzięki tobie. Dawno nie czułam się tak... żywa – odpowiedziałam z rozbawieniem i nie ma co ukrywać, lekką zadyszką.

Wieczór minął w radosnej atmosferze, pełen śmiechu i wspomnień. Gdy wracaliśmy do pokoi, Janek spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem, pocałował mnie w rękę i życzył słodkich snów. Nie mogłam uwierzyć, że trafiłam na takiego dżentelmena. Z drugiej strony, zaczęłam się zastanawiać, czy Janek nie jest tak naprawdę etatowym bawidamkiem na takich wyjazdach. Mówił, że przyjechał do sanatorium pierwszy raz, ale może to była jego taktyka? Postanowiłam jednak odepchnąć tę myśl i nie przejmować się na zapas, tylko cieszyć chwilą.

Czułam się jak nastolatka

Następny dzień w sanatorium zaczął się dla mnie wyjątkowo radośnie. Poranna kawa smakowała lepiej niż zwykle, a spacer po ogrodzie był niesamowicie odprężający. Wspomnienia wieczornej potańcówki z Jankiem dodatkowo poprawiały mi humor.

Po śniadaniu uczestniczyłam w kilku zajęciach zorganizowanych przez sanatorium – gimnastyce rehabilitacyjnej i sesji relaksacyjnej. Jednak z tyłu głowy ciągle miałam wczorajsze wieczorne tańce i przyjemne rozmowy z Jankiem. Nawet podczas obiadu rozmawiałam z innymi kuracjuszami, ale myślami byłam przy moim towarzyszu zabawy.

Gdy wracałam do pokoju, spotkałam Janka, który właśnie wychodził na spacer.

– Ania! – zawołał radośnie. – Jak minął poranek?

– Wspaniale, dziękuję! – odpowiedziałam. – A tobie?

– Wyjątkowo dobrze. Wiesz, wczorajszy wieczór był naprawdę fantastyczny. Mam nadzieję, że wieczorem znowu potańczymy, ale może... chciałabyś pójść na spacer? To rekomendacja lekarza – powiedział z uśmiechem.

– No skoro lekarz tak kazał, nie śmiałabym się sprzeciwić! – odparłam rozbawiona.

Poszłam się przebrać i wybraliśmy się na przechadzkę po okolicy. Cudowne krajobrazy i świeże górskie powietrze sprawiały, że czułam się jak odmieniona. Oczywiście nie wspominając już o tym, że spacer pod rękę z Jankiem także sprawiał, że moje serce biło szybciej. Doszliśmy do centrum i usiedliśmy w kawiarni, gdzie Janek zamówił nam po filiżance cappuccino i pucharku lodów.

– Czuję się jak nastolatka na randce – zaśmiałam się.

– I tak wyglądasz! – odparł zawadiacko.

Tym razem jednak nasza rozmowa nie była wyłącznie żartobliwym flirtem. Rozmawialiśmy o naszych dzieciach, które już wyleciały z domu, o nieżyjących małżonkach i tym, że często na co dzień doskwiera nam samotność. Poczułam, że naprawdę się przed sobą otworzyliśmy i że Janek nie jest sanatoryjnym podrywaczem, ale wrażliwym, nieco samotnym mężczyzną.

Reszta dnia minęła szybko i w końcu nadszedł wieczór. Ubrałam się elegancko, czując ekscytację przed kolejnym spotkaniem z Jankiem. Gdy zeszłam do holu, czekał tam na mnie w swoim garniturze, prezentując się równie elegancko jak poprzedniego wieczoru.

– Wyglądasz przepięknie, Aniu – powiedział, podając mi ramię.

Podziękowałam i odwzajemniłam komplement.

W sali balowej atmosfera była jeszcze bardziej radosna niż wczoraj. Muzyka grana na żywo przez mały zespół dodawała uroku całemu wydarzeniu. Janek poprosił mnie do tańca i znów płynęliśmy po parkiecie w rytm walca.

– Aniu, chciałem ci powiedzieć, że to naprawdę miłe, że się spotkaliśmy – zaczął, gdy zatrzymaliśmy się na chwilę odpoczynku.

– Czuję dokładnie to samo. Dzięki tobie ten wyjazd stał się wyjątkowy – odpowiedziałam szczerze.

Tańczyliśmy do późna, a nasze rozmowy wkraczały na coraz bardziej osobiste tory. Dowiedziałam się, że Janek również przeszedł przez trudne chwile, ale tak jak ja, postanowił skorzystać z okazji wyjazdu do sanatorium, by odzyskać siły i radość życia.

Kiedy wracaliśmy do pokoi, Janek zatrzymał się na chwilę i spojrzał mi prosto w oczy.

Aniu, mam nadzieję, że po powrocie do naszego miasta, będziemy kontynuować naszą znajomość. Może razem odwiedzimy miejsca, które oboje pamiętamy z młodości?

– Bardzo chętnie – odpowiedziałam z uśmiechem, bo właśnie na takie słowa liczyłam i czekałam. Chciałam, aby to był początek czegoś pięknego.

Tamtego wieczoru zasnęłam z sercem pełnym nadziei i radości. Wiedziałam, że ten wyjazd do sanatorium nie tylko poprawi moje zdrowie, ale też otworzy nowe drzwi do przyjaźni i szczęścia. Janek stał się dla mnie kimś więcej niż tylko towarzyszem potańcówek, został partnerem na jesień życia, na którego czekałam.

 

Czytaj więcej