Moja córka długo z nikim się nie spotykała, bo miała złamane serce. Aż któregoś dnia wyznała nam, że ktoś jest w jej życiu. Nie chciała nam nic więcej o nim powiedzieć, ale widać było, że jest szczęśliwa. Dosłownie emanowała pozytywną energią! Gdy w końcu opowiedziała o Kubie, byliśmy w szoku! Hanna, 50 lat
Moja córka, Inga znowu płakała. Przeżywała fakt, że przyłapała swojego chłopaka na zdradzie, a ja starałam się powstrzymać przed pytaniem, czego właściwie się spodziewała, wiążąc się z didżejem. Od początku wiedziałam, że ten facet to notoryczny podrywacz, który nie przepuści żadnej ładniejszej dziewczynie na imprezie. A że był przystojniakiem, pracował w klubie nocnym i to na eksponowanym stanowisku, kobiety same pchały mu się do łóżka. I to każdej nocy.
– Skarbie, znajdziesz kogoś, kto będzie ciebie wart – pocieszałam ją. – Bastian był beznadziejny, jeśli mam być szczera. Ładna buźka i nic więcej. Tata i ja go nie znosiliśmy.
Niestety, skutek był wręcz odwrotny do zamierzonego i Inga zaczęła zawodzić jeszcze głośniej. Teraz przyczyną jej rozpaczy było to, że nigdy nie zdoła nas zadowolić, że wiecznie dokonuje złych wyborów i sama była sobie winna, dając się nabrać na czułe słówka Bastka.
Kiedy wreszcie skończyłyśmy tę rozmowę, byłam emocjonalnie wyczerpana.
– Niech ona nie przesadza. Ma dwadzieścia cztery lata, całe życie przed nią – skomentował to mój mąż. – Znajdzie jeszcze mądrego, porządnego chłopaka, który ją doceni. Zresztą, chyba żaden nie będzie gorszy od tego pajaca.
Uśmiechnęłam się, bo Mirek mówił tak za każdym razem, kiedy rozpadał się związek naszej córki. Trzeba przyznać, że Inga dość aktywnie szukała miłości swojego życia i dość często przedstawiała nam młodych mężczyzn, co do których istniało podejrzenie, że pewnego dnia wejdą do rodziny. Nie przypominałam sobie, żeby Mirek polubił któregoś z nich. Za każdym razem, kiedy córka informowała nas, czy raczej mnie, cała we łzach, że to niewypał, miałam wrażenie, że mąż oddycha z ulgą. Jak dotąd, żaden z kandydatów na zięcia nie był jednak wystarczająco godzien jego aprobaty.
Po rozstaniu z wiarołomnym didżejem moja córka długo się z nikim nie spotykała. Zaczynałam już się martwić, czy nie wpadła w depresję.
– Właściwie to jest ktoś w moim życiu – wyznała, kiedy raz ją o to zapytałam. Bałam się, że będzie chciała wrócić do tego bałwana, który tak podle ją potraktował. – Ale to jeszcze nic poważnego, ciągle się zastanawiam.
Oboje z mężem byliśmy bardzo ciekawi tego nowego mężczyzny w życiu jedynaczki, ale mijały tygodnie, a ona jakoś zwlekała z przedstawieniem nam go. Wiedzieliśmy tylko, że ma na imię Jakub i jest farmaceutą.
– To dobry zawód – orzekł Mirek. – Na pewno lepszy niż jakieś didżejowanie na imprezach. Nie rozumiem, dlaczego Inga nie chce go tu przyprowadzić.
– Może obawia się, że znowu będziesz sarkastyczny wobec jej nowego chłopaka? – zasugerowałam. – Dobrze wiesz, że zawsze szukasz dziury w całym i znajdujesz w jej chłopakach wady.
– No i potem zwykle się okazuje, że miałem rację! – zatryumfował, a ja wzniosłam oczy do nieba.
Musieliśmy się więc na razie zadowolić skąpymi relacjami Ingi na temat jej nowego związku. O dziwo, nie chciała dużo mówić, ale widać było, że jest szczęśliwa. Przestała się odchudzać i jadła z apetytem, zmieniła fryzurę i dosłownie emanowała pozytywną energią. Z jej słów wynikało, że Kuba nie tyle ją akceptuje, co raczej nosi na rękach. Wyglądało na to, że czuje się przez niego kochana i podziwiana, a dla mnie to było najcenniejszą rzeczą, jaką mężczyzna może podarować kobiecie.
Niechętnie jednak podchodziła do pomysłu przedstawienia go nam, zupełnie jakby chciała go przed nami ukrywać. W końcu jednak, na skutek moich usilnych próśb i pytań, zgodziła się zaprosić Kubę na obiad.
– No dobrze, więc jest coś, co muszę wam o nim powiedzieć – zaczęła i oboje znieruchomieliśmy. – Chodzi o to, że Kuba jest… trochę ode mnie starszy. No, może więcej niż trochę.
– Ile? Pięć lat? Dziesięć? – spytałam. – Wujek Edek jest starszy od cioci Marylki o trzynaście lat i są wspaniałym małżeństwem.
– Dwadzieścia siedem! – wypaliła nasza córka i teraz ona zastygła bez ruchu, czekając na naszą reakcję.
Wydaje mi się, że oboje powiedzieliśmy: „CO?!”, ale mogę się mylić. Byłam zbyt zszokowana, żeby dokładnie pamiętać, co się stało. Mirek otrzeźwiał pierwszy. Dodał dwadzieścia cztery do dwudziestu siedmiu i przez moment powtarzał:
– Pięćdziesiąt jeden lat?! Ja mam pięćdziesiąt! On jest starszy ode mnie!
Widziałam, że broda Ingi drży i ma łzy w oczach. Spodziewała się tego, dlatego przez tyle czasu nie mówiła nam wiele o swoim chłopaku. Cholera, „chłopaku”? Czy można mężczyznę, któremu idzie szósty krzyżyk nazywać czyimś „chłopakiem”?
– Wiedziałam, że tak będzie! – krzyknęła w końcu córka i pobiegła do przedpokoju. – Zawsze wam coś nie pasuje! A tym razem jestem naprawdę szczęśliwa! Kuba mnie kocha, nigdy by mnie nie zdradził! Ale wy oczywiście widzicie tylko wiek! A wiek to co? Tylko liczba, prawda?!
Poszłam za nią i patrzyłam, jak się nerwowo ubiera. Chciałam jej powiedzieć, że chętnie poznamy Kubę, ale nie mogło mi to przejść przez gardło. Bo w gruncie rzeczy też mi się nie mieściło w głowie, że moja córka umawia się z mężczyzną starszym od jej rodziców.
Wstyd powiedzieć, ale już chyba wolałabym tego lalusiowatego didżeja… Przynajmniej można by go było przedstawić rodzinie i nie musieć patrzeć w zszokowane oczy krewnych.
Inga wybiegła z domu, a ja nie zdobyłam się nawet na to, by zawołać za nią, że zaproszenie na obiad wciąż jest aktualne.
– I co teraz? – zapytał Mirek grobowym głosem, kiedy ciężko opadłam na kanapę. – Ona się obraziła, nie? I będzie obrażona, dopóki nie powiemy, że ten jej stary dziad jest w porządku.
– Jest starszy od ciebie tylko o rok. Nie jest starym dziadem – zaprotestowałam słabo.
– Dla Ingi jest! – Mirek podniósł się z fotela. – Co gość w moim wieku może widzieć w dwudziestoczterolatce?! Naprawdę mam nadzieję, że tym razem szybko się to skończy!
Związek córki z Kubą jednak nie chciał się jakoś szybko skończyć. Przeciwnie, kiedy Inga wreszcie zdecydowała się ze mną porozmawiać, oświadczyła, że nasz brak akceptacji dla jej wybranka jej nie przeszkadza, bo ona i tak jest z nim szczęśliwa.
– Zdecydowaliśmy, że się do niego wprowadzę – oznajmiła. – Wiem, że wam się to nie podoba, mamo, ale to moje życie, mój partner i moja decyzja!
Przyznam, że ta wiadomość oboje nas nieco przybiła. Musieliśmy pożegnać się z cichą nadzieją, że to tylko przelotne zauroczenie starszym panem. Wspólne mieszkanie to krok, na który Inga nie zdecydowała się z żadnym ze swoich wcześniejszych chłopaków.
– Wiesz, może obiad to nie jest najlepszy pomysł, ale w przyszły weekend robimy grilla na otwarcie sezonu – powiedziałam do córki. – Będziemy tylko my i ciocia Marylka z wujkiem Edkiem. Może wpadniecie z Kubą?
Musiałam przyznać, że coś w sobie ma. Nie przypominał moich rówieśników. Był wysportowany, Inga zdradziła, że co roku startuje w maratonie. Jego pasją było też nurkowanie głębinowe. Dopiero teraz dowiedzieliśmy się, że był instruktorem Ingi na takim kursie. Okazał się interesującym rozmówcą i ciepłym człowiekiem. Nawet Mirek był dla niego uprzejmy i nie wyskoczył z żadną zawoalowaną złośliwostką.
– Co o nim myślisz? – zapytałam, kiedy wszyscy poszli.
Mirek wzruszył ramionami, po czym dodał:
– Nadal uważam, że jest dla niej za stary, ale to w końcu jej wybór. Zresztą, co by o nim nie powiedzieć, wreszcie miałem o czym pogadać z chłopakiem córki.
– O trasach koncertowych Rolling Stonesów w latach dziewięćdziesiątych? – zaśmiałam się, bo słyszałam tę ożywioną rozmowę.
– I o boksie – mruknął Mirek. – Dzisiaj nikt nie zna się na prawdziwym boksie.
Boks i Rolling Stones – to przypieczętowało zgodę Mirka na związek córki z Jakubem. Oczywiście nie potrzebowała jej, ale miło jest popatrzyć, jak mój mąż i jego przyszły zięć się dogadują. Ja sama długo nie bardzo wiedziałam, jak się zachować przy Kubie, ale ostatnio zdołał przyprawić mnie niemal o pisk, kiedy zapytał, czy nie mam starego pierścionka Ingi, bo chciałby pożyczyć.
Tak, na razie tylko ja wiem, że Kuba zamierza się oświadczyć. Jestem tym podekscytowana, ale czy uszczęśliwiona?