"Kiedy dowiedziałam się, moja osiemnastoletnia córka została kochanką ojca dwójki dzieci, o mało nie zemdlałam. Jak mogło do tego dojść?! Nie wiedziałam, jak wybić jej to z głowy, ale wiedziałam, że coś muszę zrobić, i to jak najszybciej...!" Mariola, 47 lat
To był typowy rodzinny wieczór – siedzieliśmy wszyscy w pokoju, przy włączonym telewizorze, mój mąż z butelką piwa, ja z herbatą, Julka wpatrzona w swój telefon.
Nagle podniosła się jak zahipnotyzowana, w poświacie padającej z wyświetlacza jej komórki zobaczyłam na jej twarzy równocześnie napięcie i uśmiech. Nie widziałam u niej wcześniej podobnej miny.
– Wychodzę – powiedziała.
Po chwili, choć nie spytałam o nic, dodała:
– Do Blanki.
Doszłam do wniosku, że moja córka zakochała się i spotyka się z chłopakiem. Wydawała się szczęśliwa, więc zastanawiałam się, czy niedługo powie mi, że postanowili się pobrać. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak organizujemy ślub, jak moje jedyne dziecko w pięknej sukni składa przysięgę. „A potem wnuki…”, rozmarzyłam się. Po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęłam patrzeć w przyszłość z nadzieją. Jakiś berbeć będzie do mnie mówić: „babciu”, będzie mi zadawać pytania i słuchać moich odpowiedzi...
Minął miesiąc, a Julia nawet słowem nie wspomniała o swoim wybranku. Nie chciałam jej wypytywać. Gdy ja umawiałam się na randki z późniejszym mężem, moja mama zamęczała mnie pytaniami, przestrogami i krytyką. Z perspektywy czasu myślałam, że to jej zachowanie w pewien sposób niepotrzebnie przyspieszyło mój ślub…
Zbliżały się osiemnaste urodziny Julii.
– Zaprosisz też kogoś specjalnego? – spytałam z uśmiechem.
Jej usta drgnęły, spuściła wzrok, zmarszczyła czoło.
– Kogo niby? – burknęła.
– Chyba jest ktoś, na kim ci szczególnie zależy…
– A nawet gdyby, to moja sprawa.
– Chętnie go poznam, zaproś go.
Zacisnęła wargi, poczerwieniała.
– Mieszka tu gdzieś niedaleko? – wyrwało mi się jeszcze.
– A co to, przesłuchanie?!
„Może ma tatuaże”, pomyślałam. „Może ma dużo tatuaży. Ja zawsze tak negatywnie mówię o tatuażach… A przecież teraz mnóstwo ludzi je ma”, Wiedziałam, że miłość bywa ślepa. Nawet z własnego doświadczenia… Postanowiłam przynajmniej nie popełnić błędu mojej mamy i dać Julii szansę na spokojne podejmowanie decyzji. „Jak będzie gotowa, sama nam go przedstawi”, uznałam.
Jej urodziny przypadały w czwartek. Z samego rana zaniosłam jej do pokoju prezent ode mnie i męża, podziękowała, ale widziałam, że znów od razu sięga po telefon, żeby przeczytać jakąś wiadomość. Imprezę dla znajomych urządzała w klubie, a przyjęcie dla rodziny robiłam w sobotę.
W poniedziałek po jej urodzinach natknęłam się na mieście na Blankę. Obchodziła urodziny dokładnie w tydzień po Julce.
– A ty gdzie urządzasz osiemnastkę? – rzuciłam. – Julia jest taka zabiegana, że nawet nie miałam kiedy jej o to spytać.
Prychnęła.
– Julia nie wie. Nie jest zaproszona.
Unikała mojego wzroku.
– Przecież przyjaźniłyście się od dzieciństwa…
– Dla niej Marcin jest ważniejszy od przyjaźni. Skoro tak, to tak.
– Marcin?
Przez chwilę jeszcze jakby gryzła się ze sobą, ale w następnej chwili wybuchła:
– Powiedziałam jej, co myślę. Że on jej wcale nie kocha. I że ona potem będzie płakać.
– Dlaczego miałaby płakać? – wydusiłam.
– On jest żonaty. I ma dwoje dzieci!
– Słucham?
– Dobrze pani słyszała. Ale do niej nic nie dociera. Zakochała się jak ta głupia. W takim dziadku, co ma trzydzieści cztery lata!
Widząc moją pobladłą minę, rzuciła: „Muszę już iść, do widzenia”.
Czułam się tak, jakby mnie potrąciła lokomotywa. Moja córka została kochanką ojca dwójki dzieci! Jak mogło do tego dojść?! A jeśli zajdzie w ciążę?! Nie miałam żadnych pomysłów na to, jak zaradzić sytuacji, jak wszystko rozwiązać, ale wiedziałam, że coś trzeba zrobić, i to jak najszybciej.
Tego dnia mój mąż po raz kolejny zabalował z kolegami w barze. Po raz pierwszy pomyślałam, że dobrze się złożyło. Byłyśmy z Julką w domu same.
– Julia – wykrztusiłam. – Muszę z tobą porozmawiać. O co chodzi z tym Marcinem?
Na moment ją zmroziło. Zmieszała się, zaczerwieniła, ale po chwili rumieńce zbladły, rysy jej stwardniały.
– Moje życie osobiste, to moje życie osobiste. Jestem dorosła. Nie muszę ci nic mówić.
A więc potwierdzała!
– Ale… on jest od ciebie znacząco starszy i podobno jest żonaty… – wyszeptałam.
Wzruszyła ramionami.
– I podobno ma dzieci…
– Czasem ludzie mają dzieci. Błędy młodości.
Przez dłuższą chwilę nie miałam pojęcia, jak zareagować. W końcu wydusiłam:
– Julia, a on się zamierza rozwieść? Żeby z tobą być?
– Jak jego córka pójdzie do szkoły – odpowiedziała już mniej wojowniczym tonem. – Teraz ma cztery lata.
– Julia, ale przecież to całe wieki! Chcesz żyć jako kochanka?! Ja całe życie jestem wierna twojemu tacie, skąd tobie przyszło do głowy, żeby mieć romans?!
Wzruszyła ramionami, nie patrzyła na mnie.
– A co z żoną tego Marcina?! – spytałam.
– Gdyby byli szczęśliwi, toby nie szukał nowej miłości, prawda?! Kochamy się!
– Dziecko, ty masz osiemnaście lat! To nie jest prawdziwe szczęście! Nie możesz tak żyć!
Spojrzała mi prosto w oczy z takim gniewem, że aż się odsunęłam.
– Co ty wiesz o szczęściu?! – rzuciła mi w twarz. – Twoje życie to takie wielkie szczęście?! – I nie czekając na odpowiedź, dodała: – Więc nie wtrącaj się w moje życie i w moją miłość!
– Gdyby cię kochał, nie musiałabyś się ukrywać! A on cię po prostu ma na boku dla swojej rozrywki!
– Nic o nim nie wiesz! Kto ci w ogóle powiedział? Pewnie Blanka! Nie możecie znieść, że mam kogoś, z kim chcę spędzać cały czas!
– Ale przecież nawet nie możesz z nim spędzać całego czasu! Ty może o nim myślisz bez przerwy, ale on w tym czasie w domu je obiad z żoną albo idzie z dziećmi na spacer! Pomyślałam, że prawdopodobnie z żoną również sypia. A moja córka jest dla niego tylko dodatkową atrakcją. Głupią, zauroczoną małolatą. Ale wiedziałam, że jeśli to powiem, nasza rozmowa urwie się i Julia może nie odezwać się do mnie przez długi czas.
– Chodzi z dziećmi na spacery, bo jest dobrym ojcem! – krzyknęła z wściekłością. – Mój ojciec nawet życzeń w dniu osiemnastych urodzin mi nie złożył!
Poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w żołądek. Nie spytałam męża, czy złożył Julii życzenia, założyłam, że tak, że po prostu nie byłam tego świadkiem… Poczułam się winna, pomimo że przecież ja rano wręczyłam jej wspólny prezent od nas obojga, zorganizowałam jej przyjęcie dla krewnych.
– Julka, tata może zapomniał…
– Nie obchodzi mnie to. A ciebie nie powinno obchodzić, z kim się spotykam. Jestem dorosła i to moja sprawa, kogo kocham.
– Ale ten cały Marcin zawrócił ci w głowie, zanim skończyłaś osiemnaście lat! Przecież widziałam, że coś się dzieje. To nie tak, że go poznałaś i ni stąd, ni zowąd on od razu powiedział ci, że się rozwiedzie!
– Nie, nie od razu. Ale mnie kocha. Jest dla mnie miły. Ja chcę w życiu być z kimś, kto mnie będzie kochał. Nie chcę żyć tak, jak ty!
W chwili ciszy, która nastała, usłyszałyśmy, jak mój podpity mąż usiłuje włożyć klucz w zamek drzwi. Julia poszła do swojego pokoju. Ja ruszyłam otworzyć jej ojcu. Wszedł, zataczając się z lekka, upił się „na wesoło” i zaczął mnie lubieżnie podszczypywać…
„I jak miałabym go prosić, żeby poszedł porozmawiać z tym całym Marcinem. Żeby powiedział mu, by przestał Julii mieszać w głowie i marnować jej życie?”, przebiegło mi przez myśl. „On nawet swojej córce życzeń zapomniał złożyć…”
Takiego miałam męża. Nie interesowało go nic poza czubkiem własnego nosa. „To dlatego temu Marcinowo udało się Julię zbałamucić”, uświadomiłam sobie. „Ona była spragniona uczucia i uwagi. Nawet to, że jest o tyle od niej starszy, jakoś to potwierdza. Jakby szukała lepszej wersji swojego taty!”
Nadal czułam się winna. „Jak to ona powiedziała? Że niektóre dzieci to błędy młodości?” Kochałam ją, byłam szczęśliwa, kiedy się urodziła. Ale gdybym tak szybko nie wyszła za mąż, czy to byłby jednak ojciec Julii? Czy może wybrałabym innego, kogoś, kto potrafiłby się troszczyć o bliskich, szanować ich uczucia? „Przecież nie cofnę czasu”, pomyślałam z rozpaczą. „Jest, jak jest. Takiego ojca ma moja Julka. Ale jeśli ona będzie dalej ciągnąć ten romans, zmarnuje sobie życie gorzej niż ja! Sobie, a może i dziecku, jeśli zajdzie w ciążę! Trzeba to jakoś powstrzymać, zakończyć!”
Chyba nigdy wcześniej nie czułam się w moim małżeństwie aż tak samotna. Rozstrzygała się przyszłość naszej córki, a ja wiedziałam, że na jej ojca nie mogę liczyć…
Po namyśle postanowiłam, że porozmawiam z Marcinem. Że powiem mu, by nie marnował Julce życia, żeby skupił się na swojej rodzinie. Nie wiedziałam jednak nawet, jak się nazywa ani gdzie go szukać. Przez kilka kolejnych dni przyglądałam się na ulicy wszystkim mężczyznom, którzy mogli być w jego wieku, i zastanawiałam się, czy to on. Mieszkał chyba w naszym mieście, bo Julka na noc wracała zawsze do domu…
W końcu zaczaiłam się na Blankę i spytałam ją, czy wie, gdzie go znaleźć. Przyjrzała mi się zdziwiona. Przyznałam, że chcę mu powiedzieć, by zostawił Julię w spokoju.
– Łajdak – wyrwało mi się.
– Dokładnie – przytaknęła. – Julię ma na każde zawołanie, a żona pewnie uważa go za idealnego męża! Bo on, jak umawia się z Julią, zawsze po drodze wstępuje do IKEI i coś do domu kupuje! Julia mi powiedziała, jak jeszcze ze mną rozmawiała…
Dostałam od niej namiary na Marcina – jego nazwisko i informacje, jak go znaleźć na portalu społecznościowym. Ale nie potrafiłam się zdobyć na to, by się z nim skontaktować. Nie byłam nawet pewna dlaczego. Może chodziło o to, że Julia była już pełnoletnia i czułam, że nie mam prawa ingerować w jej życie? A może nawet bałam się konfrontacji z tym mężczyzną? Odczekałam kilka dni. Miałam przez ten czas wrażenie, że Julia mnie unika. „Może wyczuwa, że coś planuję?” Ostatecznie postanowiłam jednak jeszcze raz z nią porozmawiać.
Gdy jej ojciec pojechał na stację benzynową i znalazłyśmy się w domu same, powiedziałam:
– Wiem, że jesteś dorosła i możesz robić, jak uważasz, ale spójrz na to przez chwilę z dystansu. Ty temu Marcinowi ofiarowujesz całą siebie, a on ci daje tylko okruchy. Zasługujesz na coś więcej.
Usta zaczęły jej drżeć i niespodziewanie dla mnie wybuchnęła płaczem. Chciałam ją przytulić, ale wyrwała się.
– Zostaw mnie! Nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać!
– To może z przyjaciółką porozmawiaj, taką, która jest w stanie patrzeć na to obiektywnie, bo ty zaangażowałaś się całym sercem i…
– Z przyjaciółką?! Wiesz, co Blanka zrobiła?! Poinformowała żonę Marcina, że on ma romans! Przedwczoraj napisał mi, że już się ze mną nie spotka!
Płakała coraz bardziej, a mnie serce się krajało na widok jej rozpaczy. Straciła swoje złudzenia. Gdzieś po drodze ja straciłam też swoje, ale to było dla mnie mniej ważne.
Gdy jej ojciec wrócił ze stacji, Julia nadal płakała.
– Co to za lamenty? – burknął ironicznie. – Ktoś umarł?
– Tak, ktoś umarł – rzuciłam mu ze złością. – Dziw, że w ogóle zauważyłeś.
– Co? Kto? Co się stało?
– Nic mu nie mów! – zawołała ze swojego pokoju Julia między jednym szlochem a drugim.
– Nic nie powiem – obiecałam.
Może kiedyś moja córka pogodzi się z Blanką, zrozumie, że przyjaciółka dobrze jej życzyła… Ale teraz miała tylko mnie. I musiałam jej udowodnić, że na mnie może liczyć.