"Chciałam mieć mamę, której mogę zaufać i na którą mogę liczyć, a miałam niedojrzałą dziewczynkę"
Fot. 123rf.com

"Chciałam mieć mamę, której mogę zaufać i na którą mogę liczyć, a miałam niedojrzałą dziewczynkę"

"Mama chciała być moją przyjaciółką. Ja chciałam, żeby była mamą. Od moich najmłodszych lat dzieliła się ze mną wszystkimi swoimi problemami. Byłam zmęczona ciągłym matkowaniem jej i marzyłam tylko o tym, by wyprowadzić się z domu." Adela, 37 lat

Miałam sześć albo siedem lat, kiedy kazała mi zwracać się do siebie po imieniu. „Nie rób mi wstydu” – przekonywała – „Dzieli nas tylko dziewiętnaście lat, więc jesteśmy prawie jak siostry, a przynajmniej jak przyjaciółki”. Tyle że dla mnie to „prawie” stanowiło ogromną różnicę. Chciałam mieć mamę, kogoś, komu mogę bezgranicznie zaufać i zdać się na niego w trudnych sytuacjach, a miałam niedojrzałą dziewczynkę.

Ona szalała, a ja jej matkowałam

Dziewczyny z klasy zazdrościły mi wyluzowanej, zabawowej matki, chłopaki wodzili za nią wzrokiem, a ja chciałam się zapaść pod ziemię ze wstydu, gdy jako nastolatka wpadałam na nią w klubach albo kiedy próbowała wprosić się na imprezy moich znajomych. Byłam zmęczona ciągłym przypominaniem jej o moich wywiadówkach i opłatach za wycieczki czy mieszkanie.

Szczęśliwie za zajęcia dodatkowe płacili dziadkowie ze strony ojca, którzy również starali się dać mi namiastkę normalnej rodziny. Jeździłam do nich w każdy weekend od trzynastego roku życia, o ile tylko mama dawała się przekonać, że wizyta u nich dobrze mi zrobi albo chciała mieć czas dla kolejnego adoratora. Każde jej zauroczenie kończyło się podobnie – łzami i narzekaniem na swój los.

Byłam zdana na matkę w ciągłym kryzysie

Gdy byłam młodsza, starałam się na wszelkie sposoby wynagrodzić jej samotne macierzyństwo. Sprzątałam, przygotowywałam niezdarnie posiłki, przynosiłam chusteczki i tuliłam tak długo, nim nie zasnęła zmęczona. Kiedy podrosłam, trzaskałam drzwiami i pędziłam do dziadków. Rodzice mamy mieszkali daleko i nie widzieli niczego złego w życiu ich córki, więc widywałam ich rzadko, podobnie jak jej rodzeństwo i moje kuzynostwo. Tata założył nową rodzinę, z którą wkrótce wyjechał za granicę. Widywałam go jedynie od święta, więc na co dzień byłam zdana na niedojrzałą mamę w ciągłym kryzysie.

Na dźwięk słowa "przyjaciółka" zaczynam drżeć

Jako jedyna ze znajomych odliczałam niecierpliwie dni do matury i starałam się uczyć najlepiej jak potrafię, żeby dostać się na studia i wyrwać z domu. Dopięłam swego. Mamę odwiedziłam pół roku później, na święta. Przyjęła mnie rozkojarzona i pochłonięta nowym związkiem. Nie miała czasu zapytać nawet o to, jak sobie radzę, a przecież jeszcze niedawno nazywała mnie swoją przyjaciółką? To ona sprawiła, że na sam dźwięk tego słowa zaczynam drżeć i nie potrafię zaufać żadnej kobiecie.

Musiało minąć wiele lat, nim odważyłam się sama założyć rodzinę i uwierzyłam, że potrafię być dojrzałą, odpowiedzialną mamą. I stać się opoką dla dwóch cudownych córeczek.

 

Czytaj więcej