"W piwnicy naszego nowego domu znalazłam notes, a w nim coś w rodzaju pamiętnika. Jakaś kobieta opisywała swój romans. Nigdzie nie wymieniła imienia kochanka, ale zorientowałam się, że to któryś z sąsiadów. Nagle zapiski urwały się. Coraz mniej mi się to wszystko podobało..." Karolina, 33 lata
Marzyłam o domu z ogródkiem, ale nie było nas z mężem stać na taki zakup. Jednak kiedyś znalazłam wyjątkową ofertę. Dom na sprzedaż był mały, ale w pięknej, zamożnej dzielnicy. A cena naprawdę przystępna. Sprzedaliśmy mieszkanie, wzięliśmy kredyt i kupiliśmy nieruchomość.
Po przeprowadzce wzięłam urlop, by rozpakować kartony i jakoś się urządzić. Po trzech dniach wyszłam rano na spacer. Przed sąsiednią posesją zauważyłam elegancką kobietę. Miała około pięćdziesiątki, była nienagannie ubrana i uczesana.
– Dzień dobry! – zagaiłam.
– Jesteś nową sąsiadką? – zapytała prosto z mostu.
– Tak, od paru dni mieszkamy tu z mężem.
– Chodź, napijemy się kawy, jestem Elżbieta – podała mi rękę.
– Karolina – powiedziałam.
Weszłam za gospodynią do domu. Urządzony był z wyjątkowym przepychem.
– To maleńkie osiedle. Żyjemy tu jak w rodzinie – stwierdziła, nalewając kawę do pięknych filiżanek. – Czym się zajmujecie? Mój mąż jest chirurgiem plastycznym, ja nie pracuję.
– Ja jestem urzędniczką, a mąż pracuje w banku – odparłam.
– I stać was było na dom w tej dzielnicy? – zdziwiła się.
– No, musimy zaciskać pasa –uśmiechnęłam się.
– Ach tak. W domu obok was mieszka właściciel fabryki mebli z żoną Sylwią, a tu – wskazała ręką – Ewa i Karol, on prowadzi znaną kancelarię prawną.
– Sama elita – skomentowałam z lekką ironią.
– Bardzo mili ludzie – odparła z naciskiem. – Wszyscy się tu przyjaźnimy. Z dziewczynami jeździmy na zakupy, do SPA i spotykamy się na podwieczorkach. Wpadnij do mnie o 17, poznasz je wszystkie.
– Oczywiście, będę.
Podziękowałam za kawę i wyszłam. Jakoś nie polubiłam tej wyniosłej kobiety, ale o umówionej godzinie zadzwoniłam do furtki.
Weszłam do salonu. Panie już tam były: Sylwia, piękna blondynka po trzydziestce i Ewa, sympatyczna brunetka w średnim wieku.
– Miło cię poznać – powiedziała. – Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze czuła.
– Ja też. Cieszę się, że was poznałam – odparłam.
Sylwia prawie mnie nie zauważała. Wydawała się nieobecna, nerwowo pojadała ciasteczka. W końcu odezwała się:
– Nie boisz się mieszkać w tamtym domu? – spytała.
– Dlaczego? – nie ukrywałam zdziwienia.
– Sylwia, przestań – przerwała jej Elżbieta.
– Jasne, chowamy wszystko pod dywan – mruknęła Sylwia. – Uspokój się. Karolina chodź, pokażę ci swój japoński ogród – powiedziała do mnie Elżbieta.
Wyszłyśmy na tyły budynku.
– Coś jest nie tak z moim domem? – zapytałam, gdy zostałyśmy same.
– Ależ skąd. Sylwia ma bujną wyobraźnię – w głosie Elżbiety zabrzmiał fałsz.
Gdy podwieczorek dobiegł końca, z ulgą opuściłam towarzystwo. Nie pasowałam do nich i do ich świata. W domu zabrałam się za rozpakowywanie książek. Gdy mój Maciek wrócił z pracy, powiedział:
– Spotkałem po drodze sąsiada. Ma na imię Jerzy. Zaprosił mnie do siebie na wieczór. Wypijemy piwko, obejrzymy mecz. Będą inni sąsiedzi, Karol i Marcin. Podobno poznałaś już ich żony?
– Tak. Karol to mąż Ewy, Jerzy – Elżbiety, a Marcin – Sylwii – wyjaśniłam.
Gdy Maciek wyszedł, zebrałam kartony i zniosłam do piwnicy. Stały w niej jakieś pudła. Zaczęłam je przesuwać i nagle zobaczyłam niewielki notes. Z ciekawością go otworzyłam. Były to czyjeś zapiski z ubiegłego roku: sprawy do załatwienia, terminy wizyt u stomatologa, fryzjera i kosmetyczki, listy zakupów i coś w rodzaju pamiętnika. Pogrążyłam się w lekturze. Jakaś kobieta opisywała swój romans. Nigdzie nie wymieniła imienia kochanka, ale zorientowałam się, że to któryś z sąsiadów. Nagle zapiski urwały się. „Dziwne. Ten pamiętnik, jakieś półsłówka sąsiadek…”, pomyślałam. „Co się tu stało?”, zastanawiałam się. Postanowiłam się tego dowiedzieć i w tym celu następnego dnia odwiedziłam Ewę. Ucieszyła się z mojej wizyty.
– Ewa. Nie będę owijać w bawełnę. Przyszłam w konkretnym celu – zaczęłam, kiedy usiadłyśmy na tarasie.
– Domyślam się. – odparła Ewa.
– Wiem, że coś złego wydarzyło się w moim domu. Chcę wiedzieć co i dlaczego to ukrywacie? – zapytałam.
– Przed wami mieszkało tu małżeństwo – zaczęła opowieść. – Luiza była piękna i młoda, Włodek starszy od niej o 15 lat. Była miła, wesoła, otwarta. Nagle zaczęła nas unikać, nie przychodziła na spotkania. Pewnego dnia mąż znalazł ją martwą. Otruła się. Zażyła leki nasenne i popiła alkoholem…
– To straszne – wyszeptałam. – Nie zdecydowałabym się na ten dom, wiedząc, co się w nim wydarzyło… – byłam wstrząśnięta.
– Nie przesadzaj. Domy mają swoje historie, nie zawsze szczęśliwe – przekonywała.
– Ewa, czy możemy spotkać się jutro u mnie, w południe. Zawiadomisz dziewczyny? – poprosiłam.
– Oczywiście. Nazajutrz przyszły od mnie wszystkie trzy. Chwilę gadałyśmy o babskich sprawach. Potem pokazałam im notes.
– Znalazłam go w piwnicy. To są notatki poprzedniej lokatorki, tej samobójczyni – powiedziała spokojnie, patrząc im w oczy.
– Już wiesz o Luizie? – Elżbieta zła spojrzała na Ewę.
– Tak, tylko nurtuje mnie jedna rzecz. Dlaczego starałyście się to ukryć przede mną?
– Nie chciałyśmy cię zniechęcać do tego domu – Elżbieta zapaliła papierosa.
– A ja myślę, że chodziło o coś innego. Ona miała romans z mężem którejś z was, a takie rzeczy nie mogą dziać się w waszym środowisku, prawda? – podniosłam głos. –Wasze życie musi być zawsze perfekcyjne. Więc trzeba udawać, że wszystko jest w porządku!
– Masz wino? – spytała Sylwia. – Mam, ale nie wiem, czy takie pijecie – prychnęłam.
– Dawaj.
Sylwia spróbowała, skrzywiła się lekko, ale piła dalej.
– One nie wiedzą wszystkiego – zaczęła. – Ja byłam najbliżej z Luizą. Zwierzała mi się. Zakochała się. On nie chciał zostawić żony. Luiza była impulsywna. Wszystko albo nic. Skończyła ze sobą.
– Wiesz, kto to był? – zapytała zdenerwowana Ewa.
– Tak – Sylwia spojrzała na Elżbietę.
– Zgadza się. To był mój mąż – powiedziała Elżbieta, nalewając sobie wino. – To przeze mnie Luiza się zabiła…
– Co ty opowiadasz?! – krzyknęła Ewa.
– Przyszłam do niej i oznajmiłam, że wiem o wszystkim. Powiedziałam, że nigdy nie zgodzę się na rozwód, a Jerzemu nie opłaci się rozstanie ze mną. Za dużo by stracił. Zagroziłam, że jak nie zakończy tego związku, powiem o romansie jej mężowi. Następnego dnia Luiza nie żyła – przez twarz Elżbiety przebiegł nerwowy skurcz. – W sumie to dobrze, że Karolina zaczęła drążyć tę sprawę. Od miesięcy żyję z poczuciem winy, nie mam już siły… – rozpłakała się.
– To nie twoja wina. Skąd mogłaś wiedzieć, że ona to zrobi? – Sylwia przytuliła przyjaciółkę.
– Gdybym do niej nie poszła… – szlochała Elżbieta.
– I co, miałaś tolerować romans swojego mężulka pod bokiem? – skrzywiła się Ewa.
Sylwia roześmiała się.
– Ewa, jesteś naiwna. Myślisz, że oni są nam wierni? Ja wiem, że mój Marcin ma przygody. Pogodziłam się z tym. Coś za coś. Polubiłyśmy pieniądze, luksusy. Udajemy, że nasze życie to sielanka, a tak nie jest. Jesteśmy hipokrytkami. Zbudowałyśmy sobie świat z pozorów. Udajemy szczęśliwe, a czy jesteśmy?
– Sylwia! – krzyknęła Ewa.
– Co, nie chcecie słuchać prawdy? Zresztą i tak zapomnimy o tej rozmowie. Wszystko będzie po staremu… – zaśmiała się gorzko Sylwia.
Atmosfera zrobiła się nieprzyjemna i wkrótce sąsiadki wyszły. Czułam się okropnie. Nieświadomie wywołałam lawinę, zakłóciłam życie tych kobiet. Nie wyobrażałam sobie dalszego mieszkania na tym osiedlu. Powiedziałam to Maćkowi. Początkowo protestował, ale potem zrozumiał. Znaleźliśmy nowe mieszkanie, sprzedaliśmy dom i wyprowadziliśmy się. Dziś czasem wspominam tamte zdarzenia. Myślę o tych kobietach, ale z daleka omijam okolicę…