"Łukasz był jak bohater romansów, które uwielbiałam: nieziemsko przystojny, elegancki, kulturalny. Gdy pojawiłam się z nim na urodzinach przyjaciółki, widziałam zazdrosne spojrzenia koleżanek. Byłam dumna jak paw, że mam takiego chłopaka! A potem zobaczyłam go z Zośką w kuchni..." Malwina, 30 lat
Tego dnia wybrałam się do biblioteki po kolejną porcję romansów. Wiem, że to nie jest literatura najwyższych lotów, ale czytanie takich powieści sprawia mi ogromną przyjemność. Stanęłam między regałami i zaczęłam rozglądać się za czymś, czego jeszcze nie miałam okazji wypożyczyć.
Wtedy go zobaczyłam. Stał tuż przy wejściu. Wysoki, elegancki i nieziemsko przystojny. „W sam raz dla mnie”, pomyślałam, a potem nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zwykle jestem dość nieśmiała. Tym razem jednak uwierzyłam, że między mną i tym człowiekiem zaczyna iskrzyć. Miał w spojrzeniu taką melancholię i smutek, jak Hugh Grant w pamiętnym Notting Hill. Zbliżyłam się do niego wyposażona w najpiękniejszy ze swoich uśmiechów.
– Przepraszam, czy... – zająknęłam się. – Czy mógłby mi pan pomóc?
– Naturalnie – odpowiedział, łagodnie spoglądając mi w oczy.
– Chciałabym wypożyczyć tę książkę – skłamałam, wskazując pierwsze lepsze tomiszcze z górnej półki. – Ale nie mogę dosięgnąć.
– Och, to żaden problem – zapewnił i po chwili podał mi wielki tom. – Geometria teorii strun... – przeczytał i spojrzał na mnie z uznaniem. – Interesuje się pani poważnymi tematami.
– No tak. – Zarumieniłam się. – Ale tylko pobieżnie – dodałam i szybko zmieniłam temat. Rozmawiało nam się wspaniale. Już po paru zdaniach dowiedziałam się, że mój nowy znajomy ma na imię Łukasz i pracuje w kadrach.
– Przepraszam państwa, ale to biblioteka, a nie kawiarnia – zwrócił nam uwagę podstarzały bibliotekarz. – Jeśli chcecie coś wypożyczyć, to zapraszam do lady.
Posłusznie poczłapałam za nim, ściskając Geometrię teorii strun w ręku. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem. Doskonale wiedział, co zwykle wypożyczam.
– Nowe zainteresowania, pani Malwino? – zapytał.
– Tak jakby – szepnęłam zmieszana i wsunęłam pod pachę książkę, bo nie dałam rady zmieścić tego opasłego dzieła do torebki. Łukasz tymczasem wypożyczył jakiś horror i razem wyszliśmy z biblioteki.
– Miło było cię poznać – powiedział, dotykając mojej dłoni.
– I ciebie – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Chciałbyś znów się spotkać? – spytałam, a gdy przytaknął, zaproponowałam, by zapisał sobie mój numer. Odezwał się jeszcze tego samego dnia.
– Cześć! – bąknął niepewnie do słuchawki. Zrozumiałam, że czas trochę go zachęcić.
– Myślałam o tobie – wypaliłam. – Może masz czas jutro wieczorem? Znam fajną knajpkę w pobliżu biblioteki.
Kolejne dni były jak z bajki. Widywaliśmy się niemal codziennie, a nasze relacje robiły się coraz bardziej osobiste. W końcu zaprosiłam go do siebie... Nigdy nie zapomnę tej nocy. Mój chłopak okazał się bardzo czułym i delikatnym kochankiem. Doskonale wiedział, jak sprawić kobiecie przyjemność, i skwapliwie z tej wiedzy korzystał. Nazajutrz obudziłam się w jego ramionach.
– Chciałabym tak wstawać co dnia – powiedziałam, spoglądając w wielkie zielone oczy.
– Jeśli chcesz, możemy zamieszkać razem – zgodził się bez oporów.
Nie byłam pewna, czy nie narzuciliśmy sobie za szybkiego tempa. No ale z drugiej strony, po co tracić czas, który można przeżyć wspólnie? A skoro między nami zaczynało się robić poważnie, postanowiłam przedstawić mojego chłopaka koleżankom.
Okazja nadarzyła się sama. Kaśka robiła właśnie huczną imprezę z okazji trzydziestych urodzin. Pojawiłam się na zabawie w towarzystwie mojego superprzystojnego faceta. I niemal od razu złowiłam kilka zazdrosnych spojrzeń koleżanek. Zadowolona uśmiechnęłam się pod nosem.
– Ta ruda to Karola, bardzo fajna babka – mówiłam szeptem Łukaszowi. – Ulka też jest spoko. Ale od Zośki, tej w czarnym swetrze, trzymaj się z daleka. To totalna desperatka, żadnemu facetowi nie przepuści.
Mój mężczyzna kiwał głową i ciekawie rozglądał się po gościach.
Gdy po jakimś czasie parę osób wyszło z imprezy, zrobiło się bardzo kameralnie. Usiadłam na sofie, by trochę poplotkować z jubilatką, gdy nagle zorientowałam się, że Łukasza nie ma. „Pewnie zaraz wróci”, pomyślałam, a potem dokładnie rozejrzałam się po salonie. Poza nim brakowało tylko Zośki. Poczułam nieprzyjemny niepokój. Przeprosiłam Kasię i ruszyłam na przeszpiegi. Chwilę później zorientowałam się, że drzwi na balkon są lekko uchylone. Pchnęłam je i zobaczyłam coś, czego zdecydowanie nie chciałam oglądać. Ta wampirzyca Zośka bez wstydu i skrępowania wpijała się w usta mojego faceta!
– Zostaw go! – warknęłam, a wtedy ona odskoczyła jak oparzona.
Łukasz wyglądał na oszołomionego, ale nic nie powiedział. W oczach zalśniły mi łzy. Miałam jednak w sobie dość siły, by nie urządzać scen na imprezie kumpelki. Chwyciłam mojego faceta za rękę i pociągnęłam w kierunku drzwi. W przelocie zdążyłam jeszcze pożegnać się z Kaśką, a gdy dotarliśmy do domu, nie wytrzymałam i wyrzuciłam z siebie wszystkie pretensje.
– Co ci strzeliło do głowy?! – wrzeszczałam. – Przecież mówiłam, co to za jedna, a ty?! Jak mogłeś mi to zrobić?!
Łukasz zasmucił się niczym mały chłopiec i utkwił wzrok w podłodze.
– Przepraszam, Malwinko – szepnął zawstydzony. – Ona była bardzo nachalna... Nalegała, żebym z nią wyszedł na balkon... A ja nie umiem odmawiać kobietom.
Spodziewałam się kłamstw, wykrętów, nawet zaprzeczenia, ale nie czegoś takiego. Zdenerwowana zacisnęłam pięści i zagryzłam wargi.
– To chyba najwyższy czas, żebyś się nauczył! – rzuciłam cierpko.
Przez jakiś czas między nami nie było najlepiej. W końcu jednak wybaczyłam mu tę przeklętą Zośkę i wymusiłam na nim obietnicę, że podobna sytuacja już nigdy się nie powtórzy. Przez kolejne dwa miesiące nie mogłam narzekać na mojego faceta. Starał się, jak mógł, żebym wybaczyła mu tę chwilę słabości. Wszystko układało się po mojej myśli. Zaczęłam już nawet przebąkiwać coś o pierścionku zaręczynowym, gdy dostaliśmy zaproszenie na wesele mojego kuzyna. Pomyślałam, że to świetna okazja, by Łukaszowi podsunąć myśl o ślubie. Jednak na weselu wszystko poszło nie tak...
Moja kuzynka wykorzystała moment, gdy byłam zajęta rozmową z dawno niewidzianą ciotką. Zobaczyłam kątem oka jak podeszła do Łukasza i zaczęła go zagadywać. Zanim się zorientowałam, wyciągnęła go parkiet i zaczęła tulić się do niego w tańcu. „Tego już za wiele”, pomyślałam i ruszyłam odbić ukochanego z ramion bezczelnej Eli. Zanim jednak do nich dotarłam, zniknęli mi z oczu. Znalazłam ich dopiero kwadrans później, w czułym objęciu. Nie, nie całowali się, ale ślady szminki na koszuli Łukasza dobitnie świadczyły o tym, że robili to chwilę wcześniej. Odciągnęłam go na stronę i urządziłam karczemną awanturę.
– Przykro mi – szepnął zawstydzony. – Ale co ja na to poradzę, że jestem taki całuśny?
– Ca-całuśny?! – wydukałam.
– Nie chodzi o to, że tracę głowę dla każdej kobiety. One mi się nawet nie podobają, ale szaleją za mną, a ja zwyczajnie nie potrafię im odmówić.
Zatkało mnie. Totalnie.
– Czekaj! – zawołałam po pełnej napięcia chwili. – Ale to między nami było prawdziwe? Podobam ci się i kochasz mnie, tak?
– Cóż... Dałaś mi numer i nalegałaś, żebym zadzwonił... – zdobył się na szczerość, rzucając mi spojrzenie smutnego spaniela.
Miałam dość. Wyrzuciłam go z mieszkania i z mojego serca. Potem poszłam tam, gdzie czułam się bezpiecznie – do biblioteki. Zatrzymałam się dopiero przy mrocznych kryminałach, a regał z romansami ominęłam szerokim łukiem. Szczerze mówiąc, mam dość miłostek. Przynajmniej na jakiś czas...