"Kiedy patrzyłam na moją dawną przyjaciółkę po strasznych przejściach, zdałam sobie sprawę, jakie mam szczęście. Ile złego uniknęłam dzięki temu, że mój ukochany Filip kiedyś mnie zdradził..." Joanna, 35 lat
Pewnego dnia w tłumie na ulicy zobaczyłam Ankę. Przez chwilę zastanawiałam się, co ona tutaj robi... Przecież wyjechała dawno temu i osiedliła się na drugim końcu Polski. Zatrzymałam się. Spojrzałam jeszcze raz w jej stronę. Ale zniknęła mi z oczu. Wtedy wróciły te bolesne wspomnienia... Naszej przyjaźni, młodości i rozczarowań.
W domu, kiedy zrobiło się już cicho i wszyscy poszli spać, wyciągnęłam album ze starymi zdjęciami. Na widok niektórych aż się roześmiałam, inne mnie rozczuliły. To były naprawdę fajne czasy. Wyciągnęłam fotografie Filipa. Był moją wielką miłością. Mój jedyny, kochany chłopak, z którym miałam być na zawsze i do grobowej deski. Snuliśmy plany na przyszłość, zamierzaliśmy się pobrać.
Znalazłam moją ulubioną fotografię. Patrzył na niej prosto w obiektyw. Miał jasną twarz o regularnych rysach. Zielone oczy o dużych tęczówkach, kilka piegów na nosie i drobny, prosty nos. Dłuższe włosy opadały mu na policzki. Uśmiechał się lekko, kokieteryjnie, jakby wiedział, że jest zabójczo przystojny.
To właśnie oni, Ania i Filip, byli najbliższymi mi ludźmi. Ludźmi, których tak bardzo kochałam i którym ufałam bezgranicznie.
Niedługo po maturze pojechaliśmy razem na wakacyjny wyjazd. Któregoś wieczoru zorganizowaliśmy imprezę z ogniskiem. Był alkohol i dużo osób. Pamiętam, że zasypiałam z moim chłopakiem w wieloosobowym pokoju w schronisku. Ale kiedy obudziłam się w środku nocy, Filipa nie było obok mnie. Chciało mi się pić. W drodze do kuchni zobaczyłam ich... Leżeli wtuleni w siebie, nadzy, na podłodze, przykryci jakimś kocem. Stanęłam nad nimi i kilka chwil przyglądałam się im, nie wierząc, że to się naprawdę dzieje. Długo dochodziło do mnie, że zostałam zdradzona. Oj, bardzo długo.
– Aśka!.. – Filip spojrzał na mnie, gdy tak stałam na nimi bez ruchu. – Asia! – Zerwał się i usiadł, przecierając oczy.
Nic nie powiedziałam, uciekłam. Szybko spakowałam swoją torbę i zanim ktokolwiek się obudził, wybiegłam ze schroniska prosto na dworzec. Płakałam kilka dni. Nie chciałam nikogo widzieć. Podarłam w szale kilka wspólnych zdjęć. Zarówno tych z Anką, jak i z Filipem. Nie odbierałam telefonów, a mamie nie pozwoliłam nikogo wpuszczać do siebie. Podwójna zdrada bolała mnie bardzo. Bo jednocześnie straciłam chłopaka i przyjaciółkę, która była moją powierniczką.
Od znajomych dowiedziałam się, że wyjechali razem. Potem doszły mnie słuchy, że się pobrali i osiedlili na drugim krańcu kraju. Potem poznałam Marcina. Założyłam rodzinę. Urodziłam dzieci. Powoli zapominałam o tym, co mnie spotkało. Ale mimo to byłam mocno poruszona, gdy teraz, po latach, zobaczyłam Ankę.
Nie mogłam przestać o niej myśleć. W końcu nie wytrzymałam i pojechałam pod jej rodzinny dom. Stałam tam chwilę. Nagle drzwi domu otworzyły się i wyszła z nich Anka. Patrzyłam, jak owija się chustką i zakłada ciemne okulary. W sumie nie było to potrzebne, bo dzień był pochmurny.
– Anka! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć. Podniosła głowę i spojrzała w moją stronę. „Cholera!”, syknęłam i jednocześnie podniosłam rękę i jej pomachałam. Zatrzymała się. Nieśmiało mi odmachała. Ruszyłam w jej stronę. Teraz nie miałam już wyjścia. Musiałam podejść i zagaić rozmowę. Patrzyła na mnie, jakby mnie nie poznawała. Dopiero gdy stanęłam naprzeciwko, jej twarz się rozjaśniła...
– Asia? – spytała z niedowierzaniem i pokręciła głową. Z bliska już nie wyglądała tak młodo. Była jeszcze drobniejsza niż kiedyś, a jej twarz naznaczona była siateczką niewielkich zmarszczek. Skórę miała szarą i zmęczoną. Od całej jej postaci bił jakiś smutek, wyczerpanie.
– Cześć, Aniu. Kopę lat. – Uśmiechnęłam się lekko i nachyliłam się, żeby ją delikatnie uściskać. Przylgnęła do mnie całym ciałem. Na dłużej niż tego oczekiwałam.
– Dobrze wyglądasz – skłamałam, kiedy udało mi się od niej oderwać. – Co tu u nas robisz? Odwiedzasz rodziców? Pokiwała głową i spod okularów słonecznych wypłynęły na policzki łzy. Westchnęła ciężko.
– Moja mama umiera. To jej ostatnie dni – wyszeptała. – Przyjechałam pomóc tacie. – Szybko otarła policzki z łez.
Stałam naprzeciwko najbliższej mi kiedyś osoby i nie miałam pojęcia, co zrobić, jak się zachować, jak wyrazić jej swoje współczucie. Chwyciłam ją za rękę i mocno uścisnęłam.
– Bardzo mi przykro – wydukałam przez ściśnięte gardło. Rozpłakała się.
– Masz teraz chwilę? – spytała w końcu. – Może wyskoczymy gdzieś na kawę? Opowiesz mi, co u ciebie. Muszę się oderwać od swoich problemów, bo zwariuję. Nie miałam serca jej odmówić. Choć perspektywa wysłuchiwania o jej życiu z Filipem dziwnie dusiła i nie pozwalała normalnie oddychać.
Poszłyśmy do osiedlowej cukierni. Kiedy usiadłyśmy przy stoliku, Anka ściągnęła okulary. Wtedy zrozumiałam, czemu je wkładała. Jej oczy były wyblakłe od płaczu i zmęczenia. Podkrążone i okolone czarną obwódką. Byłam wstrząśnięta jej wyglądem. Bił od niej przerażający smutek. Najpierw rozmawiałyśmy o jej mamie. Była w ostatnim stadium raka. Bardzo ją lubiłam i wiedziałam też, jak ważna była dla Anki. Kiedy już wyczerpał się temat choroby matki, wzięłam głęboki oddech i zapytałam Ankę o jej małżeństwo. Nie potrafiłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie. Spojrzała na mnie przeciągle i jej oczy zaszły łzami. Spuściła głowę.
– Naprawdę nic nie wiesz? – zapytała i zgarbiła się jeszcze bardziej. Zaprzeczyłam ruchem głowy. Co niby miałam wiedzieć?
– Nie udało się nam wspólne życie – Anka przełknęła głośno ślinę. – Urodziłam syna. Jest... chory. Autyzm.... Filip nie sprostał temu wyzwaniu. Znalazł sobie inną. Ale wcześniej wykończył mnie psychicznie. Rozwalił mi życie. – Anka podniosła głowę i spojrzała na mnie. – Nie chcę o tym mówić, nie chcę pamiętać. Szkoda słów. Mam to, na co zasłużyłam...
Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Patrzyłam na Ankę i nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Nie, nie czułam satysfakcji ani ulgi. Patrzyłam na przyjaciółkę po strasznych przejściach, którą kiedyś tak bardzo kochałam. Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że wszystko jeszcze będzie dobrze. Potem pomyślałam o swoich, zdrowych dzieciach, mężu, na którego zawsze mogłam liczyć i zdałam sobie sprawę, jakie mam szczęście. Ile uniknęłam złego dzięki temu, że Filip mnie zdradził. „Może tak właśnie miało być?”, przemknęło mi przez myśl. Zrozumiałam, że powinnam być wdzięczna losowi za wszystko, co mnie w życiu spotkało. Przytuliłam Anię mocno i powiedziałam, że może na mnie liczyć w każdej sprawie. Rozpłakałyśmy się obie. I wszyscy w cukierni patrzyli na nas jak na wariatki. Anka, płacząc, przepraszała mnie za tamtą noc w schronisku. Uświadomiłam sobie, że cały czas żyła z tym poczuciem winy i musiała się z nim mierzyć. Może nawet bardziej niż ja. Do domu wracałam lekkim krokiem. Miałam wrażenie, że zrzuciłam z siebie ogromny ciężar. Odetchnęłam pełną piersią. Z Anką umówiłam się na następny dzień. Znów stałyśmy się sobie bliskie.