"Chociaż moja dziewczyna skończyła trzydzieści lat, w głowie były jej tylko imprezy, koncerty i spotkania ze znajomymi do późnej nocy. Kiedy nie chciałem iść, bo musiałem się wyspać, mówiła, że zrobiłem się starym dziadem i nie stać mnie na odrobinę szaleństwa. A ja po prostu myślałem o naszej przyszłości, chciałem zarabiać na mieszkanie, ustatkować się... Kamil, 33 lata
Ada, obudź się! – wołałem od kilku minut, tarmosząc moją dziewczynę za ramię. – Znowu się spóźnisz do pracy!
– Daj mi spokój! – mruknęła wreszcie, nie otwierając oczu.
Machnąłem w końcu na to wszystko ręką. Wypiłem łyk zimnej kawy z wczoraj, zjadłem kilka plastrów sera i pojechałem do firmy. Ciągle jednak myślałem o Adzie. Martwiłem się o nią. Wróciła do domu nad ranem, bo imprezowała z koleżanką. No i jasne, że teraz nie mogła się dobudzić. A przecież zaczęła pracę w sklepie zaledwie dwa tygodnie temu!
Przez całą drogę do firmy, a potem jeszcze w firmie wydzwaniałem do Ady na komórkę.
– Nie odbiera! – jęknąłem zrozpaczony.
– Kto? Ada? – domyślił się mój kumpel, pracujący w tym samym pokoju. – Pokłóciliście się? – kontynuował.
– A skąd! – wzruszyłem ramionami. – Jak moglibyśmy się pokłócić, skoro niemal się nie widujemy?
– Oho! – zawołał. – Coś między wami nie tak? Myślisz, że kogoś ma?
– Ma mnie – powiedziałem. – I mnóstwo koleżanek – dokończyłem poirytowany. Nie bałem się, że Ada mnie zdradza, ufałem jej w stu procentach. Bałem się, że to jej zwariowane życie, w którym coraz mniej uczestniczyłem, przyniesie smutne konsekwencje. Że nigdy nie utrzyma żadnej pracy dłużej niż przez miesiąc.
Dlatego gdy zmęczony wróciłem do domu i zastałem ją leżącą na tapczanie i oglądającą telewizję, przestraszyłem się, że zwolnili ją ze sklepu. To było pierwsze, o co zapytałem.
– Skąd ci to przyszło do głowy?! – zaśmiała się.
– No bo... skoro jesteś w domu... – tłumaczyłem zdezorientowany.
– Zadzwoniłam rano i powiedziałam, że się zatrułam, i tyle – odparła. – Chodź tu do mnie – uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie ramiona. – Mam ochotę cię przytulić.
Podszedłem do niej, postawiłem teczkę na podłodze i dałem się jej objąć.
Bardzo dobrze mi było w jej ramionach. Potem zacząłem gładzić jej plecy, szyję, głaskać po policzku... Była taka piękna! A potem kochaliśmy się na tym wąskim tapczaniku. Wtedy zupełnie niczym się nie martwiłem. Nie czułem zmęczenia, nie bałem się o pracę Ady... Było mi tylko dobrze.
– Chciałbym spędzić tak całą noc i cały dzień – westchnąłem, leżąc nagi obok nagiej Ady. – Zapomnieć o wszystkim.
– No więc zróbmy to! – ożywiła się moja dziewczyna.
– Przecież wiesz, że nie możemy – pokręciłem głową.
– Ależ oczywiście, że możemy! Ja zaraz zadzwonię do sklepu i powiem, że jutro też nie przyjdę. Ty zadzwonisz do swojej firmy i zrobisz to samo! Proszę cię, zgódź się! – namawiała mnie.
– Kochanie, bądź poważna, proszę cię! – jęknąłem, żałując, że w ogóle o tym wszystkim wspomniałem.
– Nie chcę być poważna! – naburmuszyła się. – Mam trzydzieści lat. To czas na radość i szaleństwo!
– Też. Ale przede wszystkim na pracę, na stabilizowanie życia. Na małżeństwo – dodałem, chcąc zbadać jej reakcję.
– To weźmy ślub! – ucieszyła się. – W ten weekend... – rozmarzyła się.
Chwyciłem się za głowę i zacząłem pośpiesznie się ubierać
– Co robisz?! – zdziwiła się Ada. – Mówiłeś, że było ci tu ze mną tak dobrze?
– Tak, ale teraz przypomniałem sobie, że muszę skończyć zestawienie na jutro – powiedziałem wykrętnie, nie chcąc tłumaczyć jej prawdziwych powodów mojego nastroju.
– I znowu będziesz pracował do późnej nocy?! – spytała z wyrzutem. – A ja myślałam, że pójdziemy na koncert! – jęknęła.
– Na koncert? W środku tygodnia?! – spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
– No tak... W klubie studenckim – tłumaczyła. – Grają świetne zespoły.
– Na pewno – kiwnąłem głową. – Ale sama mówisz, że to będzie w klubie studenckim. Więc niech idą tam sobie studenci. Jak zawalą jutro dzień zajęć, to nic wielkiego się nie stanie. A jak ja nie oddam jutro zestawienia, to szef zrobi mi aferę.
– Ależ ty jesteś zramolały! Naprawdę nie stać cię na szczyptę szaleństwa?! – spytała, patrząc na mnie z niechęcią. – A rób, jak chcesz. Ja w każdym razie idę. Z Jowitą – dokończyła ze złością.
– Proszę cię, Ada, zostań w domu – powiedziałem stanowczo. – Bo jutro znowu nie będę mógł cię dobudzić – wyjaśniłem.
– Więc mnie nie budź! – wzruszyła ramionami.
– I znowu zaśpisz – dodałem.
– Trudno – prychnęła.
– Ada, zwolnią cię z pracy – ostrzegłem.
– To niech zwalniają. Mam dość tej roboty – stwierdziła.
Wtedy nie wytrzymałem. I wyrzuciłem z siebie wszystko. Że ja też nie jestem zachwycony, gdy każdego ranka wstaję o świcie i idę do pracy. Że siedzę tam osiem godzin. Że ciągle jestem zmęczony.
– Więc tego nie rób! Kto cię zmusza? – zadrwiła.
– Rzeczywistość. Bo jeśli ja zacznę podchodzić do obowiązków podobnie jak ty, to kto da nam pieniądze na wynajem mieszkania? Kto kupi jedzenie? – wymieniałem.
– Dałeś się wmanewrować w machinę konsumpcjonizmu – pokręciła głową. – Szkoda mi cię...
Tego mi jeszcze brakowało! Przeraziło mnie to, co mówiła Ada. Zacząłem podejrzewać, że to, na co wciąż czekałem, nigdy się nie stanie. Że moja dziewczyna nigdy nie zacznie myśleć rozsądnie. O odłożeniu na własne mieszkanie, o ślubie... Nie podzieli moich pragnień.
– Czy ty w ogóle widzisz dla nas przyszłość? Dla naszego związku? – spytałem.
– Jeśli ty dalej będziesz się zachowywał jak osiemdziesięcioletni dziadek, to raczej nie – wyznała szczerze.
– No ładnie... A ja chciałem cię poprosić, żebyś to ty się zmieniła... – szepnąłem.
– Ja?! Czy kiedy mnie poznałeś, nie byłam taka sama? – zdziwiła się. – Czy to nie właśnie ty mówiłeś, że kochasz moją spontaniczność i beztroskę?
– Ja – przyznałem. – Ale to nie mogło trwać wiecznie. I myślałem, że ty też jesteś tego świadoma. Ja chcę wejść w nowy etap życia. Chcę założyć rodzinę, mieć dzieci...
– Kupić dom, w weekendy robić grilla i urządzać niedzielne obiadki. Brr! Niedobrze mi się robi na samą myśl o czymś takim – skrzywiła się. – Dobra, lepiej skończmy tę dyskusję – machnęła wreszcie ręką i chwyciła za telefon. Zadzwoniła do Jowity. Słyszałem, jak umawiają się na koncert.
– Widzisz? – spytała mnie potem z triumfem. – Inni też mają trzydzieści lat i wcale im to nie przeszkadza się zabawić!
– Akurat Jowicie na pewno nie – pokiwałem głową. – Chodzi do pracy na trzynastą.
– A ty nie szukaj dla siebie usprawiedliwienia – mruknęła.
Nie szukałem, zupełnie nie to było mi wtedy w głowie. Za to zacząłem coraz intensywniej zastanawiać się nad podjęciem pewnej decyzji...
Dzień po koncercie Ada znowu nie poszła do pracy. A kiedy wreszcie zawitała w sklepie, okazało się, że oni już jej tam nie chcą. Spytałem, co w takim razie ma zamiar teraz robić, ale nie potrafiła mi odpowiedzieć. „Potrzebowała czasu do namysłu”. Za to kiedy przyszło do płacenia za wynajem, nie miała ani grosza. Znowu musiałem płacić ja. I wtedy moja cierpliwość się skończyła. A rozsądek zwyciężył nad głupią miłością. Powiedziałem jej, że z nią zrywam, i spytałem:
– Kto się wyprowadza? Ja czy ty?
– Oczywiście, że ty! – krzyknęła ze łzami w oczach. – Albo nie... – po chwili zmieniła zdanie. – Ja sobie pójdę. Zamieszkam u Jowity, nie chcę być teraz sama. Pokręciłem tylko głową. Nie wierzyłem w to „nie chcę być teraz sama”. Byłem pewien, że zdała sobie sprawę, że to ona musiałaby płacić za wynajem. Powiedziała mi jeszcze, że tego się po mnie nie spodziewała i że łamię jej serce. A potem spakowała walizkę i poszła do Jowity. Ja też miałem złamane serce. Ale wiedziałem, że dobrze zrobiłem. Bo gdybym został z Adą, cierpiałbym przez całe życie. A tak? Byłem pewien, że czas wszystko uleczy.
Pół roku później związałem się z inną dziewczyną. Jest mi z nią dobrze, coraz bardziej ją kocham. Podobnie myślimy, mamy podobne zainteresowania, plany... Niedawno spotkałem na ulicy Adę. Szła, trzymając za rękę chłopaka. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest młodszy od niej. Ucieszyła się, kiedy mnie zobaczyła, i przedstawiła mi swojego towarzysza.
– To jest Marek. Studiuje nauki polityczne – powiedziała z dumą.
Uśmiechnąłem się lekko. I pomyślałem, że Ada nareszcie znalazła odpowiedniego partnera. On na pewno nie ma nic przeciwko nocnemu życiu w studenckich klubach. Tylko co się stanie, kiedy skończy studia i zacznie pracować? Czy dotrzyma Adzie kroku? Czy ta będzie musiała poszukać kolejnego studenta? Zarzucając Markowi, że się zmienił i zramolał? Nie mam pojęcia i to już nie mój problem.