"Nie chcę nowego męża! Po tym, co przeszłam z Andrzejem, dochodzący facet mi wystarczy..."
Teraz czuję się wolna!
Fot. 123 RF

"Nie chcę nowego męża! Po tym, co przeszłam z Andrzejem, dochodzący facet mi wystarczy..."

"Po co ja za niego wychodziłam?! Jestem idiotką! Teraz oczywiście nie popełniłabym tego błędu, ale dwa lata temu, gdy spotkałam Andrzeja, byłam samotna, spragniona miłości, bliskości, a on wydawał się taki wrażliwy, męski, czuły i dowcipny. Pierwsza lampka ostrzegawcza zapaliła się mi się tuż po ślubie..." Magdalena, 49 lat

Była piękna pogoda, słońce w końcu wyszło zza ciężkich chmur. Prognozy na weekend zapowiadały się obiecująco. Pomyślałam, że może tym razem uda mi się namówić Andrzeja na krótki wyjazd w góry. Kiedy mu to zaproponowałam, wykrzywił twarz w grymasie.

Jego matka zawsze była ważniejsza ode mnie...

– W góry? Pewnie jeszcze śnieg tam zalega – powiedział. – No a poza tym wiesz, że muszę jechać do mamy – dodał z pretensją w głosie.
– Codziennie do niej jeździsz. – Już mi podniósł ciśnienie.
– Ale w sobotę muszę posprzątać, na zakupy z nią pojechać. Ile razy mam ci to powtarzać?!
– Ale świat się nie zawali, jak tym razem poodkurzasz w piątek. Zakupy też możesz zrobić wcześniej. Nic się chyba nie stanie – nie odpuszczałam.
– Wiesz, że mama ma swoje przyzwyczajenia. Sprząta się tylko w sobotę, żeby w niedzielę było czysto...
– Taa, jakby tam miała stado dzieciaków, które brudzą i bałaganią. Nie możesz choć raz zmienić planów? Dla mnie?
– Mamie będzie przykro.
– Mnie też.
– Tobie? Dlaczego? – Spojrzał na mnie zdziwiony.
– Bo liczyłam, że gdzieś się wyrwiemy z domu...
– Nie da rady. Wiesz doskonale, że mama ma tylko mnie. Jest już stara, całymi dniami siedzi sama. Ona mnie potrzebuje, zrozum to w końcu.
– Przecież jeździsz do niej codziennie. Ma sąsiadki, z którymi całymi dniami ogląda seriale, siostrę, z którą godzinami wisi na telefonie, więc nie jest sama, nie przesadzaj – zdenerwowałam się. – Ja też mam tylko ciebie – posłużyłam się jego argumentem.
– Ty to co innego. – Machnął ręką.
Kiedy w końcu odetniesz tę pępowinę?! – Z politowaniem pokręciłam głową.
– Jaką pępowinę, o czym ty mówisz? – Patrzył na mnie jak na wariatkę.
– Masz prawie pięćdziesiąt lat, a zachowujesz się, jakbyś miał pięć! To jest chore!
– O czym ty mówisz? O co ci chodzi, kobieto?
– O to, jak się zachowujesz!
– Czyli?
– Chociażby o to, że codziennie meldujesz jej, że już wróciłeś z pracy...
– A co w tym dziwnego? Martwi się o mnie.
– Taa. Kontroluje cię jak dzieciaka. Pamiętasz, jak podczas świątecznego obiadu nakrzyczała na ciebie, że masz wygniecioną koszulę?
– Mogłaś ją wyprasować...
– Czyli to moja wina? Nie dbam o ciebie, tak?! 

Tego było już za wiele. Pokazałam mu drzwi...!

– Wiesz co?! Mam tego wszystkiego potąd – gestem pokazałam czubek głowy. – Ciebie i twojej mamci.
– Nie życzę sobie, żebyś w ten sposób o niej mówiła! To moja matka i masz ją szanować! – naskoczył na mnie.
Dłużej tego nie zniosę, mam dość, za długo to wszystko tolerowałam. Najlepiej będzie, jak się rozstaniemy. Więc łaskawie spakuj swoje rzeczy i wróć, skąd przyszedłeś – wycedziłam przez zęby, z trudem powstrzymując łzy.
– Ty powinnaś się leczyć. Jesteś niezrównoważona emocjonalnie. Mama ma rację, z tobą naprawdę jest coś nie tak. Głupi byłem, że się z tobą ożeniłem. A mama ostrzegała, żebym tego nie robił, bo stare panny są najgorsze. Mogłem mieć każdą, ale się zlitowałem i wziąłem ciebie, bo było mi cię żal. Powinnaś mnie po rękach całować, za to, co dla ciebie zrobiłem.
– Jedyne, co powinnam teraz zrobić, to wystawić twoje rzeczy za drzwi. Masz pół godziny, jak nie, wywalę je przez balkon. Czas start! – Spojrzałam na zegarek.
– Ty naprawdę jesteś nienormalna!
– Pakuj się. Spotkamy się u adwokata. Do widzenia – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się ze złości i żalu.

Gdzie ja miałam oczy?

"Po co ja za niego wychodziłam?! Idiotka!”, krzyczałam na siebie w myślach. Teraz oczywiście nie popełniłabym tego błędu, ale dwa lata temu, gdy spotkałam Andrzeja, byłam samotna, spragniona miłości, bliskości, namiętności, a on wydawał się taki wrażliwy, męski, czuły i dowcipny. Znajomi mówili, że fajny gość i gratulowali, że w końcu trafiłam na właściwego faceta... O, tak, wśród ludzi potrafił się odnaleźć. Dusza towarzystwa, dowcipami, anegdotami sypał jak z rękawa, na każdy temat miał coś ciekawego do powiedzenia. Jego akcje rosły. No i wpadłam jak śliwka w kompot. Zakochałam się. Po pół roku znajomości poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się, bo ktoś mi powiedział, że w moim wieku nie ma już na co czekać, trzeba działać. Zamieszkaliśmy razem. No i chyba dopiero wtedy zaczęłam poznawać jego prawdziwe ja…

Wszystkich hejtował oprócz swojej mamusi

Pierwsza lampka ostrzegawcza zapaliła się, kiedy przyłapałam go na czytaniu moich rozmów z przyjaciółką na komunikatorze. Zamiast się kajać, przeprosić, zarzucił mi brak lojalności. Powiedział, że nie życzy sobie, żebym rozmawiała o nas z obcymi i że powinnam zerwać znajomość z Ewą, bo ona ma na mnie zły wpływ... Poza tym jest plotkarą i że on chce mnie chronić przed takimi ludźmi jak ona, ponieważ bardzo mnie kocha. Potem przytulił mnie i zaciągnął do sypialni... Mistrz manipulacji i szantażu emocjonalnego. Powoli odsuwał mnie od znajomych, przyjaciół, bo chciał mieć mnie tylko dla siebie. I miał. Tak bałam się go stracić, że na wszystko mu pozwałam. Ale w końcu łuski zaczęły mi opadać z oczu. Zaczęłam dostrzegać, że coś jest z nim nie tak, bo dlaczego ten tak, zdawałoby się, miły i sympatyczny facet krytykuje, a wręcz hejtuje wszystkich i wszystko. Jedyną osobą, o której złego słowa nigdy nie powiedział i nie pozwalał powiedzieć, była jego matka. „Bo matkę trzeba kochać i szanować”, powtarzał. Kiedy raz przyznałam się mu, że nie smakuje mi jej kuchnia, ciężko się na mnie obraził. Stwierdził, że jestem niewdzięczna, nie doceniam jej starań, a jak mi nie smakuje, to powinnam zatrzymać tę informację dla siebie.... Innym razem zaproponowałam, żebyśmy wyszli do restauracji. Stwierdził, że szkoda mu pieniędzy na tych oszustów, bo widział w telewizji, co serwują: dania z najgorszych produktów robione w brudnych kuchniach, po których biegają szczury i karaluchy. To samo było, gdy chciałam pójść do kina
– Chcesz obejrzeć film? Włącz sobie Netflixa.
Wyjazd na weekend gdzieś w góry czy nad morze? Nie wchodził w grę, bo mamusia... Ewentualnie do pobliskiego lasu. Wyjazd na wczasy? Z mamusią. To był pierwszy i ostatni wspólny urlop. Znosiłam to wszystko cierpliwie. Ale teraz czara goryczy się przelała. Gdy pół godziny później za Andrzejem zatrzasnęły się drzwi, poczułam ulgę, jakby ktoś zdjął mi z ramion ogromny ciężar.

Nie żałuję swojej decyzji

To było rok temu i nie żałuję tej decyzji. Czuję się wolna, w przenośni i dosłownie. Robię, co chcę, z kim chcę i gdzie chcę. Niedawno wybrałam się z Ewą na zaległy urlop nad morze. Naszym sąsiadem był całkiem do rzeczy facet, który wyraźnie mnie adorował. Nie ukrywam, że mi się spodobał. Spotykamy się, wyjeżdżamy w weekendy, chodzimy do kina, na koncerty, do restauracji, miło spędzamy czas razem, ale mieszkamy osobno, on w Poznaniu, ja w Katowicach. Mnie to odpowiada i mam nadzieję, że tak już zostanie, bo męża do szczęścia naprawdę nie potrzebuję. Po tym, co przeszłam z Andrzejem, bardzo cenię sobie wolność i niezależność. Dochodzący facet mi wystarczy...

 

Czytaj więcej