"Nie wstydzę się, że w moim wieku poznałam kogoś i się zakochałam. Ale sąsiadki są oburzone..."
Fot. 123RF

"Nie wstydzę się, że w moim wieku poznałam kogoś i się zakochałam. Ale sąsiadki są oburzone..."

"Moja przyjaciółka jest na mnie zła. Twierdzi, że powinnam się opamiętać, że przeze mnie się wstydzi. A niby czego? Czy kobieta w sile wieku nie ma prawa się zakochać i tego okazywać? Moim zdaniem ma. Teraz wiem, że jeśli ktoś uważa inaczej, to jest głupcem..." Anna, 67 lat

Bożenka jest moją sąsiadką i dobrą przyjaciółką. Odkąd owdowiałyśmy, spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Chodziłyśmy na spacery, do kościoła lub siadałyśmy na ławce przed blokiem z innymi emerytkami i obserwowałyśmy, co się dzieje. Było miło, ale, co tu ukrywać, nudno. Wszystko zmieniło się, kiedy dostałam od wnuka laptop z dostępem do internetu...
– To nie dla mnie, Karolku… Za stara jestem – jęknęłam.
– E tam… Internet to okno na świat. Mnóstwo informacji, przyjaciele na całym świecie. Nie chciałabyś poznać nowych ludzi?
– A to możliwe?
– No jasne! Możesz do nich pisać, porozmawiać na żywo. Pokażę ci! – uśmiechnął się.
Początki nie były łatwe. Ale im dłużej buszowałam po internecie, tym byłam coraz bardziej zachwycona. Przepisy kulinarne, porady zdrowotne, ciekawostki… I rzeczywiście poznałam nowych ludzi, a konkretnie Stefana, na czacie dla seniorów.

Zaczęliśmy się spotykać i zaiskrzyło

Nie przyznawałam się jednak nikomu do swoich uczuć. Nawet Bożence. Wtedy jeszcze uważałam, że w moim wieku nie wypada się już zakochiwać i do tego publicznie tę miłość okazywać. Kiedy więc Stefan próbował mnie wziąć na ulicy za rękę, szybko ją cofałam. A gdy chciał odprowadzić mnie do domu, wykręcałam się jak mogłam. Początkowo przyjmował to ze spokojem, ale w końcu nie wytrzymał.
– Słuchaj, czy ty się mnie wstydzisz? – zapytał któregoś dnia.
– Pewnie, że nie…
– To o co chodzi? Nie lubisz, jak ktoś ci okazuje czułość, zainteresowanie?
– Lubię, ale nie chcę, żeby ludzie wzięli nas na języki. Powiedzą, że starzy, a nie wiadomo czego im się zachciewa.
– A co cię ludzie obchodzą? Przecież nie robimy nic złego! Ty jesteś sama, ja też… Dlatego dziś wpraszam się do ciebie na szarlotkę. Sama chwaliłaś się, że upiekłaś dziś rano i świetnie ci wyszła! Marzę o tym, by jej spróbować. – No dobrze, zapraszam – poddałam się.

Tak jak się obawiałam, zobaczyły nas wszystkie sąsiadki

Gdy dotarliśmy pod mój blok, zapadał zmierzch. Miałam nadzieję, że ławeczka będzie pusta. Ale nie. Siedziały na niej wszystkie moje znajome, z Bożenką na czele. Chciałam jak najszybciej przemknąć ze Stefanem do klatki, ale… on nagle się zatrzymał, przytulił mnie i pocałował. Byłam tak zszokowana, że nie zdążyłam zaprotestować. Gdy ochłonęłam, pędem ruszyłam do domu.
– Co ty wyprawiasz? Nie widziałeś tych kobiet na ławce? – huknęłam na klatce.
– Widziałem – przyznał.
– To dlaczego mnie pocałowałeś?
– Żeby miały o czym gadać – zachichotał.
– To wcale nie jest śmieszne. Przez ciebie życia nie będę miała!
– Naprawdę tak się tym przejmujesz? Przepraszam, w takim razie już sobie pójdę. Nie będę szargał ci opinii – posmutniał. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego napadłam.
– Za późno, już zszargałeś. Więc teraz nie uciekaj. Szarlotka czeka – odparłam, otwierając drzwi. Pomyślałam, że skoro i tak już dostałam się na języki, to chociaż spędzę miły wieczór. Stefan był u mnie prawie do dziesiątej. Jedliśmy ciasto i rozmawialiśmy. Głównie na temat stereotypów dotyczących starszych ludzi. Obiecałam sobie, że po następnym spotkaniu też zaproszę go do siebie. Nie bacząc na to, co powiedzą inni.

Sąsiadki, z Bożenką na czele, są na mnie oburzone

Gdy Stefan wyszedł, zaczęłam szykować się do spania. Nie zdążyłam jednak nawet rozścielić łóżka, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. W progu stała Bożenka.
– Co ty wyprawiasz? – weszła do środka.
– O co ci chodzi?
– O tego mężczyznę. Kto to?
– Stefan, mój znajomy. Zakochaliśmy się w sobie i spotykamy się od pewnego czasu – przyznałam.
– Zakochaliście? – wybałuszyła oczy. – No cóż. Rób, co chcesz, ale trzeba się z tą miłością od razu publicznie obnosić? Sąsiadki są oburzone! Naprawdę wstyd mi było za ciebie – pokręciła głową.
– Niepotrzebnie. To ja się całowałam, a nie ty. Po wyjściu Bożeny natychmiast zadzwoniłam do Stefana i opowiedziałam mu o wszystkim.
– Naprawdę jest aż tak źle? To może jednak będziemy spotykać się na mieście? – usłyszałam.
– Mowy nie ma! Jestem zakochana i nie mam zamiaru tego ukrywać. A jak ktoś tego nie rozumie, to jest głupi – odparłam z mocą.
Od tamtej poty Stefan jest u mnie częstym gościem. Czasem wraca do siebie, czasem zostaje na noc. Bożenka się do mnie nie odzywa. A sąsiadki? Niech sobie gadają…

 

Czytaj więcej