"Wywróżyłam młodemu mężczyźnie śmierć, ale nie powiedziałam mu o tym..."
Fot. 123RF

"Wywróżyłam młodemu mężczyźnie śmierć, ale nie powiedziałam mu o tym..."

"W dojrzałym wieku zostałam wróżką. To ogromna odpowiedzialność!  Często waham się, czy mówić wszystko, co widzę w kartach. Boję się obciążać ludzi strasznymi wiadomościami, jak ciężka choroba albo wypadek. Chociaż niestety rzadko się mylę..." Amelia 

Kiedy mówię, że pracuję jako wróżka, ludzie różnie reagują. Niektórzy myślą, że żartuję, inni pukają się w czoło. A przecież jest to zawód jak inne. Co prawda, potrzebne są do niego szczególne predyspozycje, ale przecież nie każdy może też być lekarzem albo księdzem.

Od dziecka miałam prorocze sny i wizje

Wróżką zostałam w dojrzałym wieku, ale już jako dziecko zdawałam sobie sprawę ze swoich nieprzeciętnych zdolności. Często miewałam sny i wizje, w których widziałam przyszłe wydarzenia. I, co ciekawe, prawie nigdy się nie myliłam. Kiedy skończyłam szkołę średnią, zaczęłam pracować na poczcie i spotkałam mojego obecnego męża, Wiktora. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy usłyszałam jego głos, coś we mnie krzyknęło: „To ten!”. I miałam rację. Rozumieliśmy się prawie bez słów i wcale nie musieliśmy się umawiać na spotkania. Po prostu wpadaliśmy na siebie na przystanku autobusowym albo w jakiejś małej, krętej uliczce.
– Chciałam skręcić w prawo, ale coś mnie podkusiło, żeby pójść prosto – tłumaczyłam mu. Miesiąc po naszym ślubie Wiktor musiał pojechać do stolicy. W nocy przed jego wyjazdem miałam wizję. Przyśniła mi się katastrofa kolejowa. Rano opowiedziałam o tym mężowi.
– Proszę cię, przełóż tę podróż – nalegałam zlękniona.
– Wiesz, że nie wierzę w te rzeczy – powiedział. – Ale jeśli chcesz, zostanę w domu. Kiedy wieczorem razem z Wiktorem oglądałam wiadomości, przerażona przekonałam się, że mój sen sprawdził się na jawie. Pociąg relacji Kraków-Warszawa zderzył się na przejeździe z ciężarówką i wykoleił się.
– Wiesz co, Amelko, może coś w tym jest. Obiecuję, że przed każdą podróżą będę konsultował się z tobą – zażartował mój mąż.

Poznałam głos swojego przeznaczenia

Prawdopodobnie nigdy nie odkryłabym swojego prawdziwego powołania, gdyby nie pewien dziwny sen. Pamiętam go bardzo dokładnie, chociaż od tamtej pory minęło prawie dwadzieścia lat. Szłam lasem, a długie gałęzie drzew zamykały się nad moją głową. Przyspieszyłam kroku i zaczęłam biec, ale raniłam sobie stopy o ciernie wystające spod ziemi. „I tak mi nie uciekniesz. Jesteś moja”, usłyszałam jakiś głos. W tym momencie obudziłam się zlana potem. Do rana nie udało mi się uspokoić ani zasnąć. Cały czas dudniło mi w uszach złowieszcze: „Teraz jesteś moja”. Rano zadzwoniłam do mamy i wszystko jej opowiedziałam.
– Powinnaś zapytać o to kogoś, kto zna się na snach – odrzekła i podała mi adres pani Teresy, wróżki, do której sama regularnie chodziła po radę. Poszłam tam następnego dnia. Znajoma mamy okazała się miłą panią po pięćdziesiątce. Była pogodna, a jej przenikliwe oczy przyciągały uwagę. Wysłuchała mnie uważnie.
To był głos twojego przeznaczenia – zaczęła tajemniczo.
– Co ma pani na myśli? – zapytałam zdziwiona.
– Jesteś obdarzona szczególnymi zdolnościami – patrzyła przenikliwie. – Potrafisz dostrzec i zrozumieć rzeczy, które dla innych ludzi są niedostępne – wyjaśniła. – To dar, którego nie możesz zaprzepaścić... – powiedziała poważnie. Zaskoczyły mnie jej słowa.
– Powinnaś nauczyć się korzystać ze swoich umiejętności... To trochę tak, jak z talentem muzycznym: aby komponować, musisz nauczyć się nut i gry na instrumencie. A czy zostaniesz kompozytorem, czy nie, to już twoja decyzja – mówiła.

Zostałam wróżką

Wyszłam z jej mieszkania po godzinie, ale przez kilka następnych dni wciąż myślałam tylko o tym, co usłyszałam. Wkrótce zostałyśmy przyjaciółkami, a ona zdradzała mi swoje sekrety. W ten sposób nauczyłam się rozumieć prze- czucia i panować nad lękiem, który mnie czasem ogarniał, oczyszczania atmosfery wokół siebie, medytacji i dostrzegania aury różnych ludzi. Potem przyszedł czas na tarota i kontakt z duchami. Umiałam nawet sama wywoływać wizje przyszłości, widząc twarz lub zdjęcie jakiejś osoby.
Na początek postanowiłam sprawdzić swoje umiejętności na znajomych i krewnych. Pół żartem, pół serio proponowałam im, że powróżę, a gdy się godzili, wyciągałam talię kart i, już zupełnie poważnie, przepowiadałam im przyszłość.
Ludzie byli zaskoczeni, że tyle potrafię powiedzieć o ich życiu i osobowości. Z czasem coraz więcej osób prosiło o to, żebym postawiła im tarota. Podjęłam więc decyzję. W wieku czterdziestu lat rzuciłam pracę na poczcie i zajęłam się profesjonalnie wróżeniem. Zaczęłam pobierać opłatę za swoje rady. Moje nazwisko stało się znane.

Czy można zmienić swoją przyszłość?

Wróżenie okazało się dużym wyzwaniem. Ciążyła na mnie duża odpowiedzialność. Często wahałam się, czy mówić wszystko, co widzę w kartach. Bałam się obciążać ludzi takimi strasznymi wiadomościami, jak śmierć, ciężka choroba albo wypadek. Chociaż rzadko się myliłam, to czasami przeczucia mnie zawodziły. Dlatego wiele razy nie wiedziałam, co zrobić. Powiedzieć prawdę czy może zachować ją tylko dla siebie. Ale po pamiętnej katastrofie, która miała miejsce rok temu, zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy poznawszy swój los, ludzie są w stanie odwrócić przeznaczenie. I czy można zmienić swoją przyszłość, dokonując świadomych decyzji w życiu? Nadal nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale mam wyrzuty sumienia. Być może mogłam jakoś uratować tego młodego mężczyznę, który pewnego dnia zastukał do moich drzwi...

Zobaczyłam śmierć

Miał około trzydziestu lat. Szukał pracy i chciał mieć pewność, czy jego starania przyniosą spodziewany efekt. Kiedy spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam w nich coś niepokojącego, ale jeszcze nie wiedziałam, co to oznacza. Usiedliśmy w pokoju. Gdy rozkładałam tarota, śmiał się i dowcipkował. A ja z przerażeniem patrzyłam na niego, bo zobaczyłam w kartach coś złego. Po chwili zrozumiałam. Moje przeczucia i wróżba dały pewną odpowiedź. Tego człowieka czekała śmierć. Ale bałam się to powiedzieć na głos. Przez chwilę pomyślałam, że może się pomyliłam. „Przecież on jest taki młody!” powtarzałam sobie w duchu, przerażona.
– Co pani widzi? – dopytywał się tymczasem mężczyzna.
– Niewiele mogę powiedzieć panu na temat przyszłej pracy – zaczęłam, z trudem wydobywając z siebie głos. – Jednak karty wyraźnie mówią, że czeka pana niebezpieczeństwo.
Dostrzegłam niedowierzanie i kpinę w jego spojrzeniu.
– Proszę na siebie uważać – ciągnęłam. – Jeśli planuje pan jakąś podróż, proszę ją odwołać.
Roześmiał się głośno.
– Wie pani, nie wierzę w te bzdury – odpowiedział po chwili. – Przyszedłem tu z czystej ciekawości – zapewniał.
– Nieważne, dlaczego pan przyszedł – przerwałam mu. – Moim obowiązkiem jest ostrzec pana... Proszę nie wyruszać w daleką podróż samochodem... – mówiłam poważnie.
– Muszę – powiedział. – Mam spotkanie w Warszawie. Właśnie w sprawie nowej pracy. Chyba nie sądzi pani, że zmienię plany. Długo czekałem na tę ofertę i nie zamierzam z niej rezygnować – przekonywał.
– A jednak niech pan jeszcze raz przemyśli tę decyzję.
– Zrobiłem to już wcześniej – odrzekł stanowczo. – Szkoda, że nie może mi pani powiedzieć nic konkretnego, ale w sumie nie oczekiwałem tego. Tu są pieniądze – nie dawał mi dojść do głosu. – Płacę za swoją ciekawość. Potwierdziłem swoje wcześniejsze przypuszczenia, że wróżby to tylko bujdy. Ale dziękuję pani. Do widzenia – pożegnał się i wyszedł szybko. Byłam bezsilna.

Czy mogłam go uratować?

Dwa dni później w internecie zobaczyłam zdjęcie tego mężczyzny. Przeczytałam, że zginął w wypadku samochodowym. Jego auto staranowała ciężarówka prowadzona przez pijanego kierowcę. Byłam w szoku. Przez całą noc płakałam. Miałam wrażenie, że nie zrobiłam wszystkiego, aby go uratować. Wyrzucałam sobie, że nie byłam wystarczająco przekonująca. Może nawet powinnam powiedzieć mu wprost o tym, co go czeka. Przez cały czas dręczyły mnie wyrzuty sumienia, więc wieczorem zadzwoniłam do pani Teresy.
– Tak bywa, kochana – pocieszała mnie. – Nie możesz uchronić ludzi przed nimi samymi. Ty masz ich tylko ostrzegać i zrobiłaś to. Nie możesz się obwinić za to, co się stało. Ta praca taka już jest. Nie zapominaj, że czekają na ciebie inni, którym możesz pomóc. Nie poddawaj się – dodała. I nie poddałam się. Codziennie spotykam ludzi, którym doradzam na podstawie kart. Niekiedy wracają do mnie po jakimś czasie, i dziękują, bo za moją radą zdobyli się na krok, którego się obawiali. 

 

Czytaj więcej