"Zobaczyłam w kartach, że tej kobiecie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo... Musiałam ją ostrzec!"
Fot. 123 RF

"Zobaczyłam w kartach, że tej kobiecie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo... Musiałam ją ostrzec!"

"Od sześciu lat prowadzę gabinet ezoteryczny. Pewnego dnia przyszła do mnie młoda kobieta. Niemal fizycznie czułam jej strach. Coś ją gryzło. Ja też nie miałam dla niej dobrych wieści. W kartach zobaczyłam wokół niej straszliwy chaos i fałszywych ludzi, którzy najchętniej wydarliby jej ostatni grosz. A na dodatek tuż obok był przeklęty as trefl, symbol nieszczęścia, choroby i śmierci... Nie mogłam przestać o niej myśleć!" Celina, 53 lata

– Ale wszystko będzie dobrze? – dociekała moja klientka.
– Tak, tylko niech pani uważa na blondynkę ze swojego najbliższego otoczenia – odparłam. – Zaznaczam, że chodzi o naturalny kolor włosów, nie ten, który ma teraz na głowie.
– Będę pamiętać – powiedziała kobieta. – Trochę się pogubiłam w tym moim życiu – dodała.
– To się zdarza każdemu – pocieszyłam ją. – W najbliższym czasie proszę nie podejmować decyzji, które w jakikolwiek sposób wiązałyby się z pieniędzmi.
– Mam nie robić zakupów? – zdziwiła się.
– Chodzi o ważne inwestycje – odparłam. – Może to być zaciągnięcie kredytu lub jego poręczenie, darowizna, a nawet sporządzenie testamentu. Niech pani nie wierzy we wszystko, co słyszy.

W kartach zobaczyłam fałszywych ludzi wokół niej

Rozumiała, o czym mówię. Miała niepokój wypisany na twarzy. Coś ją gryzło.
– Nie wierzysz w moje umiejętności, prawda? – zrezygnowałam z oficjalnej formy, by zmniejszyć dystans. – Racjonalnie patrzysz na świat. Mam rację?
– Tak – zmieszała się.
– To dlaczego do mnie przyszłaś?
– Bo po raz pierwszy w życiu nie wiem, co robić – wyznała.
– Zaufaj rozsądkowi, którym się kierujesz – poleciłam. – I nie odkrywaj swoich kart.
– Nie rozumiem – pokręciła głową. – Nie musisz. Teraz idź na spacer i wszystko sobie przemyśl – poradziłam.
– Ile płacę? – zapytała kobieta.
– Nic. Rozliczymy się następnym razem. A teraz wyjdź, bo już skończyłam.
Po chwili zamknęłam drzwi za klientką. Fizycznie wręcz czułam jej strach. „Co mogłam jej powiedzieć?”, rozmyślałam. „Że w kartach zobaczyłam straszliwy chaos i mnóstwo fałszywych ludzi wokół niej, którzy najchętniej wydarliby jej ostatni grosz? I jeszcze ten przeklęty as trefl!”.

Od dziecka miałam prorocze sny i przeczucia

Od sześciu lat prowadziłam gabinet ezoteryczny. Odkąd tylko pamiętam ciągnęło mnie do kart. Już jako dziecko byłam trochę „nawiedzona”. Trudno to do końca wyjaśnić, ale miałam prorocze sny i przeczucia. Dopiero później dowiedziałam się, że taka przypadłość z różnym nasileniem zdarzała się w rodzinie mamy. Ja otrzymałam w genach cały pakiet, bo przydarzały mi się nawet widzenia. Na szczęście rzadko, ale należały do doświadczeń strasznych. W klasie maturalnej zobaczyłam kolegę płonącego jak pochodnia. Dwa dni później zginął w wypadku, a jego samochód doszczętnie się spalił.
Gdy zlikwidowano filię biblioteczną, w której pracowałam, otworzyłam w swoim domu sklep z ziołami. Jako bibliotekarka miałam sporo czasu i, kierując się swoimi zainteresowaniami, ukończyłam wcześniej studium ziołolecznictwa. To był świetny pomysł, bo nie zostałam na lodzie, a ludzie coraz częściej sięgali do naturalnych metod leczenia. Rozmawiałam z klientami, wysłuchiwałam opowieści o bolączkach, czasami stawiałam karty. I tak narodził się pomysł na gabinet. Zrobiłam nawet kurs parapsychologii, by jakoś uporządkować wrodzone zdolności.

Nie mogłam zapomnieć o tej młodej kobiecie

Zaciągnęłam roletę i poszłam do siebie na górę. Byłam zmęczona. Nalałam sobie koniaku i usiadłam w fotelu. Musiałam uspokoić myśli. Czułam wewnętrzne rozdygotanie, które nie wróżyło niczego dobrego. O moje nogi ocierała się kotka Sybilla, pieszczotliwie nazywana Sybi.
– A ty co myślisz? – zagadnęłam zwierzaka. – Po cholerę ktoś idzie do wróżki, skoro nie wierzy we wróżby? W jej życiu musi się dziać coś takiego, co nie poddaje się prawom logiki. Tylko co? I czy mogłam ją ocalić, skoro nie udało mi się uratować mojego kolegi, co do dziś mnie prześladowało? Wstałam i podeszłam do stolika, zapaliłam świece i rozłożyłam karty. Sobie wróżyłam bardzo rzadko. Nagle poczułam strach i wydawało mi się, że usłyszałam brzęczenie jakiegoś owada. Rozejrzałam się nerwowo, ale niczego nie zauważyłam. Spojrzałam w karty. Mówiły, że mam przekazać komuś wiadomość decydującą o życiu lub śmierci. „Tylko że ja nic nie wiem!”, huczało mi w głowie. Długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, odtwarzając układ kart, który wyszedł tej kobiecie. Jeśli as trefl oznaczał śmierć, to coś musiało jej grozić. Stał obok niej. „Może powinnam jej poradzić, by poszła do lekarza i zrobiła badania?”, dedukowałam. „Albo żeby zrezygnowała z podróży, bo gdzieś zamajaczył mi jakiś wyjazd”. Wszędzie było pełno pszczół. Chodziły po mnie. „Zachowaj spokój i nie machaj rękoma, bo zaczną cię żądlić”, myślałam. Wtedy ją zobaczyłam.

To był proroczy sen...

Zobaczyłam, że nad moją klientką krąży cały pszczeli rój, a ona ma otwarte usta i nie może złapać oddechu. Patrzyła na mnie przerażonymi oczyma. Z krzykiem usiadłam na łóżku. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to był sen.  „Jeśli jest uczulona na jad pszczeli, to jedno użądlenie może okazać się śmiertelne”, rozmyślałam. „Ciekawe, czy o tym wie. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie przyjdzie. Wtedy doradzę jej wizytę u alergologa”. Nic więcej nie mogłam zrobić, bo nie brałam od klientów numerów telefonu. Czułam jednak, że jeszcze ją spotkam.

Przyszła już następnego dnia

Zbliżał się wieczór. Siedziałam w gabinecie i wpatrywałam się w drzwi z nadzieją, że pojawi się wczorajsza klientka. Już miałam zamykać, gdy przyszła.
– Przyjmie mnie pani? – zapytała.
– Oczywiście – odparłam. – Czy jest pani uczulona na jad pszczeli?
– Tak, a skąd pani o tym wie? – zdziwiła się. – Zawsze mam przy sobie adrenalinę.
– Czasami miewam wizje i prorocze sny – wyjaśniłam. – Usiądźmy i porozmawiajmy, zanim opowiem pani, co mi się śniło.
– Wczoraj skojarzyłam, kto jest tą blondynką – wyznała. – To moja przyjaciółka z dzieciństwa. Kiedy została bez pracy, zatrudniłam ją w butiku. Niestety, od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że między nią a moim mężem coś jest. Zauważyłam ukradkowe spojrzenia, jakieś szepty. A my z Sebastianem jesteśmy dopiero dwa miesiące po ślubie! Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może mnie zdradzać i to z Kamilą, która jest dla mnie jak siostra.
– Musiało wydarzyć się coś jeszcze…
– Jakiś czas temu Sebastian zaproponował, żeby każde z nas sporządziło testament na rzecz drugiego – powiedziała po chwili wahania. – Mamy rozdzielność majątkową, a ja jeszcze nie zmieniłam swojej ostatniej woli. W tej chwili dziedziczą po mnie chrześnica i schronisko dla zwierząt.
– Mężowi to się nie podoba?
– Bardzo się zdziwił, kiedy mu o tym powiedziałam – odparła. – Stwierdził, że każdy powinien dorabiać się sam, a zwierzętami opiekują się cwaniacy, którzy wykorzystują takich naiwnych jak ja. Na koniec wyznał, że on i tak sporządzi testament, w którym wszystko mi zostawi, bo kocha mnie bez pamięci.
– To szantaż emocjonalny – rzuciłam.
Bardzo skuteczny, bo zamierzałam zmienić testament na rzecz męża – wyszeptała. – Gdy mu o tym powiedziałam, zaproponował wyjazd do gospodarstwa agroturystycznego na weekend. Przekonywał, że należy nam się odpoczynek.
– Podał nazwę gospodarstwa? – spytałam.
– Tak.
– Proszę sprawdzić, czy nie ma tam pasieki – poleciłam. – Jeśli są pszczoły, będzie już pani wiedziała, co robić.

Udało mi się ją uratować

Wróciła do mnie po miesiącu, by oznajmić, że złożyła pozew o rozwód.
– Zawdzięczam pani życie – powiedziała na pożegnanie. – Gdy zorientowałam się, że w gospodarstwie jest pasieka i że grozi mi niebezpieczeństwo, powiedziałam mężowi, że nigdzie nie jadę i że nie zmienię testamentu. Wtedy on wykrzyczał, że nigdy mnie nie kochał. Jestem pewna, że wymyślili tę intrygę z Kamilą. Straciłam dwoje najbliższych ludzi, ale żyję…
Straciłaś wrogów, a nie najbliższych ludzi – skwitowałam. – Los się do ciebie uśmiechnie prędzej, niż myślisz… Wiedziałam, że jeszcze zazna szczęścia. Tym razem mi się udało. Mój dar ją ocalił. Nigdy jednak nie dowiem się, czy mogłam uratować mojego kolegę, zapobiec tamtej strasznej tragedii. Muszę z tym żyć, a rana nie chce się zabliźnić… 

 

Czytaj więcej