Po raz pierwszy, tak na serio, zakochałam się w pierwszej klasie liceum medycznego. Podczas karnawału dyrektorka szkoły zorganizowała dyskotekę. A że szkoła była prawie w stu procentach żeńska, zaproszono chłopaków z pobliskiej samochodówki. Artur od raz wpadł mi w oko. Był w moim guście. Wysoki brunet, z lekko falującymi włosami. Cały wieczór przetańczyliśmy razem. W ramionach Artura zapomniałam o wszystkim. Wkrótce staliśmy się nierozłączni i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie. Niestety, Artur nie chciał dla mnie zrezygnować ze swojego marzenia o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych... Aneta, 51 lat
Podobno stara miłość nie rdzewieje. Na własnej skórze przekonałam się, ile prawdy jest w tym starym polskim porzekadle.
– Zobacz, Ewka, on wygląda jak George Michael – jęknęłam z zachwytu wprost do ucha mojej najlepszej przyjaciółki. Nie tańczyłyśmy. Stałyśmy pod ścianą i obserwowałyśmy, co się dzieje na sali. Zresztą parkiet był jeszcze pusty.
– No nawet podobny – odpowiedziała po namyśle Ewka. – O rany Aneta, on do nas idzie….
Rzeczywiście. Chłopak zmierzał w naszą stronę. Czułam, jak zalewa mnie fala gorąca i jak nogi uginają się pod mną.
– Można prosić? – ukłonił się szarmancko i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Bez zastanowienia podałam mu rękę. Byliśmy pierwszą parą na parkiecie. Czułam, że wszyscy się na nas gapią. Ze zdenerwowania gubiłam kroki.
– Mamy szansę zostać atrakcją tego wieczoru – chłopak tylko potwierdził moje myśli.
Kiedy piosenka się skończyła, mój partner ponownie się ukłonił.
– Przepraszam, że nie przedstawiłem się od razu – powiedział przekrzykując muzykę. – Artur jestem. Czy zaszczycisz mnie kolejnym tańcem?
“Nie dość że przystojny, to jeszcze kulturalny” – pomyślałam. Kto dziś tak ładnie mówi do dziewczyny?
Cały wieczór przetańczyliśmy razem. W ramionach Artura zapomniałam o wszystkim. O tym, że patrzą na mnie koleżanki, że obserwują nas wszyscy nauczyciele i że zostawiłam Ewkę samą pod ścianą. Wtedy nie liczyło się nic. Tylko on.
Po skończonej dyskotece Artur odprowadził mnie do domu.
– Umówisz się ze mną do kina? – zapytał kiedy żegnaliśmy się pod moim blokiem.
– Jeżeli pójdziesz ze mną na Dirty Dancing, to tak – odpowiedziałam bez namysłu.
– Hmmm, to chyba coś o miłości. Rozumiem, że nie mogę negocjować – uśmiechnął się, a pode mną po raz kolejny tego wieczora ugięły się nogi. Miał najpiękniejszy uśmiech świata. Piękniejszy niż George Michael…
Po tym całym wydarzeniu zostaliśmy parą. Staliśmy się nierozłączni i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie.
Wielkim marzeniem Artura był wtedy wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Miał tam ciotkę i ciągle mówił, że po maturze wyjedziemy do niej.
– Zobaczysz, szybko znajdziemy pracę i się tam urządzimy. Tam żyje się lepiej.
Przytakiwałam mu, ale tak naprawdę nie wyobrażałam sobie, abym mogła mieszkać gdzie indziej niż w Polsce. Zresztą moja mama była ciężko chora na cukrzycę, a ja byłam jedynaczką. To dla niej poszłam do szkoły medycznej. Chciałam nauczyć się robić zastrzyki i tego, jak opiekować się takimi ludźmi jak ona. Nigdy nie mówiłam tego Arturowi. Myślałam, że to tylko takie młodzieńcze gadanie. Takie marzenie, które mu przejdzie. Ale, niestety, nie przeszło.
– Musimy załatwić sobie wizę to Stanów. Zaproszenie już mamy – powiedział któregoś dnia, wymachując mi jakimś świstkiem przed nosem.
– Ale Artur, dla mnie to za szybko – próbowałam się z tego jakoś wymigać. – Dopiero co zrobiłam maturę. Chcę iść do pracy, do szpitala, nauczyć się czegoś. No i moja mama. Może za jakiś czas.
– O nie, moja droga, ja nie mam zamiaru tyle czekać! – krzyknął niezadowolony. – Jak nie chcesz jechać, to nie! Pojadę bez ciebie, a ty będziesz tego żałowała.
Pamiętam, że bardzo mnie to zabolało.
To tyle warta jest jego miłość?!
– Dla swojego widzimisię jesteś w stanie poświęcić to, co jest między nami? To jedź do tej cholernej Ameryki i zapomnij o mnie na zawsze! – ledwo dokończyłam ostatnie zdanie i wybuchnęłam płaczem.
Myślałam, że Artur mnie przytuli i zrezygnuje z wyjazdu. Ale nie. Popatrzył tylko na mnie, odwrócił się i poszedł. Wtedy widziałam go po raz ostatni przed naszym wyjazdem. To było nasze pożegnanie.
Znalazłam pracę i poznałam Krzyśka. Wyszłam za mąż, urodziły się nasze dzieci. Można powiedzieć, że byłam szczęśliwa. Ale los bywa okrutny. Tuż przed pięćdziesiątką zostałam wdową. Myślałam, że już nic dobrego nie przytrafi się w moim życiu…
– Aneta, ty nawet nie wiesz, kogo ja spotkałam dzisiaj w Lidlu – krzyknęła od progu Ewka. Nasza przyjaźń przetrwała od czasów liceum. Przyjaciółka była przy mnie zawsze, kiedy jej potrzebowałam. Ja też starałam się być zawsze dla niej jak siostra.
– Marzenę! Siostrę tego twojego Artura – wypaliła na widok mojej zakłopotanej miny – Przyjechała na urlop do Polski. A czy ty wiesz, że Artur przyjechał razem z nią?
Niby zbytnio mnie ta wiadomość nie obeszła, ale jakoś nie mogłam o tym zapomnieć. Cały czas wracały do mnie wspomnienia. Czułam się jakoś dziwnie. Taki narastający niepokój. Jakbym coś przeczuwała.
Któregoś dnia dostałam od Artura wiadomość na Mesengerze:
‘’Hej Aneta. Czy będziesz mogła spotkać się jutro? Jestem akurat w Warszawie. Niedługo wyjeżdżam.’’
W pierwszej chwili postanowiłam nie odpisywać. Po co mi to? Niech w spokoju wyjeżdża tam, skąd przyjechał. O czym będę z nim rozmawiała? Dzieliły nas lata. Zresztą nie wiedziałam, w co się ubrać, dawno nie byłam u fryzjera. Zobaczy mnie i się rozczaruje. Nie byłam już tą młodą, zgrabniutką Anetką. Lata dołożyły mi wiele zmarszczek i… kilogramów.
Ale im dłużej myślałam o zaproszeniu, tym bardziej nabierałam ochoty na to spotkanie. W końcu wzięłam do ręki telefon i napisałam: ‘’Mogę się spotkać jutro ok. 12.’’
Kiedy weszłam do kawiarenki w której się umówiliśmy, poznałam go od razu. Mimo że jego włosy przyprószyła siwizna, nadal był bardzo przystojny.
– To ty. Prawie w ogóle się nie zmieniłaś. Poznałbym cię na końcu świata – spojrzał na mnie i mocno przytulił. I znowu to poczułam. Zalała mnie fala gorąca i nogi ugięły się pode mną. Jak za dawnych czasów. Odkryłam, że tak naprawdę nigdy nie przestałam go kochać Bo ta chemia między nami była nadal. Nie mogliśmy się ze sobą nagadać, nacieszyć się sobą. Było tak cudownie, magicznie. Jedyne co mąciło naszą radość ze spotkania, to było świadomość że Artur nazajutrz wraca do Stanów.
– Tak bardzo nie chcę wyjeżdżać, Aneta… – powiedział na koniec naszego spotkania.
– Tak bardzo nie chcę abyś znowu mnie zostawił – odpowiedziałam szczerze, choć z lekką przekorą.
Wrócił wtedy do Stanów, ale nie było dnia bez wiadomości od niego. Rozmawialiśmy na czacie, dzwoniliśmy do siebie.
Wreszcie na koniec któregoś zimowego dnia dostałam wiadomość: ‘’Aneta, ja nie mogę dłużej bez ciebie żyć. Powiedz tylko słowo, a zostawię tę Amerykę i wrócę do ciebie”.
‘’Wracaj do mnie kochany. Na zawsze” – odpisałam, nie namyślając się ani chwili.
I wrócił. Trochę zajęło mu zamknięcie amerykańskiego rozdziału jego życia. Ale zrobił to. Teraz jesteśmy razem i kontynuujemy pisanie naszej wspólnej historii, tak nagle przerwanej lata temu. Lepiej późno niż wcale. Nie da się oszukać faktu, że ktoś gdzieś nas sobie przeznaczył.