"Dla mojego kochanka zrobiłabym wszystko. Tyle że on nie chciał wszystkiego...!"
Fot. 123 RF

"Dla mojego kochanka zrobiłabym wszystko. Tyle że on nie chciał wszystkiego...!"

"Łukasz mnie fascynował, bo był zupełnie inny od mojego męża – zmęczonego, znudzonego gościa w rozwleczonych spodniach, z pilotem w dłoni. Któremu łóżko kojarzy się z filmem obejrzanym przed zaśnięciem. Wiem, próbowałam w ten sposób usprawiedliwić swoją zdradę… Z czasem zrozumiałam, że mój romans to nie tylko adrenalina i głód nowości. Ja naprawdę się zakochałam...!" Michalina, 34 lata

Łukasz zaczął pracować w naszym dziale w kwietniu. A już po kilku tygodniach, w długi weekend majowy, zorganizował wielkiego firmowego grilla… Pojawiło się na nim większość pracowników! On po prostu coś w sobie miał – życzliwy, dowcipny, a przy tym pomysłowy. Nie dało się go nie lubić…

Mój mąż był typem kanapowca

– Jak było? – spytał mnie mąż, gdy grubo po północy wylądowałam w domu.
– Super! – odparłam, rozbierając się. Michał leżał w łóżku z laptopem.
– A ty co robiłeś przez cały wieczór? – spytałam, wsuwając się pod kołdrę.
– Zmieniłem zamek w drzwiach do WC, a teraz oglądam sport…
– Świetnie – odparłam, ziewając.
W nocy miałam dziwne sny. Śniło mi się, że siedzimy z ludźmi z pracy przy ognisku, gadamy, Łukasz opowiada dowcipy, a tu nagle pojawia się mój Michał w domowym dresie, pytając, czy ktoś widział jego śrubokręt. Wszyscy wybuchają śmiechem, a najgłośniej śmieję się ja…
Po przebudzeniu miałam wyrzuty sumienia. Mój mąż kompletnie różnił się od kumpla z pracy. Spokojny domator, kanapowiec. Ale to nie powód, aby go wyśmiewać. Choćby w snach…

Coraz bardziej podziwiałam Łukasza

Następne tygodnie dawały mi kolejne powody, aby coraz bardziej podziwiać Łukasza. Był nie tylko duszą towarzystwa, ale kompetentnym pracownikiem. Coraz częściej mówiło się, że niebawem awansuje. A mimo tego nie zadzierał nosa. Można było z nim o wszystkim pogadać. Nawet o gotowaniu…
– Jak ci smakuje ta pieczeń? – spytałam Michała podczas niedzielnego obiadu. – Łukasz polecił mi świetną stronę kulinarną i właśnie z niej mam ten przepis…
– Ciągle o nim opowiadasz! – mąż mi przerwał. – Łukasz to, Łukasz tamto! Boję się otworzyć lodówkę, bo jeszcze wyskoczy z niej ten supergość!
– Czyżbyś był zazdrosny? – zadrwiłam.
– A powinienem? – dociekał.
Długo analizowałam słowa męża. Tak, to prawda, Łukasz wkradł się w moje życie. W moje myśli. Może i mnie zafascynował. Ale nic więcej!

Wszystko zmieniła pewna delegacja…

– Oprócz wieczorowej sukienki zabierz też wygodne buty i strój sportowy – zapowiedział Łukasz, mrugając do mnie. Coś było w jego oczach… Coś niepokojącego, podniecającego. Nie przyznałam się Michałowi, że w podróż służbową wybieram się z Łukaszem… Wyjechaliśmy w czwartek rano. Spotkania z klientami odbywały się do 16. Potem służbowy obiad. I czas wolny.
– Zarezerwowałem bilety do teatru – oznajmił Łukasz przy deserze. Uniosłam brwi ze zdziwienia.
– Więc do tego potrzebna była mi sukienka? – domyśliłam się.
– Yhm… – przytaknął.
Sztuka była nudna. Wymknęliśmy się więc z niej wcześniej, zaśmiewając się z oburzonych spojrzeń innych widzów.
– Musimy zrekompensować sobie te tortury – westchnął Łukasz. – Pyszną kolacją i dobrym winem.
Poszliśmy więc do włoskiej restauracji.
– A teraz spacer? – padła propozycja.
– O 22? Nie za późno? – zwątpiłam.
– Hmm… Na pewno za wcześnie na powrót do hotelu i na sen – odparł.
A potem chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Może podziałało na mnie wypite wino, może światła latarni i chłód jesieni w powietrzu… W każdym razie nie wyswobodziłam ręki z jego uścisku. Ciepło dłoni Łukasza promieniowało. Poczułam, jak palą mnie policzki, ogień rozgrzewa podbrzusze. Zadrżałam.
– Zimno ci? – błędnie odczytał to Łukasz i mocno objął mnie w pasie. Męska dłoń przyjemnie ciążyła na moim biodrze. Odruchowo przytuliłam się do niego. Łukasz odgarnął mi z czoła kosmyk włosów. Przymknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam wpatrzone we mnie, płonące oczy Łukasza. – Wracajmy do hotelu… – w jego głosie usłyszałam namiętność i obietnicę wielkiej rozkoszy.

Zaczęliśmy całować się już w windzie

Ręka Łukasza zawędrowała pod moją sukienkę. Gwałtownie zaprotestowałam. Nigdy dotąd nie robiłam czegoś takiego w miejscu publicznym! A jednocześnie drżałam z podniecenia. Drzwi windy rozsunęły się. Kiedy szliśmy korytarzem, Łukasz trzymał rękę na moim pośladku. Gdy zamknęły się za nami drzwi pokoju, zapomniałam o wstydzie. Nie czułam skrępowania, kiedy zdejmował ze mnie sukienkę… Straciłam poczucie czasu. Przekochaliśmy się połowę nocy. Na spotkanie z klientem poszłam nieprzytomna. A Łukasz tryskał energią… Po obiedzie zarządził wyjazd za miasto.
– Ubierz się na sportowo – zlecił.
– Będziemy biegać? – zadrwiłam.
– Skakać! – powiedział. Zaśmiałam się. Ale kiedy zobaczyłam cel naszej wycieczki, zwątpiłam. To był most, z którego skakało się na bangee!
– Nie zrobię tego! – zastrzegłam.
– Mylisz się – odparł. – Przekonasz się, jakie to ekscytujące! Tylko uważaj, od adrenaliny można się uzależnić! Wiem, co mówię! Skakałem już ze spadochronem. Chodzę na kapoeirę. Nawet na nartach nie umiem spokojnie jeździć. Zawsze pędzę jak szalony. Taki już jestem. Kocham adrenalinę. Musisz to poczuć! Nie umiałam mu odmówić. Nie powiedziałam „nie” ani poprzedniego wieczora, ani tego popołudnia. Kolejną noc również spędziliśmy razem. Do domu wróciłam wykończona.

Łatwo usprawiedliwiłam swoją zdradę

Nie umiałam spojrzeć Michałowi w oczy, ale też nie miałam takiej potrzeby. Wiedziałam, co zobaczę w domu. Zmęczonego, znudzonego gościa w rozwleczonych spodniach, z pilotem w dłoni. Któremu łóżko kojarzy się z filmem obejrzanym przed zaśnięciem. Wiem, próbowałam w ten sposób usprawiedliwić swoją zdradę… Łukasz miał rację. Adrenalina uzależniała.
Robiłam wszystko, aby spotkać się z kochankiem. Wychodziłam na „aerobik”. Chodziłam z koleżankami do kina na „filmy”, których streszczenia czytałam potem w internecie. Po mniej więcej roku ukradkowych spotkań zaczęłam rozważać rozstanie z Michałem. Przez ten czas kradziony dla Łukasza zaznałam nowego życia. Ciekawszego, gorętszego. Zresztą, to nie były tylko adrenalina i głód nowości. Ja naprawdę się zakochałam!

Zrozumiałam, że przyszedł czas na odwyk

– Cobyś powiedział, gdybym odeszła od męża? – spytałam pewnego popołudnia, które spędzaliśmy w łóżku.
– Pomyślałbym, że żartujesz – Łukasz spojrzał na mnie zaniepokojony. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. – Ty nie żartujesz, prawda? – upewnił się.
– Kocham cię… – szepnęłam. – Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.
– Miśka! Ale to nie jest powód, aby stawiać do góry nogami cały swój świat! – oburzył się. – I mój świat! Ja… ja nie jestem gotowy… Zresztą nie mogę wymagać, abyś dla mnie… No wiesz! Dobrze mi z tobą, ale dla nas nie ma przyszłości! Nie wierzyłam własnym uszom! To mówił facet, dla którego złamałam wszystkie zasady! Dla którego zrobiłabym wszystko. Tyle że on nie chciał wszystkiego! Wystarczało mu moje ciało!…
– Michalinko, kochanie, powinniśmy chyba dać sobie trochę czasu. Przemyśleć parę rzeczy… – zaczął.
– Przestań! – przerwałam mu. – Nic więcej nie mów. Wiem, że to koniec!
Kiedy się ubierałam, zagryzałam wargi, żeby nie płakać. Boże, jaka byłam głupia i naiwna! Co ja sobie wyobrażałam? Że jemu zależy na poważnym związku? Skąd! Kochał adrenalinę, nie mnie. A zakazany związek z mężatką dostarcza adrenaliny aż nadto! Dobrze o tym wiedziałam! Znałam jej smak. Też się od niego uzależniłam. „Czas na odwyk”, postanowiłam. Rozpłakałam się dopiero w aucie. 

 

Czytaj więcej