"Pod koniec mojego urlopu nad morzem miała miejsce dziwna sytuacja. Plażowaliśmy, kiedy zauważyłam, że wpatruje się we mnie mężczyzna siedzący na kocu kilka metrów dalej. Rozbierał mnie wzrokiem ze skąpego kostiumu. Poczułam się nieswojo, bo przecież obok mnie leżał mój mąż. Kiedy poszłam do wody, stało się coś żenującego...! Weronika, lat 35
Zerknęłam ukradkiem w stronę w stronę obcego faceta. Znowu na mnie patrzył! Teraz nie miałam już żadnych wątpliwości. Nie wierzyłam własnym oczom... Od około pół godziny wpatrywał się we mnie mężczyzna siedzący na kocu kilka metrów dalej. Ba, wpatrywał! On mnie pożerał wzrokiem, rozbierał z i tak dość skąpego kostiumu kąpielowego. Najpierw poczułam się nieswojo, bo przecież obok mnie leżał mój mąż! Gdyby tylko się domyślił, że jakiś obcy facet snuje fantazje erotyczne na mój temat, to chyba by go zabił!
To, że wpatruje się we mnie jakiś facet, mile mnie połechtało. Tym bardziej, że był to młody, przystojny mężczyzna. A ja do najmłodszych już nie należałam. Dwie ciąże pozostawiły na moim ciele parę dodatkowych kilogramów. Moja skóra także traciła sprężystość, więc odbierałam to jego zainteresowanie jako wielki komplement. „Nie jest ze mną jeszcze tak źle”, pomyślałam zadowolona, prężąc się na kocu. „Opłaciło się pójście do fryzjera i smarowanie kremem antycellulitisowym”. Przynajmniej ktoś docenił moje wysiłki. Szkoda wprawdzie, że nie był to mój mąż, który nawet nie zauważył, że ostatnio zmieniłam kolor włosów... Nie narzekałam więc, tylko z każdą minutą czułam, jak wzrasta moja samoocena. Pomyślałam też sobie, że warto byłoby pokazać się temu wielbicielowi w całej okazałości...
– Idę się trochę ochłodzić – poinformowałam męża.
– Mhm – odburknął mi, nie podnosząc na mnie oczu. „Ech, żebyś ty wiedział, po jakim kruchym lodzie stąpasz! Gdybym tylko chciała, to mogłabym mieć wszystkich facetów na tej plaży...”, pomyślałam o mężu lekko poirytowana. No, może trochę przesadziłam. Na razie zdobyłam jednego, ale za to jak! Zupełnie się o to nie starając. Co więc by było, gdybym zaczęła rozsyłać kuszące spojrzenia oraz figlarne uśmieszki? Aż strach pomyśleć!
Szłam do wody porządnie wciągając brzuch i eksponując biust. Pluskając się w falach, wyobrażałam sobie, jakie to musi robić wrażenie na moim adoratorze. Podejrzewałam, że trudno mu było usiedzieć na tym kocu...
Gdy wróciłam na leżak, adorator nie patrzył już tak bezczelnie. Chyba się zawstydził albo co... Za to mój mąż marudził, że chce już wracać do domku, że to niezdrowo tyle czasu spędzać na słońcu, no i oczywiście, że jest głodny. W pierwszej chwili zamierzałam się zbuntować i pozostać na plaży bez niego. Kto wie, co by się mogło wydarzyć... Oczywiście nie myślałam o zdradzie, ale może o malutkim, zupełnie niewinnym flircie... Zaraz uświadomiłam sobie, że w razie draki musiałabym wracać piechotą dobre trzy kilometry do naszego ośrodka, a to wcale mi się nie uśmiechało. Poczłapałam więc za moim beznadziejnym mężem.
– Ech... – westchnęłam na myśl o tajemniczym nieznajomym.
– A tobie co? – zainteresował się mój ślubny grubianin.
– To życie jest jednak takie piękne... – rozmarzyłam się.
Mąż spojrzał na mnie w ten sam sposób jak wtedy, gdy przyłapał mnie na zawijaniu się w folię w celu zrzucenia zbędnych kilogramów. Nic nie powiedział.
Następnego dnia rozłożyliśmy się w tym samym miejscu. „Ciekawe, czy przyjdzie on, czy może pojawi się ktoś inny...”, myślałam, moszcząc się wygodnie na leżaku. Parokrotnie sprawdzałam, czy nie wpatrują się we mnie oczy przystojnego bruneta. Aż w końcu przysnęłam...
– O nie, ja tego nie wytrzymam! – obudził mnie poirytowany syk mojego męża. – Drugi dzień z kolei to za dużo – gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że pakuje nasze rzeczy.
– Co ty robisz? – zdziwiłam się.
– Przenosimy się w inne miejsce – zarządził.
– Ale dlaczego?! – Popatrz w prawo – polecił.
– Widzisz tego bruneta na kocu?
„O kurczę, będzie awantura”, pomyślałam, pewna, że mąż zauważył jego umizgi.
– Wyobraź sobie, że wczoraj, jak ty poszłaś się kąpać, on podszedł do mnie i spytał, czy nie wybrałbym się z nim wieczorem na spacer po plaży! Co za bezczelny typ! Za kogo on mnie wziął! – pieklił się mąż, a ja przestałam go słuchać.
To, co najważniejsze, już do mnie dotarło. Zaraz potem poczułam, jak ubywa mi seksapilu, uroku, czaru i wdzięku, a przybywa lat i kilogramów...