"Mąż nie wie o mojej mrocznej przeszłości. Teraz muszę mu wszystko wyznać!"
Fot. 123 RF

"Mąż nie wie o mojej mrocznej przeszłości. Teraz muszę mu wszystko wyznać!"

"Na widok Sylwii poczułam zimny dreszcz na plecach… Tylko ona znała całą prawdę o mnie i wiedziałam, że będzie chciała to wykorzystać. Nie pomyliłam się. – No, ja mam trochę zdjęć z dawnych czasów i niejedno mogłabym opowiedzieć o żonie mężowi. Pewnie by się zdziwił – zarechotała. Poczułam się jak skazaniec…" Kamila 51 lat

Kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłam, pomyślałam, że mi się wydaje. Przecież minęło tyle lat. Trzydzieści? Prawie trzydzieści. Przez ten czas zmieniłam nazwisko i swoje życie. Potem, gdy mignęła mi na osiedlu, pomyślałam, że to przypadek. Ale kiedy do mnie podeszła na parkingu przed sklepem i zażądała rozmowy, już wiedziałam, że się nie myliłam.

Miałam nadzieję, że już nigdy nie spotkam Sylwii

– No cześć, Kama – przywitała się ze mną Sylwia. Postarzała się, jak ja, ale nadal trzymała w ręce nieodłącznego papierosa i dalej miała wystrzępioną grzywkę. Tylko teraz nie wyglądała na zbuntowaną, a na zaniedbaną. Głos też miała jeszcze bardziej ochrypły niż kiedyś.
– Cześć, wiesz, trochę się spieszę…
– Co u ciebie słychać? Jak życie? – nie dała się zbyć tak łatwo. – Bez przesady z tym spieszeniem się. Jak ktoś jest na zakupach w markecie o jedenastej rano, to chyba ma trochę czasu dla starej kumpeli?
– No…
– I żeby jej postawić kawę? Tak się akurat składa, że krucho u mnie z kasą, skarbie.
Pomyślałam wtedy, że jak jej postawię tę kawę i ciastko, to pójdzie zadowolona i nigdy więcej się nie spotkamy. Wysłuchałam cierpliwie opowieści o trudnym życiu, braku pieniędzy i kiepskich facetach. Widać u Sylwii niewiele się zmieniło. Wykręciłam się tym, że było miło, ale jednak mam umówione spotkanie, wsiadłam do samochodu i pojechałam. Sylwia próbowała mnie jeszcze naciągnąć na podwiezienie, ale od razu spytałam, gdzie chce jechać i powiedziałam, że jadę w przeciwną stronę. Kosztowało mnie to objechanie osiedla dookoła, żeby uwiarygodnić wersję, bo przecież widziałaby, gdzie skręcam.
Kilka dni później wybrałam się do sąsiadki, bo prosiła, żeby spojrzeć na jej domowe kwiaty. Odkąd przeprowadziliśmy się do domu i założyłam zimowy ogród, który pięknie się rozrósł, byłam często proszona o takie rady. Mąż śmiał się, że gdyby znał moje talenty przed laty, nie założyłby hurtowni z chemią i kosmetykami, tylko firmę ogrodniczą. Czasem przekomarzaliśmy się z rodziną na ten temat.
Miałam nadzieję, że wizyta u starszej pani odegna ode mnie czarne myśli, których głównym tematem była Sylwia. Naprawdę miałam szczerą nadzieję, że już nigdy więcej nie będę musiała jej oglądać. Te sprawy wiele lat temu zostawiłam za sobą, odeszłam z tego środowiska, nie chciałam mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Co z tego, że kiedyś się znałyśmy i nawet spałyśmy w jednym pokoju? Ludzkie drogi czasem wiodą w różnych kierunkach.

Już zrozumiałam, o co jej chodzi. O pieniądze!

Kiedy wracałam od sąsiadki, stanęłam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Sylwia stała przy moim płocie. Jak dobrze, że nikogo nie było w domu. Syn i synowa w pracy, młodsza córka w szkole, mąż na wyjeździe firmowym.
– Ładny domek! – Sylwia machnęła ręką w stronę budynku. – Pewnie sporo kasy kosztował, co? Ale ci się w życiu powiodło. Niektórzy to mają szczęście.
Zdenerwowała mnie. Co innego przypadkowe spotkanie, a co innego łażenie za mną do mojego domu.
– Czego chcesz?
– No co tak zaraz nerwowo? Kiedyś inna byłaś, milsza… Pamiętasz?
– Nie, nie pamiętam i nie chcę pamiętać.
– Widzisz, to jest właśnie twój problem – Sylwia porzuciła przyjazny ton – że nie umiesz okazać wdzięczności i wypinasz się na ludzi. Ale ja się tak łatwo spławić nie dam!
– Nie wiem, o co ci chodzi… Nachodzenie mnie w domu…
– A czy ja ci się ładuję za próg? Na chodniku stoję, gdzie każdy może stać. A mężuś to dobrze cię zna?
Nie zdążyłam zapanować nad twarzą. To był wielki błąd.
– Tak myślałam. To chyba nie chcesz, żeby się dowiedział o zaszłościach z przeszłości? Taki porządny dom chyba ma porządnego pana domu i przy kasie…
– Niczego nie dostaniesz! – prawie krzyknęłam.
– Tak myślisz? No, ja mam trochę zdjęć z dawnych czasów i niejedno mogłabym opowiedzieć o żonie mężowi. Pewnie by się zdziwił.
Pomyślałam o Przemku, o moich dzieciach, o naszych przyjaciołach. Muszę jej zatkać tę zachłanną gębę!
– Ile chcesz? – spytałam krótko. Może uda mi się wymyślić, jak przeciągnąć sprawę.
– 20 tysięcy – odparła bezczelnie.
– Nie sądzisz chyba, że noszę tyle w torebce.
– No wiadomo, że nie. Masz tydzień. Jak nie, to inaczej porozmawiamy!

Wiedziałam, że muszę wyznać mężowi prawdę

Nie wiem, jak udało mi się wejść do domu, bo zaraz za drzwiami upadłam na kolana. Nie mogłam pozwolić na to, żeby dobrała się do mojego życia, żeby je zniszczyła. Tylko że ja nie miałam tych pieniędzy. Oczywiście, posiadaliśmy jakieś oszczędności, ale wspólne. I tak musiałabym wszystko wyjaśnić Przemkowi…
– Może już przyszła pora – wyszeptałam i obleciał mnie strach. Tyle razy zbierałam się na odwagę i nigdy nie podjęłam wyzwania. Teraz nie miałam wyjścia…
Każdego kolejnego dnia próbowałam się przełamać i porozmawiać z Przemkiem. Raz prawie się udało.
– Muszę ci coś powiedzieć… – zaczęłam.
– Oczywiście. Co się stało, kochanie? – W jego oczach pojawiło się zaniepokojenie.
I w tym momencie zadzwonił telefon.
– Przepraszam… – Mój mąż odebrał i poszedł z telefonem do kuchni, potem wrócił.
– O czym mówiliśmy? – zapytał.
– Nie, nie, to nic ważnego – straciłam całą odwagę. – Ostatnio częściej boli mnie głowa, ale to pewnie nic takiego.
– Zadzwonię do żony Jacka. Jest neurologiem, dobrze byłoby to sprawdzić – odparł i pocałował mnie w czoło.
Dni mijały i nieubłaganie zbliżał się koniec tygodnia.

Czułam się jak skazaniec, który ma coraz mniej czasu

Gdy minie krytyczny dzień, Sylwia zjawi się po kasę. Znałam ją na tyle, żeby wiedzieć, że to zrobi. A ponieważ nie będę jej miała, rozpęta się piekło.
Ostatniego dnia siedziałam przy śniadaniu jak na szpilkach, próbując udawać, że po prostu źle spałam. Przemek przeglądał naszą lokalną gazetę, potem ją zostawił i pojechał do pracy. Tykanie zegarka w kuchni wwiercało mi się w uszy. Bezwiednie sięgnęłam po tę gazetę. Nagle zobaczyłam coś na drugiej stronie i tak się zdziwiłam, że musiałam przeczytać to cztery razy, żeby do mnie dotarło, o co chodzi.
„Oszustka Sylwia Z. została ujęta na próbie wyłudzenia. Kobieta trafiła już do aresztu, a że była na zwolnieniu warunkowym…”. Ręce opadły mi na kolana. A więc nie tylko mnie próbowała naciągnąć. Nie wierzyłam w cuda, ale to był cud. Cud. Mogłam znów oddychać…

Całe życie się wstydzę

… Problem polega na tym, że muszę porozmawiać z rodziną o tym, czego o mnie nie wiedzą. Już najwyższy czas….
Gdy miałam dwadzieścia lat, zadawałam się ze złymi ludźmi. Wpadłam i odsiedziałam rok. Najdłuższy i najstraszniejszy rok w moim życiu. W więzieniu poznałam Sylwię. Ale w więzieniu także zrozumiałam, że nie chcę tak żyć. Potem nasze drogi się rozeszły, a ja już zawsze wstydziłam się tego, co się wtedy stało. I nigdy nikomu o tym nie powiedziałam. Teraz odwlekam tę rozmowę, ale wiem, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z prawdą i błagać moich bliskich o przebaczenie. Tak się tego boję, ale wiem, że nie mam wyjścia. Bo przecież Sylwia kiedyś znów wyjdzie, a teraz już wie, gdzie mieszkam…

 

Czytaj więcej